Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak wyglądałaby tamta pełna poezji scena, gdyby przy studni Jakuba usiedli współcześni nam wyznawcy Chrystusa, kobieta zaś okazałaby się imigrantką z Darfuru proszącą o łyk wody dla spragnionego dziecka? Być może pierwszą reakcją byłoby zaskoczenie, przypominające komentarz uczniów zdumionych, że Jezus rozmawia w miejscu publicznym z obcą kobietą (J 4, 27). Wyniosłą obojętność na prośbę dałoby się dodatkowo uzasadnić, podkreślając doniosłość tradycji, która nie pozwala bagatelizować głębokich różnic kulturowych dzielących uczestników tamtego spotkania.
Być może ktoś z naszych rodaków zasugerowałby, aby nie roztkliwiać się nad prośbą dziecka, natomiast położyć nacisk na historyczną rolę studni Jakuba i wznieść w tym miejscu odpowiedni pomnik albo nawet kilka pomników. Wzniosłym patosem zastąpilibyśmy wtedy tę bezpośredniość i naturalność, która uderza w rozmowie Jezusa z nieznajomą kobietą. Zapomnielibyśmy jednak, że On sam obiecał Swoje Królestwo nie budowniczym pomników, lecz tym, którzy zatroszczą się o kubek wody podany w Jego imię spragnionemu. Czy potrafimy jak On objawiać najgłębsze tajemnice tego Królestwa, słysząc prośbę "daj mi pić", powtarzaną wyschniętymi wargami konających z wyczerpania? Nieznajomi z Darfuru potrzebują z naszej strony tej samej solidarnej uwagi, jaką Jezus okazał Samarytance.