Sapieha, Wojtyła i tajemnice teczek

Materiały historyczne na temat erotycznych zachowań kard. Adama Sapiehy są na tyle poważne, że wymagają dalszego badania. Czy jednak są podstawy, aby budować na nich hipotezę o molestowaniu Wojtyły przez Sapiehę?

24.02.2023

Czyta się kilka minut

Kardynał Adam Sapieha przed katedrą wawelską, ok. 1950 r. / Archiwum Tygodnika Powszechnego

Czy Karol Wojtyła jako kleryk był molestowany przez abp. Adama Stefana Sapiehę, a jeśli tak, czy to wpłynęło na jego podejście do nadużyć seksualnych w Kościele? Taka sugestia znalazła się w książce „Maxima culpa. Jan Paweł II wiedział”, która ukaże się 8 marca w wydawnictwie Agora. Jej autor Ekke Overbeek – holenderski dziennikarz od lat mieszkający w Polsce – uważa, że „postać Sapiehy może okazać się kluczowa dla zrozumienia, dlaczego późniejszy papież Jan Paweł II milczał i odwracał wzrok, gdy docierały do niego informacje o przestępstwach seksualnych księży”.

Za taką hipotezą nie przemawiają jednak argumenty – autor wywodzi ją pośrednio z donosu ks. Anatola Boczka, konfidenta komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa. Ten duchowny, oskarżany o wykorzystywanie dzieci, w 1950 r. opowiadał UB o praktykach krakowskiego metropolity, wówczas już ponad 80-letniego, który miał napastować erotycznie księży ze swojego otoczenia.

Jest to w gruncie rzeczy poboczny wątek w książce, która w zamierzeniu autora ma udowadniać, że przyszły papież już w czasach krakowskich miał świadomość procederu wykorzystywania dzieci przez księży i niewiele miał z tą wiedzą robić.

Ale właśnie ten nowy wątek podjęła w minionym tygodniu „Gazeta Wyborcza” w artykule zatytułowanym „Kardynał Sapieha, Książę Niezłomny Kościoła, mentor Karola Wojtyły, molestował kleryków – wynika z dwóch niezależnych śledztw dziennikarskich”. Jak dowiadujemy się z tekstu, to drugie śledztwo miał przeprowadzić Marcin Gutowski, dziennikarz TVN24 – jego ustalenia zostaną przedstawione w najnowszym odcinku cyklu „Bielmo”, który zostanie wyemitowany na początku marca. W rozmowie z „Tygodnikiem” Gutowski potwierdził, że dotarł do drugiego materiału na temat domniemanych aktywności Sapiehy wobec innych duchownych.

Pseudonim „Luty”

My także dotarliśmy do tego materiału. Ale zacznijmy od początku: od ks. Boczka.

Po II wojnie światowej Kościół katolicki w Polsce stał się dla komunistycznej władzy jednym z głównych przeciwników. Szybko rozpoczęły się prześladowania, agenturalne rozpracowywanie duchowieństwa i działania, które miały podkopać autorytet Kościoła w społeczeństwie. To one stanowią kontekst dla obu relacji na temat Sapiehy.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

SEKS, WŁADZA I PRZEŻYCIA MISTYCZNE: RAPORT O UPADKU DUCHOWEGO AUTORYTETU. Historia postępków Jeana Vaniera pokazuje, jak w życiu mogą mieszać się szczytne pragnienia, biologiczne impulsy i krzywdzące działania >>>>


Autorem pierwszej jest człowiek o, mówiąc bardzo oględnie, pogmatwanym życiorysie. Anatol Boczek urodził się w 1920 r. Rówieśnik Wojtyły, do krakowskiego seminarium duchownego wstąpił cztery lata wcześniej niż przyszły papież – w roku 1938.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski poświęca mu duży fragment swojej książki z 2007 r. „Księża wobec bezpieki”. Z jego ustaleń wynika, że już na pierwszej placówce po święceniach w 1943 r., w parafii w Krzęcinie koło Skawiny, ks. Boczek popadł w konflikt z kurią, który zakończył się porzuceniem przez niego archidiecezji i wyjazdem na Ziemie Zachodnie, gdzie pracował jako robotnik. Po pewnym czasie wrócił do Krakowa, przeprosił metropolitę i został przywrócony do pracy duszpasterskiej. „Jako wikary przechodził z parafii do parafii, wszędzie popadając w różnego rodzaju konflikty i w kłopoty na tle obyczajowym” – zauważa ks. Isakowicz-Zaleski.

