Przeciw czarnowidztwu

Po czterdziestu latach wędrówek po różnych zagranicach wróciłem do Polski uodporniony. Teraz wszelkie czarnowidztwo w ocenie własnego kraju mnie drażniło, a nawet gniewało jako pójście po linii najmniejszego oporu.

28.03.2004

Czyta się kilka minut

Rzecz w tym, że obrzydzenie do rzeczywistości było regułą w nowoczesnym piśmiennictwie i nie chodziło tutaj wcale o taką czy inną ocenę Polski, ale o tonację powszechną w dzisiejszym świecie literatury jako nieomylny objaw podrzędności i banalności. Nie chciałem przykładać do tego ręki, bo nie chciałem zniżać się do operacji już powszechnej, ale nie wiadomo dlaczego uznanej za wymóg elementarny. Żeby choć szczypta optymizmu w zasadniczej postawie wobec świata! Ale nie - nastąpiło jakieś pęknięcie, gdzieś u podstaw światopoglądu. Nikt na to nie zwrócił uwagi, wszyscy chodzą jakby nieświadomi, że ich reakcje zostały gdzieś u źródła zatrute. Do wyboru jest jedynie gatunek czarnowidztwa: ironia, sarkazm, podstępne szyderstwo.

A gdzie się to najpierw zalęgło? Chyba we francuskiej prozie XX wieku. Czytając portugalskiego pisarza Saramago natychmiast rozpoznałem, z jakiej jest szkoły, i to wystarczyło, żebym go odrzucił. Być może więc przedstawianie Polski jako kraju beznadziejnego nie jest wcale opisem jakiejś rzeczywistości, ale stylistycznym zboczeniem. Manierą modnej szkoły pisania. Manierą tą nie została objęta literatura dla dzieci i stąd powodzenie pani Rowling czy też Tolkiena.

Świadomy tego bezwładu pióra, czy mogłem mu popuszczać? Skłonny do wizji ponurych, musiałem udawać optymizm z samej potrzeby higieny. Stary, wprowadzałem w błąd, nadając sobie rysy młodości. Zaliczano mnie do optymistów, chociaż nim nie byłem. Tak prowadziła mnie moja samodyscyplina, która popuszczanie sobie w negacji uważała za nieskromne czy też niehonorowe. Pamiętałem termin “mizerabilizm" zastosowany do płodów zwątpienia przedwojennej Francji i to mnie jakoś strzegło. Czyli chroniło mnie doświadczenie odmian stylu, nie powściągliwość w ocenie rzeczywistości, choćby ta nie usposabiała różowo.

Żadnych ponurych proroctw u mnie, byłego katastrofisty, już nie upatrzysz. I cóż miałem robić, jeżeli taki właśnie byłem, po wielu wtajemniczeniach w zło ludzkich społeczeństw i ustrojów?

To znaczy: zadają mi pytanie, co sądzę o sytuacji międzynarodowej, co sądzę o wydarzeniach politycznych w Polsce, a ja nie mam nic do powiedzenia, ponieważ zamurowało mnie doszczętnie i nie umiałbym zdobyć się na żadną ocenę. Odbywał się w światowym piśmiennictwie proces zniesmaczenia, a ja byłem wystawiony nań, przyzwyczaiłem się, ale znudził mi się gruntownie i nie chcę brać w nim udziału.

Kiedy czytam wypowiedzi, najczęściej młodych ludzi, wydają mi się one lekkomyślne, a nawet histeryczne i te cechy lekkomyślności czy też histerii znajduję w moich dawnych tekstach. Stąd wniosek, że jako stary człowiek nie nadaję się do wypowiadania sądów o dzisiejszym świecie, ponieważ mam skrzywienie optymistyczne i podobałyby mi się utwory takich autorów jak Kipling, opisujące, na przykład, figle w latach szkolnych. Zdaję sobie sprawę, że przez to stawiam siebie poza modą, poza powszechnym upodobaniem i chyba poza stylem epoki.

Zabawna to przypadłość, zamiast być portretem starego malkontenta, ale składając teraz takie oświadczenie zostawiam sobie przynajmniej pole manewru, ponieważ pod powierzchnią moich wyznań kryje się też humor, czyli przyzwolenie w sobie na igranie w dniu pogrzebowym.

Moja sekretarka Agnieszka Kosińska, której ten tekst podyktowałem (a korzystam z okazji, żeby wyznać, że mam oczy zbyt słabe, żeby moje teksty pisać, poczynając od “Abecadła" mogę tylko dyktować), wyraziła zdziwienie, że coś podobnego ułożyło mi się w głowie, więc muszę dodać, że odrywanie się od rzeczywistości ma pewne zalety, ale i wady, bo grozi nam przybranie enigmatycznego uśmiechu Buddy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2004