Ślązacy się liczą. W Polsce żyje ich prawie 600 tysięcy

W spisie powszechnym padło blisko 600 tys. deklaracji śląskiej narodowości. Oznacza to, że Ślązacy stanowią 1,5 proc. populacji Polski. Jest ich więcej niż mieszkańców Malty czy Islandii.

22.04.2023

Czyta się kilka minut

Happening mniejszości śląskiej pod Spodkiem w Katowicach. / MACIEJ JARZĘBIŃSKI / FORUM
Happening mniejszości śląskiej pod Spodkiem w Katowicach. / MACIEJ JARZĘBIŃSKI / FORUM

Według wstępnych wyników ­spisu powszechnego Ślązacy są najliczniejsi wśród mniejszości etnicznych i narodowych w Polsce – podobnie było zresztą we wszystkich spisach w XXI w. Ślązaków i Ślązaczek jest 586 tys., więcej niż wszystkich pozostałych mniejszości razem wziętych (na drugim miejscu byli Kaszubi – 177 tys., na trzecim Niemcy – 132 tys.). W świetle polskiego prawa śląska mniejszość etniczna wciąż jednak nie istnieje; jej status jest równy wikingom lub elfom.

Na te dane trzeba było czekać przeszło półtora roku. Ruch Autonomii Śląska urządził nawet zbiórkę liczydeł dla Głównego Urzędu Statystycznego, żeby pomóc w rachowaniu. 11 kwietnia w końcu się pojawiły, choć wciąż nie są to wyniki ostateczne. Poza tym ostatnia ich transza dotyczy tylko dwóch kwestii: podziału etniczno-narodowościowego Polski oraz języków używanych w kontaktach domowych. Nie ma więc informacji m.in. o rzeczywistym odsetku katolików w Polsce. Tymczasem to właśnie ona, ujawniona przed jesiennymi wyborami mogłaby wywołać trzęsienie ziemi – w przeciwieństwie do odsetka Ślązaków czy Kaszubów, które zapewne interesują głównie Ślązaków i Kaszubów.

Martwe dusze

Te 586 tys. Ślązaków to liczba ekumeniczna, zadowala wszystkich. Śląskoentuzjaści cieszą się, że to nie tak znowu mało, śląskosceptycy, że nie tak znowu dużo (1,5 proc. można uznać za błąd statystyczny) i że sporo Ślązaków się przez ostatnią dekadę gdzieś po drodze wygubiło.

Wyniki ostatniego spisu są jednak zniekształcone, a liczba Ślązaków prawdopodobnie zaniżona. Stało się tak, bo zadeklarowanie narodowości śląskiej wymagało wysiłku i wiedzy. W spisie pod pytaniem o narodowość było do wyboru 14 opcji: tożsamość polska oraz 13 uznanych ustawowo mniejszości – m.in. liczący kilkaset dusz Karaimowie. Nie było wśród nich Ślązaków. Aby zadeklarować się jako Ślązak, należało kliknąć w pole „Inne” i samodzielnie wpisać narodowość.

W dniu ogłoszenia wyników w rozmowie z PAP mówiła o tym prof. Małgorzata Myśliwiec z Uniwersytetu Śląskiego: „Z pewnością biorąc pod uwagę stopień trudności związany z zadeklarowaniem narodowości śląskiej, można uznać te wyniki za sukces”. Depeszę zacytowały czołowe polskie media, artykuły z wypowiedziami Myśliwiec wciąż wiszą w sieci. PAP prędko postanowił newsa o sukcesie Ślązaków jednak usunąć, coś takiego wydarza się rzadko i jedynie w szczególnych przypadkach. Gdy próbuję wejść na ową depeszę, zatytułowaną „Ekspertka: wyniki spisu powszechnego sukcesem Ślązaków”, na stronie PAP wyświetla się komunikat: „Odmowa dostępu”.

Nie, Ślązacy nie są w Polsce prześladowani. Nikt ich z powodu pochodzenia nie więzi, nie bije, nie wyrzuca z pracy. Ślązacy są jednak, powiedzmy, dyskryminowani pluszowo, przez zaniechanie. Państwo wzięło ich na przeczekanie (pewnie nieświadomie, wątpię, aby w Warszawie istniał plan wyniszczenia Ślązaków).

