Pogłębiona wiara prababci

Kobiety tworzą tu porządek wewnętrzny. Stawiają mężczyznom wysokie wymagania: mężom, dzieciom, także księżom.

20.08.2007

Czyta się kilka minut

 /
/

Danuta Kornas z Chorzowa, 50 lat, z zawodu ekonomistka. Chorowała, więc straciła pracę, teraz prowadzi bar. Ma dwoje dzieci. Pierwszy raz poszła na pielgrzymkę do Piekar z babcią. Potem dołączyła mama. Po latach - córka Monika, dziś studentka księgowości.

W ostatnich wyborach Danuta głosowała na PiS.

Największe rozczarowanie? - Koalicja PiS z Samoobroną i LPR-em.

Polityka? - Wkurza mnie do tego stopnia, że używam nieparlamentarnych słów.

Największa wartość w życiu? - Oczywiście rodzina, a w rodzinie bezwzględnie partnerstwo. Raz rządzę ja, raz mąż.

Czego szuka w Kościele? - Energii. Potwierdzenia sensu życia. Wartości. Matka Boża ładuje mi akumulatory. Wiem, że jak ją poproszę, to dostanę, a jak nie dostanę, to potem okazuje się, że tak było dla mnie lepiej.

Cuda w Piekarach

O tym, co dzieje się wiosną i latem w Piekarach Śląskich, kilkanaście kilometrów od Katowic, pielgrzymi mówią pobożnie: to nie cud płótna, tylko wiary.

Bo obraz Najświętszej Maryi Panny, Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej, to tylko kopia XVI-wiecznej ikony Matki Bożej. Oryginał wywieziono na początku XVIII w. do Opola, aby nie zniszczono go podczas wojny północnej, i do Piekar nigdy już nie wrócił. Do dziś wisi w opolskim kościele św. Krzyża.

Ale ludziom nie przeszkadza, że modlą się do kopii. Obraz jest zaskakująco mały. Matka Boża jest na nim jakoś wyjątkowo poważna, nieco męska. Jednak żeby to dostrzec, trzeba mocno zadrzeć głowę - obraz wisi prawie u powały, w górnej części ołtarza.

Cud pierwszy: w maju ciągną tu tysiące mężczyzn. Niegdyś przede wszystkim górników i hutników. W czasach PRL-u słuchali antykomunistycznych kazań biskupów: śląskiego Herberta Bednorza i krakowskiego Karola Wojtyły. Żądali respektowania wolności obywatelskich, prawa robotników do niedzielnego odpoczynku, budowy kościołów. Dziś przychodzą uczniowie techników, studenci, budowlańcy, nauczyciele, lekarze. Mówią śląską gwarą albo czystą polszczyzną. Modlą się o to, żeby była stała praca i pensja. I żeby nie trzeba było wyjeżdżać do pracy na Zachód. Albo: żeby można było wyjechać do pracy na Zachód.

Słuchają, jak abp Damian Zimoń, metropolita katowicki, broni niezależności Kościoła od polityki. "Kościół jest obrońcą sprawiedliwości i ubogich właśnie dlatego, że nie utożsamia się z politykami ani interesami partyjnymi. Tylko będąc niezależnym, może nauczać o niepodważalnych wartościach, kształtować sumienia i ofiarowywać wybór życiowy wykraczający poza środowisko polityczne" - mówił w maju.

Drugi cud zdarza się w sierpniu, w niedzielę po święcie Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wtedy do bazyliki przychodzą kobiety - dziewczynki, panny, żony, wdowy. Parkują samochody daleko od świątyni, albo przyjeżdżają zatłoczonymi autobusami z całego województwa. Wiele przybywa piechotą, czasem na rowerach.

Przyjechały też w ostatni weekend. Niektóre już w sobotni wieczór, na wieczorną Mszę. W letnich sandałkach, kwiecistych sukienkach. Eleganckie kostiumy spod igły. Gustowne fryzury, makijaż. Młodsze w dżinsach, równo opalone w solarium.

Ekspedientki z supermarketów, pracownice biurowe w kopalniach, nauczycielki, pielęgniarki, gospodynie domowe. Babcie z wnuczkami. Mamy z córkami. Ok. 80 tysięcy kobiet.

Po co przyjechały?

Byle byli szczęśliwi

Elżbieta, 41 lat, sześcioro dzieci. Nie pracuje. W ostatnich wyborach głosowała - jak mąż górnik - na "kogoś z Platformy". Podkreśla jednak, że w domu rządzi ona - mąż ciągle na kopalni, czasem jeszcze wynajmuje się do fuch przy remontach.

Ceni księży, bo chętnie pomagają wielodzietnym rodzinom: - Nasze dzieci jeżdżą na kolonie z kościoła, czasem ksiądz sypnie groszem na podręczniki - mówi.

