Skarby Krakowa

Zwiedzić wszystkie skarbce tego miasta? To chyba niemożliwe, bo wiele z nich jest niedostępnych dla zwykłych śmiertelników. Jednak miłośnicy pięknych i cennych przedmiotów nie mogą narzekać. Oto krótki przewodnik po skarbcach i skarbczykach.

29.08.2022

Czyta się kilka minut

Siedziba Cricoteki – Ośrodka Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora. / JAKUB CERTOWICZ / CRICOTEKA
Siedziba Cricoteki – Ośrodka Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora. / JAKUB CERTOWICZ / CRICOTEKA

Zwiedzić wszystkie skarbce tego miasta? To chyba niemożliwe, bo wiele z nich jest niedostępnych
dla zwykłych śmiertelników. Jednak miłośnicy pięknych i cennych przedmiotów nie mogą narzekać. Oto krótki przewodnik po skarbcach i skarbczykach.

Niespełna trzy lata po otwarciu w nowej odsłonie Muzeum Książąt Czartoryskich, świeżej aranżacji doczekała się inna, równie ważna krakowska kolekcja. W czerwcu zwiedzającym udostępniono nowy Skarbiec Koronny na Wawelu, gdzie zobaczyć można kolekcję-instytucję, istniejącą (choć nie bez przerw) od XV wieku i od niemal wieku powszechnie dostępną. Wyśmienite przykłady rzemiosła artystycznego uzupełniają tu cenne pamiątki historyczne: niemal pozbawiony ozdób koncerz zdobyty (według przekazów) pod Grunwaldem, tureckie strojne kałkany pokazujące militarne znaczenia dawnej Rzeczypospolitej, a także insygnia władzy i dowody uznania wręczane władcom na przestrzeni wieków.

Klejnot w koronie

Wawelski Skarbiec Koronny gromadzi obiekty o muzealnej randze, które tworzą wielowątkową opowieść o polskiej historii widzianej z perspektywy władców i najważniejszych urzędników państwowych. Te przedmioty, dziś dostępne każdemu, kto kupi bilet, od XV do końca XVIII wieku (wtedy zbiory Skarbca zostały zrabowane przez Prusaków i w dużej mierze uległy rozproszeniu lub zniszczeniu) pozostawały w ukryciu, wyciągane tylko z okazji najważniejszych wydarzeń państwowych. Dziś, schowane za wysokiej klasy szybami, niemal niewidocznymi dla zwiedzających, starannie opisane i pogrupowane, czekają na wszystkich.

Nic dziwnego, że Skarbiec – podobnie zresztą jak inne wawelskie ekspozycje – był latem oblegany. Warto więc jesienne zwiedzanie krakowskich cymeliów rozpocząć właśnie na Wawelu, nawet jeśli dobrze znaliśmy poprzednią odsłonę tych zbiorów. Chociaż przebudowa wystawy trwała tylko 11 miesięcy, przygotowania były zdecydowanie dłuższe, a na potrzeby nowej ekspozycji zakupiono m.in. dzieła sztuki złotniczej o wartości 5 mln zł. Te zakupy były zresztą konieczne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Skarbiec powiększył się trzykrotnie – z czterech do dwunastu sal! W tym celu przeniesiono do nowej siedziby magazyny Archiwum Narodowego.

Zatopiona w półmroku wystawa pozwala widzom w pełni docenić prezentowane w gablotach, a wydobyte starannie wyreżyserowanym światłem obiekty: błyszczące puchary, strojne siodła i wysadzane kamieniami nachrapniki, płaszcz Kawalera Orderu Świętego Ducha (prezent Ludwika XIV dla Jana III Sobieskiego) czy wreszcie biżuterię, odznaczenia państwowe i... kunstkammerę Zygmunta III. Na tym tle prostotą wyróżnia się jasna sala, w której króluje szczerbiec, lewitujący w szklanej gablocie. Nowy Skarbiec Koronny prezentuje najcenniejsze narodowe pamiątki w nowoczesnej odsłonie, starannie stawiając akcenty przy pomocy aranżacji.

Mechanizm zegarka

Jeżeli skarbcem nazywa się zbiór cennych przedmiotów, to jest nim każda kolekcja muzealna. Obiekty gromadzone przez dziesięciolecia, dobierane przez kustoszy zgodnie z misją instytucji, chronione przed upływem czasu, restaurowane, pieczołowicie przechowywane, w niewielkim tylko procencie czy promilu udostępniane widzom.

Są jednak muzea, które decydują się pokazywać swoje zbiory bez narzuconego, tematycznego klucza. Jedno z nich to Muzeum Krakowa, gdzie co sobotę odwiedzać można Thesaurus ­Cracoviensis, jednocześnie centralny magazyn zbiorów i miejsce otwarte dla zwiedzających.

