Prymas Hlond bez retuszu

Nie miał pomysłu na pokojowe współistnienie Polaków i Żydów w jednym państwie. To prawda: nie były to czasy dialogu. Ale czy od kandydatów na ołtarze nie oczekujemy wyrastania ponad schematy swoich czasów?

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Kard. August Hlond na czele orszaku dostojników w trakcie uroczystości na Heldenplatz w Wiedniu, wrzesień 1933 r. / NAC
Kard. August Hlond na czele orszaku dostojników w trakcie uroczystości na Heldenplatz w Wiedniu, wrzesień 1933 r. / NAC

Postęp procesu beatyfikacyjnego kard. Augusta Hlonda „będzie postrzegany w społeczności żydowskiej i poza nią jako wyraz aprobaty jego niezwykle negatywnego podejścia do Żydów” – napisał w imieniu Komitetu Żydów Amerykańskich rabin David Rosen w liście do kard. Kurta Kocha, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan (w jego kompetencjach znajduje się także dialog z Żydami).

Rabin podał przykłady niegodnego postępowania Hlonda: przedwojenny list pasterski opisujący Żydów jako wrogów Kościoła i wzywający do omijania ich sklepów, odmowę publikacji po wojnie wezwania do zaprzestania aktów przemocy wobec Żydów i brak potępienia pogromu kieleckiego z 1946 r.

Prymasa od ołtarzy dzieli już tylko stwierdzenie cudu uzdrowienia za jego wstawiennictwem. Sprawdźmy, czy istnieją powody, dla których należałoby powstrzymać proces na jego ostatnim etapie.

Rzeczpospolita antysemicka

„Problem żydowski istnieje i istnieć będzie, dopóki żydzi będą żydami” – brzmią pierwsze słowa fragmentu na temat Żydów z listu „O katolickie zasady moralne” z lutego 1936 r. Dziś szokują. Jak czytano je wówczas?

W II Rzeczypospolitej mieszkały trzy miliony Żydów, stanowiących 10 proc. mieszkańców kraju. O „problemie żydowskim” endecja mówiła jeszcze przed uzyskaniem niepodległości, powszechnie (może poza kręgami socjalistycznymi) uważano Żydów za niezdolnych do asymilacji i tworzących „społeczeństwo w społeczeństwie”. Na tę kliszę nakładano kolejne, z czasem tworząc obraz środowiska szkodzącego i narodowi, i państwu. Ideolodzy i publicyści endeccy, a za nimi katoliccy, na ogół nie rozróżniali między socjalizmem a komunizmem, a finansowanie tego ostatniego przypisywali Żydom. Ich zaufania nie budzili także Żydzi zasymilowani, jako mający rzekomo zły wpływ na polską kulturę. Prasa katolicka martwiła się, że Żydzi, dawniej dzierżawcy i szynkarze, wzbogacili się i dzisiaj są lekarzami, prawnikami czy profesorami. Łatwiej im posłać dzieci na studia, założyć wydawnictwo, wyprodukować film. Wszystko to grozi polskiej kulturze „zażydzeniem” (słowo to miało wtedy wydźwięk „techniczny”, nie tak pejoratywny jak dziś). W dodatku wprowadzają do życia społecznego idee liberalizmu, ateizm, świadome macierzyństwo czy cywilne małżeństwa.

Obce ideologie zarówno w nauczaniu Kościoła, jak w publicystyce łączono w jedno: funkcjonującą do dziś zbitką jest spisek żydowsko-masoński (ci pierwsi mieli finansować i inspirować antychrześcijańską działalność drugich). Triumfy popularności święciły kolejne wydania „Protokołów Mędrców Syjonu”, nawet kiedy było już wiadomo, że to fałszywka carskiej ochrany.

Biskupów niepokoiła obecność w szkołach nauczycieli-Żydów. Kardynałowie Hlond i Kakowski w liście do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego pisali: „chodzi nam jedynie o to, by młode pokolenie nie zżydziało. (...) nauczyciel Żyd nie będzie mógł pozytywnie wpływać na dziecko polskie w duchu zasad katolickich”. „Prawdą jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na katolicką jest na ogół pod względem religijnym i etycznym ujemny” – tłumaczył kard. Hlond w liście z 1936 r. (obrońcy prymasa podkreślają tu frazę „na ogół”). Wszystko to prowadziło do hasła: Polska będzie albo katolicka, albo nie będzie jej wcale.

