Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W tym nurcie filozofii stosunków państwo-obywatel tylko jedna strona ma powinności, i to wręcz żelazne, a druga tylko roszczenia, i to o bezwzględnej mocy moralnej. Filozofia ta od dawna staje się coraz bardziej popularna i wręcz krzewiona, w mediach zwłaszcza, gdzie do rangi najważniejszego zagadnienia o państwowym znaczeniu podnoszone jest tylko nieustanne rozliczanie: państwa - i zawsze państwa, czy chodzi o jednego urzędnika lokalnego, czy o boleśnie złe działanie systemu.
Jeszcze do niedawna mogło się to udawać. Rzeczpospolita wciąż była pozywana, także i nie za swoje powinności. Wystawiano jej przecie rachunki za krzywdy autorstwa obcych sprawców i obcych systemów. To rząd polski płaci od lat odszkodowania za mienie z dawnych Kresów i rekompensaty za więzienia lub internowania ludowej Polski. Podają go o to do dzisiejszych sądów najpoważniejsi kiedyś działacze opozycyjni (nie wszyscy...). Już nie wspomnieć podwyżek coraz częściej wymuszanych na ulicach, w starciach z siłami porządku. Ale teraz wszystko to dziać się zaczyna w nowym kontekście światowych wstrząsów, które niosą niewątpliwie nowy, trudny w tej chwili do ogarnięcia, a na pewno trudny do przewidzenia rozwój sytuacji. Z jednej strony oznaki dotkliwszego, niż da się przewidzieć (a tym bardziej ująć w konkrety), załamywania się kapitalizmu w państwach rozwiniętej demokracji, z drugiej - wzbierająca konfrontacja świata wysokiej cywilizacji zachodniej ze zjawiskiem światowego terroryzmu rządzącego się zasadami całkowicie nam obcymi, co naszą cywilizację czyni w pewnej mierze bezbronną. Oba zjawiska już generują i będą generować coraz obficiej doświadczenia także dramatyczne i tragiczne, doświadczenia przegranych konfrontacji i zagrożeń, od których staramy się uchronić, ale coraz częściej nie potrafimy. Polska doświadczyła tego już wiele razy: na żołnierzach wysłanych do Iranu i Afganistanu, także w tragicznym rezultacie potyczki artyleryjskiej w Nangar Khel, ale pierwszy raz także w śmierci niewinnego zakładnika, którego nie zdołała ani uchronić, ani uwolnić, bo tryby, w jakie się dostał, były poza jej zasięgiem.
Ta epoka dopiero się zaczyna. I nie będzie mogła być zaklinana gromkim pokrzykiwaniem na "państwo polskie" z taką pewnością siebie i z taką nieraz ignorancją, uskutecznianym przez dwie władze: opozycję parlamentarną i media. Czasem wydaje się, jak gdyby postaci tego spektaklu, nieustannie rozgrywanego w przekazie telewizyjno-radiowym (ale i w prasie również), widziały rzeczywistość jak górską ścieżkę w Tatrach, na którą wyruszają turyści ignorujący własną kondycję i pogodę, za to pewni, że gdy znajdą się w pułapce, ekipa ratownicza przyjdzie zawsze, choćby miała przypłacić to życiem. A potem nikt nawet nie pomyśli o "dziękuję", jakiejkolwiek powinności współdziałania już nawet nie dostrzegając.
Kiedy podczas jednego z dyskursów o zagrożeniach kryzysowych padło pytanie o to, czy surowi sędziowie własnego państwa nie zechcieliby też pomyśleć o jakichś wyrzeczeniach bodaj na trudny czas, pierwszy zagadnięty poseł odpowiedział ze świętym oburzeniem: przecież od dziesięciu lat parlamentarzyści nie mieli podwyżki, więc ta obecna jak najbardziej się należy...