Do piór! Jak nauczyć się pięknego pisma

Wielu z nas chciałoby pisać czytelnie, ale nie potrafi. Szkoła nie dała nam do tego żadnych narzędzi. Tę barierę da się jednak przy odrobinie wysiłku przeskoczyć.

22.04.2023

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

Bazgrzę. Kiedy wynotowuję coś z książek albo przygotowuję pytania do wywiadu (odręcznie, bo wydruki rozmówcy na ogół próbują czytać do góry nogami), jeszcze nie jest tak źle. Nauczyciele kaligrafii mówią w takich przypadkach o „drugim biegu” pisania: to zapiski sporządzane dla siebie. „Pierwszy bieg” to elegancko pisane życzenia, „trzeci” – spisywane czym prędzej informacje np. podczas rozmowy telefonicznej. Własne zapiski trzeciego biegu potrafię odczytać dopóty, dopóki pamiętam, czego dotyczyły. Takie sprzed roku są bezwartościowym bazgrołem.

Moje notatki pokazuję Agacie Kafarskiej, autorce bloga i podręcznika „Italik. Pisz ładniej” o poprawianiu czytelności pisma odręcznego. – To pismo nie jest zupełnie nieczytelne, widywałam gorsze. Ale litery stawia pan tak małe, że ich kształty zanikły. Na przykład „o” straciło owal i stało się kropką. A „z” ulega w środku słowa redukcji do czegoś, co przypomina „r”. Są dwa rozwiązania. Może pan swoje pismo poprawiać krok po kroku, zastanowić się, które litery są czytelne, a nad którymi trzeba popracować. Można też skoczyć na głęboką wodę i zmienić pismo zupełnie. Na pewno radziłabym panu powiększyć litery, wypracować na nowo ich kształty i dopiero później ewentualnie je zmniejszyć, skoro pan lubi pisać ciasno.

Przeglądam kilka swoich zalegających na strychu zeszytów szkolnych. W drugiej połowie podstawówki moje pismo stało się drobne i kanciaste. Małe „p” się rozjechało i stało nie do odróżnienia od „r”, „b” upodobniło się do „l”. To dlatego, że w piśmie, którego mnie nauczono, obie te literki miały otwarte brzuszki. Żeby zapobiec dalszym deformacjom, w siódmej klasie zlikwidowałem dolne i górne pętelki (przy „j”, „l” czy „g”), z „z” usunąłem fale, duże „L” zacząłem pisać drukowane, „b” i „p” zamknąłem. Broniłem się przed pisaniem nieczytelnie, ale była to obrona Alpuhary.

Dzisiaj nawet powolne kaligrafowanie niewiele daje. Przykład? Proszę napisać słowo „­numer”. Gdyby nie „e”, byłoby trudne do odczytania, prawda? A teraz: łacińskie „unum”. Jeśli u Państwa również powstał falisty wzorek, w którym nie wiadomo, gdzie jedna litera się kończy, a druga zaczyna – także Wasze pismo nadaje się do naprawy.

Tylko że polska szkoła nie dała nam – i nie daje nadal – żadnych narzędzi, by wykształcić sobie dorosły, czytelny i użyteczny styl pisania.

Ala ma Asa

W polskiej szkole pierwszoklasiści uczą się pisma kursywnego – czyli takiego, w którym przeważająca liczba liter łączy się ze sobą (zobacz ramka). Popularną do połowy XX w. jego amerykańską odmianą, tzw. stylem Palmera, pisano całym ramieniem, opierając o blat jedynie brzeg małego palca. Pozwalało to zapisywać płynnym gestem, bez odrywania pisaka od papieru, bardzo długie fragmenty tekstu. Dzisiaj piszemy za pomocą ruchów palców i nadgarstka, co zmusza do częstego odrywania i przesuwania ręki. I tak naprawdę pozbawia stosowanie kursywy sensu.

