Pogarda i zgorszenie

Poszanowanie cudzych przekonań i uczuć religijnych jest fundamentem społecznej kultury. Jej brak to publikacja karykatur Mahometa albo budowanie kościoła tam, gdzie spoczywają zmarli Żydzi.

11.08.2009

Czyta się kilka minut

Kiedy się wyśmiewa czyjąś wiarę, jest mi przykro, czuję się zażenowany, czasem oburzony. Z przykrością, w niedzielę drugiego tygodnia, czytam w nieszporach Psalm 115 ze zjadliwymi strofami pod adresem pogan: "Ich bożki to srebro i złoto, robota rąk ludzkich.  Mają usta, ale nie mówią; oczy mają, ale nie widzą. Mają uszy, ale nie słyszą; nozdrza mają, ale nie czują zapachu. Mają ręce, lecz nie dotykają; nogi mają, ale nie chodzą; gardłem swoim nie wydają głosu. Do nich są podobni ci, którzy je robią, i każdy, który im ufa". Te słowa przecież obrażają i krzywdzą. Wyznawcy tamtych bóstw nie byli bowiem idiotami, przypisującymi boską moc "robocie rąk ludzkich". Przedmioty kultu traktowali jako znaki obecności Niewidzialnej Mocy. Dodam, że przy odrobinie złej woli, można te złośliwości zwrócić przeciw nam i naszym praktykom religijnym.

Z zażenowaniem czytam również opis sprowokowanych przez proroka Eliasza zawodów z pogańskimi prorokami (1 Krl 18, 27), którym żaden cud nie wychodzi. Żarliwie, rozpaczliwie i daremnie wzywają bogów, w których skuteczność wierzą. A Eliasz, który ma wygraną w kieszeni, kpi z ich wiary... "Eliasz szydził z nich, mówiąc: Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może zamyślony albo jest zajęty, albo udaje się w drogę. Może on śpi, więc niech się obudzi!". Po co te kpiny? Nie mówiąc o tym, że po zakończeniu eksperymentu, przegrani zostają okrutnie zabici.

Jestem przeciw pogardzie wobec cudzych przekonań i symboli religijnych, przeciw wykpiwaniu jakiejkolwiek ludzkiej wiary nawet w Psalmach czy przez biblijnego proroka. Przecież cudzą wiarę wykpiwa się nie po to, żeby przekonać do prawdy. Poniżenie budzi agresję, pobudza do upartego trwania przy swoim.

Komunizm, mając wszelkie środki do zwalczania religii, do represji z lubością dołączał akty poniżania wierzących. Może to wyraz skrytej niepewności? Może wobec przedziwnej siły religijnych wierzeń szyderstwem chce się sobie wmówić oczywistość własnych racji? Może taką postać przybiera instynkt władzy, który pcha do wdeptania w błoto pokonanego przeciwnika?

Szacunek dla cudzych przekonań nie oznacza bezkrytycznej aprobaty. Sprzeciw wobec różnych form okrucieństwa popełnianego w imię nakazów wiary jest słuszny i stanowi reakcję cywilizowanego społeczeństwa. Jednak, aby był skuteczny, nie może wynikać z pogardy. To jest temat dla filozofii prawa i legislatury.

Poszanowanie cudzych przekonań religijnych jest fundamentem społecznej kultury. Jej brak to publikacja karykatur Mahometa albo budowanie kościoła tam, gdzie spoczywają zmarli Żydzi. Nawet jeśli nie podzielam ani nie rozumiem tych przekonań, nie będę rysował karykatur ani budował w takim miejscu kościoła. Kiedy wśród korynckich chrześcijan powstał spór o godziwość spożywania mięsa ofiarowywanego bóstwom, św. Paweł, przyznając, że choć dla wierzących pogański ceremoniał nie ma znaczenia, stwierdził (1 Kor 8, 13): "Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata". Przez szacunek dla człowieka i jego przekonań należy więc szanować cudze świętości.

Jak się zachować, kiedy obrażane czy wykpiwane jest to, co dla mnie i moich współwyznawców święte? I tu obowiązują zasady kultury społecznego współżycia. Żadne kodeksy karne jej nie zagwarantują - tworzy się ją przez pokolenia i trzeba cierpliwie zabiegać o jej rozwój i trwanie.

Z punktu widzenia wiary chrześcijaństwo jest jednak w sytuacji osobliwej. Czasem słychać  ubolewanie, że gdyby tak, jak się obraża chrześcijaństwo, obrażono wyznawców innych wyznań (zwykle się wymienia judaizm i islam), reakcje byłyby gwałtowne. A my nic.

To prawda. Kiedy w jakimś mieście Samarii nie chciano przyjąć Jezusa, Jakub i Jan, dobrzy Żydzi, prosili: "Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Lecz On (...) zabronił im, mówiąc: Nie wiecie, czyjego ducha jesteście; Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać dusze, lecz zbawiać" (Łk 9, 51-56). Spoliczkowany spokojnie przemówił do tego, który Go znieważył. Jeśli wyrzucił kupczących ze świątyni, to dlatego, że oburzyło go cyniczne wykorzystanie sacrum do celów biznesowych: kapłani pobierali opłaty za udostępnienie miejsca na stragany. Dlatego protest Jezusa tak ich zdenerwował.

I wreszcie… która religia ukazuje Boga na szubienicy, w poniżeniu i w sytuacji totalnej klęski? Ostrzegał: "Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą" (Jan 15, 19).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2009