Podoba jej się stanowczość Kościoła: - Jestem przeciwko aborcji i żeby homoseksualiści mogli wychowywać dzieci.

Ale wolałaby, żeby katecheza była jak dawniej, za komuny, w salkach przy kościele: - Teraz religia to jeden z wielu przedmiotów w szkole, a przy kościele to było coś niezwykłego. Już to raz mówiłam naszemu księdzu, ale tylko się śmiał.

22-letnia Agata, najstarsza córka Elżbiety (skończyła studium kosmetyczne), właśnie wychodzi za mąż. Na pielgrzymkę przyjechała pomodlić się o szczęście: - Mój chłopak wyjeżdża do pracy do Irlandii i rodzice chcą, żebyśmy się pobrali. Pewnie niedługo wyjadę za nim.

Elżbieta wzdycha: - Już mi wszystko jedno, gdzie będą mieszkali. Byle byli szczęśliwi i mieli pracę. I żeby mogła urodzić i utrzymać dziecko, przynajmniej jedno. O to się modlę, bo bez dzieci nie ma życia. I żeby w tej Irlandii o nas nie zapomnieli.

Wiara jak oddychanie

Dr Tadeusz Szawiel, socjolog z Warszawy: - Kościół jest powszechny, ale wiara lokalna. Analizując fenomen Piekar i odrębności religijnej Ślązaków trzeba pamiętać o kontekście regionalnym, o różnicach między religijnością zasiedziałych mieszkańców Śląska i napływowych, np. mieszkańców z Pomorza. To zupełnie różne wiary.

Ks. dr Arkadiusz Wuwer, socjolog z Katowic: - Gdybym zapytał moją mamę, dlaczego chodzi co rano do kościoła, to odpowiedziałaby mi pytaniem: a po co codziennie gotuje się obiad? Dla kobiet na Śląsku udział w Kościele jest naturalny jak praca i oddychanie.

Bez refleksji?

Ks. Wuwer: - Przeciwnie. Religijność kobiet, szczególnie młodszych, jest coraz bardziej pogłębiona, jakościowo lepsza. Kobiety lepiej precyzują cele, wiedzą, czego szukają w Kościele. Pogubione we współczesnym świecie, szukają oparcia w religii.

Siła kobiet w grupie

Anna, 34 lata, nauczycielka polskiego w gimnazjum. Jedno dziecko, rozwiedziona. Nie głosuje w wyborach: - Po co? I tak nie mam żadnego wpływu na to, co się dzieje.

W Kościele denerwuje ją najbardziej zaangażowanie księży w politykę.

Z czym kojarzy jej się wiara? - Z babcią, bo to ona nauczyła mnie modlitwy. I z pomaganiem. Księża mają się trzymać z daleka od telewizora, oni są od Mszy, pomagania biednym dzieciom, starym ludziom, bezrobotnym, a nie politykowania.

A, i jeszcze z otwarciem i tolerancją. W niemieckim Dortmundzie, gdzie mieszka siostra Anny, żaden ksiądz nie ośmieli się powiedzieć, że nie wolno mieszkać razem przed ślubem albo żyć w konkubinacie: - Gdybym sprawdziła przed ślubem mojego męża, dziś nie byłabym rozwódką.

Po co przyszła na tę pielgrzymkę? Anna śmieje się: - Bo to taka feministyczna pielgrzymka. Lubię poczuć siłę kobiet w grupie, a na czele Matka Boża Piekarska. Razem możemy więcej.

Do kościoła chodzi przynajmniej dwa razy w tygodniu: w niedzielę i na Mszę szkolną z synem. Razem z dzieckiem czytają Biblię. W maju codziennie na majowe, w październiku na różaniec. - Po pierwsze: tak robię, jak mnie wychowano, po drugie: w kościele czuję się bezpiecznie.

Radiu Maryja dziękujemy

W Piekarach trudno znaleźć ślady Radia Maryja. Żadnych emblematów, reklam. Tu słucha się Radia Piekary (jego popularność bierze się stąd, że wiele audycji przygotowują w gwarze), publicznego radia lokalnego z Katowic i kurialnego Radia EM.

Danuta: - Muszę panią rozczarować: nie słucham tych głupot Radia Maryja. I nie znoszę, gdy ktoś ślepo powtarza bzdury.

Elżbieta: - Nie mam czasu, w domu ciągle pełno roboty. Różaniec potrafię odmówić sama albo z dziećmi, nie muszę robić tego z żadnym radiem. A ile można słuchać o tych masonach i Żydach? U nas w parafii tego radia słucha kilka starych kobiet.

Anna: - To hipokryzja i nienawiść. Nie znoszę tego. Przeświadczenie, że wszystkie kobiety, które chodzą do kościoła, to moherowe berety, jest głęboko niesprawiedliwe. Ja szukam w kościele pozytywnych wartości, a Radio Maryja burzy mi ten porządek.

