Rok zły

Zakaz wystąpień w mediach – poza „Tygodnikiem” – dla ks. Adama Bonieckiego to była zła decyzja. I zły omen, który zapoczątkował fatalny dla Kościoła rok.

29.10.2012

Czyta się kilka minut

Warszawa, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, 17 grudnia 2011 r. / Fot. Grażyna Makara
Warszawa, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, 17 grudnia 2011 r. / Fot. Grażyna Makara

Co nowego można napisać dziś, gdy już wtedy tak wielu powiedziało w obronie ks. Adama tak wiele – z tak niewielkim skutkiem? Raz jeszcze wyliczyć litanię argumentów potwierdzających, że tamta decyzja była nie tylko niesprawiedliwa wobec człowieka, ale też szkodliwa dla Kościoła?

Może przypomnieć słowa ks. Adama ze spotkania autorskiego, które odbyło się krótko po ogłoszeniu decyzji jego przełożonych? Mówił, że całą sprawę traktuje pogodnie: wkrótce przyjdzie Nowy Rok i wszystko będzie można zacząć od nowa. Na dodatek po drodze są jeszcze jego imieniny i Boże Narodzenie, święto pojednania – nie warto więc tracić nadziei.

Dziś zapytać chciałbym już chyba tylko o jedno: jak długo przełożeni planują utrzymywać zakaz? Do śmierci?

Przez dwanaście miesięcy nie wydarzyło się nic, co sprawiłoby, że zmieniłbym zdanie o ich decyzji. Przeciwnie, z perspektywy czasu wydaje się jeszcze gorsza. Była jak zły omen, który zapoczątkował zły dla Kościoła rok. Oto kilka spośród wielu faktów.


1. Nakaz medialnego milczenia dla ks. Adama zapadł na samym początku wojny, którą sprowokowała ostra kampania przed wyborami do parlamentu. Impet szermującego antyklerykalnymi hasłami Ruchu Palikota przeraził wielu biskupów, księży i świeckich. Jednak zamiast w odpowiedzi na czarny PR zdwoić wysiłki w budowaniu pozytywnego wizerunku Kościoła – na atak odpowiedziano atakiem. Z ambon, w prawicowych pismach i portalach ogłoszono stan wojenny. Na froncie zaś nie obowiązuje prawo kanoniczne, a już na pewno nie logika Ewangelii. Oskarżonych z byle powodu o defetyzm, czasem po prostu o zbyt małą nienawiść do wroga – stawia się pod pręgierzem. Pierwszy był ks. Boniecki. Kłopot w tym, że wraz z nim napiętnowano tysiące podobnie myślących katolików. Dostali jednoznaczny sygnał, że dla ich wrażliwości miejsca w Kościele nie ma.


2. Do śmierci Jana Pawła II, a może jeszcze kilkanaście miesięcy po kwietniu 2005 r., Kościół mógł liczyć w polskich mediach na taryfę ulgową. Niektóre drażliwe tematy omijano szerokim łukiem, z opublikowaniem pewnych artykułów czekano na zgodę biskupa itp. Było jednak jasne, że okres ochronny nie będzie trwał wiecznie. Kościół zaczął mieć gorszą prasę. A po kilku ostatnich miesiącach można wręcz powiedzieć, że w wielu przypadkach stał się celem bezmyślnego ataku.

Wiele z tych ataków nie byłoby aż tak niszczących, gdyby ks. Adamowi nie nakazano milczeć. Z całym szacunkiem dla licznych duchownych i moich kolegów po piórze: nikt z nas nie legitymuje się jeszcze taką biografią, taką charyzmą ani takim szacunkiem w niekościelnych środowiskach, które równałyby się sile oddziaływania ks. Bonieckiego. Oskarżając marianina o sianie zamętu w debacie nt. krzyża w parlamencie czy Nergala, zapomniano o dziesiątkach sytuacji, gdy jego słowa były jedynym głosem w obronie Kościoła słyszalnym i serio traktowanym poza wyznaniowymi opłotkami. Nakaz milczenia był strzałem w stopę.


3. Jako jedynie słuszny i prawowierny forsuje się natomiast w Kościele płynący z Torunia „katolicki głos w twoim domu”. Pisałem już na tych łamach bez ironii, że o. Tadeusz Rydzyk zasługuje na tytuł człowieka roku. Na nowo otrzymał od Episkopatu list żelazny, który gwarantuje bezkarność. Pozyskał wsparcie wielu prawicowych publicystów, którzy dotychczas akurat wobec Radia Maryja zachowywali dystans. Trzyma w szachu dwa ugrupowania parlamentarne, w tym największą partię opozycyjną. Potrafi wyprowadzić na ulice więcej ludzi niż wszystkie związki zawodowe razem wzięte.

O. Rydzyk przemawiający do tysięcy demonstrantów; podczas Mszy, która stanowiła oprawę politycznego wiecu; atakujący swoich rzeczywistych i wyimaginowanych przeciwników; transmitowany na całą Polskę – i milczący w mediach zgodnie z nakazem przełożonych ks. Boniecki. Nie znam zestawienia, które byłoby równie wymownym podsumowaniem tych dwunastu miesięcy.


4. Z kolei najwymowniejszym cytatem minionego roku są słowa Tomasza Lisa: „To ja już wolę ajatollaha Terlikowskiego niż tych załganych pseudoliberalnych pseudodoktrynalnych, dwie piersi ssących liberalnych katolików. Z Terlikowskim dzieli mnie wszystko, nie jest on jednak przynajmniej kuriozalnym dwulicowcem, takim co poglądy ma wypośrodkowane, co pozwala mu pozować na arbitra elegantiarum. W czasach ostrych podziałów i ostrej walki bycie pomiędzy i pośrodku częściej niż znakiem racjonalizmu jest znakiem asekuranctwa i oportunizmu”.

Wojna postu z karnawałem trwa w najlepsze. Radykałowie po obu stronach barykady zacierają ręce. Głos ks. Bonieckiego zaburzałby ich piękny świat, w którym mają monopol na prawdę i dobro.

I to byłoby na tyle podsumowania. To byłoby wszystko, gdyby przez przypadek nie wpadła mi w ręce pewna korespondencja...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2012