Zabłocie się burzy

Maciej Chart-Olasiński, aktywista miejski: Zdarzało się, że mieszkańcy nowych osiedli wyjeżdżając na wakacje mijali hale produkcyjne, a gdy wracali, za ich oknami rosły już bloki.

07.02.2016

Czyta się kilka minut

Maciej Chart-Olasiński, w tle dawne zakłady Telpodu i nowe apartamentowce, Zabłocie, luty 2016 r. / Fot. Stanisław Barański dla „TP”
Maciej Chart-Olasiński, w tle dawne zakłady Telpodu i nowe apartamentowce, Zabłocie, luty 2016 r. / Fot. Stanisław Barański dla „TP”

OLGA ŚWIĘCICKA: Trzy lata temu w budynku administracyjnym dawnej fabryki przy ul. Ślusarskiej otworzyłeś z Kajetanem Jasztalem Wytwórnię – warsztat i miejsce pracy twórczej. Szukaliście czegoś na Kazimierzu, ale stać Was było tylko na zapomniane Zabłocie. Dziś to prestiżowa lokalizacja.
MACIEJ CHART-OLASIŃSKI: Zmieniły się ceny, ale też liczba samochodów -– dawniej prawie ich nie było. Dzielnica przeszła podręcznikową gentryfikację. Najpierw powstały warsztaty rzemieślnicze, potem doszły studia dizajnu i start-upy, a na końcu weszli deweloperzy. Kiedy zaczynaliśmy, Zabłocie było w fazie drobnej przedsiębiorczości. Szybko jednak weszło na kolejny etap.
 

Etap burzenia. Punkt krytyczny to rozbiórka fabryki Miraculum latem 2015.

Wtedy też zawiązała się grupa S.O.S. Zabłocie. O wyburzeniu Miraculum wiedzieliśmy od początku funkcjonowania w dzielnicy. Przez lata sprawa była odraczana i chyba zdążono o niej zapomnieć. Kiedy pojawiła się informacja, że za trzy miesiące klub Fabryka i działające w budynku sklepy, knajpy i biznesy mają zniknąć, wszyscy byli w szoku.
 

Kim są „wszyscy”?

Mieszkańcy, działający tu przedsiębiorcy, cała lokalna społeczność, bo przez ostatnie lata wytworzyła się grupa ludzi, którym na Zabłociu zależy. Znamy się i współpracujemy, bo to trochę takie małe miasteczko, gdzie każdy wie, kto jak się nazywa. Skrzyknęliśmy się i wystosowaliśmy petycję do prezydenta Krakowa, którą podpisało ponad 2 tys. osób.
 

Co zawierała?

Domagaliśmy się ochrony kilku zabytkowych budynków, które znajdowały się na terenie Miraculum. Były wpisane jedynie do ewidencji, a nie rejestru zabytków, czyli de facto inwestor mógł z nimi zrobić, co chciał. Nie protestowaliśmy przeciwko wyburzaniu całego kompleksu, bo było to nieuniknione, a naszym celem nie było uderzanie w inwestora. Chcieliśmy jedynie ochronić te najważniejsze budynki –- i zwrócić uwagę, że przy takim działaniu Zabłocie może wkrótce stracić swój wyjątkowy charakter. Architektoniczny, ale przede wszystkim społeczny – centrum kreatywnych i niezależnych działań. Na petycję prezydent nie odpowiedział. To był punkt zapalny.
 

Po kilku miesiącach zaczęliście dialog z Urzędem Miasta i inwestorem.

Wtedy też ustaliliśmy, że sześć budynków, na których najbardziej nam zależy, nie zostanie wyburzonych. Nie wiadomo jeszcze, co się będzie w nich mieścić, ale inwestor docenił lokalne dziedzictwo.
 

Sześć? Nie prosiliście o wiele...

Jesteśmy realistami. Nie mamy narzędzi nacisku i rozumiemy sytuację spółki giełdowej. Chcieliśmy tylko zwrócić uwagę, że zachowanie industrialnego charakteru dzielnicy jest korzystne dla wszystkich i może być ważne dla nowych mieszkańców.
 

Dlaczego tak trudno to zrozumieć?

Mieszkańcy Krakowa nie są przyzwyczajeni do architektury, której wartością nie jest sama bryła, ale np. konstrukcja – wśród wpisanych do ewidencji jest chociażby pierwszy w Krakowie żelbetonowy budynek. W ogóle architektura przemysłowa jest problematyczna. Nie szukając daleko, na Kazimierzu stały kominy, po których dziś nie ma śladu. Oczywiście czasy były inne, a budynki nie miały takiej wartości, ale to pokazuje pewne tendencje.
 

Kazimierz to przykład niekontrolowanej gentryfikacji. Wy jesteście już o to doświadczenie mądrzejsi.

