Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mówi się, że okrutny wiek XX zaczął się w roku 1914, a I wojna światowa była pierwszą z katastrof, jakie dotknęły w nim świat. Gdy jesienią 1918 r. w Europie Zachodniej umilkły armaty - w Europie Wschodniej kolejne wojny skończą się dopiero za kilka lat - w gruzach leżał również stary porządek. Zawierane traktaty pokojowe okazały się jednak, poniewczasie, jedną z przyczyn kolejnych XX-wiecznych katastrof. Zwłaszcza traktat z Niemcami.
Winni i niewinni
Podczas konferencji pokojowej w podparyskim Wersalu, trwającej od stycznia 1919 r., kluczowe decyzje zapadały w wąskim gronie zwanym "radą czterech". Tworzyli ją: prezydent USA Woodrow Wilson, premierzy Francji i Wielkiej Brytanii Georges Clemenceau i David Lloyd George oraz, z doskoku, włoski premier Vittorio Orlando. Ustalając podstawy przyszłego traktatu, załatwiali przede wszystkim własne interesy. Wilsonowi zależało na tym, by stworzyć międzynarodową organizację (przyjmie ona nazwę Ligi Narodów), która zapewni pokój. George chciał wyeliminować Niemcy z roli konkurenta Albionu, zachowując jednak państwo niemieckie na tyle silne, by stanowiło zaporę przed rodzącym się zagrożeniem sowieckim. Clemenceau chciał gwarancji bezpieczeństwa dla Francji i miliardowych odszkodowań; w końcu na Zachodzie to jego kraj poniósł największe straty, także materialne.
W jednym wszyscy byli zgodni: że winą za wybuch wojny należy obciążyć Niemcy (oraz Austrię i Węgry, teraz samodzielne). Patrząc wstecz, wolno powiedzieć, że na tym polegał wielki błąd "Wersalu". Oczywiście, dla Niemców bolesne były też straty terytorialne: Alzacji i Lotaryngii na rzecz Francji, północnego Szlezwiku - Danii, Eupen i Malmedy - Belgii, Kłajpedy - Litwy, a także, czy przede wszystkim: Poznańskiego, Prus Zachodnich (dla Polaków: Pomorza Gdańskiego) i części Górnego Śląska, które znalazły się w granicach odbudowanego państwa polskiego. Łącznie Niemcy traciły 13 proc. terytorium z 1914 r. i 10 proc. ludności (nie licząc kolonii zamorskich, także utraconych). Ale najboleśniej uderzał w Niemców art. 231 traktatu, gdzie mowa była o tym, kto ponosi winę za wojnę.
Dziś historycy patrzą na to inaczej: mało kto sądzi jeszcze, że winę ponosiły tylko Niemcy i Austro-Węgry. Wśród historyków dominuje pogląd, że właściwie wszystkie mocarstwa europejskie chciały wtedy wojny. Właściwie wszyscy sądzili też, że skończy się szybko; w 1914 r. nikt z polityków i wojskowych nie przewidywał rozmiarów, jakie przybierze, a także jej skutków, również politycznych. Podobnie w 1919 r. nikt z polityków zebranych w Wersalu nie mógł przypuszczać, jakie skutki będzie mieć podpisany przez nich traktat.
Pokój z konsekwencjami
Gdy w maju 1919 r. stało się jasne, jakie będą warunki traktatu, niemieckie społeczeństwo zareagowało oburzeniem. Oczekiwano, że przeważą poglądy Wilsona, który chciał, by porozumienie stwarzało równowagę i pojednanie - tak jak prezydent USA ujął to w słynnych 14 punktach, przemawiając do Kongresu w styczniu 1918 r. Zamiast tego Niemcy zobaczyli, że w Wersalu narzucono im coś, co szybko nazwali "Friedensdiktat", "pokojowym dyktatem". W proteście przeciw "dyktatowi" byli zgodni, niezależnie od politycznych poglądów.
