Podziemna Odessa

Kiedyś służyły przemytnikom i partyzantom, dziś znów upomina się o nie historia. Bo odeskie katakumby to nieustanny splot historii naturalnej i dziejów tego miasta.

29.08.2022

Czyta się kilka minut

Mieszkańcy Odessy w katakumbach, służących dziś za schron przeciwlotniczy. 29 czerwca 2022 r. / NURPHOTO / GETTY IMAGES
Mieszkańcy Odessy w katakumbach, służących dziś za schron przeciwlotniczy. 29 czerwca 2022 r. / NURPHOTO / GETTY IMAGES

Kanał „Odiesskij Frajer” odgrywa dziś ważną rolę w życiu mieszkańców Odessy. Na tym lokalnym medium – funkcjonującym w komunikatorze Telegram, z którego korzysta dziś chyba każdy Ukrainiec – najszybciej publikowane są lokalne aktualności dotyczące wojny.

Tamtego 7 maja „Odiesskij Frajer” napisał, jakoby Pentagon doradzał prezydentowi Zełenskiemu i ukraińskiemu sztabowi generalnemu, by wykorzystali doświadczenia broniącego się wtedy jeszcze mariupolskiego Azowstalu do ewentualnej obrony Odessy.

Kilka dni później na tym samym kanale mogliśmy przeczytać, że Maksim Marczenko, szef odeskiej obwodowej administracji wojskowej, nakazał opracować „plany katakumb, które będzie można wykorzystać w celach militarnych”. Jeszcze tego dnia związany z biurem Zełenskiego kanał „Legitimnyj” podał, że rozpoczęto „rozkonserwowywanie” wejść do odeskich katakumb na terenie miejskich przedsiębiorstw.

Pojawiły się komentarze, że ten podobno najdłuższy na świecie system podziemnych korytarzy, jaskiń i piwnic zostanie przekształcony w sieć schronów i magazynów – i że w ten sposób Odessa, ta Czarnomorska Perła, stanie się fortecą nie do zdobycia.

Carskie i sowieckie

Czym są odeskie katakumby? Ich historyczna nazwa jest myląca, bo nie służyły one celom pogrzebowym. W istocie jest to sieć podziemnych korytarzy, spośród których 95 proc. zostało wydrążonych przez człowieka, wydobywającego kamień do budowy miasta.

Kopalniane wyrobiska łączą się ze sobą i najdłuższy, Nierubajsko-Usatowskij kompleks, na północ od granic miasta, liczy 900 km – więcej niż szanghajskie metro. Szacuje się, że łącznie katakumby mają od 2,5 do 3 tys. km długości, przy czym pod samą Odessą jest tylko 400 km, a reszta na obszarze pobliskich miejscowości. Biegną na głębokości od kilku do nawet 50 metrów pod ziemią. Wykuwano je od początków istnienia miasta, a więc od końca wieku XVIII, aż do lat 60. wieku XX. Wprawdzie kamień wydobywa się i dziś, ale nie drąży się już tuneli pod zabudowaniami.

Można wyróżnić dwa rodzaje korytarzy: z czasów carskich (szerokie na co najmniej 3 metry i wysokie na 2-2,5 metra, zazwyczaj jednopoziomowe) oraz z czasów sowieckich – te są węższe, bo do maksimum 3 metrów, a także niższe (ok. 1,5-1,7 metra) i drążone jeden pod drugim, nawet do trzech poziomów. Na całym obszarze katakumb naliczono około tysiąca różnego rodzaju wyjść – od niepozornych blaszanych klap nad sztolniami do wyjazdów z wyrobisk. W minionej dekadzie zostały oficjalnie pozamykane, ale z tym bywa różnie i lokalne media wciąż donoszą o jakichś zajściach w odeskich podziemiach.

Ale owe katakumby w 5 procentach nie są kamieniołomami. To liczące niemal 6 km elementy starej kanalizacji, rozbudowane piwnice oraz bunkry czy schrony, a także kilometry różnych łączników czy przejść. No i wreszcie półtora kilometra naturalnych jaskiń krasowych.

Systemem odeskich katakumb już w połowie XIX w. zainteresowali się naukowcy. W zależności od koniunktury badawczej, ale głównie w zależności od polityki oraz (odrobinę) od przypadku, pojawiali się tu przedstawiciele różnych dyscyplin.

Okiem paleontologa

Pierwszym, który je badał, był najprawdopodobniej fiński biolog i paleontolog Alexander von Nordmann, który w 1847 r. znalazł kości paleolitycznych zwierząt w jaskini pod tzw. Karantinną Bałką (na marginesie: jedną z głównych ulic tej historycznej dzielnicy zamieszkiwali Polacy). Niestety miejsca, gdzie pracował naukowiec, zniszczyli górnicy.