Na pewno bardziej świadomi faktu, że jak nie zaczniemy tej architektury bronić, to ona bezpowrotnie zniknie. Dzieje się to na naszych oczach. Zdarzało się, że mieszkańcy nowych osiedli wyjeżdżając na wakacje mijali niskie hale produkcyjne, a kiedy wracali, za ich oknami rosły już bloki, o których nie wiedzieli kupując mieszkania. Po części fabryk nie ma śladu albo zostały z nich bramy wjazdowe. To, co zostało, chcemy chronić, ale przede wszystkim chcemy chronić kulturalne i społeczne dziedzictwo tego miejsca. Stworzyliśmy listę budynków, które trzeba wpisać do rejestru i ewidencji zabytków. Problem w tym, że dokonać wpisu może tylko właściciel.
 

Jemu to raczej nie na rękę.

Na szczęście jest jeszcze procedura społecznego wpisu do rejestru, ale to trudniejsza droga. Na razie na Zabłociu chronione są pojedyncze budynki, jak np. Fabryka Schindlera. Dojdziemy wkrótce do sytuacji, w której to będą wyspy, otoczone biurowcami i apartamentowcami.
 

Miastu na Zabłociu nie zależy, bo nie przyciąga turystów?

Ależ przyciąga! Mieści się tutaj przecież Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK czy wspomniana Fabryka Schindlera, którą codziennie odwiedzają setki turystów. A w zasadzie poszukują jej, przechodząc przez nieoświetlone przejście PKP, błąkając się po nieoznaczonych ulicach i grzęznąc w błocie. Na Zabłociu brakuje podstawowych rzeczy, jak kosze na śmieci i ławki, ale też ogólnej wizji rozwoju, planu rewitalizacji.
 

Nie ma go wcale?

Jest, ale niekonsekwentnie realizowany, tak samo jak Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, który był jednym z pierwszych uchwalonych w Krakowie, 10 lat temu. Co z tego, że powstał plan, skoro wypełnia się go karykaturalnie? Nakłada obowiązek zachowania 30 proc. powierzchni biologicznie czynnej, np. skweru z krzewami i drzewami, lecz jest to realizowane w formie trawników na dachu, z których nikt nie korzysta. Zgodne z prawem, ale niezgodne z celem, dla którego je ustanowiono.
 

Problem Zabłocia to chciwa deweloperka?

Też, ale bardziej brak narzędzi po stronie miasta. Przyzwolenie na to, żeby się działo, co chce.
 

Czyli co dokładnie?

Zaczęło się od Miraculum, a w miarę jak S.O.S. Zabłocie się rozrastało, zauważaliśmy coraz więcej problemów. Chociażby fakt, że Miejscowy Plan przewidywał budowę placu miejskiego przy przejściu PKP. Teren został jednak wywłaszczony pod inwestycję PKP i powstanie tam rondo. Mieszkańcom nic w zamian nie zaproponowano! Podobnie z planowanym na bulwarach parkiem, który zamienił się w nielegalny parking – i taka funkcja została zapisana w nowym studium dla tego terenu. Uczepiliśmy się tego i udało nam się wywalczyć „park zamiast parkingu”. Dzięki współpracy z miastem w budżecie na ten rok zaplanowano 100 tys. zł na uporządkowanie terenu, zabezpieczenie go i przygotowanie projektu wykonawczego parku. Właśnie ruszamy z konsultacjami społecznymi.
 

Konsultacje… to się źle kojarzy.

To narzędzie, które faktycznie było źle wykorzystywane wcześniej, ale chcemy to zmienić. Dawniej konsultacje były dla miasta złem koniecznym, konsultowało się gotowe projekty, najczęściej dopiero wtedy, gdy mieszkańcy zaczynali protestować.
 

A u Was jak będzie?

Przy kilku stołach usadzimy mieszkańców i trenerów. Razem będą badać potrzeby i rozmawiać o możliwościach. Wzorowaliśmy się na metodologii design thinking. Chcemy nie tylko dowiedzieć się rzeczy prostych, np. tego, że potrzeba ławek do siedzenia, ale też pobudzić kreatywność ludzi. Na podstawie konsultacji zostanie ogłoszony otwarty call na koncepcję parku. O zwycięzcy zdecydują mieszkańcy.
 

Kiedy powstanie park?

Tego nie wiemy. Na wykonanie potrzeba środków, których jeszcze nie mamy. Jesteśmy jednak dobrej myśli. To, co dzieje się dziś na Zabłociu, to przykład nie tylko dzikiej gentryfikacji, ale też aktywności obywatelskiej i współpracy środowisk. I na tym się koncentrujmy. ©

MACIEJ CHART-OLASIŃSKI, właściciel Wytwórni, jest aktywistą zaangażowanym m.in. w S.O.S. Zabłocie i Święto Cykliczne.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2016