Rolnictwo, głupcze

Widmo nowego kryzysu żywnościowego przywróciło rolnictwu rangę światowego priorytetu - i pogrzebało wiarę, że najlepszą receptą na głód są wolny rynek oraz wzrost gospodarczy. Bank Światowy chwali dziś praktyki, które niedawno uważał za niedopuszczalne. Małorolni chłopi wracają do łask.

28.12.2009

Czyta się kilka minut

Marie Kamara, rolniczka z Sierra Leone, z początku była nieufna. Gdy władze przysłały nową odmianę ryżu o nazwie nerica, nie chciała go siać. Uznała, że coś, co (jak błędnie sądziła) pochodzi "od białych ludzi", nie może być dobre. W końcu dała się przekonać i... jest zachwycona. "Teraz obsiewam nericą całe pięć hektarów - mówiła jednej z agencji. - Zbiory są tak obfite, że stać mnie na zatrudnianie robotników. Część sprzedaję na rynku, a resztę odsprzedaję rządowi na ziarno siewne dla innych rolników".

Na nowej, proagrarnej polityce w Sierra Leone skorzystały już tysiące drobnych wytwórców. Będzie ich więcej: w 2010 r. budżet na rolnictwo ma wzrosnąć z obecnych 7,7 do 9,9 proc. PKB tego kraju. Władze przekazują organizacjom rolniczym maszyny, nawozy i nasiona po preferencyjnych cenach, obiecują budowę dróg, magazynów, zakładów przetwórczych oraz osuszenie 250 tys. hektarów bagien pod nowe zasiewy.

Sadzonki za darmo

Sierra Leone jest tylko jednym z przykładów nowego podejścia do rolnictwa, widocznego w polityce rządów i międzynarodowych organizacji. Impulsem był tu zwłaszcza kryzys żywnościowy z początku 2008 r., gdy podstawowe produkty - ryż, soja, pszenica - podrożały o 70-130 proc. Mieszkańcy bogatej Północy musieli tylko sięgnąć głębiej do kieszeni, ale biedakom z Południa w oczy zajrzał głód. Fala protestów przetoczyła się od Haiti, przez Mali, po Pakistan i Indonezję.

Za sprawą tego szoku rolnictwo wróciło na listę globalnych priorytetów - po raz pierwszy od "zielonej rewolucji" w latach 60. Na szczycie G8 w lipcu 2008 r. kraje bogate obiecały zwiększyć wydatki na rozwój rolnictwa o 20 mld dolarów w ciągu najbliższych trzech lat (taką mniej więcej sumę potrzebują kraje rozwijające się na uchronienie swej produkcji przed skutkami ocieplenia klimatu). Bank Światowy podniósł tegoroczny budżet na rolnictwo o połowę: do 6 mld dolarów. Własny departament rolny powołał Islamski Bank Rozwoju. Prezydent Barack Obama poprosił Kongres USA o podwojenie przyszłorocznej puli na rozwój rolnictwa do ponad miliarda dolarów.

Rządy krajów rozwijających się wydatnie zwiększyły bezpośrednią pomoc dla producentów żywności, także tych najmniejszych - najczęściej w postaci dopłat do ziarna siewnego i nawozów. Brazylia oferuje kredyty na zakup traktorów i gwarantuje każdemu gospodarstwu zbyt produktów rolnych o wartości 800 dolarów. Filipiny powołały bank nasion, aby poprawić wydajność i zabezpieczyć się na wypadek tajfunów. Etiopia rozdaje plantatorom kawy nowe, wydajniejsze sadzonki i chce ich uszczęśliwić 340 "nowoczesnymi" punktami skupu. Chłopi z Nepalu i Jamajki dostają proste zestawy irygacyjne. Rząd Indii zapewnił każdej wiejskiej rodzinie sto dni robót publicznych za minimalną płacę i wdraża program oddłużenia 40 mln chłopów. I tak dalej...

Zachodowi już dziękujemy

Emma Aron z Malawi pamięta niedolę sprzed kilku lat. "Ciężko było patrzeć, jak moje dzieci głodują. Nie chodziły do szkoły, bo nie miały siły" - opowiada BBC. Dziś sytuacja się zmieniła: Emma obsiewa swoje maleńkie poletko kukurydzą otrzymaną od rządu, a zbiory, wysokie dzięki nawozom, pozwalają wyżywić czteroosobową rodzinę.

W 2005 r. Malawi importowało 40 proc. żywności. Dziś ponad połowę produkcji eksportuje. Dla ekspertów to "cud" - i ilustracja zmiany trendów w polityce rolnej. Już w 1998 r. rząd Malawi z dobrym skutkiem zainicjował program rozdawania "pakietów rolniczych" (nawozów i nasion) najuboższym rodzinom. Oberwał za to wówczas od Banku Światowego i innych donatorów, którzy uważali subsydia za rzecz naganną. Dostosowując się do zaleceń Banku, Malawi zakończyło rozdawanie pakietów, a zgodnie z żądaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego pozbyło się swoich rezerw zboża, aby spłacić część zadłużenia. Rezultatem był spadek produkcji i głód. W 2005 r. rząd Malawi podziękował Zachodowi za "dobre rady" i wrócił do subsydiów.

Dziś coraz więcej ekonomistów i polityków zachęca rządy, by dążyły do samowystarczalności i skupiły się nie na wydajności, lecz na bezpieczeństwie żywnościowym. Chyba po raz pierwszy w historii adresatami głównych światowych programów pomocowych stali się chłopi małorolni. Bank Światowy, w opublikowanym pod koniec 2008 r. "Raporcie o rozwoju świata" pochwala praktyki, które uważał dotąd za niedopuszczalne: subsydiowanie drobnych rolników, również przez dopłaty do zakupu nawozów i nasion. To ma wyrównać ich szanse w starciu z wielkimi farmerami z Zachodu. Bo kraje rozwinięte, choć zalecały odejście od polityki subsydiów krajom ubogim, to cały czas dotowały swoje rolnictwo.