Dlaczego Ślązaczki nie słuchają Radia Maryja? Ks. Wuwer: - To radio jest pobożne, ale nie trafia do śląskiej mentalności. Ślązakom obce jest utożsamianie narodu i Kościoła, formuła Polak-katolik. W dodatku Ślązacy nie lubią polityki. Wycofani we własne rodziny, przeczekują kolejne rządy.

Dr Szawiel: - Wierzący katolicy są głęboko podzieleni. Radia Maryja słucha niewielu ludzi, a i ci mają bardzo różne poglądy. Z badań jasno wynika, że ocena politycznego wpływu na decyzje wyborców jest generalnie zawyżona. Radio Maryja na pewno nie jest kreatorem polskiej polityki.

Czy podobnie zawyżony jest wpływ na religijność Polaków, na kobiety? Nie wiadomo, bo nie robiono takich badań.

Prof. Marek Szczepański, szef Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego: - Kobiety, szczególnie młodsze i te z dużych miast - a takich na Śląsku jest wiele - mentalnie są coraz bliżej zachodniej Europy. Są katoliczkami, ale świadomymi. Dużo czytają, podróżują. Tolerują różne kultury, narody, religie. Tym kobietom bardzo daleko do pobożności Radia Maryja.

Jola Kubik ma 24 lata. Absolwentka filologii polskiej (pracę magisterską broniła z reportaży Kapuścińskiego), studentka teologii. W pielgrzymkach piekarskich uczestniczy "od zawsze", mieszka zresztą niedaleko bazyliki: - W Radiu Maryja razi mnie, że jest zbyt wiele górnolotnych banałów, a za mało konkretów. Ślązacy szukają u księży pomocy w trudnych sprawach, wyjaśnienia życiowych problemów.

Niech mi Kościół wytłumaczy, o co chodzi

Czego kobiety szukają w Kościele i na pielgrzymkach?

Ks. Wuwer: - Pogłębionej refleksji, wytłumaczenia świata, opisania zjawisk. Zmienia się model rodziny, zmienia się więc tradycyjna pobożność.

Prof. Szczepański: - Pielgrzymka daje to, czego brakuje ludziom w życiu społecznym - zaufania, bezpieczeństwa, głębokich przeżyć, refleksji. Poczucia wspólnoty. Skończył się czas pielgrzymek rozumianych tylko jako wyraz pobożności ludowej. W przypadku kobiet dochodzi jeszcze jedna sprawa: one widzą, że świat się zmienia, za chwilę zażądają, by Kościół opisał i wytłumaczył te zmiany.

Biskupi w Piekarach od kilku lat tłumaczą kobietom świat jak potrafią. "Kościół jest zobowiązany do badania znaków czasu i interpretowania ich w świetle Ewangelii. Kościół chce odpowiadać na pytania ludzi" - mówił w zeszłym roku do kobiet w Piekarach abp Zimoń.

Biskupi apelują więc, by pracodawcy zwalniali kobiety z pracy w niedzielę. Proszą, by żony wspierały bezrobotnych mężów. Przekonują, że trzeba nieść pomoc ubogim i odepchniętym. Nawołują, by politycy służyli dobru państwa, a nie własnym korzyściom.

Najczęściej mówią jednak: rodzina i małżeństwo są dziś zagrożone. Przestrzegają przed zdradą, rozwodem, aborcją i antykoncepcją. Protestują przeciwko legalizacji związków homoseksualnych. "Kobieta powinna dbać o to, by dom nie był zniewolony tym, co oferuje kultura masowa" - mówił trzy lata temu bp Jan Wątroba, ogólnopolski duszpasterz kobiet. Gdy ks. prof. Jerzy Szymik tłumaczył po śląsku, że największą wartością życia jest miłość, pątniczki płakały.

W zeszłą niedzielę abp Zimoń prosił, by kobiety zrozumiały, na czym polega powołanie do życia w rodzinie. Jego zdaniem chodzi m.in. o umiejętność przebaczania, również zdrady małżeńskiej. Wyrokował, że zdrada to wina laicyzacji i mediów, promujących "niemoralne zachowania".

Rok temu mówił: "Kobiety tworzą na Śląsku porządek wewnętrzny. Stawiają mężczyznom wysokie wymagania, mężom, dzieciom, także księżom. U nas feminizm nie jest potrzebny, bo kobiety są doceniane".

Elżbieta, niepracująca: - Dobrze słuchać takich rzeczy. Kobieta czuje, że coś znaczy. Ale to tylko teoria, od święta. Moją sąsiadkę ciągle bije mąż. Dzień w dzień. A w niedzielę idą do kościoła. To zwykła hipokryzja.

