Postąpiłabym jak ona

„TP” 24/13

16.07.2013

Czyta się kilka minut

Po przeczytaniu artykułu Katarzyny Kubisiowskiej o przemocy domowej, w solidarności z bohaterką, panią Martą, zdecydowałam się skrótowo opisać moje 50-letnie małżeństwo, uwypuklając jedynie sytuacje podobne do jej życia. Sytuacje podobne, bo dzieli nas różnica pokoleń: moje życie małżeńskie przebiegało w najgorszych czasach PRL-u (od 1953 r.), co obok braku wsparcia otoczenia i rodziny było główną przyczyną niemożności zmiany czegokolwiek. Teraz postąpiłabym jak pani Marta.

Początkowo nie znałam przyczyny irracjonalnego postępowania męża, nawet przypisywałam sobie winę. Przez większość małżeńskiego stażu, nie mając znikąd żadnej pomocy i nie mając świadomości choroby psychicznej męża, nie mając dokąd uciec z trójką dzieci, bez środków do życia (cotygodniowe wydzielanie pieniędzy na zakupy), w milczeniu tkwiłam w tym, usankcjonowanym sakramentem, domowym piekiełku. Nadpobudliwość seksualna, przemoc fizyczna, a nade wszystko przemoc psychiczna, objawiając się głównie zazdrością, posądzaniem o zdrady małżeńskie (od księdza po inkasenta), nieustanne śledzenie, przeinaczanie słów i faktów – w chwili jego śmierci byłam znerwicowanym wrakiem, zalęknionym i pozbawionym własnej osobowości. Szczęśliwie jego agresja była skierowana tylko do mnie, dzieci były bezpieczne.

Zmuszony przez współpracowników (przestał się myć) do pójścia do lekarza, został skierowany przez psychiatrę do szpitala psychiatrycznego na leczenie. Inni lekarze również stwierdzili ciężki przebieg paranoi – niestety do szpitala nie poszedł, a leki były wyrzucane. Jak się zbyt późno domyśliłam (bo w jego rodzinie to było tabu), była to choroba o podłożu genetycznym – to ojciec „sprzedał” mu paranoję. A przecież był to przystojny, wykształcony, bardzo religijny, chwalony i lubiany pan o „hrabiowskich” manierach.

Więc co mogłam zrobić? Jak przekonać rodzinę i otoczenie, że jest to człowiek chory, jak mogłam zmusić go do leczenia, jeśli moje słowa wywoływały odwrotny skutek („Ty się lecz, ja jestem zdrowy”)? Poza tym, poza chorobą był człowiekiem dobrym, bez złośliwości – jak mogłam go zostawić, choć i tak było to prawie niemożliwe?

W przeddzień śmierci powiedział mi, że mnie kochał i że mi wszystko wybacza, a ja wówczas nie zdobyłam się na przebaczenie mu koszmaru mojego życia. Teraz, już pogodzona (a trwało to, bez pomocy psychologa, ponad 6 lat) cieszę się samotnością, możliwością stanowienia o sobie i życiem bez lęku nieustannej kontroli. Jedynie nie chciałabym go spotkać „po drugiej stronie”, dokąd wkrótce przybędę.

Napisałam to wszystko nie po to, aby uchodzić za nieszczęśnicę, ale aby na tle tych faktów, w poczuciu obowiązku, zaapelować do otoczenia Pawła, męża pani Marty: pomóżcie mu, niech to psycholog lub psychiatra oceni jego zachowanie, a przede wszystkim uwierzcie słowom pani Marty, nie potępiajcie jej, akceptujcie jej posunięcia (ona ma prawo do dalszego kształcenia, związanego przecież z przyszłością jej dzieci), pomóżcie i wspierajcie ją w tej walce o własną godność i należny szacunek.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2013