"Wersal stworzył podstawy pod dwie historyczne legendy, które od początku poważnie obciążyły nową niemiecką republikę i utrudniły zerwanie z dziedzictwem Niemiec wilhelmińskich" - pisze historyk Heinrich August Winkler. - "Pierwsza legenda powiadała, że Niemcy nie ponoszą winy za wybuch wojny, a teza przeciwna to kłamstwo narzucone przez zwycięzców. Druga legenda mówiła, że armia niemiecka pozostała niepokonana w polu i mogłaby wygrać wojnę, gdyby nie otrzymała ciosu w plecy, jakim było załamanie się jesienią 1918 r. porządku politycznego na frontowym zapleczu, czyli w Niemczech", z czego następnie wyłonił się ustrój może ułomny, ale demokratyczny, nazwany Republiką Weimarską.
Obie legendy zatruły polityczną atmosferę i utrudniły tworzenie prawdziwie demokratycznych struktur państwa i społeczeństwa. W Niemczech panowała powszechna zgoda, że postanowienia "hańbiącego pokoju" powinny zostać zrewidowane; "Wersal" odrzucano zgodnie ponad podziałami partyjnymi. Niektórzy widzą w tym nawet istotną przyczynę zaczynającego się wtedy sukcesu partii narodowych socjalistów; np. pierwszy prezydent RFN Theodor Heuss, w 1933 r. poseł do Reichstagu, powiedział po II wojnie światowej: "Punktem wyjścia ruchu narodowosocjalistycznego nie jest Monachium, lecz Wersal".
Teza, że traktat wersalski doprowadził do przejęcia władzy w Niemczech przez Hitlera, to już spekulacja. Faktem pozostaje jednak, że naziści wykorzystywali "Wersal" propagandowo jak mało który temat, zaś od 1935 r. permanentnie łamali jego postanowienia, m.in. rozwijając program masowych zbrojeń - na co świat nie reagował. A kolejną wojnę Hitler zaczął w "umiędzynarodowionym" na mocy traktatu wersalskiego Gdańsku.
Przegrana szansa
Ale pokój w Europie przegrano nie tylko w Wersalu. Także traktaty z Austrią (podpisany 10 września 1919 r. w podparyskim St. Germain) oraz z Węgrami (z 4 czerwca 1920 r., podpisany w pałacu Grand Trianon w Wersalu) nie stworzyły trwałego ładu pokojowego. Jako upokorzenie i traumę odczuli porozumienie pokojowe Węgrzy: ich państwo straciło dwie trzecie przedwojennego terytorium; odtąd ponad 3 mln Węgrów miały żyć w obcych państwach jako mniejszości, często prześladowane. Nowe państwa, powstałe w Europie Środkowej i Południowo-Wschodniej, najczęściej pozostawały w konflikcie z sąsiadami - jak państwo Czechów i Słowaków, Rumunia, Jugosławia itd.
I inaczej być pewnie nie mogło, skoro prawie wszyscy wykorzystywali problemy narodowościowe istniejące w sąsiednich krajach jako instrument własnej polityki. Tych napięć traktaty podpisane w latach 1919-20 w podparyskich miejscowościach nie tylko nie rozwiązały, ale wręcz je wzmocniły. Niektóre z napięć trwały do końca XX w., skutkując np. wojną w byłej Jugosławii w latach 90.
Gorzki to bilans: niemal żadne z państw, utworzonych lub potwierdzonych tymi trzema traktatami, nie istnieje dziś w granicach ustalonych 90 lat temu. Zwycięskim mocarstwom zachodnim z roku 1918 zabrakło takiej politycznej mądrości, jaką wykazały się zachodnie zwycięskie mocarstwa w roku 1945 - także wtedy, gdy ułatwiły Niemcom (odpowiedzialnym przecież za wybuch II wojny światowej) szybki powrót do (zachodnio-)europejskiej rodziny narodów. Inna sprawa, że na ich decyzję o zupełnie innym potraktowaniu po 1945 r. Niemców (Zachodnich), niż potraktowano Niemców po roku 1918, ogromny wpływ miało zagrożenie ze strony ZSRR i zaczynająca się "zimna wojna". Ale to już inna historia...
Przełożył Wojciech Pięciak