Raj z widokiem na Mordor

O dwie trzecie mniej lotów na La Palmę w sezonie jesienno-zimowym: dla ludzi, którzy przetrwali lockdown, a dziś żyją w cieniu aktywnego wulkanu, to dramat. Głównym źródłem dochodów jest tutaj turystyka.
z La Palmy (Wyspy Kanaryjskie)

08.11.2021

Czyta się kilka minut

Warstwa popiołu wulkanicznego pokrywa domy, które opuszczają ewakuowani mieszkańcy. La Palma, 1 listopada 2021 r. / Emilio Morenatti / AP / EAST NEWS
Warstwa popiołu wulkanicznego pokrywa domy, które opuszczają ewakuowani mieszkańcy. La Palma, 1 listopada 2021 r. / Emilio Morenatti / AP / EAST NEWS

Z domu Karoliny Bazydło widać ocean. Gdy nie ma chmur, można dostrzec także La Gomerę, kolejną wyspę archipelagu, nazywaną „zielonym sercem Kanarów”. – Od lat żyję między wulkanami, zupełnie się ich nie boję – zapewnia kobieta.

Przy jej domu kończy się popularny szlak prowadzący przez kratery wulkanów, które wybuchały w wiekach XVII, XVIII i XIX, a także przez krater wulkanu Teneguía, który wybuchł w 1971 r. – Żyliśmy w przeświadczeniu, że to tutaj będzie kolejna erupcja. Miało być pięknie i spektakularnie, lawa miała wylewać się prosto do oceanu, nie dotykając terenów zamieszkanych. Rzeczywistość okazała się inna – mówi Karolina.

Jest późny wieczór. Kobieta nalega, żebyśmy spotkały się przy pierwszym sklepie w Fuencaliente – to miejscowość oddalona o 10 km w linii prostej od wulkanu Cumbre Vieja, który wybuchł 19 września; erupcja lawy trwa do dziś, zmuszając do ewakuacji kolejnych mieszkańców [autorki pisały o tym w poprzednim numerze „TP”].

Chciałyśmy znaleźć adres Karoliny w mapie Google, ale faktycznie się nie da. Do jej domu na wzgórzu prowadzi kręta i stroma droga. Kobieta pokonuje ją niczym kierowca rajdowy. Jedziemy tuż za nią, w oddali widać znikające za kolejnym zakrętem światła jej auta. – Parę lat pracowałam w wypożyczalni samochodów, rozwoziłam auta klientom na wyspie – wspomina.

Feniks z popiołów

Karolina, która pochodzi z Zakopanego, to być może najdłużej mieszkająca na La Palmie Polka: spędziła tu blisko 20 lat. Przyjechała na wakacje, ale pokochała to miejsce i postanowiła zostać. Jest fotografką i przewodniczką wycieczek.

Jej dom zdradza artystyczne zamiłowania właścicielki. Białe ściany zdobią namalowane przez nią obrazy i fotografie. W ramie lustra, tuż za progiem sypialni, widać zdjęcie: przedstawia Karolinę leżącą nago w pozycji embrionalnej, a jej ciało pokrywa popiół.

– Dla mnie to było ważne ze względów osobistych – tłumaczy. – Zrobiłam je, gdy pył wulkaniczny na dachu był jeszcze nowością, a nie codziennością. Przyszła wtedy refleksja, że nasza wyspa odrodzi się niczym Feniks z popiołów. La Palma jest kobietą, a kobiety są silne.

Kiedy 19 września Karolina dowiedziała się o erupcji Cumbre Vieja, od razu wzięła aparat i pojechała na miejsce. Nie zrobiła jednak żadnego zdjęcia. – Najpierw to była taka głupia radość, że doświadczamy czegoś historycznego. Ale ona minęła, gdy lawa dosięgnęła pierwszego domu. Wtedy okazało się, że to nie tylko spektakularne, lecz również straszne – opowiada.

Zbyt wiele bólu

Sąsiadem Karoliny jest Juan José Santos. Zagadujemy go, gdy wspólnie z żoną i synami zbiera oliwki.

