Czerwona diecezja nie czeka na cud

Diecezja sosnowiecka skończyła 15 lat. W jej życiu jak w lustrze odbijają się problemy polskiego Kościoła. Te, które odziedziczył po PRL-u, i te, które dopadną go za kilka lat.

18.06.2007

Czyta się kilka minut

Osiedle familoków w Sosnowcu / Fot. KRYSTIAN BIELATOWICZ / visavis.pl /
Osiedle familoków w Sosnowcu / Fot. KRYSTIAN BIELATOWICZ / visavis.pl /

W niedzielę rano przychodzą starzy, głównie kobiety, i rodziny z dziećmi (tymi po Pierwszej Komunii). Im później, tym w kościołach Sosnowca, Dąbrowy Górniczej, Czeladzi większe pustki. Ksiądz Marek (30 lat, wikary) martwi się, że grzeszy zazdrością:

- Na Śląsku to byście zobaczyli... W kościołach pełno ludzi, dorośli uczestniczą nawet w majowych i drodze krzyżowej. Dzieci mnóstwo. W Krakowie to samo. Ilu ludzi się spowiada i przychodzi na rekolekcje... - rozmarza się. I rozczula: - A nasza diecezja taka biedna, czerwona, latami demoralizowana przez komunistów.

W 2006 r. ks. dr Czesław Tomczyk, kanclerz Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu, policzył: w 2005 r. w diecezji ochrzczono 5594 osoby (w 1994 r. - 7613), do pierwszej Komunii przystąpiło 6511 osób (1994 - 12 262 osoby), bierzmowanie przyjęło 7851 (1994 - 11 671 osoby), a sakrament małżeństwa przyjęły 2891 pary (1994 - 3211).

Ks. Tomczyk tłumaczy te zmiany migracją: w latach 70. wiele osób przyjechało do Zagłębia za pracą, a teraz, gdy doczekali się emerytury, wracają w rodzinne strony, na północ lub wschód Polski, młodzi zaś wyjeżdżają za chlebem na Wyspy.

Jednak salezjanin Adam Śmigielski, rocznik 1933, rodem z Przemyśla, od 15 lat biskup w Sosnowcu nie owija w bawełnę: - Jeśli chodzi o praktyki religijne, jesteśmy na szarym końcu w Polsce. W Mszach bierze udział przeciętnie 20-25 proc. wiernych, a w niektórych parafiach tylko 15 proc. - przyznaje.

Diecezja sosnowiecka powstała w 1992 r. z parafii krakowskich, częstochowskich i kieleckich. Co region, to inne zwyczaje, mentalność, nawet liturgia. Historycznie to część dawnej Kongresówki i skrawek c.k. monarchii. Zagłębie ze Śląskiem (dziś wspólne województwo) aż do II wojny światowej nie miało nic wspólnego.

Diecezja jest maleńka, zaledwie 2 tys. km kwadratowych. Z północnego krańca do południowego zaledwie 45 km, z zachodu na wschód - 70. Ale ludzi sporo -

800 tys. dusz. Ponad 80 proc. mieszka w miastach, największe poza Sosnowcem to Dąbrowa Górnicza i Jaworzno. Ludzie pracują w hucie (dziś należy do Steel Mittal Poland, własności Hindusa-multimilionera), coraz mniej w kopalniach (prawie wszystkie zlikwidowano) i prywatnych zakładach.

Patronem diecezji jest brat Albert Chmielowski, który zasłużył na świętość poświęceniem, z jakim niósł pomoc biednym - bezdomnym, bezrobotnym, opuszczonym, pijakom i złodziejom.

Kuria w salkach katechetycznych

Gmach kurii to budynek postawiony z myślą o domu katechetycznym dla parafii św. Barbary w Sielcu, robotniczej dzielnicy Sosnowca. Gdy już był gotowy, rząd wprowadził nauczanie lekcji religii w szkołach. Śmigielski uznał, że nie ma potrzeby budować specjalnej siedziby dla siebie. Do dziś zresztą z części pomieszczeń korzysta parafia. W holu - prasa katolicka. W Sosnowcu czyta się głównie "Niedzielę", gdy w reszcie województwa śląskiego przeważa "Gość Niedzielny". Wystarczy się trochę przypatrzeć, aby zauważyć więcej różnic.

