Rosyjski wymiar niesprawiedliwości

Machina represji w Rosji się rozkręca, wyrok można usłyszeć już za komentarz w mediach społecznościowych. W ten sposób reżim próbuje powetować sobie niepowodzenia na froncie.

21.05.2023

Czyta się kilka minut

Ciepłe rzeczy od pana Grzegorza i małego Gustawa trafiły na front w Donbasie, październik-listopad 2023 r. / STEPHANE DE SAKUTIN / AFP / EAST NEWS
Ciepłe rzeczy od pana Grzegorza i małego Gustawa trafiły na front w Donbasie, październik-listopad 2023 r. / STEPHANE DE SAKUTIN / AFP / EAST NEWS

W połowie maja na Rynku Staromiejskim w Pradze stanęła „cela Nawalnego”. Instalacja odtwarza wygląd karceru, do którego putinowski „więzień numer jeden” trafia zawsze, gdy domaga się poszanowania swoich praw. Cela ma wymiary dwa i pół na trzy metry: prycza na łańcuchu, okieneczko z kratą, prymitywny sanitariat.

Aleksiej Nawalny odsiaduje wyrok wydany w sfingowanym procesie, kara ma zakończyć się w 2032 r. W kolonii karnej o zaostrzonym rygorze za najmniejsze przewinienie trafia na wiele dni do karceru – łącznie z 850 dni uwięzienia spędził w karcerze 165. Każdy taki pobyt fatalnie odbija się na jego zdrowiu, nadwątlonym nowiczokiem.

Nawalny korzysta z każdej sposobności, by przekazać swoje stanowisko w najważniejszych sprawach. Np. w lutym opublikował program polityczny przewidujący demontaż systemu Putina i wprowadzenie demokracji; na razie politolodzy zaliczyli manifest do gatunku literatury więziennej lub political fiction.

Ciągle może liczyć na współpracowników, z których większość wyjechała za granicę z obawy o wolność i życie. Akcję w Pradze (wcześniej replika celi stała w Hadze, Düsseldorfie, Paryżu i Berlinie) koordynował Leonid Wołkow. „Dzięki kampanii świat może dowiedzieć się, co się dzieje z Aleksiejem – tłumaczył sens akcji. – Po rozpętaniu wojny Putin zniszczył Fundację Walki z Korupcją i sztaby Nawalnego. Jego zamiarem jest unicestwienie wszelkiej opozycji”.

Czy Nawalny kiedykolwiek wyjdzie? Toczy się wobec niego kilka nowych śledztw. Albo dostanie jeden wyrok długi jak całe życie, albo Putin zastosuje metodę „ucinania kotu ogona po kawałku” i będzie dokładać kolejne krótsze wyroki, by drażnić się z uwięzionym przeciwnikiem i występującym w jego obronie Zachodem. I upajać się swoją wszechmocą.

„Nie chcę uciekać”

Jeszcze przed inwazją z 24 lutego 2022 r. wydawało się, że rosyjskie polityczne pole jest całkowicie wygolone, a wzięta pod obcas opozycja bez sił. Jednak nawet w warunkach totalnej kontroli kiełkowały pędy niezgody. Władze coraz sprawniej pędy te ścinały.

W grudniu 2022 r. na osiem i pół roku łagru został skazany Ilja Jaszyn – jeden z głównych polityków liberalnej opozycji, w przeszłości współpracownik Borysa Niemcowa, zamordowanego w 2015 r. pod murami Kremla. Jaszyn nie poszedł w ślady tych, którzy wybrali emigrację. Napisał w mediach społecznościowych: „Nie chcę uciekać i chować się przed tymi, którymi gardzę. Nie chcę się poniżać przed zbrodniarzami wojennymi”. Sąd skazał go z artykułu „szerzenie fake’ów o specjalnej operacji wojskowej” – tak zakwalifikowano jego słowa o rosyjskich zbrodniach w Buczy (według oficjalnej wykładni zbrodnie w Buczy i innych miejscach to ukraińska inscenizacja).

Iście stalinowski wyrok usłyszał w kwietniu inny polityk z demokratycznego skrzydła opozycji: Władimir Kara-Murza ma odsiedzieć 25 lat. W akcie oskarżenia znalazły się: szerzenie fake’ów o wojnie, działalność w organizacji niepożądanej i zdrada stanu. To najwyższa kara orzeczona przez putinowski wymiar niesprawiedliwości wobec przeciwnika reżimu.

