Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Antoni Kroh - etnograf, historyk kultury, pisarz, tłumacz. Znawca i miłośnik Podhala, Spiszu i Łemkowszczyzny. Czech i Słowacji. Autor nowego przekładu arcydzieła Jaroslava Haška, tomu szkiców "O Szwejku i o nas", a także "Sklepu potrzeb kulturalnych", świetnej książki o dzieciństwie spędzonym przez małego astmatyka w Bukowinie Tatrzańskiej, a zarazem o góralszczyźnie i jej przemianach.
"Starorzecza", ogromna - sześćset stron! - wielowątkowa, dygresyjna opowieść autobiograficzna, mówią więcej o historii minionego wieku niż niejedna praca historyczna. Cytaty z historyków też się tu zresztą znalazły, najważniejsze jednak jest budowanie wielobarwnego obrazu przeszłości z okruchów pamięci, fragmentów ludzkich losów, listów i dokumentów, anegdot, nawet dziecięcych wyliczanek. Ów pozorny chaos, w który od pierwszej strony wkraczamy, to po prostu życie, bo przecież każdy człowiek jest, jak pisze autor, "jednym wielkim cudownym zbiegiem okoliczności".
"Sąsiadki z Sadyby kręciły głowami, jaka to straszliwa lekkomyślność zachodzić w ciążę w Warszawie podczas wojny. Sporo było w tym racji, choć przecież nie do końca. Zagadka dla miłośników historii: wymienić bezpieczną, przyjazną, pewną datę, powiedzmy od połowy siedemnastego wieku do dziś, i dowolną miejscowość w naszym kraju, sposobną do narodzin". Po mieczu potomek niemieckich ewangelików osiadłych w Warszawie, po kądzieli - ziemiańskiej rodziny Lechnickich z Chełmszczyzny, Antoni Kroh wychowywany był przez matkę (ojciec, inżynier, zginął w 1946 roku). Stryj matki, Zdzisław Lechnicki, działacz niepodległościowy, senator II RP, po wojnie współpracownik Witolda Maringe’a, dyrektora Państwowych Nieruchomości Ziemskich, sądzony wraz z nim w sfingowanym procesie, zmarł w kilka lat po wyjściu z więzienia.
To ważne - bo jednym z najistotniejszych wątków "Starorzeczy" jest obrona dobrego imienia warstwy społecznej zlikwidowanej przez nowy ustrój i odtworzenie etosu szlachecko-inteligenckiego, któremu "bezeci" (byli ziemianie) starali się być wierni także po klęsce. Kroh pisze o zaginionej Atlantydzie, którą dla jego matki był pałac w Serebryszczu, z sentymentem, choć i ze świadomością zarzutów, jakie polskiemu ziemiaństwu od dawna stawiano. I jest adwokatem przekonującym.
"Walka o polską szkołę, wspieranie unitów w ich rozpaczliwej walce, żołnierska śmierć, przekradanie się przez linię frontu, konspiracje... organizowanie szkoły rolniczej, niewdzięczna i czasochłonna praca w organizacjach społecznych. Sejm, Senat, Rada Ministrów, patriotyzm lokalny i ściśle z nim związane myślenie w kategoriach dobra państwa, praca organiczna wśród chłopów, znaczne ofiary materialne. Aby lista była pełna, dopisać trzeba (i nie na końcu) chodzenie z podniesioną głową i wychowywanie dzieci w upiornych warunkach tak zwanych lat pięćdziesiątych. Później także". "Starorzecza" to jedna z najwnikliwszych książek o peerelowskiej codzienności widzianej z perspektywy "inteligencji pracującej". Punktująca absurdy i odsłaniająca mechanizm, który za nimi się krył.
A to przecież nie wszystko. Jest jeszcze zestawienie roli zagranicznych paczek w materialnej i duchowej cywilizacji Peerelu z... kultem cargo, który narodził się w Oceanii po przybyciu białych i ich towarów. Portret zaprzyjaźnionego z Lechnickimi Melchiora Wańkowicza, któremu autor i jego siostry czas jakiś sekretarzowali, i lista zastrzeżeń co do wiarygodności niektórych realiów "Ziela na kraterze". Mądre refleksje na temat niezbędności tradycji w wychowaniu i niebezpieczeństw instrumentalnego traktowania przeszłości. Nie ma co dalej wyliczać - przeczytajcie sami! (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2010, ss. 604. W tekście sporo ilustracji.)