W 2017 r., kiedy Thesaurus Cracoviensis został udostępniony zwiedzającym, dyrektor Muzuem Krakowa, Michał Niezabitowski, mówił: „Fakt, że otwieramy magazyn studyjny, w którym nie tylko bezpiecznie, wygodnie przechowujemy nasze zbiory, ale także udostępniamy je publiczności, to dowód na zmianę myślenia o roli muzeum. Współcześnie uznajemy, że ich zadaniem jest nie tylko gromadzenie zbiorów, ale i publiczności wokół zbiorów”. Budynek Thesaurusa, który mieści się przy ul. Księcia Józefa 337, można zwiedzać tylko z przewodnikiem, podobnie zresztą jak drugi z krakowskich magazynów studyjnych, MuFo Józefitów – oddział Muzeum Fotografii w Krakowie.

W obu instytucjach w trakcie zwiedzania zobaczymy nie tylko specjalnie przygotowane magazyny, ale cały szereg specjalistycznych pracowni. W Thesaurusie można się przekonać, jak wyglądają prace nad restauracją szopek krakowskich albo dowiedzieć się, jak sprawić, żeby kartonowa struktura obklejona sreberkiem przetrwała dla kolejnych pokoleń. W Muzeum Fotografii zobaczymy z kolei pracownie konserwacji oraz dokumentacji obrazowej, a przechodząc przez budynek razem z przewodnikiem, dowiemy się, jak najlepiej zadbać o domowe archiwum fotograficzne.

W podziemiach budynku przy Józefitów 16 można też zobaczyć, jak zmieniał się sprzęt fotograficzny i filmowy, jak wyglądały opakowania na klisze czy papier fotograficzny, jakie urządzenia umożliwiały wywoływanie zdjęć. Cenne doświadczenie dla wszystkich, którym zdjęcia kojarzą się głównie z ekranami laptopa i smartfona: przypomina, że fotografie, dziś wszechobecne i nieustannie wykonywane, wymagały jeszcze kilkadziesiąt lat temu całkiem sporo wysiłku. A dla wszystkich, którzy cykali zdjęcia zenitami i smienami, będzie to wycieczka wybitnie nostalgiczna.

Wielka wyprawa do garderoby

Na drugim biegunie wobec Skarbca Koronnego znajdują się dwie wystawy prezentujące nie to, co najcenniejsze, nie ­potęgę dawnej Rzeczypospolitej, lecz przedmioty ubogie, codzienne, oplecione narracyjną tkanką. Komu niemiły splendor, na odtrutkę może odwiedzić Kazimierz i Podgórze, gdzie w Muzeum Etnograficznym i w Cricotece czekają dwa nieoczywiste skarbce.

Pierwszy z nich to wystawa „Powerbank. Siła kobiet”, która na dodatek mieści się w dawnej siedzibie banku, sąsiadującego wcześniej z Domem Esterki (należącym do Muzeum Etnograficznego przy ul. Krakowskiej). Kuratorki – Dorota Majkowska-Szajer, Katarzyna Piszczkiewicz i Magdalena Zych – postanowiły tę przestrzeń poświęcić kobiecym przedmiotom codziennego użytku. Ten skarbczyk, skrzynia z wianem zbieranym przez wieki, uzupełniają historie pięćdziesięciu kobiet, od bogini Kali przez królową Michaldę, aż po te bliższe współczesności: kolekcjonerki, tkaczki, malarki czy antropolożki. Niektóre z nich były twórczyniami prezentowanych na wystawie obiektów, inne ich właścicielkami czy użytkowniczkami, kolejnym zawdzięczamy ich obecność w muzealnych zbiorach. Być może warto spojrzeć na „Powerbank. Siłę kobiet” jak na współczesną odpowiedź na dawne skarbce: tu, zamiast cennych pamiątek historycznych, obecnych w zbiorowej świadomości Polaków, oglądamy przedmioty zwyczajne, wysłużone, często dowartościowane dopiero przez cudze spojrzenie – oddane do muzeum przez córkę czy wnuczkę, pozyskane do kolekcji dzięki determinacji etnografki.

Od umieszczonego na plakacie wystawy tasaka, formą przypominającego kobietę, z rękojeścią w kształcie buta na obcasie, przekazywanego z matki na córkę w rodzinie darczyńcy, przez czerwone trzewiczki z safianowej skóry czy mosiężny naszyjnik Hucułki, aż po wycinanki i hafty – przedmioty prowadzą widza przez świat wielu pokoleń kobiet z całego świata. „Powerbank” zbiera energie, opowieści, przedmioty znaczące, choć z historycznego punktu widzenia – nieznaczne, te, które zwykle pojawiają się jako przypis w wielkich narracjach. Kuratorki wydają się bardziej zainteresowane ciągłością codziennej kobiecej pracy niż jej efektami. Nawet kiedy prezentują gotowe przedmioty – utkane już chusty, gotowe obrazy – w równej mierze interesuje je proces, nici, warsztat tkacki.