Niewykluczone, że skazanie Kara-Murzy podyktowane było także chęcią odwetu. Sprawę rozpatrywał sędzia Siergiej Podoprigorow, którego nazwisko figuruje na „liście Magnitskiego”. Są na niej osoby objęte sankcjami USA za spowodowanie śmierci prawnika Siergieja Magnitskiego w moskiewskim areszcie w 2009 r. Kara-Murza był inicjatorem przyjęcia tej listy.

Historia otruć

Kara-Murza współpracował także z Niemcowem. Był związany z partią Jabłoko, potem został wiceprzewodniczącym Partii Narodowej Wolności, członkiem władz ruchu demokratycznego Solidarność, kierował fundacją Swobodnaja Rossija. Jest autorem filmów dokumentalnych „Oni wybrali wolność” i „Niemcow”. W 2022 r. został laureatem Nagrody Václava Havla, przyznawanej przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy obrońcom praw człowieka. Po inwazji na Ukrainę zajął antywojenne stanowisko, przedstawiał (w tym w USA) dowody rosyjskich zbrodni w Ukrainie.

Ciekawa jest historia jego otruć. Po raz pierwszy zdarzyło się to w maju 2015 r. Kara-Murza uważał, że to zemsta za akt Magnitskiego, występowanie przeciw aneksji Krymu i za inne akcje polityczne. Leczony był w Rosji, potem udało się go wywieźć do USA, gdzie przeszedł rehabilitację. Dokonana we Francji analiza wykazała zbyt wysoki poziom metali ciężkich w organizmie (analizy w Rosji nie dały diagnozy). W lutym 2017 r. historia się powtórzyła: znów złe samopoczucie, hospitalizacja w Moskwie, rehabilitacja za granicą. Komitet Śledczy Rosji odmówił wszczęcia postępowania. Grupa dziennikarzy śledczych Bellingcat w lutym 2021 r. sugerowała, że w obu otruciach Kara-Murzy brała udział ta sama grupa FSB, która potem truła Nawalnego nowiczokiem.

Skutki Kara-Murza odczuwa do dziś. Przed procesem siedział w areszcie od kwietnia 2022 r. Pozbawiony pomocy lekarskiej, schudł ponad 20 kilogramów.

Kara jak za zabójstwo

W Rosji Putina już wiele lat temu państwo ustanowiło monopol na przekaz medialny. Kaganiec nałożono najpierw na telewizje i radio, potem stopniowo na prasę. Najtrudniejszy do spacyfikowania okazał się internet, ale i tu agencja ds. kontroli mediów Roskomnadzor stale blokuje nieprawowierne portale i ściga tych, którzy dopuścili się zbrodni powiedzenia prawdy. Od inwazji na Ukrainę śruby przykręcono jeszcze mocniej – w rankingu wolności mediów z maja tego roku Rosja zajęła 164. miejsce na 180 ocenianych krajów.

„Kieszonkowa” Duma przegłosowała ekspresowo akty quasi-prawne wprowadzające de facto cenzurę wojenną (choć oficjalnie wojny nie ma, trwa „specjalna operacja wojskowa”) i wysokie kary za łamanie zakazów w sferze informacji. Mówienie o wyczynach rosyjskiej armii w Ukrainie, o zbrodniach, gwałtach, kradzieżach, nazywanie po imieniu wojny wojną itp. to powody, by ścigać z artykułu o „dyskredytacji armii”.

Jednym ze skazanych jest Dmitrij Iwanow – sąd uznał go winnym rozpowszechniania nieprawdziwych informacji i wyprawił na osiem i pół roku do łagru. Iwanow ma 23 lata, studiował w Moskwie matematykę (został relegowany z uczelni). Na kanale w komunikatorze Telegram zamieszczał informacje o mordowaniu cywilów i niszczeniu infrastruktury krytycznej Ukrainy. Dostał za to wyrok porównywalny z karami orzekanymi za zabójstwo.

Wymiar niesprawiedliwości nawet nie udaje, że oskarża i skazuje za poważne przestępstwa i na podstawie rzetelnego śledztwa. Chodzi o efekt odstraszający: uważaj, co piszesz (co mówisz). Ludzie powinni się bać wypowiadać własne zdanie, bać się poszukiwania alternatywnych źródeł informacji, weryfikowania tego, co mówi Kreml. A jeśli się nie boją i wypowiadają – nawet na użytek prywatny w mediach społecznościowych – mogą zostać skazani. Jak Oleg Biełousow z Petersburga, który dostał pięć i pół roku łagru za kilka komentarzy w sieci, krytycznych wobec działań rosyjskich wojsk w Ukrainie.

