Pocztówka z domu wariatów

Mieszkamy sobie spokojnie w domu wariatów...

13.05.2013

Czyta się kilka minut

Mamy park, drzwi bez klamek, kaftany i dziwne różowe pigułki, które powodują nagłą wesołość. Normalnie wszystko dla nienormalnych!

Tworzymy małą, ale zgraną społeczność. Nawet fakt, że mamy dwóch Napoleonów, nie powoduje konfliktów. Jeden ma Austerlitz, a drugi Waterloo – o tej samej porze, tyle że w dwóch końcach bawialni. Następnego dnia się wymieniają. Obłędnie pomyślane, prawda?

Hitler ze Stalinem siedzą cicho w kąciku nad mapą i dokonują podziałów. Raz na jakiś czas wpadają w szał, ale wtedy natychmiast dostają różowe i znów siadają sobie nad mapą, bo są przyjaciółmi.

Jezus, oczywista, cierpi za nasze grzechy i chce umierać, ale pielęgniarze są uprzedzeni zawczasu.

Od kiedy wprowadzono zakaz palenia, najgorzej jest z Mistrzem. Mistrz, jasna sprawa, musi przynajmniej raz w tygodniu spalić powieść o Poncjuszu Piłacie, więc chodzi jakiś nieswój, opowiada o kotach i rozlanym oleju. Świruje, jednym słowem, ale dyrektor obiecał, że w przyszłym tygodniu otworzy palarnię i wszystko powinno wrócić do normalności, to jest – pardon – nienormalności.

W wolnym czasie malujemy, piszemy wiersze, rozmawiamy o sensie egzystencji, o Bogu, filozofii, o kresach wszechświata i podglądamy siostrę oddziałową pod prysznicem.

Mamy teatrzyk. Gramy sztuki, można rzec, z branży. Najczęściej „Wariat i zakonnica”, „Idiota” i „Szaleństwa panny Ewy”.

Niestety, nasze wzorowe zachowanie ściągnęło nam na głowy szalone kłopoty: dyrektor przyniósł telewizor.

– To będzie wasze okno na świat – oznajmił z jakimś obsesyjnym błyskiem w oku.

Napoleon z Napoleonem – w końcu z wykształcenia artylerzyści – odpalili urządzenie.

Wszyscy ucichli, zasiedli na dywanie po turecku. Bardzo chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda normalny świat!

Szczupły mężczyzna o dziwnym kolorze włosów opowiadał, że za chwilę wsiądzie do autobusu. Mówił, mówił, ale nie wsiadał, tylko mówił, że wsiądzie. Pomyśleliśmy, że jest jakiś dziwny!

Inny pan, też szczupły i dobrze ubrany – wyglądał jakby znał tego pierwszego – miotał się jak psychol, groził sądem, konsekwencjami i w ogóle. Dlaczego? Bo ktoś go zapytał: „Która godzina, panie ministrze?”.

Co w tym złego pytać o godzinę? U nas nawet Stalin grzecznie odpowiada na takie pytania, choć, umówmy się, jest niepoczytalny.

Potem wystąpił inny facet – ten wydał się nam najbardziej swojski – powtarzał: brzoza, honor, hańba, hańba, honor, brzoza (Jezus przysięga, że skądś go kojarzy).

Wrażenie robił gość, który poruszał się chwiejnym krokiem. Mówił bełkotliwie: „Wystartuję, to jest nie wystartuję, czyli wystartuję, co nie znaczy, że na pewno, ale może w przyszłym roku”. Deliryk jak nic, uwierzcie mi, a wiem, co mówię.

Najgorsze jednak było, gdy pokazali sceny z ulicy. Ludzie w pełnym, wiosennym słońcu. A nad ich głowami unosiły się stopy bezrobocia, kredyty we frankach szwajcarskich, nieopłacone raty hipoteczne. My, wariaci, dostrzegamy takie rzeczy!

Błędne oczy wbite w chodnik. Wszyscy dokądś biegli. Wszyscy na coś zbierali! Walczyli o awans w swojej korporacji, a jak nie walczyli, to przynajmniej nienawidzili własnych żon. Ogólna psychoza!

Dobił nas sport. Okazało się, że dwie nieznane szwabskie drużyny ograły Real i Barcelonę. Aberracja!

Wszyscy zastygli, tylko Hitler zaczął głośno rechotać. Stalin natychmiast zdzielił go w łeb pogrzebaczem, ku aprobacie innych. Adolf upadł i zapadła cisza.

– Wiecie, oni w tym telewizorze są jacyś... pomyleni? – wykrztusił Mistrz. – To świat pomieszanych zmysłów. Zapaliłbym z tego wszystkiego, kurde.

– Tak, tak – pokiwał głową Stalin – dobra, działamy! Napoleon z Napoleonem biorą Hitlera i rozbijają to pudło.

– Oui, mon generalissimus – odparli gromko Francuzi i wykonali zadanie.

Rozległo się wielkie pierdut i trafiliśmy na trzy dni do karceru. A jak wyszliśmy, to zaraz zagraliśmy sobie „Idiotę”, pogadaliśmy o muzyce barokowej i początkach fenomenologii.

Jesteśmy szczęśliwi. W przyszłym tygodniu dołącza do nas Freud. Dobrze nam tu.

A wy z tamtej strony szyby? Puk, puk! Wiecie co? Jeszcze się będziecie do nas ustawiać w kolejce!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2013