Przyjemność pisania litery


Po co w dzisiejszych czasach uczyć się kaligrafii? Anna Jeziorna ma na to dziesiątki odpowiedzi.

25.01.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Stanisław Barański dla „TP”
/ Fot. Stanisław Barański dla „TP”

Późna jesień. Ulica Brzozowa. Wygaszone sklepy i restauracje, tylko w suterenie na rogu pali się światło. Przy szybie dwójka dzieci z mamą. Bacznie obserwują grupę ludzi, którzy pochyleni w skupieniu nad pulpitami, powoli przepisują litery.

Równowaga

– Każdą sprawę da się załatwić. Wystarczy piękny charakter pisma – żartuje Anna Jeziorna, wspominając, że nauczyciele jej córek kolekcjonowali wypisane przez nią usprawiedliwienia. Kaligrafią pasjonuje się od dzieciństwa, ale dopiero cztery lata temu ta pasja stała się jej sposobem na życie. W 2012 r. założyła Fundację Sztuka Kaligrafii, która prowadzi Szkołę Kaligrafii na krakowskim Kazimierzu i Letnią Szkołę Kaligrafii i Sztuk Pięknych w Perugii we Włoszech.

Do otwarcia szkoły zainspirowało ją spotkanie z dwiema wybitnymi kaligrafkami: Barbarą Bodziony i Ewą Landowską, które od wielu lat uczą tej sztuki. Postanowiła udostępnić im przestrzeń Galerii 2 Światy i ruszyć z warsztatami, wykładami, kursami semestralnymi i rocznymi. Adepci uczą się na nich, że nie liczy się prędkość, a staranność, nie ilość, a jakość – bywa, że podczas jednej lekcji poznają tylko kilka liter.

– Często słyszę od osób, które nigdy nie próbowały kaligrafii, że nie mają do tego cierpliwości. To błąd. Prawda jest taka, iż cierpliwość jest owocem kaligrafii, a nie odwrotnie – tłumaczy Anna Jeziorna. – Cierpliwość, koncentracja, wyciszenie – to wszystko może nam przynieść ta nauka, rozumiana też jako ćwiczenie dawnych i wymyślanie nowych krojów pisma. To rodzaj artystycznego rzemiosła, które kiedyś było powszechną, a dziś niszową umiejętnością.

Anna należy do pokolenia, które miało szczęście kaligrafii uczyć się w szkole. Jako matka wiele razy rozmawiała z innymi rodzicami na temat pięknego ręcznego pisania. Kiedy opowiadała im o jego zaletach, zwykle słyszała, że to niepotrzebne i trudne. Przyznaje, że kaligrafia nie jest łatwa, ale zaraz podaje przykład jazdy na rowerze: z początku też trudno złapać równowagę. Jednym z zadań jej fundacji jest przywrócenie kaligrafii właściwej rangi w programie edukacji, szczególnie w nauczaniu początkowym.

– Dawniej ambicją każdego wykształconego człowieka było posiadanie ładnego, czyli starannego i czytelnego charakteru pisma. Ale w odręcznym pisaniu najważniejsze wcale nie jest to, co widać, czyli piękne litery, ale to, co dzieje się w naszym mózgu. Kaligrafia to forma medytacji i trening umysłu. Ręczne pisanie ma o wiele głębszy sens, a ładny krój pisma to tylko przyjemna nagroda – tłumaczy Anna. Badania pokazują, że podczas czynności, które wymagają od nas specyficznego ruchu ręką, jak łucznictwo czy pisanie, rozwijają się obszary mózgu odpowiadające za myślenie abstrakcyjne i twórcze, orientację przestrzenną, umiejętność rozwiązywania problemów, syntetyzowanie danych i uczenie się.