W latach 30. utworzony przez sanację Obóz Zjednoczenia Narodowego, próbujący zajść endecję od prawej strony, mówił o obronie przed Żydami kultury i gospodarki. W 1936 r. premier Felicjan Sławoj-Składkowski ogłosił: „Walka ekonomiczna, owszem, ale krzywdy żadnej” (na marginesie, bojkot się nie przyjął: „u Żyda” było po prostu taniej). W kraju mnożyły się napady na Żydów na ulicach, rabowano ich sklepy, na uniwersytetach wymuszano „getto ławkowe”. Rząd nie reagował.

Żydów stawiano w sytuacji bez wyjścia. Nie mieli realnej szansy na asymilację, a jedyną alternatywą był syjonizm, czyli dążenie do odbudowy państwa żydowskiego w Palestynie. Ewentualne przyjęcie chrześcijaństwa nie pomagało. „Konwertyci narzuciliby swe cechy polskiej psychice i w ten sposób powstałaby nowa narodowość. Może i wartościowa, ale nie polska. (...) Żydzi są nam tak straszliwie obcy i niemili dlatego, że są z innej rasy” – wyjaśniała pisarka Zofia Kossak-Szczucka.

Zasady moralne

W takiej Polsce kolejne etapy kariery kościelnej pokonywał zdolny salezjanin ks. August Hlond, teolog po studiach rzymskich, organizator szkół, potem prowincjał zakonny, założyciel chrystusowców, wreszcie od 1925 r. biskup katowicki. Rok później Pius XI mianował go prymasem, wkrótce potem kardynałem.

W swoim nauczaniu Hlond przestrzegał przed zgubnymi prądami z Zachodu i Wschodu. Jego słynny list z 1936 r. zaczynał się od słów: „Anarchia moralna pustoszy świat. Jakieś nieprzestrzenne siły łamią sumienia. Bolszewizacja umysłowości podważa wszelkie zasady etyczne. Dusze dziczeją. Zwierzęcieje człowiek. Pod pozorem kultury i postępu rozprzestrzenia się satanizacja życia”. Tekst, zatytułowany „O katolickie zasady moralne”, był reakcją m.in. na coraz brutalniejsze zamieszki antyżydowskie wzniecane przez młodzież narodową. W wielostronicowym elaboracie jeden z rozdziałów Hlond poświęcił wyłącznie „problemowi żydowskiemu”.

Nie miał złudzeń: „Faktem jest, że żydzi walczą z Kościołem katolickim, tkwią w wolnomyślicielstwie, stanowią awangardę bezbożnictwa, ruchu bolszewickiego i akcji wywrotowej. Faktem jest, że wpływ żydowski na obyczajność jest zgubny, a ich zakłady wydawnicze propagują pornografję. Prawdą jest, że żydzi dopuszczają się oszustw, lichwy i prowadzą handel żywym towarem” – wyliczał prymas. Potem zastrzegał: „Bądźmy sprawiedliwi. Nie wszyscy żydzi są tacy. Bardzo wielu żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni. W bardzo wielu rodzinach żydowskich zmysł rodzinny jest zdrowy, budujący. Znamy w świecie żydowskim ludzi także pod względem etycznym wybitnych, szlachetnych, czcigodnych”. I przestrzegał „przed importowaną z zagranicy postawą etyczną, zasadniczo i bezwzględnie antyżydowską. Jest ona niezgodna z etyką katolicką”.

– To nawiązanie do wydanych kilka miesięcy wcześniej nazistowskich ustaw norymberskich. Kardynał otwarcie protestował przeciw pozbawianiu Żydów praw obywatelskich – podkreśla wicepostulator procesu beatyfikacyjnego, chrystusowiec ks. Bogusław Kozioł.

