Ratownicy dusz

Pogotowie Duchowe – telefon zaufania prowadzony przez księży – wymaga większego wsparcia Kościoła.

05.09.2017

Czyta się kilka minut

 / GETTY IMAGES
/ GETTY IMAGES

Zadzwoniła i powiedziała, że leży na torach. Odpowiedziałem: „Wstawaj i idź do domu, spakuj się, złap najbliższy pociąg do Krakowa i przyjeżdżaj do mnie”. Odebrałem ją z dworca. Spędziła u mnie cztery dni, opowiedziała swoje życie. Nie wiem, dlaczego właśnie tak zareagowałem. Wiem za to, że ta dziewczyna żyje do dziś, niedługo wychodzi za mąż, chyba jest szczęśliwa.

Pięć lat temu o. Benedykt Pączka założył Pogotowie Duchowe. To telefon zaufania, pod którym dyżurują księża. Każdy, kto potrzebuje duchowego wsparcia, rady lub modlitwy, może po prostu do nich zadzwonić.

Impulsem było zdarzenie na Facebooku. Chłopak napisał, że ma myśli samobójcze. O. Pączka nawiązał z nim kontakt. To jeszcze mocniej utwierdziło go w przekonaniu, że duszpasterze powinni być do dyspozycji tych, którzy ich potrzebują, o każdej porze dnia i nocy.

– Jestem księdzem. To znaczy, że nie mogę się zamknąć w swoim wygodnym, bezpiecznym świecie. Moim obowiązkiem jest walczyć o człowieka za wszelką cenę – mówi z przekonaniem.

Do Pogotowia szybko dołączyli inni księża. Z Polski i nie tylko.

Ks. Robert Klemens należy do Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri (filipini), mieszka w Gostyniu. Na stronie Pogotowia Duchowego zamieścił zdjęcie z szerokim, rozbrajającym uśmiechem. Zanim odbierze mój telefon, w słuchawce słyszę Bobby’ego McFerrina: „Każdy ma w życiu jakieś problemy / Kiedy się martwisz, tylko je podwajasz / Nie martw się, bądź szczęśliwy” – „Don’t worry, be happy”.

– O Pogotowiu usłyszałem w internecie. Napisałem do ojca Benka, pytając, jakie są kryteria przyjęcia. Odpowiedział, że wystarczy być dyspozycyjnym, mieć telefon i być wierzącym księdzem. Pierwsze dwa warunki spełniałem z marszu, a trzeci? Oddałem sprawę Panu Bogu i postanowiłem się zgłosić.

Ks. Ryszard Flakiewicz, salezjanin, jest duszpasterzem szwedzkiej Polonii. Oprócz niego, w Pogotowiu są też księża pracujący w Anglii, Niemczech, Hiszpanii, Holandii, Bułgarii, a nawet Japonii. – Myślałem, że dzwonić będą głównie polscy emigranci, prosić o załatwienie pracy i mieszkania – mówi. – Okazało się, że szukają przede wszystkim wsparcia i porady, proszą o modlitwę. Dzwonią nie tylko ze Szwecji, ale też z Polski, Norwegii czy Anglii.

Ks. Tomasz Plewa prowadzi amatorską stronę „Modlitwa Serca”, pracuje z młodzieżą. – Któregoś wieczora zadzwoniła do mnie młoda dziewczyna. Na koniec powiedziała: „Gdyby ksiądz nie odebrał tego telefonu, tobym ze sobą skończyła”.

O. Dariusz Nowicki, paulin, proboszcz parafii w Wągrowcu: – Czasem słyszę w słuchawce: „Sam nie wiem, dlaczego zadzwoniłem, nie umiem tego wyjaśnić”. Cieszę się, że ludzie otwierają się, że nie zostają sami ze swoimi problemami. Nie rozwiążę wszystkich spraw, z którymi do mnie dzwonią, ale najważniejsze, że mogę z nimi wtedy być.

