Rosjanie nad Syrią: 
wojna już nie tylko domowa

W czasie prognozy pogody pokazano rosyjskim telewidzom filmy z nalotów dokonywanych w Syrii od 30 września przez rosyjskie lotnictwo.

12.10.2015

Czyta się kilka minut

Prognoza pogody dla rosyjskich myśliwców w TV Rossija 24, 5 października 2015 r. /  / Fot. TV ROSSIJA 24
Prognoza pogody dla rosyjskich myśliwców w TV Rossija 24, 5 października 2015 r. / / Fot. TV ROSSIJA 24

Po ruinach zrównanego z ziemią miasta Homs, po mieszkańcach Ghuty, którzy zginęli w ataku bronią chemiczną, po makabrycznych zabójstwach dokonywanych przez dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego (IS) oraz po kolumnach uchodźców przemierzających Europę, do galerii obrazów-symboli wojny w Syrii doszedł właśnie kolejny, dość niespodziewany. To uśmiechnięta prezenterka, która kilka dni temu na antenie kontrolowanej przez Kreml telewizji Rossija 24 mówiła: „Październik to w Syrii wspaniały miesiąc do latania; średnia prędkość wiatru wynosi tylko 2,4 metra na sekundę”.

Tak właśnie – w czasie prognozy pogody – pokazano rosyjskim telewidzom filmy z nalotów dokonywanych w Syrii od 30 września przez rosyjskie lotnictwo. Do armii reżimu Baszara al-Asada, oddziałów IS, międzynarodowej koalicji pod przywództwem USA, która od roku bombarduje dżihadystów, oraz licznych i bardzo różnorakich, rozsianych po całym kraju opozycyjnych grup zbrojnych – dodać dziś trzeba jeszcze jedną stronę konfliktu. Ten zaś powoli przestaje być syryjską wojną domową. Choć Kreml zapewnia, że celem rosyjskich nalotów są pozycje dżihadystów, to źródła opozycyjne z Syrii oraz Amerykanie twierdzą coś innego: że Rosja atakuje przede wszystkim nie dżihadystów, lecz oddziały syryjskiej opozycji, i że czyni to, aby umocnić pozycję dyktatora Asada.

Generał Philip M. Breedlove, ­dowódca wojsk amerykańskich w Europie, uważa wręcz, że obecność Rosjan nad Syrią to element szerszej strategii, której celem jest utrudnienie aktywności NATO we wschodniej części Morza Śródziemnego. W miniony czwartek sekretarz obrony USA ­Ashton Carter ostrzegł mało dyplomatycznie: Kreml zapłaci swoją cenę za eskalowanie sytuacji w Syrii – i wskazał na groźbę ataków odwetowych islamistów w samej Rosji (do zbrojnego przeciwstawienia się zarówno Kremlowi, jak Iranowi, innemu sojusznikowi Asada, wezwało już 55 wpływowych sunnickich imamów z Arabii Saudyjskiej).

Czy bombardując Syrię, Kreml chce odwrócić uwagę od „zamrożonej” (chwilowo?) wojny na wschodzie Ukrainy? Możliwa jest też szersza interpretacja: że naloty są także sposobem powrotu Rosji na arenę międzynarodową, sposobem na zmuszenie Zachodu, by traktował ją jak równorzędnego partnera na Bliskim Wschodzie. Jeśli tak, to po dwóch tygodniach rosyjskich nalotów wydaje się, że ta strategia zawodzi. Moskwa zraża do siebie kolejne państwa: Turcję, której przestrzeń powietrzną naruszyła w minionym tygodniu dwukrotnie [patrz także tekst Marceliny Szumer w dziale Świat – red.], oraz kraje Zatoki Perskiej. Jeden z katarskich dyplomatów uznał, że wtrącając się do wojny w Syrii, Kreml „stworzył Frankensteina, który wkrótce wymknie się spod jego kontroli”. Być może wymyka się zresztą już teraz: część pocisków rakietowych, odpalonych w kierunku Syrii z rosyjskich fregat na Morzu Kaspijskim, miała omyłkowo spaść na terytorium sąsiedniego Iranu (Moskwa i Teheran temu zaprzeczają).

Wszystko to są jednak szczegóły, których widz telewizji Rossija 24 może nie zauważyć. W jego przypadku cel przekazu jest inny: filmy z bombardowań, do złudzenia przypominające niegdysiejsze transmisje CNN np. z operacji Pustynna Burza, mają wzmacniać obraz Rosji jako nowoczesnego, zaawansowanego technologicznie państwa, które bezinteresownie walczy z barbarzyńcami z IS. Według badań moskiewskiego Centrum Lewady poparcie dla nalotów wzrosło w Rosji od początku miesiąca z 18 do 46 proc. – i zapewne tyle samo Rosjan poczuje się za jakiś czas zawiedzionych, gdy Władimir Putin po raz kolejny powie im, jak to niewdzięczny Zachód nie docenia jego wysiłków na rzecz światowego bezpieczeństwa. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2015