Prymas wytyczył więc granice temu, na co można sobie pozwolić w relacjach z Żydami. „Wolno swój naród więcej kochać; nie wolno nikogo nienawidzić. Ani żydów. W stosunkach kupieckich dobrze jest swoich uwzględniać przed innymi, omijać sklepy żydowskie i żydowskie stragany na jarmarku, ale nie wolno pustoszyć sklepu żydowskiego, niszczyć żydom towarów, wybijać szyb, obrzucać petardami ich domów. Należy zamykać się przed szkodliwymi wpływami moralnymi ze strony żydostwa, oddzielać się od jego antychrześcijańskiej kultury, a zwłaszcza bojkotować żydowską prasę i żydowskie demoralizujące wydawnictwa, ale nie wolno na żydów napadać, bić ich, kaleczyć, oczerniać”.

Czy słowa te w latach 30. brzmiały… postępowo? – Wpisywały relacje z Żydami w porządek ewangeliczny, związany z miłością bliźniego. Prymas nawoływał, by w Żydzie widzieć bliźniego i go kochać. Ta myśl wyprzedza epokę, zapowiadając tę soborową – mówi ks. Kozioł. – Wolałbym też nie mówić o bojkocie ekonomicznym, lecz raczej o popieraniu rodzimego handlu.

Treść listu zawiodła oczekiwania Żydów. „Trzeba się cofnąć o dziesiątki, jeśli nie setki lat, aby śród enuncjacyj dostojników Kościoła znaleźć taki język o Żydach – pisał dziennik „Hajnt”. – Czy można wykorzystać taki dokument w walce przeciw antysemityzmowi? Nie, to jest coś większego niż naiwność”. Przyszły prymas ks. Stefan Wyszyński oceniał z kolei w „Ateneum Kapłańskim”, że Hlond (którym pozostał do końca życia zafascynowany) „ocenia bez ogródek wady i zalety środowiska żydowskiego, a jednocześnie polskiej racji stanu przyznaje prawo do walki o wyzwolenie gospodarcze z użyciem godziwych środków”.

Krytyczny stosunek do listu Hlonda ma prof. Dariusz Libionka, badacz XX-wiecznych dziejów Żydów w Polsce. – Prymas potępił importowany rasizm, ale chwilę potem podkreślał, jakie to Żydzi stanowią niebezpieczeństwo dla Polaków. Wprawdzie wskazywał ich pozytywne cechy, ale ostatecznie opowiedział się za izolacją i bojkotem gospodarczym. Chcąc nie chcąc, nadawał prawomocność ideologii skrajnej prawicy. Dystansował się od rozwiązań radykalnych, ale podkreślał, że przyczyna niechęci wobec Żydów leży w nich samych.

Prof. Libionka uważa, że wielowiekowe nauczanie Kościoła, a w szczególności podejście do „kwestii żydowskiej” w dwudziestoleciu, w wystąpieniach prymasa i innych hierarchów nie pozostawały bez wpływu na postawy Polaków podczas Holokaustu. – Były dwie lokomotywy ciągnące w Polsce antysemityzm: prawica i Kościół – mówi. – Kościół zgodnie z nauczaniem Piusa XI potępiał rasizm, niemniej opisując „zagrożenie żydowskie” sekundował skrajnej prawicy. Odróżniało go tylko podejście do przemocy.

Wszelkiej brutalności kardynał mówił „nie” – i dziś postulatorzy uważają to za przesłankę jego świętości.

W 1936 r. list nie wpłynął na społeczne postawy: nacjonaliści nadal napadali na Żydów i niszczyli ich mienie. Prymas nie zaproponował też żadnej drogi wyjścia z „problemu żydowskiego”, żadnego pomysłu na godne i pokojowe współistnienie w jednym państwie. Można zaprotestować: to jeszcze nie czasy dialogu. Ale też odpowiedzieć: a czy od kandydatów na ołtarze nie oczekujemy wyrastania ponad schematy swoich czasów?

Przemówienie kardynała Augusta Hlonda, Katowice, 4 września 1932 r. / HENRYK PRZONDZIONO / FOTO GOŚĆ / FORUM

Tułaczka wojenna

Wybuch wojny zastał kardynała poza Poznaniem: jechał do Warszawy na posiedzenie episkopatu. Później Niemcy odcięli go od możliwości powrotu i ostatecznie w połowie września zdecydował się na ewakuację do Rzymu. Zarzucano mu ucieczkę. Raczej niesprawiedliwie – koleje życia Hlonda nie pozwalają posądzić go o tchórzostwo. Był przekonany, że przysłuży się sprawie polskiej przebywając w kurii papieskiej. Rzym opuścił 9 VI, w przeddzień przystąpienia Włoch do wojny. Udał się do Francji, gdzie zamieszkał w rezydencji biskupiej w Lourdes.