Samarytanie

Londyn, lata 50. XX wieku. Chad Varah, anglikański pastor, ma pochować poza murami cmentarza 14-letnią samobójczynię. Dowiaduje się, że dziewczynka odebrała sobie życie z powodu pierwszej miesiączki. Nie rozumiała, co się dzieje z jej ciałem, bała się, że zapadła na straszną chorobę, nie miała w swoim otoczeniu nikogo, z kim odważyłaby się o tym porozmawiać. Ta historia nie daje pastorowi spokoju. W listopadzie 1953 r. w jednej z londyńskich gazet zamieszcza gorący apel. Zachęca, by wszyscy, którzy nie mogą poradzić sobie z problemami, czują się bezradni i samotni, zadzwonili pod jego numer telefonu. Odzywają się potrzebujący pomocy, ale też ochotnicy, którzy chcą dołączyć do jego dzieła. Tak powstaje The Samaritans, pierwszy na świecie telefon zaufania.

– Ta forma pełni ważną, wspierającą rolę w całym systemie pomocy – wyjaśnia dr Adam Kłodecki, psychoterapeuta, współtwórca Polskiego Towarzystwa Pomocy Telefonicznej. – Jej największą zaletą jest maksymalna dostępność. Nie ma kolejek, można zadzwonić z każdego miejsca, nawet bardzo małych miejscowości. Jest darmowa lub bardzo tania. Kosztuje tyle, ile połączenie. Nie bez znaczenia jest też zapewniona anonimowość, a także inna zasada: dzwoniący ma nieograniczony czas, może rozmawiać tak długo, jak tego potrzebuje.

W Polsce pierwsze telefony zaufania powstały w 1967 r. we Wrocławiu i w Gdańsku.

– Dziś ich lista jest bardzo długa – mówi dr Kłodecki. – Istnieje szereg telefonów specjalizujących się w określonych problemach, np. dla osób uzależnionych, ofiar przemocy, chorych na AIDS. Są specjalne telefony dla dzieci i młodzieży. Mamy także te reprezentujące konkretne środowiska i światopoglądy, w tym katolickie telefony zaufania. Najbardziej znane to radomska Linia Braterskich Serc i tarnowski telefon zaufania Arka.

Pogotowie Duchowe wyróżnia się na tle tych inicjatyw tym, że z założenia dyżurują w nim wyłącznie duchowni.

– Księża powinni być dla ludzi – powtarza o. Pączka. – Jak Tesco. Dostępni 24 godziny 7 dni w tygodniu.

– Dwa lata temu zadzwoniła do mnie osoba z pewną sprawą – dopowiada o. Nowicki. – Z czasem ten kontakt przerodził się w formę stałego kierownictwa duchowego przez telefon.

Trudne przypadki

Szósta rano. Za chwilę telefon zacznie dzwonić. Odzywa się kobieta. Mieszka z nią dorosły syn, alkoholik. Nie pracuje, wynosi co cenniejsze przedmioty z domu. Zdarza się, że kiedy wypije, podnosi na nią rękę. Nie pomagają prośby i groźby – nie chce się leczyć. Matka jest bezradna.

Młody chłopak. Zastanawia się nad wyborem drogi życiowej. Myślał o kapłaństwie, ale ciągle się waha. Czy to jest prawdziwe powołanie, skoro nie ma stuprocentowej pewności?

– Chcę się zabić – zacznie rozmowę inna młoda osoba. Opowie o agresywnym ojcu i nagłej śmierci matki – jedynej, która zawsze stawała w jej obronie, o kolejnych przyjaciołach, którzy zawodzą i odchodzą, o pustce i samotności.

Ktoś inny poprosi o modlitwę w intencji ciężko chorego dziecka. Dwa lata zmagań, ale lekarze już nie dają szans.

Zadzwoni dziewczyna w niechcianej ciąży – ojciec dziecka zniknął, rodzice namawiają ją na aborcję. Inna zwierzy się z grzechu, o którym wstydzi się powiedzieć nawet na spowiedzi.

W ciągu dnia telefon zadzwoni od kilkunastu do około trzydziestu razy. Dyżur trwa jeden dzień w tygodniu w godzinach 6.00–24.00. Tydzień w tydzień. Ilu byłoby gotowych na takie poświęcenie?

– W pierwszych latach było nas około sześćdziesięciu. Dziś jest dwudziestu – mówi o. Pączka. – Patrząc na potrzeby, to zdecydowanie za mało.

Najczęstszym powodem rezygnacji z dyżuru jest przeniesienie na inną placówkę. Czasem trudno pogodzić nowe obowiązki z odbieraniem telefonów, obciążenie jest zbyt duże.

