Płacz jednorazowy?

23.11.2020

Czyta się kilka minut

„Gdy był już blisko Jerozolimy, na widok miasta Jezus zapłakał nad nim i rzekł: »O gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi! (...) Bo przyjdą na ciebie dni, gdy twoi nieprzyjaciele otoczą cię wałem, oblegną i ścisną zewsząd. Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą, a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia«” – oto fragment Ewangelii Łukaszowej (19, 41-44) proklamowany nam niedawno przez Liturgię.

Płacz Jezusa to płacz miłości. Bóg płacze nad swoim miastem, które – nie rozpoznając i odrzucając nawiedzającego go Pana – sobie samemu szykuje dramat aż po niemal całkowite zniszczenie. To płacz miłości, która narzuciła sobie bezsilność – płacze „Mocarz maleńkości”. Przyszedł jako Sługa/Niewolnik, jakby „zapierając się siebie” – swojej wszechmocy i potęgi – jako Ten, który nie potrafi (bo nie chce) wymuszać przyjęcia przemocą; w najgłębszym szacunku dla ludzkiej wolności i podejmowanych w niej decyzji.

Więc kocha i… płacze.

Trudno uwierzyć, że ów płacz był wydarzeniem jednorazowym: Jezus zapłakał nad Jerozolimą. I że został uwieczniony w Ewangelii wyłącznie z racji na precyzję i kompletność historycznej narracji Łukasza.

A co, jeśli Jezus płacze dziś?

Płacze nad swoim „świętym miastem” – nad Kościołem, który w konkretnych momentach (grec. kairos) Go nie rozpoznaje, a rozmijając się z Nim, pogrąża się w kryzysie i niszczy samego siebie.

Zauważmy: problemem miasta Bożego nie są jego zewnętrzni wrogowie (tych zapewne w żadnym czasie i miejscu nie braknie); problemem jest przegapienie Boga, kiedy przychodzi.

Rozpoznaliście Go dzisiaj? W jaki sposób Was nawiedził?

Zapewne był „maleńki”, znowu wcielony w postać, która się nie narzuca i niczego na nas nie wymusza. Może próbował przyjść kilkoma zdaniami Słowa, ale nie mieliśmy czasu (czytaj: przekonania), by choć na moment otworzyć Biblię? Może chciał się spotkać choćby przez minutę adoracji, w którymś z ośmiu kościołów mijanych przez Ciebie po drodze z domu do pracy i z powrotem? Może próbował Cię nawiedzić natchnieniem, by do kogoś zadzwonić lub napisać (list, mail), odwiedzić lub po prostu wspomnieć w modlitwie?

Może chciał Cię spotkać na Eucharystii? A może w pracy? A może w domu? A może na ulicy miał twarz bezdomnego?

Jedno jest pewne: niezwykle wiele od tego spotkania zależy. Na początek to, by Pan przestał płakać. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kardynał, arcybiskup metropolita łódzki, wcześniej biskup pomocniczy krakowski, autor rubryki „Okruchy Słowa”, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Doktor habilitowany nauk humanistycznych, specjalizuje się w historii Kościoła. W latach 2007-11… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2020