Za jeden komentarz

Do łagru można trafić również za „złośliwe niszczenie bannerów przedstawiających wojskowych” – za to na sześć lat skazano Aleksieja Arbuzienkę z miasta Togliatti. Horrendalne wyroki orzekane są wobec tych, którzy – protestując przeciw wojnie i mobilizacji – rzucali koktajlami Mołotowa w wojskowe komendy uzupełnień. W kwietniu w Jekaterynburgu za podpalenie „wojenkomatu” skazano Romana Nasryjewa (sierżanta policji) i Aleksieja Nurijewa (byłego ratownika Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych) – obaj dostali po 19 lat. To najsurowszy wyrok z tego artykułu.

Z kolei były funkcjonariusz policji Siergiej Kłokow został skazany na siedem lat łagru za… rozmowy telefoniczne, w których dopuścił się krytyki rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Za post w komunikatorze Telegram o zbombardowaniu teatru w Mariupolu na sześć lat łagru została skazana dziennikarka z Barnaułu Maria Ponomarienko. Publikację podciągnięto pod artykuł o rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji o armii.

Wysoką karę z tego samego artykułu – dziewięć lat – orzeczono też wobec blogerki Weroniki Biełocerkowskiej. Karę orzeczono zaocznie, blogerka przebywa za granicą. Zaoczny wyrok otrzymał też popularny dziennikarz z Petersburga Aleksandr Niewzorow – skazano go na osiem lat łagru za „szerzenie fake’ów”. Niewzorow przebywa na emigracji. Na emigracji w Polsce mieszka dramaturg i reżyser Iwan Wyrypajew, za którym rosyjskie organy ścigania rozesłały właśnie list gończy.

Michaił Kriger, aktywista obywatelski i członek ruchu Solidarność, otrzymał wyrok siedem lat łagru za „wspieranie terroryzmu” – tak zakwalifikowano jego komentarz w Facebooku sugerujący pozbycie się Putina.

To tylko kilka przykładów. Informacje o aresztowaniu, postawieniu w stan oskarżenia lub skazaniu za niezgodę wobec polityki Putina płyną z Rosji niemal codziennie. Spirala rozkręca się, a w tryby machiny represji dostają się nie tylko politycy, ale też ludzie niezwiązani z polityką. Niezależny portal OWD-Info policzył, że od początku inwazji było 25 dni, kiedy nie aresztowano nikogo z powodu antywojennych (takich czy innych) wystąpień.

Dzielny sokół zaaresztowany

Na początku maja aresztowano reżyserkę i poetkę Żenię Berkowicz oraz dramatopisarkę Swietłanę Pietrijczuk. Postępowanie wszczęto z artykułu 205.2 kodeksu karnego („wspieranie terroryzmu”). Miały dopuścić się tego czynu w związku ze spektaklem „Finist – dzielny sokół”. Pietrijczuk była autorką tekstu sztuki, Berkowicz reżyserką.

Podstawą do ścigania twórczyń spektaklu była ekspertyza, zgodnie z którą w przedstawieniu „wykorzystano symbolikę ekstremistyczną: gesty stosowane przez członków organizacji terrorystycznych”. Ekspertyza głosi, że „w sztuce podkreślono, iż rosyjskie społeczeństwo nie jest lepsze od Państwa Islamskiego z punktu widzenia miłosierdzia, ale Państwo Islamskie to kultura bohaterskich czynów, poświęcenia, spełnienia swego obowiązku przez mężczyzn, czego w rosyjskim społeczeństwie niepodobna spotkać. (…) Autorka w imieniu bohaterki w atrakcyjnej, emocjonalnej formie podaje działalność tej organizacji terrorystycznej, jej ideologię”.

Zdaniem autorów ekspertyzy sztuka zawiera też „destrukcyjną ideologię feminizmu”. A „radykalny feminizm” to prawie to samo co radykalny islam – te subkultury i ideologie „miały wspólną strategię: zniszczenie istniejącego ustroju państwowego”. Eksperci doszli do wniosku, że pokazanie tego na scenie może mieć taki wpływ na widzów, iż będą chcieli zdestabilizować sytuację w kraju i obalić władze.