– Wulkanu nie można opisać prostymi słowami – mówi mężczyzna dobiegający osiemdziesiątki. Był jedną z pierwszych osób, które w 1971 r. sfotografowały erupcję wulkanu Teneguía. – Wtedy nie było tylu mediów co teraz. Gdy zrobiłem pierwsze zdjęcia, musiałem wysłać filmy do Hiszpanii kontynentalnej, by wywołali je w laboratorium. Nie pamiętam dokładnie, ale cały ten proces trwał ok. 15 dni, gdy cała erupcja 24 dni – wspomina.

Juan José uważa, że Cumbre Vieja zadał wyspie już zbyt wiele bólu: – Zwykle jedna rzeka lawy spływa do morza. W tym przypadku jest ich wiele i dotarły do terenów zamieszkanych.

Karolina co kilka dni jeździ oglądać Cumbre Vieja, co po zamknięciu wielu dróg przez policję oznacza niemałą przeprawę. Przyznaje, że nie robi zdjęć ewakuowanym ludziom, bo nie potrafi nacisnąć migawki aparatu, kiedy patrzy na ich cierpienie. – Z wulkanem jest tak, że jednocześnie chce się patrzeć i nie chce się patrzeć – mówi.

– Powoli przygotowujemy się na święta Bożego Narodzenia z aktywnym wulkanem. A to wszystko może potrwać znacznie dłużej – dodaje.

Naukowcy, którzy monitorują erupcję, uważają, że nic nie wskazuje, aby w najbliższym czasie miała się zakończyć. Do początku minionego tygodnia lawa pokryła ok. tysiąca hektarów.

Pozornie to niewiele – wyspa ma ok. 70 tys. ha powierzchni – ale płonąca masa popłynęła akurat na osiedla, niszcząc ponad 2,5 tys. budynków i trzeba było już ewakuować ok. 10 proc. z ponad 80 tys. mieszkańców.

Wzrost emisji lawy i pyłu znacznie pogarsza w ostatnim czasie jakość powietrza. Z tego powodu okresowo prowadzone jest nauczanie zdalne dla dzieci w pięciu gminach (Los Llanos, El Paso, Tazacorte, Puntagorda i Tijarafe). Według informacji hiszpańskiego Instytutu Oceanografii popiół wulkaniczny osadzający się na dnie Atlantyku doprowadził już do wyginięcia licznych okazów ryb.

Miejsce do życia

Mieszkańcy La Palmy mówią o niej La Isla Bonita – Piękna Wyspa. Mają też swoje tradycje i niezbyt interesują się tym, co jej nie dotyczy. Do niedawna byli przekonani, że żyją nie tylko w najpiękniejszym, ale też najbezpieczniejszym miejscu świata.

– Są rodzinni i prości – mówi Karolina. – Wszyscy się tu znają, wiele małżeństw jest z jednej wsi, a przyjaciół ma się od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Oni nie chcą zmian. Po co kupować nowy talerz, kiedy stary jest perfekcyjny.

Wielu mieszkańców zajmuje się uprawą bananów – ich plantacje to obok turystyki jedno z głównych źródeł dochodów wyspiarzy – na co dostają wsparcie z funduszy unijnych (Kanary należą do Hiszpanii).

W 2020 r. plantacje bananów odpowiadały za 11 proc. PKB wyspy. Stowarzyszenie Organizacji Producentów Bananów na Wyspach Kanaryjskich (ASPROCAN) podaje, że w 2020 r. z La Palmy eksportowano ponad 144 tys. ton tego owocu, co oznaczało 135 mln euro dochodu. Do tego należy doliczyć 45 mln euro z dotacji publicznych.

Karolina: – Dzięki pomocy z Unii Euro- pejskiej jakoś wiążą koniec z końcem. Oni lubią taki rodzaj pracy. Jeśli się nie spocą i nie ubrudzą, to dla nich dzień jest stracony.

Straty plantatorów spowodowane erupcją wulkanu wynoszą już ponad 100 mln euro. Hiszpański rząd zatwierdził plan wsparcia, w ramach którego poszkodowani rolnicy mają otrzymać 19 mln euro pomocy.

Obok rolnictwa, gospodarka La Palmy opiera się przede wszystkim na turystyce, która stanowi 20 proc. PKB – choć próżno szukać tu miejsc obleganych przez wczasowiczów, kas biletowych czy sklepów z pamiątkami.

Santiago, taksówkarz z Los Cancajos, tłumaczy to tak: – Od czerwca do sierpnia przyjeżdżają tu głównie mieszkańcy pozostałych Wysp Kanaryjskich, na specjalne dni festiwalowe. A począwszy od października, przylatuje więcej Niemców, Holendrów i Brytyjczyków, bo u nich robi się wtedy zimno. Nigdy jednak nie było tu masowej turystyki.

