Religijny nie znaczy hojny

Badania sugerują, że religijność przeszkadza w rozwoju altruizmu. Warto jednak postawić wobec nich kilka pytań.

15.11.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. H. Armstrong Roberts / GETTY IMAGES
/ Fot. H. Armstrong Roberts / GETTY IMAGES

Można było się spodziewać, że teza ta szybko stanie się medialnym newsem. Tylko w Wielkiej Brytanii artykuły poświęciły jej „Guardian” i „Economist”. Religijność przeszkadza w rozwoju altruizmu, sprzyja zaś surowemu osądzaniu bliźnich – sugerują to autorzy międzykulturowych badań, których wyniki opisano w listopadowym numerze czasopisma „Current Biology”.


Badania przeprowadzono w sześciu krajach: Kanadzie, Chinach, Jordanii, Turcji, Stanach Zjednoczonych i RPA. Zajmowano się dziećmi w wieku od 5 do 12 lat. Altruizm oceniano stawiając je w sytuacji, w której mogły podzielić się dowolną liczbą otrzymanych od eksperymentatora atrakcyjnych naklejek z innymi uczniami swojej szkoły, którzy takich naklejek nie zdążyli otrzymać. Skłonność do karania badano pokazując film, na którym jedno dziecko krzywdziło inne, oraz prosząc o ocenę, na ile krzywda była umyślna i na jaką karę zasłużył krzywdziciel.


Okazało się, że dzieci z rodzin niereligijnych dzielą się chętniej (większą liczbą naklejek). Dzieci z rodzin religijnych uznawały za to, że krzywda była w większym stopniu umyślna i „skazywały” krzywdziciela na surowszą karę.


Wątpliwości
Wyniki badań są bardzo interesujące i nie mogą być zignorowane przez nikogo, kto interesuje się związkami pomiędzy wiarą a moralnością. Jednak procedura badania prowokuje do kilku pytań, na które autorzy nie odpowiadają, to zaś sprawia, iż wyniki nie są tak informacyjne, jak można by się spodziewać.


Pierwsze pytanie wiąże się z międzykulturowym charakterem badań. Jak sami autorzy zauważają, istnieje znacząca – choć nie tak silna jak w przypadku religijności – korelacja pomiędzy altruizmem a miejscem zamieszkania dziecka. Z drugiej strony można przypuszczać, że istnieją duże różnice co do przynależności religijnej i stopnia religijności rodziców w zależności od ich miejsca zamieszkania (np. w Jordanii przeważają zapewne muzułmanie, zaś w Chinach osoby niereligijne). Naukowcy nie wzięli też pod uwagę, że sama procedura – zastosowano wszędzie tę samą – może mieć inne znaczenie dla uczestników badania w zależności od miejsca zamieszkania (różna może być atrakcyjność naklejek, a i sam akt dzielenia się może mieć inne znaczenie). Przedstawione wyniki nie dają więc jednoznacznej odpowiedzi, na ile osiągnięte rezultaty zależą do religijności, a na ile od dominującej w danym miejscu kultury (np. kolektywistycznej w Chinach, a indywidualistycznej w Ameryce Północnej).


Po drugie, nie dowiadujemy się wiele o typie religijności badanych. Jest przecież oczywiste, że sklasyfikowanie kogoś jako „chrześcijanina” niewiele mówi o sposobie przeżywania wiary, który istotnie rzutuje na sposób wychowania dzieci. Wśród chrześcijan bowiem istnieją w tym względzie ogromne różnice – weźmy choćby pod uwagę protestanckich fundamentalistów, katolickich tradycjonalistów oraz (istniejących zarówno w protestantyzmie, jak i katolicyzmie) „liberałów” otwartych na wpływy duchowości innych religii i kultury świeckiej. Podobne różnice istnieją zapewne w świecie islamu. Nie wiemy zatem – a byłaby to ważna informacja – czy typ religijności rodziny wpływa na poziom altruizmu wychowującego się w niej dziecka.