Podobny los spotkał stanowiska geologiczne, które wyznaczył na przełomie lat 60. i 70. XIX w. carski geolog Nikołaj Barbot de Marny. Jego prace oraz podjęta w 1875 r. urzędnicza „identyfikacja min” (słowa tego używano wówczas jako synonimu wszystkich podziemi) służyły raczej mapowaniu katakumb, a nie nauce.

Badania naukowe sensu stricte podjęto znów pod koniec lat 20. XX w. – i tak jak w czasach Nordmanna zaczęło się od paleontologii, choć nie obyło się bez przekłamań. Nawet w oficjalnych opracowaniach zdarza się, że i dziś przeczytamy o Timowieju Gricaju jako tym, który dokonał tu odkryć. Człowiek ten zapewne dotarł do kluczowych miejsc, ale bez wsparcia fachowca nie umiałby docenić znaleziska. Tym, kto pokierował Gricajem, 25-letnim szewcem, był niejaki Okol’skij (lub, jeśli miał polskie korzenie, Okólski).

Wiadomo, że od 1904 r. Okol’skij pracował jako ekspert górniczy a od ok. 1915 r. jako urzędnik zajmujący się weryfikowaniem poprawności drążenia wyrobisk. Inżynier i geolog, dostrzegł on naukowy ­potencjał katakumb, ale I wojna światowa, a później dwie rewolucje (demokratyczna i bolszewicka) oraz wojna domowa nie sprzyjały badaniom. I gdy tylko nadarzyła się okazja, niejako rękami proletariusza Gricaja rozpoczął wykopaliska.

Taki tandem odkrył pod Odessą krzemienne narzędzia sprzed 70 tys. lat, ale najważniejsze znaleziska trafiły się im w jaskiniach Zapowiedniej (Skrytej) pod Mołdawanką oraz we wsi Ilinka. Były to kości plejstoceńskich lwów, wielbłądów, nosorożców, a nawet strusi i jeżozwierzy.

Z czasem rozszerzono obszar badań i okazało się, że także inne jaskinie obfitują w świetnie zachowane paleolityczne kości. I tak oto w tragicznych dla Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej latach 30., gdy także w Odessie ludzie umierali z głodu, prace zintensyfikowano. W oparciu o odnalezione szczątki postawiono hipotezy dotyczące fauny i flory Niziny Czarnomorskiej oraz określono kierunki migracji gatunków. Zrekonstruowano też szkielety wymarłych ptaków oraz kilku ssaków, jak bóbr olbrzymi (ważył do 220 kg) czy chomik gigant, nazwany Cricetulus gritzai – na cześć Gricaja.

Okiem geologa

Przyjrzyjmy się samej materii katakumb.

Badania kamienia rozpoczęto w pierwszych dekadach XIX w., ale nie były to prace naukowe – one miały na celu określenie właściwości fizyczno-mechanicznych skały, czego przykładem będą m.in. działania realizowane podczas ­rozbudowy słynnych odeskich schodów potiomkinowskich w 1840 r.

Niemniej „rakuszecznik” albo „rakuszniak” – czyli żółtawa wapienna skała, którą wydobywano w katakumbach, i z której zbudowano historyczną Odessę – nie przestawała intrygować. Tuż przed I wojną światową geolodzy związani z odeskim uniwersytetem – Oleksandr Nabokich, Władimir Łaskariew czy Afrikan Krisztofowicz – mieli już ogólną wizję jej pochodzenia, ale ostatecznie wyjaśniono to w czasach sowieckich, m.in. za sprawą ukraińskiego badacza Wołodimira Krokosa.

A zatem muszelkowiec, bo tak chyba trzeba przetłumaczyć odeskie słowo „rakuszecznik”, to mioceński wapień pontyjski, powstały z całych i pofragmentowanych muszli mięczaków czy też maleńkich stawonogów, np. małżoraczków. Charakteryzuje się dużą porowatością. Można w nim doszukać się kształtów paleolitycznych muszelek, co z kolei czyni go lekkim, a przy tym bardziej narażonym na wpływ wilgoci.

Ostateczna faza lityfikacji (zestalenia) w przypadku „rakuszecznika” dokonała się ok. 4 mln lat temu, po wycofaniu się pramorza zwanego Pontyjskim, a będącego pozostałością po Paratetydzie (lub inaczej Morzu Sarmackim, które sięgało od dzisiejszego Paryża po Ałtaj). Wtedy to tereny na północ od Odessy stały się lądem, przypominającym – gdy idzie o faunę i florę – współczesne afrykańskie sawanny.

