Przyszli, zjedli, wychodzą

W radosnym, umysłowym przede wszystkim lockdownie czekamy sobie na Igrzyska Europejskie, które odbędą się w roku pańskim 2023 w Krakowie.

23.11.2020

Czyta się kilka minut

Nasze pobudzenie wynika z co najmniej dwu powodów – po pierwsze, bo ich oficjalnym organizatorem będzie p. Sasin z Ministerstwa Aktywów Państwowych, po drugie – z powodu definicji europejskości. To już niemal tradycja, że trzeba solidnie pomyśleć nad sensem owej podniosłej nazwy, od chwili gdy Igrzyska Europejskie odbyły się po raz pierwszy. Było to, przypomnijmy, w Azerbejdżanie, kolejne zaś zorganizowano w Białorusi. No więc pękamy z ciekawości, jakże to p. Sasin będzie nas tu w Krakowie sportowo i organizacyjnie europeizował, przybliżał do kultury śródziemnomorskiej, do zasad fair play i do idei p. barona de Coubertina.

Tak czy owak, do roku 2023 jest nieco czasu, na tyle dużo, żeby na razie pogwarzyć nie o planach zmian w zasadach gier zbiorowych, ale o polskiej myśli politycznej. Termin ten – przyznajemy ze wstydem – od dość dawna wydaje się sztuczny, sformowany bez namysłu i na wyrost. Jest to, mówiąc brutalnie, optymistyczna próba podwiązania zachowań instynktownych, czegoś, co nie jest myślą, do myśli, oraz czegoś, co nie jest polityką, do polityki. Wszystko, co z polskiej myśli politycznej da się wycisnąć, można zmieścić średniej wielkości drukiem na bilecie tramwajowym.

Otóż przez dziesięciolecia, jeśli nie przez setki lat nikt w świecie zagranicznym nie był w stanie z ręką na sercu powiedzieć, że cokolwiek z polskiej myśli politycznej rozumie. Nie no, oczywiście – były gdzieś, tam i siam, jakieś arcyniszowe wydziały bądź podwydziały jakichś organizacji, zajmujące się polską myślą polityczną. Na tym kontynencie i na innych. Zatrudniano tam specjalistów o rzadkich kompetencjach, jeśli wziąć pod uwagę konieczność ich łączenia. Byli to więc historycy, mitoznawcy i religioznawcy, którzy wcześniej musieli przejść solidny kurs medyczny i ukończyć dietetykę. Tak to sobie wyobrażamy, bowiem inaczej, bez tego, polskiej myśli politycznej ogarnąć by się jednak nie dało. No więc politycy zagraniczni na przestrzeni wieków, chcąc się z jakiegoś powodu czegoś dowiedzieć o polskiej myśli politycznej, pierw otwierali jakieś meldunki, podręczniki, encyklopedie bądź antologie, ale niemal natychmiast ciskali owe zwarte druki w kąt i kazali słać sanie bądź auto z szoferem po owych specjalistów z podwydziałów. Śmiech jednak nas tu teraz wzdyma, bo jakże często, owszem, specjalista przyjeżdżał, rozgaszczał się, dostawał to i owo do picia, a nawet pierogi, ale gdy padało pytanie, by konkretnie coś na temat polskiej myśli politycznej opowiedział, to jednak rozkładał ręce. Że to nie jego podspecjalizacja – tłumaczył, że nie jego podwydział tym się zajmuje, że to w ogóle nie to, nad czym on siedzi od dwu dekad, że nie tak, że on nic nie wie, że jest niewinny. I że szkoda czasu, lepiej się napić – taka jest jego rada. Politycy zagraniczni w zasadzie przyjmowali te słowa z ulgą.

Dlatego nasi przywódcy tak są zawsze miło witani podczas krótkich podróży za granicę. Posiedzą, zjedzą, pójdą – tak się mniej więcej uspokajająco sumują porady zagranicznych wydziałów i podwydziałów dotyczące tych wizyt.

Wydawałoby się zatem, że jest źle i że jesteśmy – jak zwykle – na kolanach. Zdarza się jednak coraz częściej, że z kolan wstajemy i z tej perspektywy rzeczywiście widać więcej. Popatrzmy na ostatni widok ze sceny polskiej myśli politycznej: „Będziesz siedzieć” – powiadali jedni. A ten, do którego mówili, odpowiedział im, że nie on. „To wy – powiadał – będziecie siedzieć”. I tak oto, słuchając tego w kółko – rzec trzeba – na temat polskiej myśli politycznej zaczęliśmy zmieniać zdanie. Tak, te dialogi są uniwersalne. I dlatego jesteśmy dziś dobrej myśli, poza tym, że posiedzieliśmy, zjedliśmy i właśnie wychodzimy, oczywiście bez pożegnania, no i czekamy na Igrzyska Europejskie w Krakowie, żeby sobie optymistycznie interpretować, czym Europa jest, a czym nie jest. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2020