Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wprowadzenie do polskich szkół obowiązkowych zajęć z języka litewskiego i scalanie (czytaj: "likwidacja") placówek w mniejszych miejscowościach, gdzie konkurują ze sobą szkoły polskie i litewskie, to sygnał, że szkoły polskie władzom litewskim przeszkadzają. Litewscy Polacy przewidują, że liczba takich placówek spadnie ze 120 do 60.
Obecna struktura oświatowa na Litwie jest nie do utrzymania. Podobnie jak w Polsce, wieś się wyludnia, a szkoły, w których na jedną klasę przypada kilkoro uczniów, nie należą do rzadkości. To drogi, niesprawny system, który potrzebuje zmian. Parlamentarzyści litewscy, którzy uważają nową ustawę za konieczną, zbywają jednak milczeniem niewygodne fakty. Choćby ten, że szkoły z wykładowym językiem litewskim są finansowane przez ministerstwo, a szkoły mniejszości narodowych przez samorządy. Dlaczego odbierać samorządom prawo do choćby częściowego decydowania o kształcie oświaty na ich terenie? I sprawa druga, fundamentalna: wprowadzenie obowiązkowego litewskiego do polskich szkół ma podobno sprawić, że uczniowie będą lepiej znać język litewski. Tymczasem młodzi Polacy z Litwy różnią się zasadniczo od swoich rodziców: podczas gdy starsze pokolenie wciąż ma z litewskim problemy, to młodzi mówią równie biegle w obu językach. Wątpliwości rozwiałyby statystyki, których litewskie ministerstwo oświaty nie pokazuje: warto sprawdzić, czy uczniowie z polskich szkół mają kłopoty z dostaniem się na litewskie uczelnie, czy też, jak twierdzą polscy politycy z Wilna, są lepsi od rówieśników edukowanych w szkołach z wykładowym litewskim.
Jeśli tak, to osłabienie polskiego szkolnictwa na Litwie będzie, owszem, wyrównywaniem szans. Tyle że w dół.