Według Kanaryjskiego Instytutu Statystycznego sierpień 2021 r. był najlepszym miesiącem pod względem liczby osób odwiedzających La Palmę od wybuchu pandemii – na wyspę przybyło wówczas ponad 19 tys. turystów (nie licząc tych mieszkających na Kanarach). Jednak to wciąż daleko do rekordowych 32 tys. w listopadzie 2017 r.

„Niemal normalnie”

„La Palma jest trochę jak Mekka: trzeba tam pojechać, choćby raz w życiu” – tymi słowami Kinga Korska, autorka pierwszego polskiego przewodnika po wyspie, zaprasza czytelników w podróż po jej zakątkach. – Słabością i zarazem siłą La Palmy jest to, że mało ludzi wie o jej istnieniu. Ludzie nie przyjeżdżają tu, by leżeć plackiem przy hotelowym basenie. Pakują jedzenie do plecaka i ruszają na szlaki – mówi nam Kinga.

Wybuch Cumbre Vieja sprawił, że na małą wyspę na Atlantyku zwróciły się oczy świata. Media informują o postępach erupcji. – Zainteresowanie pobytem na La Palmie na pewno będzie większe, ale nie spodziewam się szturmu wczasowiczów. Zresztą mam nadzieję, że nigdy nie pojawi się tu tłum turystów. Organizacja podróży na własną rękę wymaga wysiłku, dlatego jeśli ktoś tu trafia, to nie przypadkowo – uważa Kinga.

Powołując się na źródła w sektorze turystycznym, lokalny portal „El Time” przewiduje, że w sezonie jesienno-zimowym liczba lotów na La Palmę zmniejszy się o ok. 70 proc. Ryanair ogłosił, że do połowy stycznia wstrzymuje połączenia z Madrytu i Barcelony. Tymczasem Rada La Palmy (odpowiednik lokalnego rządu) prowadzi rozmowy z liniami lotniczymi i organizatorami wycieczek, licząc, że nie będą dłużej zawieszać działalności ze względu na wybuch wulkanu. Raúl Camacho, odpowiedzialny za turystykę w Radzie, przekonuje: „Erupcja dotyka 8 proc. wyspy, a na pozostałych 92 proc. życie toczy się niemal normalnie”.

Nie brakuje turystów, którzy chcą na własne oczy zobaczyć Cumbre Vieja. Lokalne biura zauważyły to zjawisko i zaczęły oferować wycieczki autobusami po miejscach, z których najlepiej widać aktywny wulkan.

Kinga: – Nie oceniam tego negatywnie. Przy okazji zostawią tu kilka euro w restauracji. Mieszkańcy powinni pomyśleć, jak w dalszej perspektywie wykorzystać to zainteresowanie i rozwinąć turystykę wulkaniczną. Tym bardziej że wyspa już wcześniej dostała w kość przez koronawirusa.

Na La Palmie Kinga spędziła blisko pięć lat. Poznała ją oczami mieszkańców i z tej perspektywy opowiada o niej w przewodniku. – Wyspiarze to prości, szczęśliwi ludzie, przywiązani do ziemi. Ci, którzy się tam urodzili, zwykle tam zostają. Żyją w swego rodzaju bańce, bo dla wielu Wyspy Kanaryjskie to jedyny świat, który znają. Bardzo ładny, temu nie da się zaprzeczyć. Moim ulubionym miejscem jest Porís de Tijarafe – miasteczko ukryte w jaskini, są tam domki letniskowe casetas i malutki port.

– Północ i południe wyspy to zupełnie inna bajka. Na dzikiej i zielonej północy można odciąć się od wszystkiego, to taki koniec świata – dodaje.

Z widokiem na Mordor

Trudno powiedzieć, ilu ich jest, ale na pewno są widoczni: na La Palmę chętnie ściągają hipisi z całego świata, którzy miejską dżunglę chcą zamienić na życie w zgodzie z naturą. Mieszkają w domkach, w kamperach, a także w jaskiniach, dawniej zajmowanych przez Guanczów (rdzenną ludność Wysp Kanaryjskich o pochodzeniu berberyjskim). Sprzedają ręcznie robioną biżuterię, instrumenty, olejki i zioła; oferują masaże oraz zajęcia jogi.