Według raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), od 2007 r. aż dwie trzecie krajów rozwijających się podjęło działania ingerujące w wolny rynek. Gdy wybuchł kryzys żywnościowy, m.in. Chiny, Indie, Argentyna wprowadziły wysokie cła eksportowe na swoje zboża i nawozy. Do dziś większość ceł zniesiono, ale w mocy są inne regulacje. Rząd Madagaskaru sam określa obowiązujące ceny zbytu produktów rolnych, a władze Burkina Faso negocjują je z hurtownikami. W kilku krajach Afryki rolnicy otrzymują informacje o aktualnych cenach SMS-em, dzięki czemu nie dają się oszukiwać pośrednikom.

Rządy zabezpieczają się, rezygnując z zakupów żywności na giełdach. Zamiast tego zawierają wieloletnie kontrakty, np. Filipiny podpisały z Wietnamem umowę na dostawę 4,5 miliona ton ryżu w ciągu trzech lat. Wraca moda na utrzymywanie rezerw żywności, co w erze wolnego handlu zdawało się anachronizmem - okresowym kryzysom wywołanym niepogodą miała zaradzać pomoc żywnościowa. Ale biedacy już wiedzą, że mogą liczyć tylko na siebie. Nowe silosy wybudowały m.in. Burkina Faso, Burundi, Gambia.

Błędne koło nędzy

Do tej beczki optymizmu czas wrzucić nie łyżkę, lecz wiadro dziegciu. Jest bowiem prawdopodobne, że nowy kryzys żywnościowy i tak wybuchnie.

Skok cen z 2008 r. miał przyczyny nie okresowe (klimatyczne), lecz strukturalne, które nadal istnieją: produkcja żywności nie nadąża za wzrostem liczby ludności; zasiewy pod biopaliwa wypierają plantacje roślin spożywczych; rośnie konsumpcja mięsa i "zbożożerna" hodowla; następuje coraz większa koncentracja produkcji i dystrybucji (trzy koncerny z USA kontrolują niemal 90 proc. światowego handlu zbożem); nie powstały bariery dla spekulacji kontraktami terminowymi na żywność... Do tego dochodzą skutki zmian klimatycznych. ONZ prognozuje, że w najbliższej dekadzie słabsze deszcze w Afryce - na kontynencie najbardziej uzależnionym od rolnictwa - mogą spowodować 30-procentowy spadek zbiorów.

Próby zwiększenia produkcji i wydajności rozbijają się wciąż o tę samą rafę: brak pieniędzy. W Afryce tylko Tanzania i Rwanda przeznaczają na rozwój rolnictwa ponad 10 proc. PKB. Jak długo Malawi będzie stać na wydawanie 4,8 proc. PKB na nasiona i nawozy?

Nędza przypomina błędne koło. Mieszkańcy wioski Mandamabwe w Zimbabwe sadzą nasiona orzeszków ziemnych, dłubiąc w wyschniętej ziemi gołymi rękami. Obok wielkie połacie gruntu leżą odłogiem, bo brakuje nasion, nawozów, wołów do orania. Można w ciemno założyć, że ci wieśniacy będą skakać z radości na podaną właśnie wieść, że rząd Zimbabwe chce im sprzedawać nasiona kukurydzy i sorgo po marnym dolarze za kilogram, a 50-kilogramowe worki nawozu po 7 dolarów, znacznie poniżej ceny rynkowej. "To nie dla nas - mówi jednak naczelnik wioski. - Niewielu z nas ma takie pieniądze. Poza tym po nasiona trzeba jechać do miasta, a na to nas nie stać".

Miliard głodujących

Coraz chętniej używany kij protekcjonizmu i samowystarczalności ma swój drugi koniec: przyczynia się do wzrostu światowych cen żywności. Wskutek wprowadzenia w Azji ceł eksportowych, w odległej Afryce torba nawozu podrożała w 2008 r. pięciokrotnie. Wieloletnie kontrakty na dostawy zbóż zdejmują z rynku sporą część podaży. Ekonomiści obawiają się, że skumulowane działanie wielu czynników sprawi, iż ceny żywności, które zaczęły spadać wraz z wybuchem globalnego kryzysu gospodarczego, wkrótce eksplodują z nową siłą. Od początku 2009 r. wzrosły już o 10 proc.

Tymczasem według wyliczeń FAO wzrost cen podstawowych produktów tylko o jeden procent oznacza aż 16 mln więcej osób niedożywionych. Na świecie liczba tych nieszczęśników przekroczyła już miliard (rok wcześniej było ich 915 mln). Głodny jest co szósty mieszkaniec naszej planety. Zdaniem FAO, aby odwrócić ten trend, kraje bogate powinny inwestować w rolnictwo 40 mld dolarów rocznie. To wymagałoby zwiększenia wartości obecnej pomocy rozwojowej ponad trzykrotnie.

Tymczasem, ku rozczarowaniu krajów rozwijających się, na Światowym Szczycie Żywnościowym w listopadzie 2009 r. nie padły żadne konkretne obietnice. Zresztą i te złożone wcześniej tylko w niewielkiej części się zmaterializowały. Ambitne plany z przełomu tysiącleci, kiedy to społeczność międzynarodowa postawiła sobie za cel zmniejszenie liczby głodujących o połowę do roku 2015, brzmią dziś jak ponury żart.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2010