Księża z Pogotowia przyznają, że nawet w dniu dyżuru nie mogą być wyłącznie do dyspozycji dzwoniących. Nie każdy telefon mogą odebrać.

– Jestem proboszczem i mam w tym dniu normalne obowiązki – tłumaczy o. Nowicki.

– Oczywiście to nie jest tak, że siedzę od rana do wieczora w domu. Jednak w dzień dyżuru ograniczam wyjścia do minimum – mówi ks. Klemens. – Bliscy i przyjaciele są już uprzedzeni. Jak tylko słyszą, że dzwoni mój dyżurny telefon, sami kończą rozmowę, żebym jak najszybciej mógł odebrać.

Ostatnio zdecydowali się, by całodobowe dyżury skrócić do 18 godzin. Argumentują, że nieprzespane noce mocno odbijają się na ich aktywności w kolejnych dniach. O tej porze niestety zbyt często zdarzają się też głuche telefony lub inne żarty.

– Kiedyś rozmowa z takim żartownisiem przybrała zaskakujący obrót – opowiada ks. Klemens. – Chłopak opowiadał jakieś niestworzone historie, w tle słyszałem tłumione śmiechy i wzajemne uciszania. Zapytałem ze spokojem: to ilu jest tych suflerów? Cała grupa wybuchła śmiechem. Chłopak wyszedł z pokoju, zamknął drzwi. Nie rozłączył się, ale zupełnie inaczej zaczął ze mną rozmawiać.

Narzędzie w rękach Boga

Wyjście do drugiego, zwłaszcza do osoby, która przeżywa trudności, jest w depresji, żałobie, zmaga się z uzależnieniem lub współuzależnieniem, zawsze wiąże się z trudnościami.

– Osoby pracujące w telefonach zaufania narażone są na duże psychiczne obciążenie – wyjaśnia dr Kłodecki. – Zderzają się np. z agresywnym zachowaniem swoich rozmówców. Innym ryzykiem jest zmęczenie rozmową z osobą, która przerzuca na słuchającego swoje problemy. W wielu placówkach dba się o higienę psychiczną dyżurujących przy telefonach, wspiera ich superwizją.

– Najtrudniejsze są rozmowy, w których proponuję komuś rozwiązanie sytuacji, a z drugiej strony słuchawki słyszę pełne zawodu „nie o to mi chodziło...”. Tak jakby ktoś zwracał się o pomoc, ale w gruncie rzeczy liczył tylko na potwierdzenie swojego poczucia beznadziei – mówi ks. Klemens. – Staram się wtedy zachować zdrowy dystans, nie brać odpowiedzialności za tę drugą stronę.

– Mamy swoją zamkniętą grupę na Face­booku – odpowiada na pytanie o superwizję – ale raczej nie korzystamy z niej jako grupy wsparcia. Rzadko się spotykamy i na co dzień nie mamy ze sobą kontaktu. Dla mnie wsparciem w trudnych sytuacjach jest moje zgromadzenie. Czasem radzę się innych księży, co podpowiedzieliby w danej sytuacji. Podczas wspólnej modlitwy często modlimy się w intencjach osób, które dzwoniły do mnie w minionym tygodniu.

– Nieraz człowiek czuje się bezradny – przyznaje o. Nowicki. – Staram się, jak mogę, czerpać z mojego doświadczenia duszpasterskiego. A kiedy nie potrafię pomóc? Pocieszam się, że nawet Pan Jezus wszystkim ludziom nie pomógł.

– Miałem okazję rozmawiać z księżmi pracującymi w telefonach zaufania, także tych o świeckim charakterze. Często powtarzali, że wiara w Bożą Opatrzność pomaga im w radzeniu sobie w trudnych sytuacjach – dodaje dr Kłodecki.

– Wiem, że jestem tylko narzędziem w rękach Boga – mówi z przekonaniem o. Pączka. – Mocno niedoskonałym. Ale kiedy uda mi się komuś pomóc, to aż płakać mi się chce, że Pan Bóg tak dużo może zdziałać przez jednego głupiego Benka.

Jak Jakub

– Czekam na odważnych księży, którzy nie zamykają się w czterech ścianach, nie boją się wyjść do ludzi i działać – apeluje o. Pączka. – Bo pasterz to jest ktoś, kto jak trzeba, to przytuli, ale jak trzeba, to w mordę da. Miałem kiedyś taką sytuację – dodaje z błyskiem w oku. – Zadzwoniła dziewczyna uwikłana w związek z facetem, który ją po prostu gwałcił. Zabrałem ze sobą dwóch rosłych kolegów i pojechaliśmy do niej. Byłem gotowy się bić, gdyby taka była potrzeba. Nie zastaliśmy go wtedy.