Tymczasem pod ziemią zachodziły procesy krasowe i formowały się jaskinie. Szczegółowo opisał to współczesny ukraiński geolog Aleksandr Klimczuk, światowej klasy specjalista od speleogenezy. Do wyjaśnienia wykorzystał pojęcie jaskiń hipogenicznych, w których podziemne wody przepływają ku powierzchni, wypychane podczas procesów krasowych. Otwory do tych pieczar powstawały mechanicznie, np. w czasie powodzi wywołanych przez ulewne deszcze. Wówczas z rwącymi potokami do jaskiń wpadały też zwierzęta, owe nieszczęsne wielbłądy, nosorożce i lwy. Ewentualnie, już w antropocenie, wejścia drążyli pierwsi górnicy.

Śmieciologia

W maju tego roku głośno było o amforach z IV i V stulecia naszej ery, wykopanych w Odessie przez żołnierzy szykujących rowy przeciwczołgowe.

Takie znaleziska nie są tu rzadkością – na ślady starożytnej osady natrafiono na obszarze zaułka Teatralnego już w 1823 r. Później górnicy wydobywający „rakuszecznik” wielokrotnie dokopywali się do antycznych fundamentów. Ale badania archeologiczne na dużą skalę rozpoczęto dopiero w latach 60. XX w., gdy naprzeciw hotelu Londyńskiego odnaleziono system starożytnych piwnic.

Trzeba było jednak kolejnych trzech dekad, aby w wolnej już Ukrainie archeologowie potraktowali katakumby jako „organiczną część kulturowej warstwy Odessy”. Innymi słowy: dostrzeżono podziemia same w sobie i uznano za skarbnicę wiedzy o historii miasta.

Dziś do tak zdefiniowanych badań wykorzystuje się dwie najpopularniejsze, a na pewno najbarwniejsze metody: garbologię i epigrafikę. Pierwsza polega na badaniu warstw śmieci zrzucanych do katakumb – bo przez dwa stulecia spełniały one też funkcję wygodnych i pojemnych wysypisk, zawsze na podorędziu. Przy czym w XIX w. wspierano nawet takie zapełnianie nieczynnych wyrobisk, bo uważano, że przeciwdziała to ich zapadaniu.

Wracając do garbologii: podstawą było określenie modelu uwarstwienia śmietnika właściwego dla całej Odessy i później odnoszenie kolejnych wykopalisk do wzorca. Udało się go stworzyć przy okazji prac prowadzonych w 1995 r. w okolicach słynnej Opery. Warstwy śmieci, znalezione w tamtejszych katakumbach, sięgały 8 metrów, a najstarszą z nich datowano – w oparciu o odnalezioną pięciokopiejkową monetę – na rok 1784. Kolejne warstwy odpowiadały wznoszonym tu budowlom i współgrały z etapami rozwoju miasta. Ostatnia z warstw odzwierciedla restaurację budynku Opery z 1967 r.

W stworzonym modelu dominują śmieci budowlane, ale w innych miejscach przygotowano zalążki modelu śmieci komunalnych, zwanych też bytowymi. A wnioski płynące z analizy śmieci znalezionych w katakumbach rzuciły nowe światło na konkretne wydarzenia – np. poszerzono wiedzę o sposobach walki z epidemią dżumy w 1812 r.

Dzięki temu wiemy też dziś więcej o uprzemysłowieniu tych ziem. Np. w oparciu o analizę odnalezionych kafli do pieców oraz naściennej ceramiki (wytworzonej pod koniec XVIII stulecia, a zrzuconej do podziemi w połowie XIX w.), ustalono pochodzenie tych artefaktów – wyprodukowano je w fabryce w Kałudze – i wytyczono szlaki zaopatrywania Odessy w materiały budowlane.

Cytaty z Szekspira

Drugą ze wspomnianych metod badawczych, wspierających pracę archeologów czy historyków zainteresowanych odeskimi katakumbami, jest epigrafika. Polega ona na wyszukiwaniu, katalogowaniu i opracowywaniu epigrafów, a więc napisów i rysunków wykonanych na ścianach. Nawet trudno sobie wyobrazić, jak bogaty jest to zbiór i jak świetnie przeanalizowany przez ukraińskich badaczy.

Przy czym zwykły śmiertelnik nie zobaczy nawet procenta tych dzieł. Większość inskrypcji znajduje się bowiem w kompleksie kamieniołomów Chołodnaja Bałka, leżącym 25 km od Odessy, gdzie turysta nie może wejść bez specjalnego pozwolenia. Zostały one podzielone na poszczególne kategorie, a ważnym kryterium jest tu materiał wykonania. Głównie spotyka się więc napisy i ilustracje węglem drzewnym, ochrą (zwietrzeliną skalną w kolorach od żółci po brąz) lub grafitem.