Opuszczał ją rzadko. Nie odprawiał publicznych mszy w sanktuarium. Organizował pracę polskich księży napływających do Francji i prowadził korespondencję z Watykanem: upominał się o księży zesłanych do obozów, przekazywał informacje o sytuacji Kościoła w Polsce. Lourdes opuścił w kwietniu 1942 r. na prośbę rządu Vichy; zamieszkał w benedyktyńskim opactwie Hautecombe. 3 lutego 1944 r. do klasztoru przyjechało trzech mężczyzn: mówili, że chcą przekazać prymasowi wiadomości o rodzinie. Okazali się gestapowcami. Aresztowali go, wywieźli do Paryża i próbowali nakłaniać do współpracy, kusząc możliwością powrotu do kraju. Hlond odmówił. Został internowany, oswobodzili go dopiero żołnierze amerykańscy. 24 kwietnia 1945 r. samolotem wojskowym poleciał do Rzymu.

W listach z Lourdes do Sekretariatu Stanu kardynał nie wspomina o tematyce żydowskiej. Temat Holokaustu porusza w raporcie o sytuacji Kościoła w Polsce z lutego 1943 r. Pisze: „Żydzi są internowani w gettach urządzonych w większych miastach. Opuszczenie getta karze się rozstrzelaniem. Wyczerpanie pracą, głód, zimno, choroby, koszą tam straszliwe żniwo śmierci. (...) Na porządku dziennym są masowe rozstrzeliwania i zatruwanie za pomocą gazów. (...) Nie może być wątpliwości co do hitlerowskiego zamiaru wytępienia całkowitego Żydów na kontynencie europejskim”.

Nie mają jednak racji apologeci Hlonda twierdzący, że był on jednym z pierwszych źródeł informujących Zachód o Holokauście; korzystał z wiadomości uzyskanych od rządu polskiego w Londynie, powszechnie dostępnych. W prywatnych notatkach prymasa z czasu wojny nie napotkamy żadnych wzmianek o „ostatecznym rozwiązaniu”.

Po wojnie kardynał dwukrotnie – w rozmowie z prof. Michałem Zylberbergiem i w oświadczeniu po pogromie kieleckim – podkreślał, że pomagał Żydom w ucieczce za granicę, m.in. załatwiając papiery aryjskie i ułatwiając wyjazd do Ameryki.

– Informację tę dostajemy tylko z ust samego Hlonda – wskazuje prof. Libionka. – Znane mi archiwalia i zapiski samego kardynała jej nie potwierdzają, źródła milczą o jakiejś zorganizowanej pomocy. Moim zdaniem nie można nie zwracać uwagi na fakt, że te wypowiedzi pojawiły się w kontekście oskarżeń formułowanych pod adresem Kościoła ze strony władz w związku z pogromem kieleckim. Nie wykluczam, że ostatnio mogły się pojawić nieznane mi dokumenty. Sprawę opisywałem dość dawno.

– Nie wiem nic o relacjach potwierdzających słowa prymasa, poza świadectwem jego najbliższego współpracownika, późniejszego arcybiskupa Antoniego Baraniaka w artykule z 1974 r. – przyznaje wicepostulator ks. Kozioł. – Trudno jednak podejrzewać prymasa o konfabulację.

Tajemnica pełnomocnictw

Z Rzymu Hlond wracał do Polski wyposażony w pełnomocnictwa papieskie do zorganizowania działalności Kościoła. Największe wyzwanie polegało na uporządkowaniu pracy duszpasterskiej na Ziemiach Odzyskanych. Funkcjonowali tam nieliczni księża niemieccy, pod jurysdykcją swoich biskupów. Hlond zamierzał działać, zanim przeszkodzą mu komuniści, mający zakusy na majątek kościelny. I uczynił to w stylu makiawelicznym.