Czas nie działa bowiem na korzyść Ślązaków. Prędzej czy później wyginą. Proces ten potrwa jednak nieco dłużej, jeśli państwo polskie weźmie ich pod ochronę. Taką ochroną byłoby przyznanie im statusu mniejszości etnicznej, a to wymagałoby „aż” uznania pół miliona ludzi twierdzących, że są Ślązakami, za poczytalnych i potrafiących ze zrozumieniem wypełniać formularze.

Wiosna i jesień

Ale Ślązacy nie czekają z założonymi rękami na zmiłowanie Warszawy. Pomiędzy dwoma ostatnimi spisami na Śląsku wydarzyło się dużo, aby kultura śląska nie tylko przetrwała, ale i się rozwijała.

Spis z 2011 r. i 847 tys. śląskich deklaracji (wynik przerósł najśmielsze oczekiwania wszystkich) był symbolicznym początkiem górnośląskiej wiosny, a dekada między spisami 2011 i 2021 była czasem umocnienia i emancypacji śląskiej tożsamości. Śląsk się upodmiotawiał.

Przez blisko dwie kadencje województwem śląskim współrządził mający swoje blaski i cienie Ruch Autonomii Śląska. Literatura śląska i literatura o Śląsku wypłynęła na szerokie wody, zaczęła tłumaczyć region tak Ślązakom, jak Polakom. Uczyła się przekładać swoje doświadczenie na język uniwersalny, a badacze i badaczki rozprawiali się z kolejnymi białymi plamami w miejscowej historii. Śląskość coraz bardziej się popkulturyzowała, jednocześnie była to popkultura coraz dalsza od bercikowania, wiców i krupnioków. Śląska kultura stawała się coraz atrakcyjniejsza, a cały region stawał się coraz przyjemniejszym miejscem do życia. Śląsk powoli wyjmował sztil z rzyci.

Górnośląska wiosna w ostatnich latach zmieniała się jednak powoli w górnośląską jesień; miejsce romantyzmu zastąpił pozytywizm, który może i jest cenniejszy, ale mniej spektakularny. Trochę pary uszło, gdy okazało się, że nie uda się załatwić żadnego z trzech wielkich postulatów części śląskiej inteligencji (podkreślmy: części): przywrócenia międzywojennej autonomii, uznania śląszczyzny za język, a samych Ślązaków za mniejszość etniczną. Zmieniła się atmosfera nie tylko w Polsce, ale i w Europie, okno możliwości dla regionów w Europie Środkowo-Wschodniej nieco się przymknęło.

Śląska inteligencja nie wykrzesała z siebie dostatecznie silnej reprezentacji politycznej, różne miejscowe środowiska osuwały się w swary, ruch się nie instytucjonalizował, Ślązacy nie potrafili załatwić swoich spraw. Region wciąż nie wykorzystał też szansy, aby wymyślić siebie na nowo i stać się awangardą polskiej dyskusji w tematach, do których jest predestynowany – dyskusji regionalistycznej czy ekologicznej.

Ukryte opcje

W porównaniu do spisu powszechnego z 2011 r., obecne 586 tys. deklaracji narodowości śląskiej to spadek – o 271 tys. dusz, czyli ok. 30 proc. Ale w Europie Środkowo-Wschodniej mniejszości co do zasady ubywa.

Jest ich – nas – coraz mniej głównie dlatego, że się polonizujemy. Nie z czyjejś winy ani zasługi, to naturalny proces rozmywania mniejszych organizmów w większych. Polonizuje się śląski język, pamięć, obyczaj. Tożsamościowe rekonkwisty, które odwracają takie tendencje – jak u Walijczyków – są rzadkie.

Coś jest jednak wyjątkowego w tym śląskim losie.

Ślązaków może bowiem ubywać, ale może i przybywać. Między spisami 2002 i 2011 śląskich deklaracji znacznie przybyło, między spisami 2011 i 2021 – ubyło. Mniejszość śląska jest wahliwa i w kolejnym spisie może być jej znowu więcej. Śląski strumyczek czasem podsycha, a czasem zmienia się w rwący potok, bywa że i rzekę.