Polskie elementarze funkcjonują wciąż w cieniu dzieła Mariana Falskiego. W 1910 r. ten młody inżynier był nowatorem: postanowił zerwać z XIX-wieczną tradycją nauki pisania poprzez żmudne przepisywanie pozbawionych znaczenia sylab. Z ówczesnych podręczników wiało nudą, brakowało w nich obrazków, nauka pisania była dla dzieci udręką. Falski uważał, że „pierwsza książka w życiu dziecka powinna być piękna i pozostawiająca po sobie jak najmilsze wspomnienia”. Wykreował kultowych bohaterów – Alę, Janka, psa Asa – i ułożył o nich krótkie historyjki. Ich kontekst zmieniał się wraz z kolejnymi wydaniami elementarza: dzieci mieszkały najpierw na wsi, potem w mieście, ich ojciec, rolnik, stawał się robotnikiem, pies z wilczura przekształcił się w foksteriera. Co dla nas tu najistotniejsze, Falski opracował nowy styl pisania. Sięgnął po angielską kursywę copperplate i radykalnie uprościł jej litery, likwidując pogrubienia, cieniowania i zawijasy. Z podręcznika Falskiego uczyły się 73 roczniki – ostatnie wydanie wyszło w roku 1983 r.

Pismo, którego uczymy się współcześnie, to nieco przekształcony styl Falskiego. W literach z wydłużeniami dolnymi („g”, „j” czy „y”) dodano pętelki, a ogonki w „ą” i „ę” przekręcono w drugą stronę. Otwarto brzuszki „b” i „p”. Oraz udziwniono kształty wielkich liter, które przestały przypominać te znane z druku.

Od kilkudziesięciu lat ów kształt liter jest bezrefleksyjnie przedrukowywany w kolejnych elementarzach. Ostatni postulat reformy pisma nauczanego w szkole wybrzmiał w latach 70., kiedy pedagog Tadeusz Wróbel bezskutecznie zachęcał, aby wprowadzić do niej alternatywny wzór, np. skandynawski (czyli italik, do którego zaraz przejdziemy). Podstawa programowa nauczania początkowego nie precyzuje, jakiego stylu pisania należy uczyć – więc teoretycznie nauczyciel ma wolną rękę.

Co na zadanie?

Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których system edukacji poza elementarzową kursywą nie proponuje innych stylów pisania ręcznego.

– Pismo elementarzowe ma dziecinny charakter i nadaje się do użytku najwyżej przez 2-3 lata – podkreśla Agata Kafarska. I wspomina badania z Francji, z których wynika, że po pięciu latach nauki 40 proc. dzieci porzuca pierwotny styl pisania. – Już w czwartej klasie pojawia się konieczność szybszego notowania tego, co mówi albo zapisuje na tablicy nauczyciel. Dziecko zaczyna samo wypracowywać sobie nowy styl, a ponieważ nie dostaje żadnych wskazówek, po prostu deformuje litery. Ale nasza kursywa i tak nie jest najgorsza: np. ta nauczana w szkołach włoskich ma bardzo szerokie litery z niewygodnymi łączeniami. Elementarzowe pismo to nie tylko nasz problem.

Filip, syn Agaty Kafarskiej, w połowie podstawówki zaczął mieć kłopoty z odczytaniem, co było zadane do domu. – Zaczęłam mu robić dyktanda, żeby wyćwiczyć na nowo czytelne pisanie pismem szkolnym, zachęcałam, by pisał litery powoli. Ale on tylko się złościł, bo przecież w szkole musiał pisać coraz szybciej. Na szczęście wtedy właśnie odkryłam italik, styl nauczany w wielu krajach świata. Syn chętnie porzucił udziwnione litery szkolnej kursywy i w kilka tygodni nauczył się pisać na nowo, szybko i wyraźnie. Litery uważał za „dorosłe” i zaczął ich uczyć kolegów.

– W wielu krajach, np. we Francji czy Czechach, uczy się dwóch sposobów pisania, a nauczyciel wybiera, na który kłaść nacisk – opowiada Kafarska. – W Niemczech stosuje się aż cztery style, w zależności od landu. W USA uczniowie najpierw uczą się printu, czyli bardzo wyraźnego stylu wzorowanego na alfabecie drukowanym, w którym litery w ogóle się nie łączą. Dopiero po kilku latach wprowadza się italik lub kursywę.

Czeskie ministerstwo edukacji w latach 2010-12 wprowadziło w 33 szkołach eksperymentalnie styl zwany comenią, od nazwiska wielkiego XVII-wiecznego pedagoga Jana Ámosa Komenskiego. To krój dopasowany specjalnie do języka czeskiego, który ma wiele znaków diakrytycznych. Dzisiaj jest nauczany przez nauczycieli, którzy wyrażą taką chęć i ukończą krótkie szkolenie.