Z tego też powodu w 1947 r. zaczyna się nim interesować Urząd Bezpieczeństwa. W lutym 1949 r. Boczek podpisuje zobowiązanie do współpracy, przyjmując pseudonim „Luty” (potem „Porwa”). Działa w gronie „księży patriotów” – ruchu duchownych deklarujących poparcie dla komunistycznej władzy i przez nią animowanego. W 1950 r. kard. Sapieha nakazuje mu wycofać się z tej działalności – gdy ten odmawia, zostaje suspendowany.

Donosy księdza Boczka

Ten kontekst biograficzny ks. Boczka jest istotny – na jego relacji dla UB (czytaj: donosie) opiera się hipoteza Overbeeka.

Donos Boczka opublikowany w książce „Maxima culpa” – bez krytycznej analizy tego źródła – pochodzi właśnie z 1950 r. Boczek opowiada ubekom, że w lipcu tego roku, w dniu jego urodzin, Sapieha wezwał go do siebie i w oddalonym pokoju kazał mu się rozebrać. „Następnie moim paskiem od spodni uderzył mnie około 20 razy w gołe siedzenie. (...) Przy czym cały czas był widocznie podniecony” – relacjonuje tajny współpracownik. Dwa miesiące później składa kolejne, obszerniejsze wyjaśnienia. Twierdzi, że metropolita z każdym z kandydatów do seminarium rozmawiał osobno. W jego przypadku miał pytać, czy współżył już z kobietą i czy się masturbował; miał rozpiąć jego spodnie i dotykać genitaliów.

Z relacji Boczka wynika, że w latach 1945-47 dwa razy był wzywany do metropolity, za każdym razem z powodu skarg na niemoralne zachowanie w parafiach, gdzie pracował. Zdaniem Boczka, Sapieha wykorzystywał te wezwania do erotycznych praktyk. „Kard. Sapieha przyjął mnie wtedy w łóżku. Kiedy znalazłem się w jego sypialni, po rozmowie na temat swego doniesienia, wyszedł w kalesonach i koszuli z łóżka, kazał zamknąć wszystkie drzwi na klucz i rozebrać się do naga. Obmacywał mnie po całym ciele, następnie trzymał i ściskał za genitalia jedną ręką, kazał wypiąć tylną część ciała i drugą ręką sznurem z węzłami uderzył mnie około 15 razy. Wszedł do łóżka i powiedział, że była to kara za to, że się rozpustnie zachowuję na parafii”.

Nie wiemy, czy jego opowieść jest prawdziwa, czy ma stanowić np. element przygotowywanej przez UB prowokacji, mającej zniszczyć autorytet metropolity krakowskiego w społeczeństwie. Wiemy, że Boczek miał powody, by zaszkodzić arcybiskupowi w oczach funkcjonariuszy UB, którzy gromadzili materiały przeciw Sapiesze. Nie zdążyli ich wykorzystać – kardynał zmarł w lipcu 1951 r., zanim komunistyczny terror uderzył najmocniej w krakowską kurię.

Kuria zaś mogła zdawać sobie sprawę, z kim ma do czynienia, bo po zdjęciu z niego suspensy Boczek został wikariuszem w peryferyjnej parafii, aby – jak uważa ks. Isakowicz-Zaleski – „agent UB nie mógł wyrządzać Kościołowi znaczących szkód”. Po nadejściu politycznej odwilży w 1956 r. bezpieka sama wyrejestrowała go jako współpracownika, uznając  za nieprzydatnego z powodu alkoholizmu. Boczek zmarł w 1993 r.

Zeznanie księdza Mistata

Druga znana dziś relacja, w której mowa o erotycznych praktykach starzejącego się Sapiehy, brzmi bardziej wiarygodnie niż donosy Boczka. To zeznanie złożone w śledztwie przez ks. Andrzeja Mistata (1919-99), w latach 1945-47 kapelana Sapiehy. Natrafiła na nie podczas kwerendy w IPN Joanna Tokarska-Bakir, pracująca nad książką o pogromie krakowskim z 1945 r. Zeznanie Mistata nosi datę 10 sierpnia 1949 r. Prof. Tokarska-Bakir, która cytuje je w przygotowywanej książce, udostępniła jego treść Marcinowi Gutowskiemu, a także „Tygodnikowi”.