Bp Śmigielski przyjmuje w urządzonym po spartańsku gabinecie. Stół, pod ścianą prosta szafka. W kącie stał do niedawna pluszowy słoń - prezent od dzieci, ale Śmigielski przekazał go do powstającego właśnie muzeum diecezjalnego. Podobnie jak swoją fioletową sutannę biskupią. Teraz chodzi w skromnej, czarnej, a jedyną oznaką jego godności jest pierścień na palcu. - Nigdy nie spodziewałem się, że będę biskupem sosnowieckim. To była dla mnie ziemia nieznana.

Mówi, że z początku trochę się przestraszył odpowiedzialności.

Sosnowiec to stolica czerwonego Zagłębia. Nazwa, ukuta ze względu na silny w tym miejscu od początku XX w. ruch socjalistyczny i komunistyczny, przetrwała do dzisiaj, choć teraz głównie jest używana przez sąsiadów z reszty województwa, którzy nadziwić się nie mogą, że w Zagłębiu wciąż bardzo silna jest lewica. Jej reprezentanci rządzą największymi w Zagłębiu miastami, a na kandydatów SLD w wyborach do Sejmu pada dwa razy więcej głosów niż gdzie indziej. Ludzie wciąż z rozrzewnieniem wspominają urodzonego w Sosnowcu Edwarda Gierka, jego imieniem kilka lat temu nazwali rondo w centrum miasta.

Powodów takiego nastawienia łatwo domyśli się ten, kto pamięta jeszcze, że Sosnowiec i okolice były przed epoką Gierka zapyziałą prowincją. I sekretarz pobudował tu wygodne czteropasmowe ulice, a w Dąbrowie Górniczej, nieopodal Sosnowca, Hutę Katowice - symbol potęgi ówczesnej Polski. Ściągały tu, jak dwie dekady wcześniej do Nowej Huty, tysiące ludzi, na których czekała dobrze płatna praca i mieszkanie w bloku z ciepłą wodą i windą. Wielu z nich przychodzi co roku na pierwszomajowe wiece do parku sieleckiego, nieopodal kurii biskupiej. Socjalizm wciąż uważają za najlepszy ustrój. Do kościoła nie chodzą. Nie czują potrzeby, narzekają na dzisiejsze czasy, bo te kojarzą się im z samym złem: dom z windą, w którym niegdyś zamieszkali, dziś stoi na niebezpiecznym blokowisku. Na porządku dziennym są awantury, przemoc, picie, rozwody, bezrobocie i eksmisje. Policjanci na patrolach mają więcej interwencji domowych niż przestępstw pospolitych.

Bp Śmigielski zdaje sobie sprawę z tych problemów: - To diecezja ludzi ciężkiej pracy. Często są oni zawiedzeni i zniechęceni. Tracą pracę, żyją na skraju nędzy w wielkich miejskich skupiskach - mówił po wizycie Jana Pawła II w 1999 r.

Kanaan w Zagłębiu

W czerwcu 1999 r. podczas pielgrzymki do Polski Sosnowiec odwiedził Jan Paweł II. Wiele osób obawiało się, że ta wizyta okaże się niewypałem, że "czerwone Zagłębie" Papieża przywita chłodno albo w ogóle zignoruje.

Nastroje panujące w Kościele najlepiej oddał ks. Tadeusz Grodek, proboszcz sosnowieckiej parafii Najświętszej Maryi Panny Różańcowej: - Dobrze, że do nas Ojciec Święty przyjeżdża. Ludziom tutaj potrzebna jest duchowa odnowa. Zdrowemu lekarstwo nie jest potrzebne. Może coś się w duszach zmieni? - mówił dziennikarzom.

Śmigielski przyznaje, że trochę bał się kompromitacji. Teraz podkreśla, że wizyta Jana Pawła II była najważniejszym wydarzeniem w historii diecezji. Na spotkanie z Papieżem przyszedł co drugi z ośmiuset tysięcy mieszkańców. Ponure chwilę wcześniej bloki przy ul. Gwiezdnej, gdzie urządzono ołtarz, odnowiono i udekorowano. Ludzie malowali balkony, sadzili kwiatki i obcinali konary drzew.