– W Meksyku zmieniono w szkołach pismo na print, ale po kilkunastu latach wrócono do kursywy – mówi Kafarska. – Jak widać, systemy edukacyjne w różnych krajach się miotają między utrzymywaniem tradycji a radykalną zmianą.

Ale przynajmniej odbywa się tam jakaś refleksja.

Pisanie na nowo

Ręka boli w nadgarstku. Wykonuję ćwiczenia na poprawę charakteru pisma i uczę się italika. W tym stylu zamiast owalnych części liter stosuje się zaokrąglone trójkąty: wypełniam więc kolejne linie dość koślawymi kształtami. Trzeciego dnia jestem w stanie napisać „po nowemu” krótką notatkę: wychodzi trochę krzywo i powoli, ale za to jak czytelnie...

Czym właściwie jest italik? Wielu z nas kojarzy tę nazwę z edytorów tekstu: italic to drukowane pismo pochylone, po polsku zwane też... kursywą. Zamieszanie w słownictwie dotyczącym pisma trwa od połowy XV wieku, kiedy wynaleziono druk. Z biegiem czasu nazewnictwo stosowane przez paleografów – badaczy historii pisma ręcznego – i drukarzy rozchodziło się, a te same wyrazy zaczęły oznaczać różne rzeczy. Dlatego kursywa (­italic) to dla drukarza pismo pochyłe, a dla paleografa – niezbyt staranny styl przeznaczony do pośpiesznego pisania. Italik został opracowany w latach 30. XX wieku przez Brytyjczyka Alfreda Fairbanka, a jego obecnie używaną, najpopularniejszą wersję stworzyły Amerykanki Barbara Getty i Inga Dubay w 1976 r. (publikacje z serii „Italic Handwriting”). Punktem wyjścia był dla nich XV-wieczny renesansowy styl stworzony we Włoszech, zwany italiką.

Italik to styl minimalistyczny, pozbawiony szeryfów, pętelek i innych ozdób. Większość liter można napisać jednym ruchem, bez odrywania pióra od papieru (dla porównania: litery większości historycznych stylów, których można uczyć się na coraz liczniejszych kursach kaligrafii, kreśli się 4-5 ruchami). Eliminuje się połączenia sztuczne (w piśmie elementarzowym to np. połączenia pierwszej, wielkiej litery wyrazu z kolejną) oraz pętelki w „g” czy „y”. Piszący decyduje, które litery chce ze sobą łączyć. Efektem jest styl czytelny, który jednak nie wygląda infantylnie – jak próby powolnego kaligrafowania pisma pamiętanego ze szkoły. W dodatku wystarczy zmienić stalówkę zaokrągloną na ściętą, zacząć cieniować – i np. wykaligrafować na „pierwszym biegu” życzenia dla babci.

W strojnej szacie

Co sprawia, że dany styl pisania oceniamy jako estetyczny i praktyczny? – Musi być czytelny zarówno dla mnie, jak i dowolnej innej osoby – mówi Agata Kafarska. – Litery powinny być mniej więcej jednakowej wielkości, odstępy między literami i słowami muszą zachowywać rytm.

Style pisania, tak jak style w malarstwie czy muzyce, nie biorą się znikąd, każdy ma długą genezę i stoi na ramionach olbrzymów. XX-wieczni pedagodzy, szukając oparcia do stworzenia wygodnego i czytelnego pisma elementarzowego, przerzucali karty podręczników paleografii – ale nie każdy historyczny krój nadawał się do zastosowania na co dzień. – Większość liter stylów średniowiecznych składa się z tak wielu elementów, że nie byłoby mowy o pisaniu szybkim – tłumaczy Kafarska. – Natomiast do tego celu idealnie nadawała się, po wprowadzeniu pewnych uproszczeń, renesansowa italika.

Odstępy między wyrazami. Znaki przestankowe. Wielkie i małe litery. Wszystko to wydaje nam się oczywiste – ale tak naprawdę to są wynalazki, na które ktoś kiedyś musiał wpaść, zastosować, i znaleźć naśladowców. Tam, gdzie zaczyna się historia pisma zachodniej Europy, czyli w starożytnym Rzymie – istniały tylko wielkie litery, które zapisywano bez żadnych przerw. Początkowo w kamieniu, potem na papirusie i pergaminie. Ten piękny, matematyczny w swoich proporcjach styl historycy nazywają kapitałą kwadratową: jej bardzo dalekim potomstwem jest to, co wysypuje się spod klawiatury komputera, kiedy wciśniemy Caps Lock.

