Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jednocześnie biskupi podali do publicznej wiadomości drugi raport: “Kryzys Kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych", który stara się ustalić przyczyny i wskazać drogi wyjścia z sytuacji. Raport ten - powiedział bp Wilton Gregory, przewodniczący amerykańskiego episkopatu - kładzie nacisk na “winę kierujących Kościołem, którzy niewłaściwie oceniali wagę problemu i nie potrafili mu skutecznie przeciwdziałać". W obu raportach - podkreślił - biskupi pragnęli “wyciągnąć na światło dzienne wszystko, aby dokładnie zrozumieć, do jakich okropnych sytuacji doszło w naszej wspólnocie". Tylko w ten sposób możliwa jest nadzieja, że coś takiego się więcej nie powtórzy.
Skala zła
Liczący 145 stron raport o skali seksualnych nadużyć wśród amerykańskich duchownych został opracowany na podstawie badań, które przeprowadzono w 97 proc. diecezji w USA (żyje w nich blisko 99 proc. wszystkich tamtejszych katolików). Autorzy raportu podkreślili, że zjawisko seksualnych nadużyć dotyczy wszystkich regionów amerykańskiego Kościoła.
Z badań wynika, że 55 procentom oskarżonych duchownych postawiono jeden zarzut seksualnych nadużyć; 27 procentom - dwa lub trzy zarzuty; 14 procentom - od czterech do dziewięciu; 3 procentom - dziesięć lub więcej. 149 duchownych, należących do tej ostatniej kategorii, skrzywdziło blisko 3000 dzieci i młodzieży. 78 proc. przestępczej działalności duchownych dotyczy dzieci i młodzieży w wieku 11-17 lat; 16 proc. - w wieku od 8 do 10 lat; 6 proc. - poniżej ósmego roku życia.
Autorzy raportu stwierdzili, że chociaż w wielu przypadkach nadużycia miały charakter nieokreślony albo kończyło się na “pieszczotach", to jednak wielka liczba oskarżeń ma związek z cięższymi przewinieniami. Ponad 27 proc. zarzutów dotyczy uprawiania seksu oralnego, a 25 proc. stosunku seksualnego lub próby takiego stosunku.
Największa liczba przypadków seksualnych nadużyć wobec dzieci i młodzieży przypadła na lata 70. XX w.; 9,7 proc. miało miejsce w latach 50.; 26,1 proc. - w latach 60.; 35,3 proc. - w 70.; 22,6 proc. - w 80. i 6,2 proc. - w latach 1990-2002. Raport zwraca uwagę, że fala zaczęła opadać w momencie, gdy amerykańscy biskupi zdecydowali się bardziej stanowczo i radykalnie przeciwdziałać zjawisku.
Zdecydowana większość ofiar seksualnych nadużyć to osoby płci męskiej - 81 proc. Proporcje między chłopcami i dziewczętami wśród ofiar zmieniały się z biegiem czasu. O ile w latach 50. 64 proc. ofiar stanowili chłopcy, w latach 70. - już 86 proc., później ten ostatni wskaźnik nieznacznie się zmniejszył.
W raporcie czytamy, że w większości badanych przypadków oskarżeń pod adresem duchownych diecezje czy zgromadzenia zakonne podejmowały jakieś działania. Przykładowo: prawie 40 proc. takich księży uczestniczyło w specjalnych programach terapii psychologicznej dla sprawców nadużyć seksualnych. Bardzo rzadko władze diecezji lub zakonu decydowały się informować o oskarżeniach władze cywilne. Nieco ponad stu duchownych (lub byłych duchownych) ostatecznie znalazło się w więzieniu. 143 księży zostało oskarżonych o seksualne nadużycia dzieci i młodzieży w więcej niż jednej diecezji, co świadczy o tym, że niekiedy władze kościelne starały się rozwiązywać problem, przenosząc oskarżonych duchownych z jednej diecezji do innej.
Rozmiary kryzysu
“Raport o kryzysie Kościoła w Stanach Zjednoczonych" wśród jego przyczyn i źródeł wymienia m.in. złą formację seminaryjną, niewłaściwą selekcję kandydatów do kapłaństwa, nieumiejętność stawienia czoła zjawisku przez biskupów i przełożonych kościelnych, którzy często nie potrafili ocenić wagi zjawiska, a także klerykalizację, skutecznie blokującą możliwość wpływu świeckich na kryzysową sytuację ich wspólnot.