„Nasuwa się pytanie, czy kard. Hlond latem 1945 r., interpretując udzielone mu przez Stolicę Apostolską specjalne pełnomocnictwa oraz odwołując niemieckich ordynariuszy i powołując polskich administratorów, przekroczył świadomie swoje uprawnienia” – napisał w 1995 r. szef niemieckiego Episkopatu abp Karl Lehmann, protestując przeciw dążeniom do beatyfikacji polskiego hierarchy. W odpowiedzi kard. Józef Glemp przekonywał, że działania Hlonda wynikały „z umiłowania dobra Kościoła” i woli „zapobiegania istniejącemu chaosowi w zakresie prawa kanonicznego”.

Dziś spora grupa historyków niemieckich i polskich skłania się do przekonania, że Hlond pełnomocnictw istotnie nadużył – nie jest to jednak proste do oceny. Pierwsza zagadka dotyczy pytania, na jakim terenie prymas może korzystać z nadanych uprawnień (m.in. mianowania w wakujących diecezjach administratorów apostolskich, jeśli nie istnieje możliwość telegraficznego połączenia się z Watykanem). W dekrecie napisano „in tutto il territorio polacco”, czyli na całym terytorium polskim. Czy papieżowi chodziło o granice przed- czy powojenne? Dziś znane są już notatki abp. Domenica Tardiniego z Sekretariatu Stanu, z których jasno wynika interpretacja maksymalistyczna: chodziło także o tereny Niemiec, które – jak zapowiedziano w Jałcie – staną się polskie – a nawet o ziemie znajdujące się pod okupacją sowiecką. Tardini pisze m.in., iż przestrzegł Hlonda, że „w stosunku do ziem niemieckich należy postępować bardzo uważnie i roztropnie”.

W sierpniu 1945 r. prymas wskazał kandydatów na administratorów apostolskich, a w kolejnych tygodniach usiłował wymóc na ordynariuszach niemieckich zrzeczenie się jurysdykcji nad terenami wcielonymi do Polski lub wręcz informował ich o jej pozbawieniu. Watykan nie miał uwag do działań prymasa – do czasu, aż masowo zaczęły napływać niemieckie skargi na poczynania Hlonda i administratorów. Wtedy zażądano, by się wytłumaczył.

„Nie pozostaje mi już nic innego, jak prosić pokornie Ojca Świętego o wybaczenie mi popełnionych błędów i tych przykrości, którymi mogłem zranić jego ojcowskie serce” – napisał prymas. W kolejnych zdaniach dał jednak do zrozumienia, że Watykan oczekiwał dokładnie tego, co uczynił: mianowania administratorów „na obszarach niegdyś niemieckich”.

Historyk Robert Żurek w książce o powojennej polityce Kościoła pisze, że na mocy dekretu przywiezionego z Rzymu Hlond nie miał uprawnień do powoływania administratorów „w większości diecezji Ziem Odzyskanych, ponieważ de iure nie były one wakujące”. Niemniej ograniczenie pełnomocnictw wyłącznie do wakujących diecezji sprowadzałoby misję prymasa do absurdu: przecież biskupi ze wschodnich Niemiec „zostali ewakuowani lub uciekli przed Armią Czerwoną i nie będą mieć możliwości powrotu (…), innych zaś zaaresztują Sowieci i polscy komuniści”.

Żurek, biorąc pod uwagę z jednej strony reakcję Watykanu na skargi niemieckie, z drugiej – brak ostrej krytyki działań Hlonda, uważa za prawdopodobne, iż istniały dodatkowe, ustne upoważnienia, pozwalające na nominacje administratorów również w diecezjach niewakujących, o ile niemieccy hierarchowie „zostaną przekonani o konieczności takiego rozwiązania”.

Niewykluczone, że papieżowi było na rękę, iż odium za te działania spada na polskiego prymasa. To Hlond, a nie papież, skupił na sobie trwającą do dziś niechęć duchowieństwa niemieckiego.