I dodaje: - Źle, że mężczyźni mają swoją pielgrzymkę do Piekar, a kobiety idą oddzielnie. Powinni wszyscy iść razem. I niech biskup głośno powie przed tymi chłopami, że kobieta jest taka ważna. Żeby mój mąż zrozumiał, że beze mnie i bez mojej pracy w domu i z dziećmi nie dałby rady. Gdyby tak się stało, to byłby prawdziwy cud.

Dlaczego feminizm jest zły?

Na jakie twoje pytanie powinien odpowiedzieć Kościół, ksiądz, biskup? - zaczepiłam kilka koleżanek Ślązaczek, praktykujących katoliczek, aktywnych zawodowo.

Odpowiadały podobnie: Jak dać sobie radę z samotnością, gdy mąż wyjechał za pracą? Jak dobrze wychować dziecko? Jak połączyć pracę z życiem rodzinnym? Czy grzeszę, gdy dopuszczam możliwość aborcji w sytuacji, gdy moje życie byłoby zagrożone?

Julia, studentka: - Nie bardzo rozumiem, dlaczego powinnam poświęcać się dla rodziny i zaharowywać, gdy jestem wykończona. Czy muszę być męczennicą? Czasem się zastanawiam, co mnie trzyma przy Kościele, który każe mi robić to, na co nie mam najmniejszej ochoty.

Anna, nauczycielka: - Chciałabym, żeby księża mi wytłumaczyli, dlaczego feminizm i równouprawnienie są według nauki Kościoła złe. Przecież w dzisiejszym świecie nie będzie już powrotu do tradycyjnej rodziny, gdy ojciec zarabia, a matka siedzi w domu i wychowuje dzieci.

Ksiądz ze Śląska (anonimowo): - Kościół z trudem nadąża za zmianami w świecie. Nie mamy nawet języka do opisania tych zjawisk, nie mówiąc już o języku nowej ewangelizacji.

W praktyce duszpasterskiej zakazane są słowa z języka codziennego: partnerstwo (bo księżom kojarzy się bardziej z konkubinatem niż z równouprawnieniem w rodzinie) i feminizm (bo księża znają go z telewizyjnych manifestów Kazimiery Szczuki, a zapominają, że używał go Jan Paweł II).

Prof. Szczepański prowadził badania w grupie młodych Ślązaczek, katoliczek. Wszystkie pochodziły z rodzin robotniczych: ojcowie - górnicy, matki - niepracujące lub zatrudnione w kopalnianych sortowniach. Współpracownicy profesora pytali kobiety o rodzinę. Wyniki ich zaskoczyły: każda z respondentek deklarowała potrzebę partnerstwa w rodzinie, dopuszczały konkubinaty i wspólne życie przed ślubem; jeśli dziecko, to jedno i w sytuacji, gdy nie zagraża pozycji zawodowej.

- To rzeczywiście dziwne, biorąc pod uwagę, że wszystkie panie deklarowały, że są praktykującymi katoliczkami. Mam nieodparte wrażenie, że na Śląsku dokonała się cicha rewolucja feministyczna - komentuje profesor.

Ale niespodzianka: jeśli mąż byłby w stanie utrzymać rodzinę, Ślązaczki chętnie zrezygnują z kariery zawodowej i poświęcą się pracy w domu.

Szczepański: - Bo te Ślązaczki-feministki ciągle pozostają katoliczkami. I to jest wyzwanie dla Kościoła.

Wiara na tradycji

Trzy lata temu o. Tomasz Dostatni tłumaczył w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", na czym jego zdaniem polegają różnice między polskimi katolikami: "W katolicyzmie zamkniętym widać postawę lęku i obrony. Katolicyzm otwarty wynika przeważnie z osobistego doświadczenia wiary, choć mogą się w nim pojawiać również elementy ideologii. Jako pożądane widziałbym dojście do trzeciego stanowiska, które nazywam katolicyzmem integralnym, czyli takim, w którym występuje przywiązanie do wartości tradycyjnych, a zarazem silny jest element osobistej wiary".

Co 24-letnią Jolę Kubik z Piekar trzyma przy Kościele? - Tradycja. Uczestnictwo w niej daje mi poczucie bezpieczeństwa, ciągłości, stabilności. Idę do kościoła, w którym modliła się moja prababcia, babcia, mama. To niezwykłe i jednocześnie takie proste, prawda? Na tej tradycji buduję własną wiarę, pogłębiam ją, poznaję. Dotychczas nie odnalazłam, co prawda, w Kościele grupy, z którą mogłabym się utożsamić, nie widzę się w żadnym ruchu, ale mam tradycję i swoją osobistą wiarę. To stało się dzięki Piekarom.

ALEKSANDRA KLICH jest dziennikarką "Gazety Wyborczej". Ostatnio opublikowała książkę "Bez mitów. Portrety ze Śląska".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2007