Anna była przerażona, kiedy dowiedziała się o pomyśle fińskiego ministerstwa edukacji, żeby w szkołach zaprzestać nauki ręcznego pisania na rzecz lekcji szydełkowania, które podobnie rozwija mózg. Przecież wtórny, funkcjonalny analfabetyzm to już realny problem kilkudziesięciu milionów ludzi w samej Europie; wiele osób potrafi pisać tylko drukowanymi literami. Fundacja Jeziornej jest odpowiedzią na te trudne czasy i miejscem dla tych, których wzrusza jeszcze piękno liter.

Radość

– Od paru lat panuje moda na designerskie napisy na koszulkach, która niebywale mnie cieszy. Uwielbiam przyglądać się literom jako znakom graficznym, widzę je wszędzie. Nawet lepiej, jeśli nie rozumiem znaczenia zapisanych słów: mogę wtedy w pełni skupić się na kunszcie i architekturze liter – opowiada Anna.

W swojej szkole organizuje „Podróże z kaligrafią” – wycieczki do miejsc znanych z tradycji iluminatorskich i kaligraficznych. Uczniowie byli już w Prowansji i Armenii, teraz w planach mają Iran i Jerozolimę. Jest jeszcze Perugia, spełnienie młodzieńczego marzenia o domu pracy twórczej. Anna co roku jeździ tam z uczniami, by w scenerii średniowiecznego klasztoru pisać i delektować się ciszą.

Wyjazdowe warsztaty to święto – życie szkoły koncentruje się na cotygodniowych lekcjach. Uczniowie, pod mistrzowskim okiem i ręką, kreślą litery za pomocą prostego piórka czy obsadki ze stalówką zanurzaną w kałamarzu.

– To niesamowicie demokratyczna sztuka. Żeby zacząć, wystarczy zwykła kartka i ołówek – mówi Anna. – Przyglądając się dorosłym uczestnikom naszych warsztatów, jestem zaskoczona, ile dziecięcej radości jest w stanie przynieść taka prosta czynność. Stawianie pierwszych kresek, brzuszków, kleksy, pobrudzone atramentem palce, wreszcie pierwsze udane litery...

Na kursy przychodzą ludzie w różnym wieku i różnych profesji. Niektórzy w ten sposób chcą podnieść swoje zawodowe kompetencje, inni w kaligrafii szukają odpoczynku od zgiełku codzienności. Ile czasu potrzeba, żeby opanować alfabet?

– To rzecz indywidualna, ale obserwując uczestników letnich kursów widzę, że pracując intensywnie przez tydzień, można zrobić niebywałe postępy – opowiada założycielka szkoły.

W kaligrafii istotne jest jednak nie tylko to, jak się pisze, ale też to, co się pisze. Powolne przepisywanie sentencji czy ważnych dla nas fragmentów dzieł może być treningiem uważności. Jeziorna do tej pory przechowuje kilka licealnych zeszytów z przepisanymi fragmentami dzieł ulubionych pisarzy, poetów i filozofów.

Rytm

– Gdzie mogę, zachęcam, żeby ludzie robili ręczne notatki, pisali kartki z wakacji, listy miłosne i liściki domowe. Nawet głupie konferencyjne „bazgroły” mają znaczenie – mówi Anna. Wyjaśnia, że dopiero na pewnym etapie ćwiczenia wpada się w specyficzny rytm, dzięki któremu nasze pismo staje się płynne.

Rytm to kolejne słowo-klucz w kaligrafii. Bo, jak tłumaczy Anna, ta sztuka ma wiele wspólnego z muzyką: – Kiedyś nawet w szkołach uczono pisania do taktu. Rozmawiałam ostatnio z pisarką, która przyznała, że inaczej tworzy się pisząc piórem, inaczej stukając na klawiaturze. Pisząc ręcznie piszemy wolniej, myśli inaczej się układają, słowa są bardziej przemyślane. Boję się, że dożyjemy pokolenia literatów, którzy nie pozostawią po sobie rękopisów! Mam nadzieję, że zostaną po nich przynajmniej bazgroły na serwetkach. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2016