Manifestacja to banalna sprawa

Bartolomeo Koczenasz, artysta wizualny związany z grupą aktywistów „Niedzielni”: Przeciętny krakus potrzebuje czystego powietrza, dobrej komunikacji, równego asfaltu. Do Centrum Kongresowego pójdzie raz w życiu. Do parku – co niedzielę.

09.11.2015

Czyta się kilka minut

Bartolomeo Koczenasz podczas happeningu na krakowskim Rynku, lipiec 2014 r. / Fot. Mieszko Stanisławski
Bartolomeo Koczenasz podczas happeningu na krakowskim Rynku, lipiec 2014 r. / Fot. Mieszko Stanisławski

OLGA ŚWIĘCICKA: Od pięciu lat z doczepionymi skrzydełkami hasacie po Zakrzówku udając motylki; od trzech spływacie tratwami i baliami po Wiśle, a w międzyczasie tygodniami dziergacie ubranka dla drzew albo przebieracie się w złote kombinezony, żeby zatańczyć pod hotelem Cracovia. Nie macie dość?
BARTOLOMEO KOCZENASZ: Dość mamy smogu i wycinania zieleni w mieście. Akcje to czysta przyjemność. Kolektyw „Niedzielni” tworzą artyści wizualni. Każda z naszych manifestacji to takie małe dzieło sztuki, ze swoją symboliką i kolorami. Odchodzimy od sposobów prowadzenia demonstracji przez kłótnie i dopominanie się. Ludziom łatwiej włączyć się w akcje kojarzone pozytywnie. Nikt nie ma ochoty być męczennikiem i przykuwać się do drzew.


Przyjemniej zamienić się w motylka. Nie macie problemu z namawianiem ludzi do takich szaleństw?
Problemem są pieniądze i czas. Nazywamy się „Niedzielni”, bo działamy po godzinach. Ludzie nie są problemem. Z doświadczenia wiem, że jak ktoś przyjdzie na naszą akcję raz, to przychodzi i drugi, i trzeci. Czują naszą energię i widzą, że te działania przynoszą efekty.


Wyciągnąć ich z domów na pewno nie jest łatwo.
Nie jest, bo nie jesteśmy społeczeństwem obywatelskim. Większość ma w głowie przekonanie, że albo „ktoś to zrobi za nich”, albo że „nie da się tego zrobić”, ewentualnie myślą, że „z tego i tak nic nie będzie”. W przeciwieństwie np. do Francji nie ma u nas kultury angażowania się w problemy sfery publicznej. Oni są krajem rewolucjonistów: wiedzą, że jak jest problem, to trzeba wyjść na ulicę.


My się wstydzimy?
Nas to raczej nie obchodzi. Przeciętny mieszkaniec Krakowa wraca z pracy do domu, włącza telewizor, a w wyborach głosuje na obecnego prezydenta, bo robi ładne inwestycje. Tymczasem on potrzebuje czystego powietrza, dobrej komunikacji, równego asfaltu, chodnika i ławki! Do Centrum Kongresowego pójdzie raz w życiu, a do parku co niedzielę.


Jesteście więc grupą klaunów, która krakusom chce zagrać na nosie?
Jesteśmy kolorowym ogniwem, które tworzy akcje. Zazwyczaj ludzie, którzy starają się rozwiązać jakiś problem w przestrzeni publicznej, nie mają wystarczającej siły. Jeśli jest wola ze strony miasta, to żeby ją zmienić, trzeba mieć albo silne argumenty, albo silne wtyki, ewentualnie dużo pieniędzy. Małe stowarzyszenia i fundacje nie są w stanie wygenerować takiego ruchu. Ich liderzy siedzą w książkach. Nie mają werwy i zacięcia, żeby robić hałas. To my generujemy „halo”, które jest ładne, estetyczne, a co najważniejsze: ma sens. Zwykle podczas naszych akcji nie zabieramy głosu. Mówią ludzie, którzy mają wiedzę: architekci, ekolodzy, urbaniści...


W jaki sposób robicie szum?
Korzystamy np. ze zdjęć archiwalnych i pokazujemy ludziom, że jeszcze niedawno pod Wawelem była plaża.
Jakieś 30 lat temu Kraków odwrócił się od Wisły. Rzeka stała się kanałem, a bulwary – nieoświetlonym terenem niczyim. Organizując Wodną Masę Krytyczną, chcemy przywrócić pamięć o rzece. W pierwszy dzień lata robimy masowy spływ: wystarczy mieć kapok i sprzęt pływający, i można dopłynąć do Tyńca. Podobnie było z hotelem Cracovia. To absolutna perełka modernistyczna, której ludzie nie zauważają, bo jest przykryta reklamową szmatą, a na pięknym placu, który jest przed nim, stoją dziadowskie stragany. Dopiero jak wyciągnęliśmy zdjęcia z lat 60., ludzie docenili tę architekturę.