Wszystkim zapadło w pamięć, jak Śmigielski witał Jana Pawła II: - Stoisz na ziemi stolicy świętego Kościoła sosnowieckiego, stolicy czerwonego Zagłębia, czerwonego nie od nienawiści i negacji wartości religijnych i narodowych, ale czerwonego z miłości do Boga i Ojczyzny.

Papież zaś w homilii wspomniał o Mojżeszu, który przyprowadził lud do ziemi Kanaan. Mówił, że do Zagłębia również przywędrowało wielu ludzi. Przybyli w poszukiwaniu pracy, ale później często ta praca przesłoniła wszystko. - Nie można pracować tylko dla pieniędzy, trzeba myśleć o doskonaleniu się i uszlachetnianiu. Praca ma służyć człowiekowi, a nie człowiek pracy - przestrzegał Jan Paweł II, a ludzie ze wzruszenia płakali: - Papież jest taki chory, a przyjechał do nas. Specjalnie nas wybrał. I mówi o nas, o naszym życiu.

Śmigielski: - Jakie są efekty tamtej wizyty? Cudów nie oczekuję. Ale mieszkańcy Zagłębia nareszcie poczuli się dowartościowani.

W nocy 2 kwietnia 2005 r., na wieść o śmierci papieża, tysiące ludzi znowu przyszły na plac, a wkrótce potem ustawiono tu jego pomnik. Stanął, choć Śmigielski na ten pomysł zapatrywał się sceptycznie. - Najlepszym pomnikiem ku czci Ojca Świętego byłby wzrost czytelnictwa prasy katolickiej o 100 procent - mówił dziennikarzom.

Chrystus nie jest dodatkiem

Pod koniec maja 2007 r. Śmigielski odebrał tytuł honorowego obywatela Sosnowca. Mówił, że Sosnowiec stał się jego trzecią ojczyzną po rodzinnym Przemyślu i Towarzystwie Salezjańskim. Choć miastem od kilkunastu lat rządzą prezydenci z lewicy, nigdy nie miał trudności w dogadywaniu się z nimi: - Ja się nie pytam, kto z jakiej partii pochodzi, widzę przed sobą człowieka. Kościół to nie miejsce na uprawianie polityki. W Kościele nie ma prawicy ani lewicy - mówi.

Znający go ludzie podkreślają, że Śmigielski zyskał uznanie właśnie dzięki otwarciu na otaczającą go rzeczywistość.

W 1999 r. jeden z sosnowieckich księży ogłosił, że chce wstąpić do SLD. Śmigielski mu zabronił, ale wyjaśnił, że w podobny sposób by zaregował, gdyby chodziło np. o ZChN. Bo celem kapłana ma być prowadzenie ludzi do Boga, a nie składanie podpisu pod konkretnym programem politycznym.

Nie unika poruszania tematów politycznych. Cztery lata temu, gdy regionalny zjazd "Solidarności" obradował w Sosnowcu, wykorzystał poprzedzającą go Mszę do wezwania o nienadużywanie Kościoła w życiu publicznym. - Wiemy, czym był związek zawodowy "Solidarność", kiedy powstawał. Wydawało się nam wtedy, że będziemy tworzyć nową Polskę opartą na wierze w Boga, na szacunku do drugiego człowieka i na sprawiedliwości. Dzisiaj widzimy, że nadal istnieje stara mentalność, a ludzie często nie rozumieją, co znaczy słowo "solidarność" - mówił w homilii. Stwierdził, że politycy przypominają sobie o Kościele przy okazji wyborów, by przyszyć sobie chrześcijańską łatkę do swoich interesów. - A przecież chrześcijaństwo i Chrystus nie jest dodatkiem do naszego życia - podkreślił.

Równie dobitnie wypowiada się o karze śmierci, której wprowadzenie postuluje część polityków PiS. Śmigielski jest zdecydowanym przeciwnikiem stosowania tej kary, bez względu na popełnione przestępstwa. - Wynika to z mojego głębokiego przekonania opartego na wierze w Boga, który jest źródłem wszelkiego życia, w tym życia człowieka. Nikt inny, jak tylko On może decydować, czy ktoś będzie żył, czy też przejdzie poza granice śmierci - tłumaczy. Jego zdaniem kara śmierci ustanowiona przez władzę sankcjonowałaby tylko prawo do zemsty.