Wczesnośredniowieczni mnisi kapitałę jeszcze upiększyli: powstały style, których uczą się dzisiaj miłośnicy historycznej kaligrafii: uncjała i półuncjała. Tymczasem poza klasztornymi skryptoriami, np. w kancelariach, kształtowało się pismo kursywne, potrzebne do szybkiego zapisywania informacji. Była to tzw. starsza kursywa rzymska, z biegiem czasu coraz mniej kształtna, coraz bardziej nasycona skrótami, w końcu tak nieczytelna, jak recepty lekarskie przed uruchomieniem usług e-zdrowia. Kursywie rzymskiej zawdzięczamy jednak ważną rzecz: wprowadzenie małych liter alfabetu.

Odtąd właściwie cała historia pisma to napięcie między pięknymi, kaligraficznymi, ozdobnymi stylami, którymi zapełniano księgi, a szybszymi, niedbałymi, służącymi do tworzenia pism mniej dostojnych. Z biegiem lat, jak w ekonomii, gorsza moneta wypierała jednak lepszą: w końcu nawet mnisi nie oparli się pokusie porzucenia piękna na rzecz efektywności. Wczesnośredniowieczne pismo tzw. merowińskie to prawdziwy koszmar studentów kursu nauk pomocniczych historii: kto je odczyta, ten poradzi sobie nawet z notatkami dysgrafika.

Kres temu położył Karol Wielki, odnowiciel cesarstwa na zachodzie, za którego czasów kultura rozkwitła tak wspaniale, że mówi się o renesansie karolińskim. Elementem tego odrodzenia cywilizacyjnego było wskrzeszenie pięknego pisma. W skryptoriach benedyktyńskich, a może w kancelarii dworskiej w Akwizgranie, powstała minuskuła karolińska. Było to cywilizacyjne osiągnięcie na miarę wynalezienia koła czy uruchomienia ChatGPT: nawet czcionka, którą wydrukowany jest tekst, na który właśnie, Czytelniku, patrzysz, ma w sobie proporcje wypracowane wtedy, w VIII wieku.

Klasyk polskiej paleografii Władysław Semkowicz, kiedy w swoim pisanym podczas hitlerowskiej okupacji podręczniku doszedł do omawiania minuskuły ­karolińskiej, ­porzucił rzeczowy ton i odnalazł w sobie poetę: „Przyszła ta piękna pani w swojej strojnej szacie nagle i niespodzianie, przyszła – do dziś dnia nie wiadomo skąd i w jaki sposób; stanęła dumnie wobec rozlicznych zestarzałych, choć nie wymarłych jeszcze przodków (...) Wszystkie te pisma, olśnione jej widokiem, pierzchną rychlej czy później i zginą bezpowrotnie, a ona w swym triumfalnym pochodzie od Atlantyku po wschodnie krańce Polski i Węgier owładnie ręce piszącej ludzkości”.

Gdy zaś – ciągnie Semkowicz – „po paru wiekach się zestarzeje i zbrzydnie, pójdzie do ziemi przodków, do Italii, (...) by skąpawszy się w wodach włoskiego renesansu powrócić odmłodzona i świeża, jak ongiś przed wiekami, i pozostać z ludźmi już wiecznie piękną i dostojną panią, choć tylko służebnicą kultury europejskiej, którą rozniesie z czasem po całym globie, w najdalsze jego zakątki”.

I oto jesteśmy u celu: dotarliśmy do XV wieku, kiedy to w renesansowych Włoszech bibliofil Niccolò Niccoli, przepisując antyczne rękopisy, tworzy – wzorując się na minuskule – styl nazwany potem italiką. Z którego w XX wieku powstanie italik.

Odzyskać pisanie

– Po czterech, pięciu tygodniach ćwiczeń przez nawet kwadrans dziennie można już pisać nowym charakterem pisma. Chodzi o umiejętność kiedyś posiadaną, ale utraconą – zapewnia Agata Kafarska. I opowiada o badaniach przeprowadzonych w szkołach amerykańskich i kanadyjskich. Kilkuset uczniów przepisywało na czas ten sam tekst, stosując print, italik i kursywę. Okazało się, że kursywa wypadła najgorzej.