Na podłożu całkiem odmiennym

Od końca wojny Żydzi – których zostało w Polsce ok. 250 tys. i którzy np. chcieli odzyskać swoje mieszkania – byli obiektem brutalnych ataków, zabójstw i rabunków. Przedstawiciele społeczności żydowskiej szukali opieki hierarchów. Z tego względu w styczniu 1946 r. prymasa odwiedził wspomniany prof. Zylberberg. Według jego relacji kardynał na wzmiankę o aktach przemocy wobec Żydów powiedział: „przejmują mnie one głębokim smutkiem. Nie widzę atoli w tym objawie antysemityzmu, ile raczej zawziętą grę polityczną, której ofiarą pada nierównie więcej Polaków. Zasady chrześcijańskie nie dopuszczają mordu politycznego”. Tezę o politycznych, a nie antysemickich przyczynach przemocy Hlond powtórzył w rozmowie z prezesem Amerykańskiej Federacji Polskich Żydów Józefem Tenenbaumem.

Na prośby o zredagowanie listu pasterskiego poświęconego relacjom z Żydami prymas miał odpowiadać negatywnie. Wedłusg relacji Dawida Kahanego podczas jednej z takich prób „zwrócił memorandum przez swojego sekretarza oraz odmówił spotkania z żydowską reprezentacją” (nie znaleziono jednak opisu tego wydarzenia z punktu widzenia kurii).

Czy Hlond był obojętny na los Żydów? W homilii z października 1945 r. mówił: „Dla wyznawców Chrystusa, ale i dla Żydów, nastał okres terroru, nieprawdopodobnego okrucieństwa, niewolnictwa, obozów i komór gazowych”. Miesiąc później, podczas otwarcia bazyliki w Gnieźnie snuł refleksję o zburzonej Świątyni Jerozolimskiej, która „pozostała tęsknym wspomnieniem rozproszonego po świecie narodu żydowskiego, który wiedziony nostalgią za utraconą ojczyzną staje pod resztkami murów Świątyni, zapłakany łzami swej okrutnej niedoli”.

4 lipca 1946 r. mieszkańcy Kielc, funkcjonariusze bezpieki i żołnierze dokonali mordu 37 żydowskich mieszkańców domu przy ul. Planty 7. Pogrom wstrząsnął opinią publiczną w Polsce i za granicą. Prymas, przynaglany przez innych biskupów, widzących, że władze chcą odpowiedzialność za tragedię zrzucić na Kościół, wydał (na konferencji dla dziennikarzy amerykańskich) słynne oświadczenie – dziś wskazywane przez środowiska żydowskie jako kolejny dowód na jego antysemityzm.

„Kościół katolicki zawsze i wszędzie potępia wszelkie mordy. Potępia je też w Polsce bez względu na to, przez kogo są popełniane i bez względu na to, czy popełniane są na Polakach czy na Żydach, w Kielcach lub innych zakątkach Rzeczypospolitej” – podkreślił. Zaraz jednak zastrzegł: „Przebieg nieszczęsnych i ubolewania godnych wypadków kieleckich wykazuje, że nie można ich przypisać rasizmowi. Wyrosły one na podłożu całkiem odmiennym, bolesnym a tragicznym”. Następnie opisywał działania kurii kieleckiej w celu powstrzymania pogromu już podczas jego trwania.

Potem padły znamienne słowa: „W czasie eksterminacyjnej okupacji niemieckiej Polacy, mimo że sami byli tępieni, wspierali, ukrywali i ratowali Żydów z narażeniem własnego życia. Niejeden Żyd w Polsce zawdzięcza swe życie Polakom i polskim księżom. Że ten dobry stosunek się psuje, za to w wielkiej mierze ponoszą odpowiedzialność Żydzi, stojący w Polsce na przodujących stanowiskach w życiu państwowym, a dążący do narzucenia form ustrojowych, których ogromna większość narodu nie chce”. To wtedy podkreślił, że podczas wojny uratował życie wielu Żydom.

Prof. Libionka nie ma wątpliwości: – Wojna i Holokaust nie wpłynęły na zmianę stosunku Hlonda do Żydów. Jego wypowiedzi oficjalne i nieoficjalne nie wskazują, żeby się tą tematyką przejmował i interesował.