Autorzy raportu widzą również związek kryzysu ze sprawą seksualnej orientacji kandydatów do kapłaństwa i duchownych. Nie twierdzą, że orientacja homoseksualna sama w sobie jest przyczyną nadużyć, ale zwracają uwagę, że zdecydowana większość zarzutów dotyczy molestowania dzieci i młodzieży płci męskiej. W niektórych regionach USA, szczególnie w latach 70. i 80., ukształtowała się w seminariach specyficzna “subkultura homoseksualna". Była ona tak silna, że wręcz zniechęcała niektórych mężczyzn do wstępowania do seminarium. Biskupi - stwierdzają autorzy dokumentu - stoją dziś przed fundamentalnym problemem znalezienia rozwiązania sprawy relacji między homoseksualizmem a powołaniem kapłańskim i zakonnym.
Raport zwraca również uwagę na związek kryzysu z niewłaściwie pojmowaną i przeżywaną dyscypliną celibatu, czemu sprzyja współczesna kultura, nie mająca zrozumienia dla “daru czystości" kapłańskiej. Dokument wymienia kilka błędnych i żywych w amerykańskim Kościele “koncepcji" celibatu. Stwierdza także, że niektóre niedojrzałe jednostki o skłonnościach homoseksualnych zdają się być pociągane przez kapłaństwo, bo widzą w nim “środek do uniknięcia walki ze swoją seksualną tożsamością", inne zaś znajdują w kapłaństwie odpowiedź, dlaczego się nie ożenili. Raport podkreśla konieczność wypracowania takiej koncepcji celibatu, która uwzględni i istniejący kryzys, i współczesną kulturę, wrogą celibatowi. Trzeba też z realizmem uwzględnić fakt, że “chociaż dla niektórych celibat jest darem, to jednak dla innych jest on straszliwym ciężarem, w rezultacie prowadzącym do osamotnienia, alkoholu, narkotyków i niewłaściwego seksualnego zachowania".
“Zbyt wielu biskupów w USA nie potrafiło zareagować na ten problem otwarcie i stanowczo. Ich działania charakteryzowały się moralną niedbałością, nadmierną łagodnością, niewrażliwością, upodobaniem do dyskrecji i zaniedbaniem" - czytamy w raporcie. Przełożonym kościelnym zarzucono niewłaściwe - duszpastersko i prawnie - postępowanie z ofiarami seksualnych nadużyć; przyzwalanie na to, by winni księża dalej stanowili zagrożenie dla dzieci i młodzieży; przenoszenie ich do innej parafii czy diecezji bez informowania nowych placówek o problemie; nieinformowanie władz cywilnych o przestępczym postępowaniu księży; ociąganie się z cofnięciem uprawnień do wykonywania posługi kapłańskiej tym duchownym, którzy jawnie łamali prawo kanoniczne.
“Najistotniejsze - czytamy w raporcie - że niektórzy biskupi nie rozumieli wagi problemu seksualnych nadużyć duchownych. Aż do dzisiaj biskupi ci zbyt często traktują ofiary księżowskich nadużyć jako wrogów i zagrożenie dla dobra Kościoła, a nie jako zranionych parafian potrzebujących uzdrowienia". Zdaniem autorów dokumentu takie zachowanie “należy przypisać po części »klerykalizmowi«, przekonaniu, że księża i biskupi są ponad laikatem", oraz skłonności do jurydyzmu.
Robert S. Bennett, prawnik i jeden z autorów raportu o kryzysie Kościoła w USA, powiedział, że kluczem do przezwyciężenia zapaści jest właściwa formacja seminaryjna i selekcja kandydatów do kapłaństwa. Stwierdził, że nie jest to do pomyślenia bez odpowiedniej reformy życia seminaryjnego. Wtórował mu bp Gregory: “Nie możemy zmieniać historii, ale precyzyjna znajomość faktów pomoże nam w tym, aby się to więcej nie powtórzyło".
Przewodniczący amerykańskiego Episkopatu zapewnił, że “na ile możliwe jest z ludzkiego punktu widzenia poznanie tych rzeczy, ci księża, którzy są winni, nie pełnią już posługi. Mogę też powiedzieć z absolutną pewnością, iż biskupi dysponują teraz narzędziami umożliwiającymi natychmiastową reakcję na zgłaszane zarzuty, niesienie pomocy ofiarom i usuwanie winnych z posługi". Zapewnienia te nie były gołosłowne - w ciągu ostatnich dwóch lat taki los spotkał 700 duchownych.