Tylko czy w ten sposób rzeczywiście można coś w mieście zmienić?
To argument, który często pada z ust ludzi, którym brakuje pozytywnych doświadczeń. Każda akcja ma sens, bo sprawia, że miasto zaczyna się z nami liczyć. Widzą, że jest ktoś, kto nie boi się wyjść i krzyczeć. Kiedy wokół panuje bierność i stagnacja, władze mogą robić, co chcą.


W tym roku wiosną w Parku Krakowskim robiliśmy akcję „Nici z parkingu”. Kiedy zakładaliśmy na drzewa wydziergane kubraczki, zeszli się wszyscy mieszkańcy i zaczęli rozmawiać. Zrobiła się taka współczesna agora. Nasza akcja okazała się tylko punktem zapalnym. Mieszkańcy poczuli, że takie działania mogą przynieść realną zmianę. W czasie rozmów rodziły się kolejne pomysły. My sprawą już się nie zajmujemy. Projekt żyje własnym życiem.


Może dlatego nie grozi Wam wypalenie zawodowe.
Na pewno nie grozi nam nuda, bo w Krakowie cały czas jest mnóstwo do zrobienia. Staramy się wspierać innych, chociażby Kraków Przeciw Igrzyskom czy Krakowski Alarm Smogowy. W tym mieście, dzięki temu, że jest małe, łatwo wypracować sieć znajomości. Często działamy razem, bo w masie jest siła.


Chcemy stworzyć alternatywny dom kultury, gdzie będą nasze pracownie i galerie, ale też gdzie będziemy organizować cotygodniowe obiady czwartkowe, na które będą mogli przyjść mieszkańcy ze swoimi problemami. Chcemy im dawać know-how, opowiedzieć, jak zgłosić zgromadzenie publiczne, jak je przygotować, aby było ładne i merytoryczne. Nie musimy być przy każdej akcji. Manifestacja to, wbrew pozorom, banalna sprawa. Nawet dla 10 osób warto to robić.


Naprawdę to takie proste?
Każdy może zorganizować zgromadzenie publiczne, gdzie chce i kiedy chce – musi je tylko odpowiednio wcześnie zgłosić. Korzystają z tego głównie pielęgniarki i górnicy, którzy przyjeżdżają do Warszawy, a powinno się po to sięgać również przy takich problemach, jak place zabaw i nierówne chodniki. To wszystko problemy, które można rozwiązać – tylko trzeba ludzkiej masy krytycznej. Oczywiście powinny o to dbać samorządy. Idealnie by było mieć mądrych przedstawicieli w radzie miasta, którzy realizują to, co chcemy, ale oni zwykle nie wiedzą, czego my chcemy, a nawet gdy wydaje im się, że wiedzą, to zwykle nie trafiają.


Ty zawsze byłeś aktywistą?
Pamiętam, że jak miałem 12 lat, to walczyłem w moim rodzinnym Raciborzu o skatepark. Dziadek mnie do tego popchnął. Dla niego to oczywiste, że jak chcemy coś zmienić, to musimy iść do urzędu miasta. Nie traktowali nas tam do końca poważnie, ale próbowaliśmy. Co zabawne: jestem przekonany, że dziś rozmawiałbym o tym problemie tak samo, jak wtedy, kiedy byłem dzieckiem.


I usłyszałbyś pewnie to samo: że jesteś niepoważnym hipisem.
Możliwe. Władza u nas czuje się bezkarnie. Wielokrotnie jesteśmy przez nią ośmieszani i źle traktowani.


Nie zniechęca Was to?
Jeśli postawią budynki na Zakrzówku, to się zniechęcę i wyprowadzę z Krakowa. To byłaby wielka porażka, bo w żadnym dużym mieście Europy nie ma tak pięknego akwenu wodnego. Na razie jednak działamy dalej, bo to poza wszystkim jest świetna zabawa. ©

BARTOLOMEO KOCZENASZ (ur. 1988) jest artystą sztuk wizualnych i studentem filozofii UJ. Fotograf związany z Fundacją i Kolektywem Babel Images, współtwórca kolektywu „Niedzielni”. Prowadzi projekt podróżniczy „Smiley Planet” i organizuje społeczno-artystyczne wydarzenia, m.in. Światowy Dzień Uśmiechu.

NAJWAŻNIEJSZE AKCJE „NIEDZIELNYCH”

„Chciwość miasta” – parada w złotych strojach w obronie modernistycznego hotelu Cracovia przed wyburzeniem i budową na jego miejscu galerii handlowej.
„Nici z parkingu” – happening przeciwko wycince drzew przy placu Inwalidów, polegający na ubieraniu drzew w sweterki.
„Wodna masa krytyczna” – coroczny spływ Wisłą na tratwach, w baliach i kajakach, mający na celu przywrócenie rzeki miastu.
Obrona Zakrzówka – pikiety i happeningi w przebraniu za motyle występujące w okolicy zagrożonego zabudową zielonego rejonu miasta (wraz z Kolektywem Modraszek).
„Jesteśmy za lasem” – pikieta w obronie Lasu Łęgowego w leśnych przebraniach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2015