Kafarska powtórzyła badanie w warunkach domowych. Nastawiła stoper na minutę, i przepisywała „Fresk) pompejański” Adama Asnyka. Oto wyniki: print na „drugim biegu” 83 litery, na trzecim 143 litery; kursywa: odpowiednio 80 i 132 litery; italik: 86 i 147 liter. To złudzenie, że kursywa jest najszybsza. Choć pewnie by taka była, gdyby wrócić do pisania jej całym ramieniem, ale to dość karkołomne zadanie.

Blog poświęcony m.in. pisaniu ręcznemu na co dzień Agata Kafarska prowadzi od kilku lat, zgromadziła też 9-tysięczną grupę facebookową. – Są w niej głównie rodzice i nauczyciele, ale pisze też do mnie wielu mężczyzn koło trzydziestki: przysyłają próbki pisma i pytają, co robić. Więc tu chodzi o coś więcej niż troskę rodziców o dzieci. Odkrywamy, że coś złego stało się z naszym pismem, coś straciliśmy i chcemy odzyskać.

W 2020 r. wydała podręcznik „Italik. Pisz ładniej”. Od tamtej pory było już wiele dodruków, przyszły też zamówienia ze szkół (prywatnych i państwowych). – Może więc coś drgnęło? – zastanawia się. Ostatnio została zaproszona do poprowadzenia warsztatów pisania dla 3. i 4. klasy podstawówki. – Nauczyciel zorientował się, że uczniowie piszą coraz mniej czytelnie, i szukał dla nich pomocy.

Antyteza wygody

No dobrze, ale czy w ogóle potrzebujemy do czegoś umiejętności pisania ręcznie, czy to wszystko nie donkiszoteria? Temu, że nikt już nie pisze do siebie listów, a w skrzynkach pocztowych znajdujemy same przesyłki z banku albo ­ZUS-u, nie warto poświęcać miejsca, wszyscy to wiemy.

– Jest w ludziach tęsknota za pisaniem – uważa Kafarska. – W wielu zawodach nie potrzebujemy pisać odręcznie w ogóle, więc trzeba to robić w czasie prywatnym, np. prowadzić kalendarz, pisać pamiętnik. Bywało, że wynajdywałam sobie zadania trochę na siłę: wypisywałam cytaty z książek, zaczęłam pisać listy. W naszej grupie face­bookowej powstał zwyczaj wysyłania do siebie kartek świątecznych: nie musi być wykaligrafowana, byle ręcznie napisana.

Olga Drenda, felietonistka, pisarka i antropolożka, obserwatorka przemian codzienności, jest o przyszłość pisania ręcznego spokojna. – Zdolność do rejestrowania informacji działa zupełnie inaczej, kiedy łączy się z ruchem dłoni – przekonuje. – Mówiąc wprost, informacja zapisana na klawiaturze wylatuje mi z głowy. Wszelkie elektroniczne pomoce w postaci synchronizujących dane aplikacji w moim przypadku okazują się zupełnie niepomocne.

Intuicję Drendy potwierdzą kognitywiści: pisanie ręczne zmusza do skondensowania informacji, a więc jej przetworzenia – co sprzyja zapamiętywaniu. Agata Kafarska zetknęła się z badaniami, według których wypracowania pisane ręcznie trzymają wyższy poziom językowy niż pisane np. na tablecie.

Ale co w obliczu nieustannego rozwoju technologicznego? – Pisanie ręczne jest pod wieloma względami wygodniejsze – uważa Olga Drenda. – Na przykład kiedy jest zimno i nie chcemy zdejmować rękawiczek, żeby coś wklepać w ekran, albo kiedy rozładuje się bateria. Zamiast snuć futurystyczne scenariusze, wolę wyobrażać sobie scenki typu „drobna niewygoda”. Analogowe umiejętności zaskakująco się przydają.

Drenda jest jednak daleka od romantyzowania pisania ręcznego, do wpisywania go w ludzką tożsamość: – Pisanie wzbudza podobne emocje jak każde rzemiosło. To antyteza wygody, ale wiążąca się z poczuciem, że nie jest to praca bezsensowna, nadwyżkowa, tylko wysiłek dobrze zainwestowany. Bo przyjemnie dowieść sobie, że umiemy zrobić coś ręcznie, czy to wydziergać szalik, czy to zapisać sobie notatkę. Coś potrafimy zrobić samodzielnie! Choćby to była taka prosta rzecz, której uczono nas w wieku lat sześciu.