Kilka miesięcy po pogromie, w odpowiedzi na wezwania Watykanu, by polski Episkopat potępił te wydarzenia, Hlond napisał, że ani biskupi nie widzą takiej potrzeby, ani wierni by tego nie zrozumieli. Jeśli jednak papież „dla powodów, o których nie wiemy”, obstawałby przy swojej sugestii, prymas prosił, aby mógł w przyszłości, w razie czego, zdystansować się od własnego oświadczenia, jako wymuszonego. – Wygląda to jak przyzwolenie na zawieszenie nauczycielskiej misji Kościoła dla korzyści politycznych – zauważa prof. Libionka. – Trzeba też zauważyć, że w owym liście do Watykanu Hlond, opisując genezę pogromu, po raz kolejny poruszał się w schematach „Protokołów Mędrców Syjonu”, wskazując na spisek żydowsko-komunistyczny.

Zupełnie inną interpretację dokumentu proponuje abp Henryk Muszyński: zauważa podobieństwo pierwszych jego zdań z treścią soborowej deklaracji „Nostra aetate”: „Kościół (…) potępia każde prześladowania jakichkolwiek ludzi, (…) ubolewa nad wszelkimi aktami nienawiści, prześladowań, wszelkimi manifestacjami antysemityzmu, jakie miały miejsce w jakimkolwiek czasie i ze strony jakichkolwiek ludzi”. „W tym względzie kard. Hlonda można uznać wręcz za prekursora II Soboru Watykańskiego i wypowiedzi Jana Pawła II, którego wyprzedził o pełne 40 lat” – podkreśla arcybiskup.

Powitanie prymasa Polski kard. Augusta Hlonda (na pierwszym planie w pelerynie) i biskupa przemyskiego ks. Anatola Nowaka (podaje pierścień do ucałowania) przez duchowieństwo i mieszkańców Przemyśla, wrzesień 1930 r. / NAC

Miserere mei

Silny ból powalił prymasa 13 października: zapalenie wyrostka robaczkowego. Dzień później trafił na stół operacyjny. Po stosunkowo nieskomplikowanym zabiegu przyszło powikłanie, według dokumentacji – zapalenie płuc. Lekarzy Hlond pytał: „panowie, co podacie jako powód mej śmierci?”. 21 października przyjął namaszczenie chorych, nazajutrz zmarł.

W maju 2018 r. IPN na wniosek wicepostulatora wszczął śledztwo ws. podejrzenia zamordowania prymasa. Ks. Kozioł odnalazł raporty agentów i współpracowników bezpieki o krążących wśród duchowieństwa pogłosek o otruciu. Jeden z represjonowanych księży miał usłyszeć podczas przesłuchania pogróżkę: „My sobie damy radę ze wszystkimi. Myśmy pomogli zdechnąć Hlondowi”.

Ciało prymasa, zgodnie z jego wolą, pochowano w ruinach warszawskiej katedry. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Proszę powiedzieć Ojcu Świętemu, że mu byłem zawsze wiernym. Miserere mei Deus. Odpocznę trochę”. ©

Świętość prymasa

KS. BOGUSŁAW KOZIOŁ TCHR: Dekret o heroiczności cnót wskazuje na ważną rolę w życiu duchowym prymasa hasła, które przejął od Jana Bosco, założyciela salezjanów: „Daj mi dusze, resztę zabierz”. Papież podkreśla trzy elementy. Po pierwsze, troskę prymasa o zbawienie każdego człowieka. Po drugie, maryjność: w 1946 r. na Jasnej Górze zawierzył Polskę Niepokalanemu Sercu Maryi. Jego wypowiedziane na łożu śmierci słowa: „Zwycięstwo, gdy będzie, będzie zwycięstwem błogosławionej Maryi Dziewicy”, przez całe życie powtarzał prymas Wyszyński. Trzeci element to miłość do Chrystusa eucharystycznego.

Monarchia katolicka

Z OKRESU WOJNY zachowały się liczne karteluszki z notatkami prymasa na temat przyszłego państwa polskiego. Miała to być monarchia katolicka: „z rodziną królewską pakt na 1/5 wieku, poczem [na] dalsze 1/2 w., o ile naród [paktu] nie wypowie” – napisał Hlond. Potem zmienił zdanie i opowiedział się za elekcyjnością tronu. Nowa Polska nie powtórzy błędu upartyjnienia polityki, bo „największą krzywdą ustrojową, jaką państwu wyrządzono, było wydanie na łup partii i wewnętrznych sporów parlamentu i rządów”. Natomiast „król niepochodzący z wyborów politycznych ma dostojność wynoszącą go ponad kłótnie parlamentarne”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2018