Przygodność i konwencje

Siłą teatru Borczucha zawsze była kameralność. "Wieczór Trzech Króli" poprowadzony jest zupełnie innym trybem.

30.03.2010

Czyta się kilka minut

W otwierającej spektakl scenie kapitan, który uratował Violę od utonięcia, w zamian przyjmuje od niej złoto. Kobieta siedzi naga, słaba i bezbronna, zdana na łaskę obleśnego, brutalnego mężczyzny. Michał Borczuch buduje ten obrazek posiłkując się schematycznym wyobrażeniem o binarnym układzie płci - by za moment go podważyć. Oto na scenę dziarsko wkracza załoga kapitana. Kilkunastu mężczyzn w marynarskich uniformach, z doklejonymi, sumiastymi wąsami - to wyolbrzymione do karykatury wyobrażenie o tym, co męskie. Gdy schodzą ze sceny, smętnie mrucząc pod nosem marynarską pieśń, jasne staje się, że taka czy inna normatywność będzie w scenicznym świecie Borczucha ewentua lnie groteskowym ornamentem, nie zaś punktem odniesienia.

W tym miejscu natrafiamy na zasadniczy problem zaproponowanej przez reżysera lektury "Wieczoru Trzech Króli". Androgyniczność pary głównych bohaterów i kluczowy dla intrygi motyw przebieranki prowokują pytania o performatywny charakter płci i kulturowo kształtowane wzorce tożsamości. Reżysera jednak nie interesuje dyskursywny potencjał Szekspirowskiego tekstu: wycisza miejsca zapalne, które mogłyby stać się przestrzenią konfrontacji i zderzenia - bohaterów, postaw, konwencji. Wyrzucając je poza horyzont przedstawienia, buduje obraz świata pozbawionego wyraźnych punktów orientacyjnych w postaci określonych - rozumianych chociażby w sposób negatywny - norm czy tradycji. Podobnie "zredukowany" obraz świata jest charakterystyczny dla teatru Borczucha. W opolskim spektaklu nie jest to obraz konsekwentny, dostatecznie czytelny ani - już zupełnie - prowokacyjny.

Książę to posągowy mężczyzna nieruchomo rozparty w fotelu, mówiący głosem zniekształconym przez przyczepiony do krtani aparat. Hrabianka to nieco histeryczna, pogubiona, sympatyczna dojrzała kobieta. Reżyser po swojemu rozmieszcza akcenty w Szekspirowskim tekście, manipuluje wiekiem bohaterów, kostiumem, gra z wyobrażeniem o tym, co kryje się za słowem "piękno" czy "młodość". W sposób intrygujący prowadzi "pijacki" wątek farsowy: raz doprowadza go do karykatury - kiedy indziej niespodziewanie rozbija tonem serio. Bohaterowie spektaklu to (trochę witkacowska) galeria zagadkowych ekscentryków.

W zestawieniu z tym niesłychanie prostodusznie wybrzmiewa wątek homoseksualny. Borczuch wydobywa go z ukrycia i wysuwa na pierwszy plan. Subwersywny potencjał gestu zostaje jednak obnażony i skompromitowany przez konwencjonalne obrazowanie, w jakie go ujęto. Para Sebastian-Antonio (Paweł Smagała i Maciej Namysło) to młodzi mężczyźni, obnażeni do pasa, przystojni. Scenie ich rozstania towarzyszy niema etiuda, złożona z naprzemiennego odpychania, policzkowania, przytulania. Kolejna scena rozstania ujęta została w quasi-taneczny układ powtarzanych sekwencji ucieczek i powrotów. Wszystko to pomyślane i wykonane z zaskakującym jak na teatr Borczucha namaszczeniem, powagą, melodramatyzmem.

Ciekawiej przedstawia się wątek Violi. Aleksandra Cwen umiejętnie utrzymuje aktorską ekspresję w stanie zawieszenia, niezdecydowania, jakby w każdej chwili gotowa wycofać się z gry, złamać konwencję. W męskim, za dużym przebraniu błądzi po scenie - wśród bohaterów spektaklu to Viola w sposób najbardziej niepokojący wyraża dylemat przygodnej tożsamości. Niestety, po jakimś czasie gra Cwen staje się coraz wyraźniej manieryczna. To problem większości ról - często więcej niż poprawnych, ale zafiksowanych na jednym tonie. Borczuch już nieraz udowodnił, że praca z aktorem należy do jego mocnych stron. Tyle że przeważnie pracuje w gronie "swoich" aktorów wywodzących się ze Starego Teatru w Krakowie, z którymi dobrze się rozumie i osiąga rezultaty. Nie znaczy to, że w "Wieczorze Trzech Króli" zawiódł zespół (na pewno nie we wszystkich przypadkach); być może przeciwnie: konfrontacja z nowym zespołem aktorskim odsłoniła słabe miejsca w pracy Borczucha.

Siłą jego teatru zawsze była kameralność: pomiędzy zamkniętymi w ciasnej przestrzeni, stłoczonymi na kanapie aktorami wytwarzały się gęste relacje, które pozwalały uchwycić bohaterów w potocznych, prozaicznych, bardzo autentycznych gestach i emocjach. "Wieczór Trzech Króli" poprowadzony jest zupełnie innym trybem. Nie bez znaczenia pozostaje sam rozmiar sceny: w fascynującej, ogromnej przestrzeni opolskiego teatru mikrogesty giną, nikną, stają się nieczytelne. Czy to z tego powodu reżyser mniej inwestuje w drobiazgową pracę aktora, w zamian stawiając na wyrazistość poszczególnych scen, ekspresyjną siłę obrazu? Buduje spektakl z szeregu etiud - raz ekscentrycznych, innym razem zgoła przypadkowych - tylko miejscami tworzących przekonującą i czytelną siatkę znaczeń i emocji. Nie jestem pewien, czy to próba poszerzenia teatralnego języka, eksperyment, który może w przyszłości zaowocować - czy tylko będący efektem kompromisu fałszywy trop.

William Szekspir, "Co chcecie albo Wieczór Trzech Króli", tłum. Stanisław Barańczak, reż. Michał Borczuch, dramaturg Szymon Wróblewski, scenogr. i kost. Anna-Maria Kaczmarska, premiera w Teatrze im. J. Kochanowskiego w Opolu 27 marca 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk teatralny, publicysta kulturalny „Tygodnika Powszechnego”, zastępca redaktora naczelnego „Didaskaliów”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2010