Zdecydowaliśmy się opublikować jego treść – bez tego trudno komentować zarzuty wobec kard. Sapiehy. Zeznanie brzmi następująco:

„Po objęciu funkcji kapelana po trzech tygodniach byłem z kardynałem samochodem w lasku Wolskim. Podczas jazdy samochodem, oraz podczas przechadzki w lasku Wolskim kardynał Sapieha uderzał mnie laską i ręką po pośladkach, względnie genitaliach. Zwróciłem mu wówczas uwagę na niestosowne zachowanie. Odpowiedział mi, że nic mi się nie dzieje. Po powrocie do domu kardynał oznajmił mi, że mnie odwiedzi w moim mieszkaniu. Po podwieczorku przyszedł do mojego mieszkania, pragnąc je oglądnąć. (...) Następnie pytał mnie o moje zdrowie, mówiąc że mnie zbada, czy nie jestem chory. Zlecił mi zdjąć sutannę i położyć się na tapczanie, co uczyniłem. Wtedy kardynał macał mnie po całym ciele, również po częściach płciowych. Ponieważ uważałem to za rzecz ubliżającą mi, wstałem i oświadczyłem mu, że nie ma żadnych danych, [by] jako lekarz dokonywać na mnie podobnych oględzin i że jest to dla mnie bardzo kompromitujące i wstydliwe, i gdybym wiedział, że przechodzić będę takie tortury, za żadną cenę nie zgodziłbym się być kapelanem. Pytałem się go, czy każdy kapelan musi przechodzić takie oględziny. Odpowiedział, że każdy. Wtedy oświadczyłem mu, że miało to miejsce pierwszy i ostatni raz za moją zgodą.

Wtedy zrozumiałem, że kardynał ­Sapieha jest homoseksualistą”.

„Nakazał przeciwstawiać się”

Mistat zeznaje dalej: „Tego samego dnia o powyższym fakcie opowiedziałem kanclerzowi [kurii] Stefanowi Mazankowi. Ks. Mazanek odpowiedział, że nie powinienem sobie na to pozwolić. Na moje oświadczenie, że nie wiedziałem, o co chodzi, ks. Mazanek powiedział, żebym się tym nie przejmował, a w przyszłości gdyby zaszedł podobny wypadek, abym się wzbraniał.

Na drugi dzień opowiedziałem o tym zdarzeniu biskupowi [Stanisławowi] Rospondowi [wówczas biskup pomocniczy krakowski – red.], który powiedział mi, że o tych wyczynach kardynała coś słyszał, tłumaczył to jego pochodzeniem i zboczeniem wśród arystokracji. Nie zalecał mi odejścia ze stanowiska kapelana, ale nakazywał przeciwstawienie się, na wypadek powtórzenia się podobnych scen i zachowanie tajemnicy o powyższym wypadku.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

PAPIEŻE I MOWA NIENAWIŚCI. O ANTYSEMITYZMIE NIE TYLKO W ŚREDNIOWIECZU >>>>


O powyższym wypadku powiedziałem również ks. Kurowskiemu Karolowi, rektorowi Seminarium Duchownego krakowskiego, i on również zalecił mi o powyższym nikomu nie mówić i nie odchodzić ze stanowiska kapelana.

Następny wypadek miał miejsce u mnie w mieszkaniu, dokąd przyszedł kardynał i chciał dokonać oględzin, czemu się stanowczo sprzeciwiłem. Kardynał jednak nie zważał na moje sprzeciwy i gonił mnie po pokoju, doprowadzając do tego, że złapałem go za ręce i oświadczyłem mu, że jeśli nie przestanie, to odejdę ze stanowiska kapelana. (...)

Widziałem podobne zdarzenia w sali przyjęć w Kurii Metropolitalnej w prywatnych apartamentach kardynała Sapiehy z ks. Górskim Jerzym [1938 Jan?] i Chwierutą Józefem [1943].

