Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A przecież słowo w sferze ocen i wyroków wymierzanych przez opinię publiczną to wcale nie sprawa wyboru między waleniem drągiem a głaskaniem. To sprawa znalezienia narzędzia najbardziej sprawiedliwie trafiającego w sedno, ale zachowującego szacunek dla człowieczeństwa obu stron: i tej ocenianej, i tej, która ocenia. Bo nieprawdą jest, że wyrokujący nie ubliża samemu sobie, waląc pięścią czy kijem bejsbolowym. To właśnie prawdziwe poczucie godności - i własnej, i tego, którego oceniamy - zdoła podyktować słowa zarówno adekwatne do faktów, jak nieraniące i niewdeptujące w ziemię.
O sile słowa doskonale wiedzą wszyscy, którzy tak bardzo chcą nie tylko wyrażać oburzenie, ale i osądzać, tylko że spieszno im wyłącznie do uzyskania satysfakcji moralnej najbardziej dotkliwej dla tego, co oburzyło ich czy zgorszyło. Niezadawanie ran w osądzaniu nazywane jest przez nich "poprawnością polityczną" zamiast zachowaniem godności człowieczeństwa jako normy, z której rezygnować nie pozwala nawet prosty szacunek dla samego siebie.
Marzy mi się (naiwnie?), że na lekcjach wychowawczych wyższych klas w szkołach, albo w grupach studenckich, albo we wspólnotach chrześcijańskich, będą się czasem odbywać seminaria poświęcone pytaniu: jak w wybranej sytuacji, wymagającej oceny i zmiany, nazwać rzeczy po imieniu, a nie obrazić, nie podeptać, nie sponiewierać? Dyskusje, w których toczyłyby się namysły nad słowami, po to, by nie było za późno potem, gdy ci sami ludzie staną do sporów w sytuacjach realnych. Niewielu wtedy znajdą mistrzów od innych narzędzi niż maczugi i pięści uzbrojone w kastety.
Chyba że samo życie dopisze akapit zmuszający do opamiętania, tak jak przeżyliśmy to dopiero co. W trakcie telewizyjnego programu wieczornego, w środku najbardziej gwałtownych pojedynków słownych, ogłoszona została pauza: zebrani usłyszeli wiadomość o śmierci jednego z najbardziej zasłużonych w naszej najnowszej historii. W pół słowa przerwano potyczki i odeszły one w zażenowane milczenie. Do końca programu mówiono inaczej i o czymś innym. Ale i o tym memento rychło możemy zapomnieć...