Rosja patrzy na Kijów

Kreml robi rachunek zysków i strat. A na rosyjskich forach internetowych powtarza się zdanie: „Ukraińcy wygnali swojego Głównego Złodzieja, pora na Rosjan”.

24.02.2014

Czyta się kilka minut

Tempo zmian na Ukrainie zaskakuje Kreml. A rosyjscy politycy wyraźnie, wręcz demonstracyjnie zwlekają z deklaracjami. Dwa dni po ucieczce Janukowycza z Kijowa i przejęciu odpowiedzialności za wydarzenia w kraju przez ukraiński parlament, Kreml nie spieszył się z uznawaniem legalności nowych władz. Do Moskwy został wezwany „na konsultacje” rosyjski ambasador. Prezydent Putin rozmawiał o sytuacji z prezydentem USA i kanclerz RFN, zwołał nadzwyczajne posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Co postanowiono? Nie wiadomo – ścisła tajemnica.

MSZ Rosji określa wydarzenia w Kijowie jako zamach stanu i oskarża Zachód, że jego działania prowadzą do podziału Ukrainy i że stosuje podwójne standardy. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow twierdzi, że „nasi partnerzy w Europie i USA” całą winą za wydarzenia na Ukrainie obarczały Janukowycza, „nie klasyfikując jak należy działań ekstremistów”. Ławrow wyraził też przekonanie, że żądania przeprowadzenia przedterminowych wyborów to próba narzucenia Ukrainie proeuropejskiego wyboru. „Nasze stanowisko jest jasne – wszyscy gracze zewnętrzni, a także ukraińska opozycja powinni kategorycznie odżegnać się od ekstremistów, różnych radykałów, antysemitów, należy to uczynić niedwuznacznie i poprzeć swe słowa czynem”.

Miętoszona jest też ciągle dwumiliardowa transza wielkiego rosyjskiego kredytu, przyznanego podczas grudniowych rozmów Putin–Janukowycz. Wydaje się, że w nowej sytuacji deklaracja rosyjskiej pomocy jest już nieaktualna. „Majdanowi nie damy” – zdają się mówić w rosyjskim ministerstwie finansów.

To oficjalna strona. Jest jeszcze mniej oficjalna. Politycy drugiego szeregu – m.in. złotousty Władimir Żyrinowski czy nieśmiertelny wódz komunistów Giennadij Ziuganow – krzyczący do niedawna o federalizacji Ukrainy, wzywający do objęcia przez Rosję protektoratem wschodnich i południowych prowincji Ukrainy, by nie dopuścić do władzy „banderowców”, lub wręcz nawołujący do wprowadzenia na Ukrainę rosyjskich wojsk – teraz przycichli. Zwoływany z wielką pompą w Charkowie zjazd gubernatorów wschodu i południa Ukrainy pod auspicjami Ukraińskiego Frontu (prorosyjskiej organizacji stawiającej sobie za cel przeciwdziałanie Majdanowi), który miał zapoczątkować secesję regionów niechętnych nowym władzom w Kijowie, skończył się klapą.

Zwraca uwagę jeszcze jedno: śmierć ludzi na Majdanie nie stała się powodem wyrażenia współczucia dla rodzin ofiar przez oficjalne czynniki w Moskwie. Putin powiedział kiedyś, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród. Może zatem dziwić, że przelana krew nie zbliżyła jeszcze bardziej tych bliskich narodów – wręcz przeciwnie. Wielu ukraińskich komentatorów powtarzało, że zachowujący chłodny dystans wobec tragedii Rosjanie oddalają się od Ukraińców. Nieliczne akcje solidarności z Majdanem gromadziły w Rosji co najwyżej sto osób, uczestników pikiet momentalnie zatrzymywała policja.

Tymczasem pozornie niezmącona tafla oficjalnego spokoju kontrastuje z ostrymi ocenami wyrażanymi przez niezależnych komentatorów i blogerów.

Opozycyjny polityk i publicysta Władimir Miłow pisze: „Putin poniósł dotkliwą klęskę – i to nie tylko w polityce zagranicznej w ogóle, ale w kraju, który jest nam historycznie i kulturowo najbliższy. Przegrał nie z powodu amerykańskiego spisku, a przez to, że nie docenił Ukraińców. Putinowska idea wspólnoty eurazjatyckich dyktatur została przez Ukraińców odrzucona”.

Wielu publicystów zauważa, że wypisanie się Ukrainy z klubu postradzieckich kleptokratów może mieć opłakane skutki dla ekipy Putina na arenie wewnętrznej. W niezliczonych komentarzach na rosyjskich forach internetowych powtarza się zdanie: „Ukraińcy wygnali swojego Głównego Złodzieja, teraz kolej na Rosjan”. Nawet nastrojony proputinowsko, wzdychający nabożnie do czasów potęgi ZSRR pisarz Aleksandr Prochanow zauważył: „W tej ukraińskiej olimpiadzie Rosja nie zdobyła nawet brązowego medalu”.

Czy jednak te gorące oceny nie są zbyt oderwane od znacznie trudniejszej rzeczywistości?

Rosja jest i pozostanie sąsiadem Ukrainy, mającym tam nadal ogromne wpływy w wielu dziedzinach. Nowe władze w Kijowie zadeklarowały, że chcą dobrych stosunków z Moskwą „na zasadach równości i partnerstwa”. Odpowiedzi Kremla na tę ofertę na razie nie znamy.

Ale przecież geopolitycznych rozgrywek nikt nie odwołał, choć zimna wojna dawno się skończyła. A na Krymie nadal stacjonuje rosyjska Flota Czarnomorska...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2014