O oględzinach przez kard. Sapiehę opowiadali mi ks. Iżowski Jerzy [1943], Jarnot Antoni [1944], Kowalczyk Stefan [1944], Boczek Anatol [1943], na których tych oględzin dokonywał kardynał.

Domyślam się z zachowania i z poufałości z kardynałem Sapiehą, że on dopuszcza się czynów nierządnych na ks. Satorze Mieczysławie [1943], Szczotkowskim Józefie [1939], Krzystyniaku Zdzisławie [1945] i Schmicie Rudolfie [1940]”.

W nawiasach kwadratowych podaliśmy roczniki święceń; Wojtyła otrzymał święcenia 1 listopada 1946 r.

Aresztowany

Zeznanie ks. Mistata powstało w dramatycznych okolicznościach.

Należał on do seminaryjnego rocznika razem z ks. Boczkiem – został wyświęcony w 1943 r. Jako kapelan metropolity podróżował z nim w 1946 r. do Rzymu po insygnia kardynalskie. Przewoził wówczas przesyłkę z Komendy Głównej podziemnej organizacji Wolność i Niezawisłość dla gen. Władysława Andersa, dowódcy II Korpusu Polskiego, a w odwrotną stronę listy dla rodzin jego żołnierzy.

Ta kurierska misja stała się w 1953 r. podstawą oskarżenia ks. Mistata o rzekomą działalność szpiegowską w tzw. procesie kurii krakowskiej, w wyniku którego został skazany na 10 lat ciężkiego więzienia.

Zanim to nastąpiło, gdy atmosfera wokół niego gęstniała, w 1948 r. został on skierowany na Ziemie Zachodnie. Ostatecznie trafił do Cybinki, gdzie miejscowa ludność przez kilka tygodni broniła go przed zatrzymaniem przez UB. Ostatecznie został aresztowany 3 sierpnia 1949 r. Data jego zeznania na temat Sapiehy wskazuje, że zostało ono zapisane po tygodniowych przesłuchaniach. Jak one mogły wyglądać, możemy sobie tylko wyobrazić. Tu również można się zastanawiać, czy ubecy nie chcieli włożyć w usta byłego kapelana Sapiehy słów, które mogłyby posłużyć do skompromitowania metropolity.

Dramatyczne okoliczności, w jakich ks. Mistat zeznawał – być może przymuszony torturami – nie muszą jednak podważać prawdziwości opowiadanej przezeń historii. A zastanawiając się nad wiarygodnością obu materiałów, można zwrócić uwagę na powtarzające się schematy domniemanych zachowań Sapiehy (można też zapytać, czy osoba o ograniczonych horyzontach, jaką najwyraźniej był ks. Boczek, zdolna byłaby wymyśleć szczegóły, które zawiera jego donos?).

Ważne są tu także daty: zeznanie Mistata powstało rok wcześniej niż donos Boczka.

Potrzeba nowych badań

Analizy kościelnych teczek z lat stalinowskich, podobnie jak badania życiorysu kard. Sapiehy prowadziło co najmniej kilku historyków związanych z IPN. Jeden z nich, ks. Józef Marecki – m.in. autor biogramu ks. Mistata w „Leksykonie duchowieństwa represjonowanego w PRL w latach 1945-1989” – przyznaje w rozmowie z „Tygodnikiem”, że podczas kwerendy w archiwum natrafiał na materiały na temat ks. Boczka.

– Nie pamiętam, czy akurat ten donos był przedmiotem naszych rozmów, ale wielokrotnie, gdy byłem etatowym pracownikiem IPN, dyskutowaliśmy w gronie historyków o działalności Boczka i jednoznacznie uznawaliśmy, że taki materiał nie jest wiarygodny – mówi „Tygodnikowi”. – Gdyby dla UB zeznanie to było atrakcyjne, na pewno zostałoby wykorzystane, ponieważ nawet po jego śmierci chciano oczerniać Sapiehę.

Ks. Marecki przyznał, że raz słyszał od pewnego księdza – powołującego się na innego księdza – o homoseksualnych zachowaniach kard. Sapiehy, ale uznał to za plotkę. Sam nigdy, przeglądając przy różnych okazjach archiwa kurialne, nie natrafił na żaden ślad, który by na to wskazywał. Potwierdzili to też redaktorzy „Księgi Sapieżyńskiej” (serii wydawniczej o życiu kardynała), z którymi niedawno rozmawiał.