Nurzająca się w etnonacjonalizmie śląskość mimo wszystko staje się bowiem tożsamością coraz bardziej pojemną. Jako Ślązacy określali się nie tylko ludzie „z korzeniami” czy znający język, ale też tzw. Nowi Ślązacy – ludzie, którzy identyfikują się z kulturą śląską, z miejscem, i na własnych zasadach wybierają dla siebie tę tożsamość. Śląskość nie jest już wyłącznie kategorią etniczną, ale też obywatelską.

W przyszłości za Ślązaków będzie się też zapewne uważać coraz więcej osób spośród ponad 100-tysięcznej mniejszości niemieckiej. Województwa opolskie i śląskie to jedyne dwa polskie województwa, w których odsetek mniejszości przekracza 10 proc. (w obu przypadkach wynosi ok. 13 proc.). W rzeczywistości to nie Ślązacy są ukrytą opcją niemiecką, ale Niemcy z Opolszczyzny ukrytą opcją śląską – trudno znaleźć bowiem na Opolszczyźnie Niemca, który nie uważałby się za Ślązaka. Mniejszość śląską od niemieckiej różni jednak m.in. to, że Ślązacy nie mają nigdzie na świecie państwa, gdzie ich ziomkowie byliby większością.

Dwie polskości

Ja sam czuję się i Ślązakiem, i Polakiem. Polakiem może przestanę kiedyś być, bo moja śląskość jest coraz bardziej wobec polskości konkurencyjna, ale nawet w takim przypadku zawsze będę co najmniej Postpolakiem – zawsze polska siatka mitów, wyobrażeń i polski język będą organizować moją wyobraźnię. Pisząc to jestem i ptakiem, i ornitologiem, i dlatego zastanawiam się, jak w takim razie miałbym się w spisie kiedyś spisać? Moja polskość zresztą już dziś jest inna niż polskość warszawska czy krakowska, tak jak tamte polskości są inne niż polskość z Wileńszczyzny. Cenzusy na takie niuanse wrażliwe nie są.

A na znaczący wszystko i nic szyld „śląska tożsamość” składa się jeszcze więcej postaw i dlatego nie jestem przekonany, czy polski spis dysponuje w ogóle ­narzędziami, aby Ślązaków policzyć oraz jak mielibyśmy odczytać ten czy inny wynik. Różne osoby deklarując śląską narodowość deklarują różne rzeczy.

Dla niektórych – to mniejszość – śląska narodowość to deklaracja przynależności do narodu śląskiego. Inni śląskość przeżywają bardziej lokalnie, nie czują związku ze wszystkimi Ślązakami i Ślązaczkami, a jeszcze inni przeżywają ją jako doświadczenie parareligijne i indywidualne. Czasem zadeklarowanie śląskości jest ludziom potrzebne np. do wyrażenia gniewu czy dumy. Niejeden chce wyrazić to, że nie jest Polakiem, odczuwa śląską odrębność, ale nie do końca wie, na czym ona polega. „Za mało na naród, a za dużo na to, żeby nas ta osobność nie uwierała” – słyszymy w spektaklu teatralnym „Nikaj” w Teatrze Zagłębia na temat Ślązaków, którzy lecą na Marsa, aby stworzyć tam rasę homo silesius i własny świat, ­silesius mundi.

Niedopolacy

Kolejne spisy pokazują, że większość Ślązaków łączy dziś swoją śląskość z polskością – choć każdy na własnych warunkach. Dla ogromnej części Ślązaków śląskość jest jednak konkurencyjna wobec polskości. Nie wiemy jeszcze, jaki odsetek Ślązaków zadeklarował wyłącznie narodowość śląską, ale wiemy, że 40 proc. zadeklarowało ją jako narodowość pierwszą. To kilkukrotnie więcej niż choćby w przypadku Kaszubów, którzy znacznie ściślej wpisują swoją kaszubskość w polskość.

