Powtórka z rozrywki. Dlaczego izraelska polityka się nie zmienia

Ten eksperyment się nie powiódł: upada rząd, który miał być odpowiedzią na polityczną przegraną Beniamina Netanjahu. Upada też nadzieja, że w Izraelu cokolwiek może się odwrócić.

27.06.2022

Czyta się kilka minut

Izraelski minister spraw zagranicznych, a wkrótce tymczasowy premier Jair Lapid  podczas debaty w Knesecie. Jerozolima, 22 czerwca 2022 r. / DEBBIE HILL / UPI / PAP
Izraelski minister spraw zagranicznych, a wkrótce tymczasowy premier Jair Lapid podczas debaty w Knesecie. Jerozolima, 22 czerwca 2022 r. / DEBBIE HILL / UPI / PAP

A nie mówiliśmy, że to się tak skończy?” – komentatorzy nie mają litości. 20 czerwca premier Naftali Bennett i minister spraw zagranicznych Jair Lapid oświadczyli, że wyczerpali już wszystkie opcje, które miały na celu ustabilizowanie koalicji rządzącej. Nieoczekiwanej i egzotycznej, bo obejmującej zarówno partie lewicowe, centrowe, jak i prawicowe (z osadnikami włącznie) oraz partię islamistyczną.

POWOŁANA ROK TEMU – po czwartych z rzędu wyborach – koalicja wzbudziła w Izraelczykach skrajne uczucia – od ironicznego niedowierzania, przez ciekawość i wściekłość, po nadzieję i ulgę. Bo impas polityczny i wydłużająca się lista problemów do rozwiązania były już trudne do zniesienia. Tym, co połączyło ugrupowania, była niechęć do urzędującego wówczas od 12 lat premiera Netanjahu. Nadzieja, że koalicja się utrzyma, nie była wielka – pytano raczej, jak długo jej się to uda.

Jeśli w najbliższych dniach przejdzie ustawa rozwiązująca Kneset, Jair Lapid, zgodnie z porozumieniem koalicyjnym, obejmie stanowisko premiera aż do kolejnych wyborów zaplanowanych na 25 października. To będzie piąta runda wyborcza w przeciągu trzech i pół roku.

Dzielona przez wszystkich niechęć do byłego premiera nie wystarczyła. Bennett wykazał się brakiem wizji – choć nie brakowało i dobrych stron tej kadencji, jak wyraźna zmiana dyskursu politycznego (agresywnym językiem czasów Bibiego społeczeństwo było już bardzo zmęczone). Ostatnie miesiące pokazały, że rząd tak wielu skrajności po prostu nie ma racji bytu, że interesy jego członków są nazbyt odmienne i nie dają się połączyć. W kwietniu wręcz utracił, i tak minimalną, większość parlamentarną. Szeregi opuszczali parlamentarzyści, naciskani dodatkowo przez opozycję. Członkowie koalicji ograniczali wsparcie dla rządu, jeśli ten nie skłaniał się ku decyzjom im bliskim.

Problemem, który ostatecznie rozsadził koalicję, okazały się regularnie przedłużane ustawy, jakie regulują status ludności zarówno palestyńskiej, jak i żydowskiej na Zachodnim Brzegu Jordanu. W czerwcu głosowano nad przedłużeniem prawa, które nakłada izraelskie przepisy na obywateli Izraela, którzy tu mieszkają. Kilku posłów głosowało wówczas przeciw ustawie, co pokazało, jak krucha jest ta koalicja.

KOMENTATORZY W IZRAELU wskazują też, że powodem niepowodzenia wyborów w ostatnich latach są… same wybory. Niski próg daje możliwość wejścia ugrupowań o nawet najmniejszym poparciu, co w kraju o tak wielu skrajnych podziałach ideologicznych prowadzi do problemów ze stabilnością rządów.

Wiele wskazuje na to, że po raz kolejny w tych wyborach nie będzie chodziło o palące kwestie – jak bezpieczeństwo, konflikt palestyńsko-izraelski czy rosnące koszty życia w kraju. Cała dyskusja zwróci się ku jednej i tej samej postaci: Bibiemu Netanjahu.

On sam triumfuje, bezlitośnie punktując przeciwników i robiąc z tego oś swojej nowej kampanii. Pytanie, czy ma jakąkolwiek szansę: przecież wszystkie cztery rundy wyborów w ostatnich latach przegrał, a na karku ma toczący się od dłuższego czasu proces o korupcję, defraudację i nadużycie zaufania.

Mówi się, że jednym z ostatnich ruchów obecnej koalicji miałaby być ustawa o zakazie sprawowania funkcji publicznych przez osobę będącą w trakcie procesu sądowego. Ta ustawa byłaby oczywiście wycelowana w Bibiego, choć Bennett wielokrotnie podkreślał, że nie jest nią zainteresowany – jak i czymkolwiek innym, co miałoby na celu wykluczenie Bibiego z funkcji publicznych, a jednocześnie odbierało Bennetowi kluczowy powód do dalszych, przewidywalnych rządów.

DODATKOWĄ TRUDNOŚCIĄ dla obecnej opozycji – prawicowej i religijnej – jest jej słabość: aby gładko przejęła władzę po obecnej koalicji, potrzebne by jej były dodatkowe głosy lewicy czy partii arabskich, a ich przyjęciem nie jest ona zainteresowana.

Tak czy inaczej, najbliższa walka stoczy się między Beniaminem Netanjahu a Jairem Lapidem – dwoma politykami, którzy doskonale wiedzą, jak do swoich celów wykorzystać media. To będzie krwawa polityczna jatka. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Powtórka z rozrywki