Pytany, czy zna zeznanie ks. Mistata, historyk zaprzecza. – Przeglądając przez wiele lat materiały archiwalne, wyławiałem to, co dotyczyło represji wobec księży, bo to mnie zawodowo interesowało – tłumaczy. – Szczerze mówiąc, należałoby jeszcze raz zrobić kwerendę źródeł pod tym nowym kątem.

Podobny postulat zgłasza publicysta Tomasz Terlikowski: komentując informacje na temat domniemanych praktyk Sapiehy, proponuje, aby powstała kościelna komisja historyczna, która zbadałaby archiwa – nie tylko UB, ale także archiwa kościelne.

Wydaje się, że faktycznie jest to najlepsza droga do tego, aby wiarygodnie wyjaśnić kwestię zachowań kard. Sapiehy – założyciela, w marcu 1945 r., „Tygodnika Powszechnego”.

Wątpliwe psychologizowanie

A co z hipotezą Overbeeka na temat relacji Sapieha–Wojtyła?

Jezuita ks. Jacek Prusak, który jako psychoterapeuta ma do czynienia zarówno ze sprawcami, jak i ofiarami nadużyć seksualnych, nie wyklucza prawdziwości obu materiałów. Jego zdaniem zwłaszcza zeznanie ks. Mistata wygląda wiarygodnie. Wskazują na to także procedury, które – po próbie wykorzystania go przez metropolitę – kapelan podjął, zgłaszając tę sprawę do kilku duchownych na wysokich stanowiskach.

Ks. Prusak jest wręcz pod wrażeniem odwagi Mistata. – Niestety także w tym przypadku zadziałało aktualne wciąż założenie, że poza Kościołem jest zło, a w Kościele – słabość – mówi.


PRZECZYTAJ TAKŻE:

KTO NAM UKRADŁ KOŚCIÓŁ. W zawaleniu się konstrukcji też jest nadzieja: wtedy nie chodzi już o ładniejszy tynk, ale zbudowanie czegoś od nowa, od fundamentów >>>>


– Takie systemowe tłumaczenie jest dla mnie bardziej przekonujące – uważa ks. Prusak – jeśli chodzi o szukanie przyczyn zachowań Jana Pawła II wobec ofiar, niż wątpliwe psychologizowanie jego życia, jak stara się czynić Ekke Overbeek.

Wyciąganie przez Overbeeka tak daleko idących wniosków – że skoro kard. Sapieha pozwalał sobie na podobne zachowania wobec duchownych ze swojego otoczenia, to także młody Wojtyła musiał być molestowany przez metropolitę i dlatego miał mieć później skrzywione spojrzenie na wykorzystywanie seksualne małoletnich – to zdaniem ks. Prusaka bardzo wątpliwa hipoteza: – To, czy molestowanie doprowadzi do traumy i zniszczy patrzenie na rzeczywistość, zależy np. od psychicznych zasobów osoby nim dotkniętej.

Ks. Prusak uważa, że gdyby Wojtyła miał problematycznie zahamowaną seksualność, np. wskutek takiego domniemanego molestowania, byłoby to widoczne w jego relacjach z ludźmi, zwłaszcza ze świeckimi: – Przecież on był przez długie lata duszpasterzem akademickim i jeździł z młodzieżą np. na kajaki. Te osoby ciągle żyją, a nie znamy ani jednego świadectwa, że Wojtyła się niewłaściwie zachowywał albo że bał się własnej seksualności w relacjach z kobietami czy z mężczyznami.

– Być może – dodaje psychoterapeuta – jego szczególna wrażliwość na seksualne uprzedmiotawianie, widoczna np. w książce „Miłość i odpowiedzialność”, brała się nie tylko z konfesjonału, ale także z obserwacji świata księżowskiego. Nie wykluczam więc, że dostrzegał on zachowania homoseksualne w swoim otoczeniu. Nie będziemy jednak pewno nigdy wiedzieć, co Wojtyła z taką wiedzą robił.

Jeśli tak rzeczywiście jest, pozostaje postulat ks. Józefa Mareckiego i Tomasza Terlikowskiego: trzeba pod tym kątem gruntownie przebadać kościelne i ubeckie archiwa.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2023