Ale największe emocje budzą zawsze te rzesze Ślązaków, którzy bądź czują się bardziej Ślązakami niż Polakami, bądź czują się wyłącznie Ślązakami. Znaczna część Ślązaków to „tutejsi”, których część (miliony wyjechały z regionu w XIX i XX w., pozostali do dzisiaj stanowią resztkę) przedryfowała przez ostatnie 150 lat nie zapisując się do żadnych większych narodów. To lud dziwny, którego tak różne systemy, jak sanacja, nazizm czy stalinizm, zawsze uznawały za część narodu panującego, choć za część niepewną, za Niedopolaków czy Niedoniemców. Śląska krowa zawsze pasła się na iluś tam łąkach, i dopiero od niedawna próbuje sobie wykroić swój własny kawałek, starając się opowiedzieć nie z perspektywy Warszawy czy Berlina, ale swojej własnej. Pełga więc śląska emancypacja kulturowa, mentalna dekolonizacja, choć Ślązakom trudno emancypować się od Polaków, bo z kolejnymi pokoleniami są do nich coraz bardziej podobni. Jako się rzekło, zachodzą dwa procesy jednocześnie: kulturowego upodmiotowiania Ślązaków i ich rozcieńczania się w polskości.

Godka

GUS podał też wyniki dotyczące języka kontaktów domowych. Śląski znalazł się tu na trzecim miejscu – po polskim i angielskim. Posługuje się nim blisko pół miliona osób.

Dlatego dziś ideą, wokół której ogniskuje się najwięcej emocji śląskiej inteligencji, jest właśnie postulat uznania godki za język i nadania jej takiego statusu, jaki ma kaszubszczyzna – języka regionalnego, który otrzymywałby finansowanie z budżetu państwa. Obecnie wszystkie siły polityczne w kraju – poza PiS i Konfederacją – deklarują, że to uczynią, a bawiący niedawno na Śląsku Donald Tusk po raz kolejny wyraźnie to obiecał. O statusie mniejszości politycy nie mówią zbyt chętnie.

W nieskończoność można debatować, czy śląski jest językiem, czy dialektem. Na pewno nie jest gwarą, wystarczy przeczytać w słowniku, jaka jest gwary definicja. Jednak zaakceptowanie śląszczyzny bądź jako języka, bądź dialektu jest sprawą uznaniową i zarazem kwestią decyzji politycznej. Śląszczyzna swoją robotę już wykonała. Została skodyfikowana, udowodniła, jak wiele udźwignie – dorobiła się znakomitych przekładów. Od Ajschylosa po Tolkiena, po śląsku wyrazić można wszystko.

Na rozgrzewkę

Ale to w dużej mierze inteligenckie rozważania, w których większość mieszkańców regionu nie uczestniczy. Dyskusja o śląskiej tożsamości czy kolejnym muzycznym festiwalu nie wszystkim spędza sen z powiek. Nie jest tak, że cały Śląsk jest w stanie wzmożenia, a gdyby spytać Ślązaków na ulicy, jaki status mają oni sami oraz ich język – mało kto by wiedział.

Niemniej Śląsk to jedno z miejsc, gdzie spis powszechny budzi największe zainteresowanie. To zrozumiałe: interesuje przede wszystkim grupy wykluczone i mniejszościowe – od głuchych przez mniejszości seksualne, po etniczne i narodowe. Spis powszechny ze swoją metodologią jest więc sprawdzianem dla władz, na ile inwentaryzując obywateli są wyczulone na niuans, którym mniejszości zawsze są. To jest wyzwanie zwłaszcza w takim kraju jak Polska, gdzie wciąż pokutuje przekonanie o homogenicznym społeczeństwie. Tymczasem Polska się przepoczwarza, a odsetek mieszkańców o narodowości innej niż polska po raz pierwszy od wielu lat zbliża się do 10 proc. – choć nie za sprawą Ślązaków, a głównie Ukraińców. Część z nich pozostanie tu na dłużej, przyjmie polskie obywatelstwo, zacznie głosować w wyborach, zabierać głos w sprawie treści szkolnych podręczników. Ślązacy są więc dla przysłowiowej Warszawy rozgrzewką przed licznymi wyzwaniami, przed którymi stanie i tak w najbliższych latach wraz z tworzeniem się coraz bardziej wielokulturowego społeczeństwa.

Polskości nic przez to nie grozi. Polskość jest w stanie udźwignąć śląski niuans. ©

 

Autor jest pisarzem i dziennikarzem, specjalizującym się w tematyce Europy Wschodniej i Górnego Śląska. Laureat Nagrody Literackiej Nike za „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku”. Stale współpracuje z „TP”.



Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2023