Śmigielski nie szczędzi też krytyki innemu wielkiemu projektowi rządzącego obozu: lustracji. - Stała się okazją do krzywdzenia ludzi. Niekiedy bardziej wierzy się esbekom niż ludziom, którzy padali ich ofiarami - mówi.

Ktoś, kto by się spodziewał, że tak sceptyczny wobec polityków biskup jest też krytyczny wobec różnych zjawisk współczesności, nie ma racji. - Dla Kościoła nigdy nie było lepszych czasów niż dziś. Nikt mi nie zakazuje głoszenia kazań i bez przeszkód mogę wyjść z procesją Bożego Ciała - mówi.

Ks. dr Paweł Brańka, filozof religii, diecezjalny duszpasterz młodzieży: - Mamy bardzo porządnych ludzi wyznających poglądy lewicowe, jak i prawicowców, o których nie da się powiedzieć zbyt wiele dobrego.

Bez próżności i luksusu

Śmigielski konsekrował 40 nowych świątyń (a diecezja liczy tylko 157 parafii), stworzył seminarium duchowne, sąd biskupi, Caritas i struktury Akcji Katolickiej w prawie co drugiej parafii. Choć pod tym względem diecezja sosnowiecka jest w krajowej czołówce, biskup uważa, że to wciąż za mało. W podobnym tonie wypowiada się w sprawie zespołów charytatywnych. - To niedobrze, że nie we wszystkich parafiach istnieją, przecież biedni i potrzebujący są wszędzie - mówi.

Zwieńczeniem wysiłków był synod diecezjalny zakończony w 2005 r. Wnioski? Finanse parafii mają być przejrzyste, a środkiem do tego mają być prowadzone przez nie książki kasowe przychodów. W przypadku ofiar za intencje mszalne należy bezwzględnie usuwać wszelkie pozory transakcji lub handlu. - Słyszałem, że czasem księża mówili: "Połowę z tego, co wydasz na wódkę na weselu córki, dasz za ślub". To nie jest duszpasterstwo - nie w mojej diecezji! - podkreślał Śmigielski.

Zalecił też, by osoby pracujące dla parafii, np. organistów zatrudniać na podstawie formalnej umowy. - Bo wyzysk jest grzechem, który woła o pomstę do nieba - wyjaśnił. Księża mają troszczyć się o osoby żyjące w związkach niesakramentalnych i eliminować ze swojego życia oznaki próżności i luksusu. Ludzie przychodzący do parafialnej kancelarii muszą odczuć ciepło i serdeczność kapłana, a tym samym także Boga. Nigdy nie wolno odmawiać chrześcijańskiego pogrzebu, chyba że ktoś zastrzeże wyraźnie, że sobie nie życzy takiego pochówku.

Synod zajął się też kazaniami - najlepsze są krótkie i treściwe, bo więcej się zapamięta, a na Mszach dla dzieci można zrezygnować z czytania listu Episkopatu - dla większości i tak są one niezrozumiałe, można je publikować na tablicy ogłoszeń.

Poszukiwanie

Socjolodzy mówią, że w życiu diecezji sosnowieckiej jak w lustrze odbijają się problemy polskiego Kościoła. Te, które odziedziczył po PRL-u - ateizacja, pozbawienie religijnej tożsamości - i te, które dopadną go za kilka lat - pustki w kościołach wynikające ze świadomej rezygnacji ludzi z wiary.

Kościół w Sosnowcu jeszcze nie wie, jak się potoczy jego misja, ale księża są optymistami. Ks. dr Brańka: - Nasza młodzież szuka prawdy, tęskni za wolnością. Gdy trafi do Kościoła, to będzie prawdziwie mądrą, wierzącą, świadomą katolicką społecznością.

Tylko ks. Marek kręci głową: - Gdy jadę na Wyspy, odwiedzić znajomych, którzy wyjechali do pracy, widzę świątynie zamienione na siłownie i kluby fitness. I myślę, czy nas czeka to samo.

ALEKSANDRA KLICH i JÓZEF KRZYK są dziennikarzami "Gazety Wyborczej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2007