Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czyżby szczęśliwy finał? Pod uzasadnieniem projektu ustawy podpisanych było kilku posłów-prawników. Musieli mieć oni świadomość, że firmują swoimi nazwiskami projekt aktu prawnego, którego ewidentnym celem było przerwanie rozpoczętej już procedury wyborczej, co stanowi drastyczne pogwałcenie reguł konstytucyjnych i za co w istocie powinna grozić odpowiedzialność konstytucyjna. Posłowie ci nie ukrywali także, że traktują Trybunał Konstytucyjny jako kolejny łup wyborczy, zaś obsadzenie go swoimi ludźmi - jako pacyfikację bodaj ostatniego organu kontrolnego, który zachował niezależność wobec obozu władzy.
Z drugiej strony zdumiewa powściągliwość, z jaką na tak jawne próby pogwałcenia ustawy zasadniczej zareagowały główne partie opozycyjne czy Rzecznik Praw Obywatelskich. O ile władza, bez względu na swoją proweniencję, zawsze będzie dążyć do neutralizacji wszelkich instytucji, które miałyby ją ograniczać, o tyle opozycja jest w państwie po to, by na wszelkie tego typu próby reagować wielkim głosem. Tymczasem zamiast natychmiastowego alarmowania opinii publicznej, szefowi największej partii opozycyjnej potrzeba było aż dwóch dni, żeby zdobyć się na zajęcie jakiegokolwiek stanowiska, zaś jego koledzy partyjni chyba rozpoczęli już wakacje.
Wobec milczenia opozycji instytucje państwa obywatelskiego muszą bronić się głosami dziennikarzy, organizacji pozarządowych i zwykłych obywateli. Tylko po co w tej sytuacji finansować z naszych podatków partie polityczne?