Na mojej lodówce wisi żółta karteczka. Widniejące na niej litery, układające się w napis „Kupić pomarańcze, zadzwonić do okulisty”, są dalekim echem pisma stworzonego dwanaście wieków temu, pod groźnym okiem Karola Wielkiego.©℗

Korzystałem z książek Agaty Kafarskiej „Italik. Pisz ładniej” (i materiałów z jej bloga sierysuje.pl), Władysława Semkowicza „Paleografia łacińska”, Józefa Szymańskiego „Nauki pomocnicze historii”.

 

Narzędzia pisarskie

Przed upowszechnieniem papirusu, pergaminu i papieru ­codzienne zapiski sporządzano na pokrytych woskiem tabliczkach za pomocą rylca. Jednym końcem, zaostrzonym, skrobano litery, drugim, zaokrąglonym, je zacierano. Do pisania po papirusie służyło pióro trzcinowe; pióra ptasie upowszechniły się wraz z pergaminem w V w. ­Nieodłącznym ­elementem wyposażenia skryby był również nożyk do wyskrobywania błędów. Według jednego z zachowanych przepisów atrament sporządzano z wody deszczowej, wywaru z kory dębowej, kwasu siarkowego, octu i wina (składniki należało wymieszać i powoli gotować).

Od XI-XII w. rosła popularność ołowianego rysika, który nie służył jednak do stawiania liter, ale przede wszystkim do kreślenia na karcie linii służących do równego pisania. W kolejnych wiekach dodano mu drewnianą oprawę, a ołów zmieniono na grafit – w ten sposób powstał przodek naszego ołówka.

Dzisiaj najczęściej polecanym przez ­nauczycieli ­kaligrafii przyrządem do pisania jest pióro wieczne, które „wymusza” wyraźne pisanie i ­stawianie nieco ­większych liter (w przypadku korzystania z grubszych stalówek) – w przeciwieństwie do długo­pisu (wynalazku bardzo młodego, z 1938 r.). W pracy nad czytelnym ­charakterem pisma mogą być pomocne także cienkopisy albo specjalne pisaki do kaligrafii. ©℗ MaM

ABC pisania ręcznie

ITALIKA – styl pisania powstały w XV-wiecznych Włoszech, jego litery kształtem i proporcjami nawiązywały do minuskuły karolińskiej. Był to styl dostojny i wyraźny, stosowała go kancelaria papieska, co sprzyjało jego rozpowszechnieniu po całej Europie (trafił m.in. na dwór Jana Olbrachta).

ITALIK – jest uproszczoną w XX wieku italiką. To propozycja stylu zarówno szybkiego, jak i czytelnego, w wielu państwach świata jest wpisany w programy nauczania. Uwaga: w drukarstwie słowo italic oznacza kursywę, czyli pismo pochylone.

KURSYWA – styl pisania ręcznego, w którym większy nacisk kładzie się na szybkość pisania niż na czytelność. Kursywą posługiwały się kancelarie dworskie czy miejskie, sporządzano nią codzienne zapiski, a także pisano po murach (jak w Pompejach). Nowoczesne kursywy, jak pismo Palmera, świetnie sprawdzały się w pracy biurowej.

KALIGRAFOWANIE – dzięki zastosowaniu ściętej stalówki i manipulowaniu piórem podczas pisania można literom printu czy italika nadać bardziej kaligraficzne kształty.

MINUSKUŁA – styl pisania, w którym istnieje rozróżnienie na litery wielkie i małe. Wszystkie jej litery są wpisane w kilkuliniowy schemat, ich rdzeń znajduje się między dwiema liniami środkowymi, do linii zewnętrznych wypuszcza się laski górne i dolne. Najsłynniejsza i najpiękniejsza minuskuła historyczna powstała w czasach Karola Wielkiego.

MOTORYKA DŁONI – do czytelnego (i długotrwałego) pisania, dłoń musi być dobrze przygotowana. Służą do tego specjalne ćwiczenia; nauczyciele kaligrafii zalecają też szkicowanie czy kolorowanie.

PRINT – styl pisania ręcznego naśladujący pismo drukowane. Jego litery się nie łączą, jest to pismo bardzo wyraźne, dobrze sprawdzające się na co dzień i w ozdobnej kaligrafii. Wadą printu jest niemożność jego spersonalizowania.

PRZYKŁADY ZE SŁOWNICZKA DZIĘKI UPRZEJMOŚCI AGATY KAFARSKIEJ

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2023