Ważną przesłanką klasyfikacji jest też tematyka, np. marynistyka, pornografia, w tym homoseksualna, polityka, religia, ale też tematy branżowe, związane np. z pracą górników, bądź też język. Najczęściej spotkamy napisy po rosyjsku, ukraińsku, ale też po polsku, niemiecku, angielsku, francusku, hebrajsku czy jidysz. Właścicielami 90 proc. odeskich kopalń byli Żydzi – napisy i ilustracje odnoszące się do ich kultury i tożsamości to kilkanaście procent wszystkich epigrafów.

Pierwsze inskrypcje pochodzą z ok. 1810 r., a najnowsze wciąż powstają – w jednym z pododeskich kamieniołomów ktoś narysował SpongeBoba Kanciastoportego, bohatera popularnej wśród dzieci kreskówki. Rozróżnia się też podział według autora – grubo ponad połowa to dzieła górników, ale znajdzie się też sporo epigrafów chuligańskich.

Szczególnym zainteresowaniem cieszą się teksty i rysunki osób kryjących się w katakumbach – to zarówno odescy bandyci (w tym podwładni słynnego Miszki Japończyka), jak też bolszewicy, biali (antybolszewiccy) partyzanci i konspiratorzy, a także Anglicy oraz Francuzi, których wojska przebywały w Odessie podczas wojny domowej po 1917 r., jak też sowieccy partyzanci z czasów II wojny światowej.

Myliłby się ten, kto by sądził, że ich autorami byli tylko prości robotnicy. Znajdziemy w katakumbach także cytaty z klasyków, w tym Szekspira, a także modlitwy i teksty religijne w różnych językach, nierzadko pisane bezbłędnie, z wykorzystaniem, by tak rzec, branżowej leksyki teologiczno-filozoficznej.

Nam najbardziej zapadły w pamięć trzy epigrafy. Pierwszy to pisany po rosyjsku nekrolog: „Tu pracował w 1904 r. Kaduszkin i szybko zmarł od wódki. 20.10.1904 Wieczna pamięć bohaterowi gorzałki”. Dwa kolejne to napisy w języku nam najbliższym: „Niech żyje Polska” z roku 1914 oraz napis (nieopatrzony datą) „Wejście na Komplety”.

W nowej-starej roli

A wszystko to stanowi może ledwie procent wiedzy, jaką kryją odeskie katakumby.

Wspomnijmy więc jeszcze badania hydrologiczne, które są tu prowadzone i powiązane z arcyważnymi dla miasta pomiarami poziomu zaburzeń w pontyjskiej warstwie wodonośnej. Podziemia eksplorują również grotołazi, rozwijając ­speleoarcheologię i speleostologię, a zatem eksplorację przestrzeni podziemnych wytworzonych przez człowieka. Pojawiają się botanicy, zoologowie i ekologowie, widziano także estetyków oraz etyków. Działa placówka badawczo-muzealna Rezerwat Katakumb Odessy, z inicjatywy której młodzi artyści przepisują i przerysowują najbardziej interesujące epigrafy.

A właściwie działała, a dobrze zapowiadający się adepci sztuki przepisywali i przerysowywali, bo od 24 lutego wstrzymano całą aktywność. Odeskie katakumby wiodły od zawsze wielofunkcyjny żywot i w czasach niespokojnych, zwłaszcza wojennych, budziły się do ukrytego, acz aktywnego bytowania. Niegdyś działały tu więc drukarnie nielegalnej prasy czy pieniędzy, stacjonowały co najmniej dwa 50-osobowe oddziały białych partyzantów, później kryli się tu partyzanci sowieccy.

Ciąg dalszy trwa

Wszystko wskazuje na to, że gdyby rosyjska inwazja dotarła do Odessy, tutejszym katakumbom znowu przyszłoby odegrać nową-starą rolę.

Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że w najnowszych doniesieniach dużo jest także dezinformacji, skutecznie wykorzystywanej przez Ukraińców. Tym bardziej że niedawno, bo 14 sierpnia, pojawiły się informacje o turystycznych wycieczkach po katakumbach.

Cóż to ma znaczyć? Przywoływany już „Odiesskij Frajer” – w lokalnej gwarze „frajer” to człowiek spoza wtajemniczonego środowiska – tego nie wyjaśnia. Milczą i inne kanały Telegramu.

Zapytaliśmy więc znajomego rodowitego odesyjczyka, poetę, eseistę i lekarza Dem’jana Fanszela, czy katakumby mogą być dzisiaj wykorzystane militarnie.

– Myślę, że tak – odpowiedział nasz przyjaciel, który sercem i czynem wspiera wolną Ukrainę. – Problem tylko w tym, że, po pierwsze, mogą się one zawalić. Po drugie, można w nich zabłądzić… Po trzecie, przeciwnik może tam skutecznie i bez zagrożeń dla siebie puścić gaz. Ale z drugiej strony, tej optymistycznej, ileż wytrzymali bohaterowie Mariupola w sztucznych wszak katakumbach pod Azowstalem… ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2022