W lipcu 2013 r. w pierwszym spotkaniu księży z Pogotowia Duchowego wziął udział bp Grzegorz Ryś. Celebrował Eucharystię i wygłosił do zgromadzonych księży homilię o walce Jakuba z aniołem. Jakub był skoncentrowany na sobie. Żeby być ojcem narodu wybranego, musiał dojrzeć. „To się nie wydarzy inaczej, jak przez zmaganie. To jest oczywiste, że człowiek w tym zmaganiu ostatecznie też rozpoznaje twarz Boga”.

O. Pączka: – Chciałbym, żeby księża nie bali się dyżurować przy telefonie, ale chciałbym też, żeby nie bali się do nas dzwonić. Wstrząsnęła mną ostatnio wiadomość o samobójczej śmierci księdza. Wyszły na jaw skandale seksualne, bał się konsekwencji, powiesił się. Nie mogę przestać o tym myśleć. Kiedyś zadzwoniła do nas siostra zakonna. W dzieciństwie była gwałcona przez ojca, nie umiała sobie z tym poradzić, nie potrafiła z nikim o tym rozmawiać. Cięła się żyletką, blizny ukrywała pod habitem. Pomogliśmy jej. Poszła na terapię, wyszła na prostą. Pogotowie Duchowe jest dla wszystkich: dla zakonnic, dla księży, dla biskupów.

Na pomoc

Na początku sierpnia w Krakowie odbyło się spotkanie księży z Pogotowia. To właśnie wtedy ważny głos zabrał diakon stały Stanisław Kruszyński, jeden z dyżurujących duchownych, główny odpowiedzialny za działanie Pogotowia (pałeczkę przekazał mu inicjator akcji, o. Pączka, który we wrześniu 2013 r. wyjechał na misję do Republiki Środkowoafrykańskiej, ale gdy tylko jest w Polsce, czeka z telefonem). Zaproponował, by zwrócić się do Konferencji Episkopatu Polski z prośbą o potwierdzenie kościelnego statusu dzieła.

Pytam biskupów w poszczególnych diecezjach, czy słyszeli o Pogotowiu i na ile byliby gotowi je wesprzeć. Padają zdawkowe odpowiedzi. Wielu ucina temat stwierdzeniem, że o takiej inicjatywie słyszą po raz pierwszy.

– W każdej diecezji istnieją takie lokalne inicjatywy. Akurat w dziele modlitwy nie potrzeba centralizacji i prezesa – odpowiada mi rzecznik archidiecezji katowickiej.

– Wsparcie hierarchii na pewno by się przydało – komentuje ks. Plewa. – Być może wtedy do Pogotowia zgłosiłoby się więcej osób. Ale jestem przekonany, że bez względu na to inicjatywa i tak przetrwa. Bo to dzieło Pana Boga.

Mimo trudności, tych zewnętrznych i tych osobistych, księża z Pogotowia patrzą w przyszłość z nadzieją. Wierzą, że to, co robią, ma sens.

– Te historie, które słyszę od dzwoniących ludzi, nieraz bardzo dramatyczne, zawsze budzą we mnie głębokie poczucie, że Pan Bóg czuwa – mówi ks. Klemens. – Że nie zostawia ludzi samych, że posyła ich do nas.

– Jeśli udałoby nam się w ten sposób uratować choć jednego człowieka, to znaczy, że było warto – dodaje o. Pączka. – A już teraz wiem, że telefon do Pogotowia Duchowego ocalił niejednego. To wystarczający powód, by w tym trwać. ©

Harmonogram dyżurów Pogotowia Duchowego i telefony do księży znaleźć można na stronie www.pogotowieduchowe.pl


CZYTAJ TAKŻE:

Ks. Jacek Prusak SJ: Ludzkich problemów jest więcej niż ludzi i wie o tym każdy, kto profesjonalnie zajmuje się pomocą, stąd każda inicjatywa mająca na celu redukcję cierpienia i ratowanie konkretnego człowieka zasługuje na pochwałę i wsparcie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2017