Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sakramenty działają ex opere operato, a nie ex opere operantis, czyli skutecznie działają same z siebie, a nie dzięki temu, który je sprawuje. Co znaczy, że nawet jeśli prezbiter czy biskup odprawiający Mszę przedtem ciężko nagrzeszył, to i tak Msza będzie ważna, owocna dla tych, którzy w niej uczestniczą. Z wyjątkiem celebransa, bo ten, sprawując Mszę w takim stanie, już tylko dokłada grzech do grzechu. Straszna to rzecz, ale miłosierdzie Boże i w tym przypadku nie zna granic.
Świadczy o tym trydencki sposób odprawiania Mszy. Chodzi o ministranturę. Otóż, na początku Mszy pierwszym, który przyznawał się Bogu i Kościołowi („vobis fratres” – „wam bracia”) do tego, że jest grzeszny, był prezbiter i biskup. W odpowiedzi ministranci mówili: „Niech się zmiłuje nad Tobą Wszechmogący Bóg, a odpuściwszy ci grzechy twoje, niech cię doprowadzi do żywota wiecznego”. Dopiero po takim rozgrzeszeniu celebransa ministranci w imieniu Kościoła spowiadali się Bogu „i tobie Ojcze” („et tibi Pater”), i otrzymywali rozgrzeszenie. W ten sposób Kościół przypominał, że nikt z chrześcijan, bez względu na to, jaki pełni urząd czy posługę, nie może zapominać, że jest z tej samej gliny, co wszyscy inni ludzie.
Te perypetie z tekstami liturgicznymi i teologiczno-dogmatycznymi zabezpieczają wiarę przed popadnięciem w zabobon, ześlizgnięciem się w magię czy popadnięciem w automatyzm modlitewny. Poproszę Boga, gorliwie się pomodlę, tę gorliwość podeprę jeszcze jakimś dobrym uczynkiem, na przykład pielgrzymką, i Bóg jakoś tak, w sobie właściwy sposób, ale bez mego już udziału, wysiłku, bez moich dalszych starań, tak tym wszystkim pokieruje, że będzie, jak to sobie wymyśliłem, zaplanowałem, wymarzyłem. Można więc sparafrazować Ewangelię i powiedzieć, że po odmówieniu takich czy innych modlitw mogę spokojnie spać, bo dalszy ciąg należy już do Boga.
Takie traktowanie Boga skutecznie zamyka człowieka nie tylko na to, czego Bóg od nas oczekuje, ale i na to, do czego nas zachęca, do czego usiłuje nas przekonać. O takim podejściu Boga do człowieka mówią przypowieści o glebie i wysiewaniu zboża.
Z tego wynika, że bez naszego wysiłku Bogu jest bardzo trudno cokolwiek zrobić. „Dlatego też – mówi Paweł Apostoł – staramy się [Jezusowi] podobać, czy to gdy z Nim jesteśmy, czy gdy z daleka od Niego” (2 Kor 5, 9). To przypodobywanie się Bogu ma szczególny wydźwięk, gdy człowiek znajdzie się daleko od Boga z własnej winy. Co prawda, choć stara teologia mówi, że człowiek będący w stanie grzechu śmiertelnego, nawet jak zrobi coś dobrego, to i tak na niebo nie zasłuży, to jednak przywołana wypowiedź świętego Pawła nie traci na znaczeniu. Pozwala mieć nadzieję, że i ten, kto z dala od Pana haruje na tej ziemi, w jakiś Bogu tylko wiadomy sposób haruje razem z Bogiem.