Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Warto, byśmy w naszej wierze wielkanocnej szli drogą jednego z Dwunastu: Tomasza Bliźniaka. Powszechne traktowanie go jako negatywnego bohatera ewangelicznej opowieści to stereotyp wynikający chyba z nieuważnej lektury.
Zauważmy bowiem, że uczniowie zamknęli się razem z obawy przed Judejczykami. Tomasza z nimi nie było – jako jedyny miał odwagę wyjść na zewnątrz. Nie uwierzył zaś od razu swoim towarzyszom z bardzo konkretnego powodu: w entuzjastycznym „widzieliśmy Pana!” – wcześniej zamkniętych i zalęknionych – nie było wzmianki o ranach po gwoździach, cierniach i biczowaniu.
Z perspektywy Żyda tamtego czasu tylko zachowanie śmiertelnych obrażeń mogło dowieść tożsamości z martwych Obudzonego. Wizja Jezusa bez ran byłaby spotkaniem jakiejś mary o nieznanej naturze albo po prostu zbiorowym złudzeniem ludzi, którzy nie tylko boją się Judejczyków, ale w ogóle nie mają odwagi stanąć oko w oko z rzeczywistością.
Dlatego właśnie, gdy Jezus ujawnił się w poranek wielkanocny pośród uczniów, „pokazał im ręce i bok” (J 20, 20) – tj. swoje rany. Zmartwychwstały pozostaje Ukrzyżowanym. Oni być może nie zwrócili na to należytej uwagi – i dlatego pominęli ów „szczegół”, gdy opowiadali o swym doświadczeniu Tomaszowi. On jednak wiedział: jeżeli ten, który stanął pośrodku uczniów, nie zachował ran ukrzyżowania, nie jest godzien wiary, a spotkanie z nim – nic nie warte.
Autentyczne doświadczenie paschalne – rozpoznanie zwycięstwa życia nad śmiercią, światła nad ciemnością, dobra nad złem – nie ma nic wspólnego z trwaniem w złudzeniach i nierealistycznym oderwaniem, ani tym bardziej tchórzliwą ucieczką od rzeczywistości. Nie oznacza zamknięcia oczu na rany świata, cierpienie wszystkich czujących stworzeń. Nie można przeżyć w pełni Paschy, jeśli nie ma się odwagi, by zmierzyć się z bólem świata.
MEDYTACJE WIELKANOCNE PIOTRA SIKORY >>>
Obudzony z martwych świata nie opuścił. Przeciwnie – jeszcze bardziej się z nim utożsamił, wszedł jeszcze głębiej we wszystkie jego zakamarki. Według autora Listu do Efezjan Chrystus Zmartwychwstały „napełnia wszystko na wszelki sposób” (Ef 1, 23), w Liście do Kolosan nazywa Go zaś: arche stworzenia (por. Kol 1, 18) – zasadą, która nie tylko przenika całą rzeczywistość, lecz w pewnym sensie jest wszystkim, co istnieje, nadając każdej rzeczy właściwą jej tożsamość, ale i dzieląc z nią cały jej los. Zmartwychwstanie Chrystusa jest w tej perspektywie „poszerzeniem” wcielenia – już nie tylko w pojedynczą ludzką jednostkę, ale w całość rzeczywistości.
A całość wszystkiego, co istnieje, jak i każdy pojedynczy tego szczegół, choć piękne i fascynujące, naznaczone są ułomnością i cierpieniem. Rzeczywistość jest poraniona. Skoro jest zaś ona ciałem Zmartwychwstałego – to boskie Jego ciało, ciało zmartwychwstałe, musi nosić w sobie rany krzyżowania.
Więcej nawet, jak głosi proroctwo Izajasza: „w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53, 5). Prorok nie pisze tu o uszkodzeniach trupa. Zdrowie tylko w ranach Żyjącego. Skoro zaś razem z nim zostaliśmy wskrzeszeni i przywróceni do życia (por. Ef 2, 5-6), razem z nim możemy być zranionymi uzdrowicielkami i uzdrowicielami. Trzeba jednak mieć odwagę uświadomić sobie – z akceptacją – własne obrażenia. Wszak, jak uczy nas historia Marii Magdaleny, samopoznanie i poznanie Pana żyjącego w nas to jeden proces.
W procesie tym jednak czeka na nas paradoks jedności, w jakiej splecione są ułomność i piękno, cierpienie i szczęście, ból i spełnienie. A zatem niemożność jasnego i wyraźnego poznania, ujęcia w wyraźnym przedstawieniu, w spójnym dyskursie, w klarownej idei. Niepojmowalność i tajemnica. Dlatego Jezus w kulminacyjnym momencie Ewangelii zwraca się do Tomasza – jedynego ucznia, który miał odwagę na niczym nie znieczuloną konfrontację z rzeczywistością (i to już przed śmiercią Mistrza – gdy Ten udaje się do grobu Łazarza, Tomasz mówi do pozostałych uczniów: „chodźmy i my, umrzeć wraz z Nim”; zob. J 11, 16), ale za bardzo chciał uzyskać pewność poznania – i mówi: „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). ©℗