Rozważania wyborcy nieplemiennego

PO nie jest formacją, która zdławiła polską niepodległość. PiS nie jest partią, której rządy miałyby przynieść cywilizacyjne cofnięcie Polski do czasów średniowiecza. Mamy wybór.

10.08.2014

Czyta się kilka minut

 / Rys. Zygmunt Januszewski
/ Rys. Zygmunt Januszewski

Sondaże pokazują, nie po raz pierwszy, nie po raz ostatni, że Prawo i Sprawiedliwość ma dobre perspektywy wyborcze, a Platforma Obywatelska złe. Wojenne tam-tamy zostały odkurzone, aby zagłuszyć w nas myślenie. Standardowo.

Wiarus prawicy

Cytowanie własnych tekstów przez autora nie jest objawem dobrego smaku, pozwólcie więc Państwo na ten manewr naprawdę wyjątkowo. W marcu 2007 r. na portalu (czy czymś nazywającym się bardzo podobnie) Salon24 napisałem tych oto kilka spokojnych zdań: „Być z prawicą nieraz oznaczało »być dzielnym«. Toteż tylko z minimalną przesadą można tak scharakteryzować wiernego wiarusa prawicy: wypróbowany w boju, pod ostrzałem wrogich tyrad autorytetów, a nieraz i w warunkach ostracyzmu towarzyskiego zachowuje klasę i powtarza: »Bądź wierny, idź«. (...) Jarosław Kaczyński nie miał na serio zamiaru wprowadzać reform, które stały za IV Rzeczpospolitą. (...) Zamiast IV Rzeczypospolitej, dostaliśmy samo jej słowne opakowanie, zawartość paczki jest natomiast znacznie skromniejsza: rozbić WSI, podciąć skrzydła Wachowskiemu – młodsi to już pewno nawet nie wiedzą, kim on był, żadna strata – potrząsnąć aparatem sprawiedliwości, podrażnić dziennikarzy, zbudować jak najmocniejszy PR. Prawicowym wiarusom została wiara, że to wszystko, co piszą wrogowie prawicy, to – jak to w końcu często bywało – nieprawda. Że Przemysław Gosiewski nie otworzył stacji we Włoszczowie, że minister Radosław Sikorski nie był wcale dobry, że szybka wymiana ministrów spraw zagranicznych i skarbu to wcale nie były kompromitacje rządu, że minister Giertych naprawia szkoły, że ministerstwo rybołówstwa jest Polsce bardzo potrzebne jako ministerstwo promocji młodzieży w życiu publicznym itd., itp. Żal mi takiego »wiarusa prawicy«, wywiedzionego na manowce przez liderów Prawa i Sprawiedliwości oraz publicystów, którym uwierzył. (...) Wiarus »swoje wie« – i już. Szkoda mi tej wiary, ponieważ jest źle ulokowana”.

Jak łatwo się Państwo domyśliliście, tekst nie wywołał zachwytu. Koledzy i internauci związani emocjonalnie z PiS-em widzieli w powyższych rozważaniach osłabianie wspólnego frontu walki o wolność. Ci emocjonalnie związani z nie-PiS-em uważali, że tekścik w ogóle był o niczym, bo nie wskazuje jasno na moralne zło związane z rządami Kaczyńskiego. Nie potrzebowali oni krytyki Kaczyńskiego, domagali się darcia koszuli i nawoływania do walki o wolność – z Kaczyńskim.

Zarządzanie nienawiścią

Od tego czasu toczę bezwzględną krucjatę przeciwko traktowaniu walki politycznej PO i PiS jako krucjaty. Mój tzw. problem polega na tym, że traktuję PiS podobnie jak wszystkie partie polityczne w Polsce. Czyli jak narzędzie, a nie jak Wyzwolicieli/ /Najeźdźców. Państwo polskie bywa ułomne w działaniu, demokracja pokazuje swoje wady, sądy w Polsce są powolne, a szkoły wyższe tolerują kształcenie na poziomie przedwojennego gimnazjum. Szukam polityków, którzy spróbują coś z tym zrobić. Reklamy „lekarstw” epatują strachem przed śmiercią, znalezienie godnej pracy w Polsce bez znajomości jest trudniejsze od znalezienia dobrej pracy w Anglii bez znajomości języka, homoseksualiści mają się żenić, Rosja kradnie Ukrainę – szukam zatem partii, która być może coś na to wszystko poradzi.

