Fantomowe państwo. Jak wyjść z chaosu prawnego w Polsce?

W normalnym kraju organem, który rozstrzygnąłby nasze spory, byłby Trybunał Konstytucyjny. Zdewastowano go jednak do takiego stopnia, że musimy oprzeć się na innych sądach.

08.01.2024

Czyta się kilka minut

Politycy PiS Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego w dniu, gdy mieli zostać doprowadzeni do zakładu karnego. Warszawa, 9 stycznia 2024 / fot. Paweł Wodzyński / East News
Politycy PiS Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego w dniu, gdy mieli zostać doprowadzeni do zakładu karnego. Warszawa, 9 stycznia 2024 / Fot. Paweł Wodzyński / East News

Zewsząd słychać głośne biadania nad chaosem prawnym i podwójnym państwem, w którym działają nieuznające siebie nawzajem instytucje. Tymczasem budowanie alternatywnego państwa nie zaczęło się przy okazji sprawy z wyrokiem na dwóch byłych posłów, ale w 2015 r., kiedy po wyborach parlamentarnych okazało się, że zdobyte przez nową władzę poparcie i większość w Sejmie nie są jednak wystarczające do zmiany Konstytucji. 

Pojawili się więc sędziowie dublerzy w Trybunale Konstytucyjnym oraz wyznaczeni przez prezydenta komisarze zastępujący prezesów i wiceprezesów najwyższych instancji sądowych. Powstały też organy, które tylko z nazwy spełniały swoją funkcję (Krajowa Rada Sądownictwa) albo równoległe instytucje zastępujące te umocowane w Konstytucji, jak Rada Mediów Narodowych, przejmująca uprawnienia KRRiT. 

Utworzono zarazem sądy specjalne (Izba Dyscyplinarna, Izba Kontroli Nadzwyczajnej, Izba Odpowiedzialności Zawodowej), które miały ubezwłasnowolnić Sąd Najwyższy. Dodajmy do tego media „publiczne”, wybory prezydenckie, które miała przeprowadzić Poczta Polska, a na dokładkę pozorny budżet, z którego ogromne środki przeniesiono do różnych agencji i funduszy o coraz bardziej egzotycznych nazwach.

Zdemolowane przez nową władzę instytucje zaczęły produkować neosędziów i „nie-do-końca” sędziów (asesorów), wprowadzać niby-stany wyjątkowe (stan epidemii), a w ostatniej fazie nawet Prokurator Generalny został pozbawiony swoich funkcji, które przekazano Prokuratorowi Krajowemu.

Odrzucenie przez społeczeństwo 15 października projektu autorytarnego, zdublowanego państwa nie mogło spowodować natychmiastowej likwidacji jego artefaktów. Wręcz przeciwnie, przegrani uznali, że można tę alternatywną opowieść snuć dalej, wykorzystując poparcie prezydenta i naturalne ograniczenia, jakie w demokracji nakładane są na większość parlamentarną. Jednak alternatywne, fantomowe państwo – z jego nielegalnymi sądami specjalnymi i wadliwie powołanymi prezesami TK czy SN – samo z siebie nie ma faktycznej mocy sprawczej. Jego znaczenie uzależnione jest od zakresu uznania innych organów, a ostatecznie – od społecznej akceptacji.

W sposób widowiskowy owo fantomowe „państwo” zderzyło się z rzeczywistością przy okazji prawomocnego skazania dwóch byłych posłów. Najpierw prezydent, wykorzystując słabą edukację prawną społeczeństwa, przez lata wmawiał nam, że dysponuje magicznymi kompetencjami, które określał tajemniczym słowem „prerogatywy”, pozwalającymi mu arbitralnie decydować o tym, jaki jest zakres jego uprawnień, np. dotyczących ułaskawiania skazanych czy mianowania sędziów.

Co z tego, że takiej wizji prezydentury nie zapisano w Konstytucji, a każda instytucja państwa może działać wyłącznie w granicach prawa; co z tego, że Konstytucja przewiduje sądową kontrolę działań każdego organu państwa w indywidualnych sprawach. Prezydent postawił się ponad tym wszystkim – jak monarcha korzystający z prerogatyw od samej Opatrzności. Po czym zderzył się z rzeczywistością w postaci serii orzeczeń różnych sądów, w tym Sądu Najwyższego, wskazujących, że prezydent może dużo, ale nie wszystko – nie może ułaskawiać osób, które nie zostały jeszcze prawomocnie skazane.

Pomiędzy konstytucyjnymi organami mogą zdarzać się spory, co kto może i kto jest ważniejszy. Ustanowiono nawet drogę do ich rozstrzygania – przed Trybunałem Konstytucyjnym. Tylko że autorytarne państwo zdążyło przez osiem lat zdewastować ten organ, wprowadzając do niego sędziów dublerów oraz bezprawnie powołanego prezesa. Prezydent sam się pozbawił arbitra, którego wyroki uznawaliby wszyscy uczestnicy konfliktu.

Kiedy Sąd Okręgowy w Warszawie skazał byłych ministrów na kary po dwa lata więzienia, stwierdzili oni kategorycznie, że są niewinni, a wyrok i wygaszenie mandatów – bezprawne. Nie byli w tym szczególnie oryginalni, takie bowiem jest częste przekonanie osób ukaranych za przestępstwa. Fantomowe państwo przyszło im w sukurs, gdy niekonstytucyjna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ogłosiła ustami byłego ministerialnego kolegi obu skazanych, że posłami jednak są. Uznał on prezydencką decyzję o ułaskawieniu z 2015 r., której przedmiotem były kary orzeczone wówczas przez sąd rejonowy, ale w cudowny sposób mają teraz obejmować także wydany 8 lat później wyrok sądu okręgowego, w którym wobec skazanych orzeczono inne kary. W fantomowym państwie wszystko jest możliwe.

Czy inne organy państwa, w tym przede wszystkim Marszałek Sejmu i sąd zajmujący się wykonaniem kary wobec byłych posłów, uwierzą w ten fantom, czy też pozostaną w świecie konstytucyjnej rzeczywistości? Tak czy inaczej, obywatel słysząc dzisiejsze dyskusje polityków i dziennikarzy, ma prawo czuć się zagubiony. Każdy wyciąga swoich prawników i swoje ekspertyzy, które mają udowadniać, że właśnie jego adwersarz stoi „po drugiej stronie lustra”. W normalnym państwie organem, który pozwoliłby na rozstrzygnięcie tych sporów, byłby Trybunał. Ale dzisiaj on sam jest fantomem. Wobec tego pozostaje odwołać się do oceny innych sądów, w tym trybunałów międzynarodowych związanych ze wspólnotą, do której Polska należy, i według tej oceny dokonywać klasyfikacji, która z instytucji opiera się na Konstytucji.

Najprostszym sposobem na usunięcie pozostałości autorytaryzmu byłoby uchwalenie stosownych ustaw przy współudziale prezydenta. Przy braku takiego współdziałania pozostaje odmowa uznawania działań niekonstytucyjnych instytucji. Potrzeba do tego „tylko” konsekwencji. I cierpliwości.

Prof. Włodzimierz Wróbel jest sędzią Izby Karnej Sądu Najwyższego. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 2/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Fantomowe państwo