O czym jest sztuka? O rosyjskich dziewczynach, które przez internet poznały arabskich narzeczonych i zostały wkręcone w straszny wir manipulacji, jakich organizacje używały (i nadal używają) do werbunku bojowników. Takie historie działy się naprawdę – np. moskiewska studentka Warwara Karaułowa pojechała za ukochanym do Syrii, by walczyć w szeregach jednej z organizacji terrorystycznych. Została znaleziona i sprowadzona do kraju dzięki staraniom ojca, który poruszył wszelkie znajomości w służbach specjalnych i MSZ. Po powrocie stanęła przed sądem i została skazana na cztery i pół roku pozbawienia wolności.

Poszerzanie frontu walki

Przeciwko prześladowaniu Berkowicz i Pietrijczuk wystąpiło grono kolegów po fachu. W liście otwartym napisali: „Oskarżenie spektaklu o wspieranie terroryzmu to mniej więcej tyle, co uznanie, że »Król Edyp« to lekka komedia obyczajowa, a »Czarny kwadrat« – idylliczna sielanka. Ekspertyza świadczy o tym, że spektaklu nie przeanalizowano, a jedynie wypełniono zamówienie na donos. (…) I autorka sztuki, i reżyserka spektaklu opowiadają o tym, że terroryzm to jedna z największych tragedii ludzkości, dla której nie ma żadnego usprawiedliwienia. (…) Niepodobna uwierzyć w dzisiejsze oskarżenia właśnie dlatego, że spektakl potępia terroryzm, nienawidzi terroryzmu jako absolutnego, antyludzkiego zła, niosącego śmierć i zniszczenia”.

Rosyjskie władze i propaganda rozdzierają szaty nad tym, że świat zachodni rzekomo sabotuje rosyjską kulturę i ogranicza swobodę artystycznej wypowiedzi. A jak nazwać to, co dzieje się wokół absurdalnego oskarżenia twórczyń teatralnych o wspieranie terroryzmu?

Może wcale nie chodzi o spektakl i jego wydźwięk? Premiera sztuki odbyła się trzy lata temu, a wydarzenia, o których opowiada, działy się w 2016 r. Władze miały mnóstwo czasu, aby zareagować wtedy, gdy Państwo Islamskie szalało i pozyskiwało zwolenników, także w Federacji Rosyjskiej.

Dlaczego więc teraz? Może dlatego, że podjęty w sztuce temat manipulowania świadomością społeczną zyskał nowe aspekty w związku z wojną w Ukrainie? Werbunek chętnych do walki to jeden z motywów w codziennych wiadomościach – mechanizm jest ten sam. A może znaczenie ma postawa Żeni Berkowicz, która potępia wojnę? Może nie spodobały się jej antywojenne wiersze?

A może władze poszerzają front walki z nieprawomyślnymi artystami? Może strzały ostrzegawcze, jak zdejmowanie spektakli z afisza, to dziś za mało? Może trzeba dobitniej pokazać, że odchodzenie od „linii partii” będzie karane z całą surowością?

Powrót do przeszłości

Arkadij Ostrowski z „The Economist” tak mówi o metodach stosowanych przez putinizm wobec przeciwników politycznych i tej części społeczeństwa, która nie akceptuje wojny: „To stalinizm. A właściwie hybryda: pół stalinizm, pół faszyzm”.

I dalej: „Ludzie, którzy aresztują reżyserów, to rekonstruktorzy historii – próbują odtworzyć w naszych czasach to, jak działała machina [represji] w czasach Stalina. Putin chciał powtórzyć defiladę zwycięstwa z 1945 r. – taki był jego zamysł napaści na Ukrainę. (…) Historia najwidoczniej nie daje tym ludziom spokoju, dlatego próbują wznowić te procesy i sposób postępowania, który znają z czasów stalinowskich”.

Dlaczego stało się to możliwe? – zastanawia się Ostrowski. I odpowiada: „Bo wojna to czynnik powodujący kolosalne zmiany, to wstrząs tektoniczny. Po 24 lutego 2022 r., choć Putin nie osiągnął sukcesu na froncie, to wstrząsnął podstawami państwa. Bez wojny nie można było dokonać takiego rozkręcenia represji, stłamszenia społeczeństwa obywatelskiego (…). Reżim nie pozwoli oddychać nikomu, kto nie oddycha w jednym rytmie, pod dyktando”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Wymiar niesprawiedliwości