Właśnie dlatego w wystawę tak dobrze wpisują się współczesne interwencje: instalacja Elżbiety Mirgi-Wójtowicz, Wojciecha Szymańskiego, Małgorzaty Mirgi-Tas i Moniki Szewczyk; naścienne rysunki Olafa Ciruta czy piosenka z proletariackiego śpiewnika nagrana współcześnie przez Maję Luxenberg. Obiekty prezentowane dziś w muzealnych gablotach w wielu przypadkach powstawały, by być przekazywane, używane, zmieniane.

Podobna, bo zgodnie z założeniem równie zmienna, jest zawartość ­kolekcji ­Cricoteki, pokazywana na wystawie „Osobiste. Kostiumy teatralne Kantora”. Tak jak w Muzeum Etnograficznym, mamy tu do czynienia z obiektami, które ­powstały jako użytkowe, z myślą o konkretnych osobach: aktorach teatru Tadeusza Kantora. Wystawa-instalacja przypomina o korowodzie postaci, które przewijały się przez kolejne spektakle, od tych wystawianych w Podziemnym Teatrze Niezależnym aż po „Dziś są moje urodziny”. Wybieg, który przemierzają kolejne postaci dramatu, sięga aż do sufitu: ­instalacja autorstwa Bogdana Renczyńskiego (także aktora ­Cricot 2) powoli się podnosi. Tuż przy wejściu do pomieszczenia zaczyna się całkiem przyziemnie, od stanowisk jakby żywcem wyjętych z teatralnej garderoby. Odrobina pudru dla pana, kołnierzyk dla postaci, trzeba przyszyć odpruty guzik, wszystko na szybko, zanim zgasną światła na widowni. Tę atmosferę przygotowań w świetle scenicznych lamp wzmaga jeszcze autentyczne nagranie z garderoby, w której trwały przygotowania do spektaklu.

A jednak, choć tytuł wystawy brzmi „Osobiste”, stawką nie jest tu prezentacja osobistego stosunku aktorów do roli czy nawet osobistego wymiaru konkretnej scenicznej interpretacji: w teatrze Kantora rolę może grać także nieożywiony, animowany tylko przy pomocy głosu obiekt rzeźbiarski, taki jak Goplana w „Balladynie”, metalowa rzeźba ożywiana z offu przez Janinę Kraupe. Dlatego też w grupie kostiumów pojawia się grupa dzieci z „Umarłej klasy” czy wspomniana już rzeźba, wykorzystywana w spektaklu Podziemnego Teatru Niezależnego.

„Przedmioty i kostiumy muszą być dziełami sztuki, a nie dekoracją wyrzucaną po użyciu na złom. Są to cechy, które czynią Teatr Cricot 2 unikalnym i czysto artystycznym zjawiskiem” – pisał Tadeusz Kantor, którego słowa przywołują kuratorzy wystawy Justyna Droń i Bogdan Renczyński.

Niezależnie do tego, czy szyte na miarę przez teatralnego krawca, pozyskiwane od krakowian przez prasowe anonse, szarpane na kolejnych aktorach przez Kantora, kostiumy są tu nie tyle ubraniem, co konstrukcją. Nawet jeśli pod pudrem i makijażem, w kołnierzyku i znoszonych butach, rozpoznać można odcisk konkretnego ciała, osobiste nawyki i postawę; jeśli nawet kostium jest wypadkową przypadków i prezentów; efektem końcowym pozostaje ruchoma rzeźba. Im wyżej zawieszone, im bliższe sufitu, tym bardziej stroje stają się abstrakcyjnymi znakami, tym dalej odbiegają od aktorów. ©

Jak najbardziej! W Krakowie można te przyjemności połączyć – np. w trakcie wizyty w parku Krakowskim, gdzie pośród zieleni zobaczyć można rzeźby krakowskich artystów, stworzone specjalnie z myślą o tej przestrzeni. Część realizacji pochodzi z lat 70. (rzeźby Bogusława Gabrysia, Krzysztofa Kędzierskiego, Wincentego Kućmy, Tadeusza Mazurka, Stanisława Plęskowskiego, Józefa Sękowskiego i Tadeusza Szpunara), a prace Romana Tarkowskiego zostały przekazane miastu w 1998 r.

Z kolei w Prokocimiu, w parku im. Anny i Erazma Jerzmanowskich, warto zatrzymać się przy fontannie projektu Wiktora Zina. To ta sama fontanna, która przez 40 lat działała na Rynku Głównym w Krakowie. Jej powrót w nowym miejscu był możliwy tylko dzięki zaangażowaniu krakowian: po latach nie zachowały się oryginalne projekty. Mechanizm zasilania wodą udało się odtworzyć dzięki zdjęciom przesłanym przez mieszkańców na prośbę urzędników. ©


Czytaj cały Jesienny przewodnik po Krakowie

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2022

Artykuł pochodzi z dodatku „Jesienny przewodnik po Krakowie