Rozumiem, że wiele polskich mediów uderza w inne tony („Larum grają!”). Budzenie emocji widzów i czytelników jest tańsze niż dostarczanie informacji i podobno bardziej przywiązuje odbiorców niż po prostu wiedza. Rozumiem, że większość polityków tańczy wojenne pląsy, zamiast przekonywać. Budzenie emocji przeciw gender, przeciw nacjonalizmowi, przeciw Niemcom, przeciw Chazanowi etc. jest prostsze i tańsze niż argumentowanie – i lepiej wiąże z naszymi barwami niż mądrość. Rozumiem, ale odrzucam. Inna postawa w ostatecznym rozrachunku wydaje mnie na łup specjalistów od zarządzania nienawiścią.

Akwizytorzy emocji

To ostatnie zdanie pozwolę sobie rozwinąć. Działalność każdej dużej partii, zwłaszcza w czasie kampanii wyborczej, przypomina działalność firmy walczącej o lepszą sprzedaż. Marketing, specjaliści, badania „rynku”. Jeżeli wyłączymy rozum, uchylamy drzwi akwizytorom emocji. Oni się na tej robocie naprawdę znają, możemy być prawie pewni, że wygrają – tak jak niemal zawsze wygrają specjaliści od wielkich kampanii reklamowych. Na koniec przy urnie wyborczej głos dostają ci, którzy lepiej zmanipulowali świat emocji Polaków.

Możemy być takimi Polakami, zamieszkującymi matrix i mającymi z tego powodu święty spokój. Ze świata polskiej polityki nie będziemy rozumieć nic, za to cudownie nie będziemy tego świadomi. PiS? Aha, partia talibów, walka z nimi jest obroną kraju przed antydemokratyczną partią Zła. PO? Aha, ta ekspozytura germańskiego genderu, walka z nią to walka o prawdziwie niepodległą Polskę. I tak dalej…

Być albo nie być osłem

Nie, dziękuję. Platforma Obywatelska nie jest formacją, która zdławiła polską niepodległość. Są inne, dobre powody, by odsunąć od władzy partię taśmowej produkcji aferek. Są też całkiem niezłe, by jednak ją zostawić. Ludzie krzyczący do Komorowskiego, Sikorskiego czy Tuska: „Precz z komuną!”, dają dowód intelektualnego ubóstwa – i tyle.

Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią, której rządy miałyby przynieść cywilizacyjne cofnięcie Polski do czasów średniowiecza, ucieczkę zagranicznego kapitału i nastanie katolicko-bolszewickiego przedsionka piekła. Są dobre powody, aby na PiS nie głosować, przede wszystkim ten, że PiS jest całkiem nieprzewidywalny (pamiętam koalicję z Samoobroną i dyskusje nad nauczaniem teorii Darwina w szkole – czy ktokolwiek mógł to przewidzieć w 2005 r., kiedy odbyły się „porywinowskie” wybory w atmosferze „rewolucji moralnej”?). Znalazłyby się i dobre powody, by głosować „za” – może środowisko pragnące zerwania z dryfem państwa żyjącego z dotacji powinno otrzymać od wyborców szansę pokazania, czy coś w ogóle potrafi.

Mamy wybór. No, może nie wszyscy, bo jednak niektórzy z nas rodzą się z dużymi włochatymi uszami, ale reszta ma wybór – albo być osłem, albo nie być. Osiołek poprzestaje na przyklaskiwaniu rytualnym tańcom wojowników i powtarzaniu słów nienawiści suflowanych przez Niesiołowskich, Hofmanów, Palikotów tego świata.

Myślę, że historycy opisujący kiedyś naszą współczesność, uznają, że więcej histerycznego hejtyzmu padało ze strony zwolenników i działaczy PiS niż ze strony PO, SLD czy TR. Lekarstwem na hejtyzm jednych nie jest jednak uczestniczenie w hejtyzmie drugich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2014