Zdarza się, że stali mieszkańcy La Palmy kręcą nosem, gdy pytamy ich o hipisowską społeczność. Są tacy, którzy żyjących „poza systemem” nazywają parasito (pasożyt).

Polak Bartłomiej zamieszkał w jaskini w Tazacorte, ma z niej widok na Cumbre Vieja. – To krajobraz, który czasem przypomina Mordor. Poniżej światła miasta Los Llanos, a nad nimi góra wyrzucająca strumienie lawy, która pochłania kolejne budynki – opowiada 42-latek. Na La Palmę przyleciał po raz pierwszy siedem, może osiem lat temu. Nie planował zostać, chciał tylko „uciec przed świętami” i spędzić je w ciepłym kraju. Potem tu wrócił i się zadomowił.


Czytaj także: Wybuch wulkanu zmusił do ewakuacji siedem tysięcy ludzi, niszcząc ich domy. O tym, jak wygląda dziś życie na wyspie La Palma, opowiadają jej mieszkańcy.


 

– Gdy przyszła pandemia, życie w mieście straciło sens – wspomina Bartłomiej. – W Polsce pracowałem w teatrze jako technik sceniczny od światła i dźwięku, ale pandemia mocno odbiła się na kulturze. Na La Palmie nie ma miejsca, które by mi się nie podobało. Dobrze mieszka się tu przez cały rok, jest kilka stref klimatycznych, drzewa i owoce z całego świata. Mam wszędzie blisko: na plażę i na północ wyspy. Mogę szybko dostać się do dużego miasta albo nikogo nie widzieć miesiącami.

Wspomina, że w życiu chwytał się różnych zajęć: działał w public relations, był sprzedawcą w sklepie z antykami i wykonywał prace budowlane. Po latach życia w mieście – a był w Londynie, Paryżu, Amsterdamie i Warszawie – cieszy się każdą chwilą spędzoną na La Palmie. – Tu życie jest ciekawsze niż film – przekonuje.

Choć Bartłomiej nie wyklucza, że kiedyś ruszy dalej w drogę, urządza teraz się w jaskini. – Właśnie kładę posadzkę z naturalnych kamieni – opowiada. – Mieszkanie w miejscu, do którego nie da się dojechać samochodem, wiąże się z tym, że dużo rzeczy trzeba nosić. Komodę, która służy mi jako stół i biurko, dźwigałem na plecach. Mam też łóżko, garderobę i beczkę z wodą. Po roku życia bez prądu zsynchronizowałem się ze słońcem.

Wybuch wulkanu określa cudem natury: – Ludzie dzielą się na tych, którzy utrzymują, że życie toczy się normalnie, i na tych, którzy histeryzują, jakby jutra miało nie być. Mieszkamy na wulkanicznej wyspie i trzeba liczyć się z ryzykiem erupcji. Uważam, że warto choć jedną zobaczyć. Dla mnie niewątpliwie to przygoda życia.

Pytanie o przyszłość

Gdy pytamy, jak mieszkańcy La Palmy podniosą się po erupcji wulkanu, Karolina milczy przez dłuższą chwilę. – Nie wiem… W przeszłości paliły się tutaj domy i ginęli ludzie, ale nigdy nie było tragedii na taką skalę – zastanawia się. – Obawiam się, że pieniądze z zewnątrz mogą nie wystarczyć na odbudowę. A sami mieszkańcy nie płaczą tak bardzo za swoim domem, jak za rodziną i sąsiadami, którzy mieszkali obok. To są relacje wielopokoleniowe.

Wprawdzie na wyspie nikt nie zginął, ale lawa zniszczyła już całe osiedla i plantacje.

Karolina nie wie, czy pozostanie: – Po raz pierwszy w życiu pomyślałam, że może trzeba będzie stąd wyjechać, żeby móc dalej pracować. To zawsze będzie moja wyspa, bo La Palmę ma się w sercu. To urokliwy, ale ciężki kawałek ziemi. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka mieszkająca w Andaluzji, specjalizująca się w tematyce hiszpańskiej. Absolwentka dziennikarstwa, stosunków międzynarodowych i filologii hiszpańskiej. Od 2019 roku współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. W przeszłości pracowała m.in. w telewizji… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2021