Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po jakimś czasie wychodzi na jaw, że był zatrudniony w koncernie farmaceutycznym produkującym ten lek. Sytuacja druga: konsultant – równolegle z pełnioną przez siebie funkcją publiczną – doradza prywatnej firmie w badaniach nad lekiem Y. Później wypowiada się w mediach na temat jego skuteczności.
Podobnych sytuacji może być i jest więcej – to niepozostawiające wątpliwości bądź tylko potencjalne konflikty interesów, w jakie może popaść konsultant medyczny. Uchwalone niedawno prawo – nowelizacja ustawy o konsultantach w służbie zdrowia – ma przed podobnymi sytuacjami nas (i samych lekarzy) ochronić.
Po wejściu w życie ustawy kandydaci na konsultantów i pełniący już tę funkcję będą musieli złożyć oświadczenie. Napiszą w nim m.in., czy są przedstawicielami firm produkujących lub sprzedających leki; czy należą do organów firm doradzających w zakresie refundacji leków; czy prowadzą badania naukowe związane z dziedziną swojej specjalizacji. Będą też musieli poinformować o korzyściach – tych niezwiązanych z funkcją konsultanta – przekraczających 380 zł. Oświadczenia mają mieć głównie walor informacyjny – osoby zatrudniające konsultantów, inni lekarze, dziennikarze, pacjenci sami będą mogli ocenić, czy konflikt interesu jest, czy go nie ma.
– Do Polski zawitał duch transparentności, który w innych demokratycznych krajach jest oczywistością od lat – taki ton dominuje w komentarzach specjalistów po wprowadzeniu nowelizacji. Inni (jak Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego na antenie radia TOK FM) zauważają, że sens zmiany prawa jest głębszy: prawo ma budować zaufanie, likwidując atmosferę podejrzliwości. A tej w medycynie polskiej jest aż nadto.