Drugi z badanych aspektów – wrażliwość na sprawiedliwość i skłonność do karania, cieszył się mniejszym zainteresowaniem zarówno naukowców (widać to w tytule publikacji, mówiącym jedynie o religijności i altruizmie „The Negative Association between Religiousness and Children’s Altruism across the World” ), jak i mediów. Szkoda, gdyż jest on równie ciekawy. „Suche” wyniki w tej kwestii – dzieci z rodzin religijnych są bardziej skłonne oceniać krzywdę jako uczynioną umyślnie i surowiej karać krzywdzicieli – da się interpretować rozmaicie. Z jednej strony można uznać to za świadectwo wyższego poczucia sprawiedliwości i wrażliwości na krzywdę drugiego; można też sugerować, że dzieci z rodzin religijnych posiadają szersze pojęcie moralności (obejmujące nie tylko altruizm, ale także kwestię niekrzywdzenia i sprawiedliwości). Z drugiej strony można mówić o mniejszej wśród ludzi religijnych niż wśród niereligijnych tolerancji i zdolności do miłosierdzia wobec tych, którym zdarzyło się skrzywdzić drugiego.


Przedstawione wyniki badań nie dostarczają, niestety, danych, które pozwoliłyby uzasadnić jakąś interpretację. Nie wskazują m.in. na żaden czynnik, który wyjaśniałby negatywną korelację pomiędzy poziomem altruizmu a wrażliwością na krzywdę i skłonnością do karania krzywdzicieli.


Rachunek sumienia
Niezależnie od wskazanych wyżej braków warto, byśmy – zwłaszcza jeśli jesteśmy ludźmi religijnymi – wzięli na poważnie zaprezentowane wyniki. Są bowiem mocnym ostrzeżeniem przed uzurpowaniem sobie przez nas, wierzących, wyższości moralnej nad ludźmi niereligijnymi. Bardzo możliwe, że osoby takie prześcigają nas w ważnej dla naszej wiary cnocie.


Powinniśmy sobie też uświadomić, że istnieją sposoby odniesienia się do moralnego ideału obecnego w naszej tradycji, które przeszkadzają w realizacji tego wzorca w życiu. Badania w żaden sposób nie podważyły bowiem tego, że postawa altruistyczna jest jednym z religijnych ideałów. Wręcz przeciwnie: można z nich wyciągnąć wniosek, że jest faktycznie ceniona przez religijnych rodziców, którzy – pytani o to przez badaczy – oceniali swe dzieci jako bardziej altruistyczne niż dzieci niereligijne.


Warto zatem postawić sobie pytanie: jak jest w moim przypadku? Czy mój – religijny – sposób ujęcia moralnego ideału pomaga, czy przeszkadza w uczeniu moich dzieci wcielania go w życie? Omawiane badania niewiele mówią, na czym może polegać problem, poza jedną wskazówką: otóż rodzice religijni w większym stopniu niż niereligijni łudzili się co do swoich dzieci, niżej oceniając dzieci ludzi o odmiennych przekonaniach. Narzuca się tu wniosek (oczywisty z punktu widzenia tradycji chrześcijańskiej): brak pokory, rozumiany jako poczucie wyższości wobec „innych”, prowadzi do życia w ułudzie i nie sprzyja rozwojowi moralnemu.


Warto także zastanowić się, w jakiej formie przejawia się w nas wrażliwość na krzywdę i poczucie sprawiedliwości. Sytuacja, w której jest ono powiązane ze skłonnością do doszukiwania się złych intencji u ludzi, którzy jawią się nam jako krzywdziciele, nie jest zgodna z ewangelicznym ideałem. Surowy dla chrześcijan wynik badań przypomina, że ciągle aktualne są słowa Jezusa: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7, 1), a także: „Dlaczego widzisz źdźbło w oku brata, a belki we własnym nie dostrzegasz?” (Mt 7, 3). ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2015