Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W grudniu ub. r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że art. 144a ustawy o służbie cywilnej narusza ustawę zasadniczą. Ten uchwalony w końcu 2001 r. przepis pozwalał obsadzać kluczowe stanowiska w administracji państwowej osobami spoza służby cywilnej, z pominięciem procedury konkursowej. Korzystając z tej furtki rząd Leszka Millera wprowadził do administracji ponad 600 swoich ludzi jako p.o. dyrektorów generalnych ministerstw, urzędów centralnych i wojewódzkich oraz dyrektorów departamentów i wydziałów (na ok. 1500 takie stanowiska).
Od werdyktu Trybunału minęły dwa miesiące, ale - jak informuje „Rzeczpospolita” - na wysokich stanowiskach urzędniczych wciąż tkwi 13 p.o. dyrektorów powołanych w niekonstytucyjnym sposób. Chodzi przy tym o tak ważne urzędy, jak Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji czy Urząd Zamówień Publicznych. P.o. dyrektorzy funkcjonują też w resortach zdrowia i kultury, Urzędzie Regulacji Energetyki oraz w 8 urzędach wojewódzkich. Okazuje się, że niektórzy p.o. dyrektorów urzędują nawet ponad pół roku - choć art. 144a przewidywał, że funkcję objętą na jego podstawie można pełnić najwyżej 6 miesięcy. Więcej: z urzędów tych do Urzędu Służby Cywilnej nie nadeszły wciąż wymogi wobec ewentualnych kandydatów na dyrektorów, a dopiero po ich otrzymaniu można rozpocząć konkursy.
Administrację III RP - wciąż po części tylko kierującą się zasadami służby cywilnej - czekają teraz pewnie kolejne fluktuacje: z rządu Millera wyszło PSL.
KRZYSZTOF BURNETKO