Pieski wszechświat

Marzec bieżącego roku przynosi dwie ważne rocznice.

14.03.2016

Czyta się kilka minut

Szymon Hołownia /  / Fot. Marek Szczepański dla „TP”
Szymon Hołownia / / Fot. Marek Szczepański dla „TP”

Dziewiątego marca minęło 55 lat od wystrzelenia z kosmodromu Bajkonur statku kosmicznego Sputnik 9, który wyniósł na orbitę okołoziemską dwoje pasażerów: małego kundelka o wdzięcznym imieniu Czernuszka oraz manekina, którego dowcipni radzieccy naukowcy nazwali Iwanem Iwanowiczem. W kombinezonie skrywał on różne żyjątka, których stan po powrocie na Ziemię miał podpowiedzieć, czego może spodziewać się orbitujący człowiek. Czernuszka poleciała tam oczywiście też w tym samym celu, tyle że siedziała nie wewnątrz, a obok Iwana Iwanowicza, ubrana w specjalny, szyty na miarę w zakładach Zwiezda przeciwprzeciążeniowy skafander, wyposażona w aparat tlenowy i popodłączana do dziesiątków różnych czujników, wysyłających dane wprost do domu.

Lot Sputnika 9 był jedną z dwóch psich eskapad, bezpośrednio poprzedzających wyprawę Jurija Gagarina (który – ponieważ jego lot był całkowicie zautomatyzowany – miał podobno żartować, że nie wie, czy jest pierwszym człowiekiem, czy ostatnim psem w kosmosie). Zarówno Czernuszka, jak i odpalona w przestworza w Sputniku 10 (działo się to 25 marca) łaciata Zwiezdoczka, spędziły w kosmosie równo tyle, ile miał w nim latać Gagarin (jedno okrążenie Ziemi). Druga psinka też odbywała lot w towarzystwie milczącego Iwana, tym razem jednak namalowano mu na czole napis „Manekin”, by nie dopuścić do powtórzenia się sytuacji z pierwszego lądowania, gdy większość zgromadzonego tłumu, zaraz po walnięciu lądownika w ziemię pobiegła ratować Czernuszkę, a pozostali chcieli linczować Iwana Iwanowicza, podejrzewając, że może być zrzuconym z kosmosu imperialistycznym szpiegiem.

Obu pieskom udało się przeżyć. Nie wszystkie ich koleżanki i koledzy mieli tyle szczęścia. Listę czteronożnych ofiar sowieckiego podboju kosmosu otwiera oczywiście najbardziej chyba znany pies świata – Łajka, skazana na pewną śmierć kaprysem Nikity Siergiejewicza, który nalegał, by wystrzelić coś znaczącego w kosmos jak najszybciej, aby uczcić w ten sposób rocznicę Wielkiego Października. Przez ten pośpiech naukowcy nie zdążyli zaprojektować w Sputniku 2 systemu powrotu na ziemię. Łajka (nazwana tak, bo była pieskiem szczekliwym) poleciała na spotkanie z przeznaczeniem 3 listopada 1957 r. Przeżyła start, choć ten mocno ją przeraził. Na orbicie zupełnie się jednak uspokoiła. Żyła tam jeszcze parę godzin, zanim udusiła się z gorąca, na skutek błędu w obliczeniach dotyczących przewodnictwa cieplnego użytych do budowy statku materiałów (o tym błędzie też wiedziano, ale też nic nie zdążono już z nim zrobić). Nadzorujący szkolenie psów (Łajka miała wielu potencjalnych zmienników) Oleg Gazenko dopiero w 2002 r. ujawnił, że TASS oczywiście kłamał, informując, iż Łajka przeżyła na orbicie tydzień, po czym poddana została zdalnie eutanazji: „Dane, które uzyskaliśmy w tym locie, nie były warte śmierci tego wspaniałego psa. Nie powinniśmy tego robić. Coraz bardziej tego żałuję”.

Przed Łajką życie straciły (latające nie w kosmos, ale wystrzeliwane na wysokość 100 km) Dezik i Lisa, Czyżyk i Miszka, Bulba i Ryża. Po niej – inne poprzedniczki Gagarina: Muszka i Pchołka, Lisiczka i Czajka, Knopka i Zulba.

Wielu zwierzakom na szczęście udało się wrócić. Wśród nich były rzecz jasna Biełka i Striełka, pierwsze żywe stworzenia, które spędziły na orbicie dobę (Biełka latała zresztą w kosmos w sumie chyba z pięć razy). Dwa psiaki natychmiast stały się prawdziwymi gwiazdami sowieckiej popkultury, obwożono je po akademiach, wywiadach z ich trenerami (z których czasem, znudzone, uciekały), dożyły spokojnej starości (Striełka doczekała się nawet potomstwa) pod opieką naukowców, z których wielu tak przywiązywało się do zwierząt, że brali je później do domów. Psy przeżywały czasem awarie rakiet (Szutka i Kometa), trzy dni w tajdze, gdy ekipy ratunkowe nie umiały znaleźć lądownika (Knopka i Małyszka), albo skrajne wyczerpanie po 22-dniowym orbitowaniu (to już po Gagarinie, w ramach przygotowań do dłuższych lotów załogowych), jak w przypadku Ugolioka i Wietieroka, którym jakimś cudem udało się jednak dojść do siebie.

Wszystko to wiem dzięki dr Olesi Turkinie, autorce wspaniałej monografii poświęconej rosyjskim kundelkom w kosmosie. Turkina wykonała mrówczą pracę, śledząc losy załóg wszystkich 42 psich ekspedycji, odnajdując ich zdjęcia, wynajdując książki o nich, znaczki, pomniki, które im stawiano. Opowiada, jak bezpańskie pieski zbierane z moskiewskich ulic (naukowcy wychodzili z założenia, że bezdomne zwierzęta będą „twardsze” niż te hodowlane) stawały się narzędziem sowieckiej propagandy: budziły narodowego ducha, a przede wszystkim pokazywały światu, że nawet radziecki pies potrafi rzeczy, których nie umieją dwunożni Amerykanie (Turkina przytacza anegdotę, jak to podczas mijania się psiego statku z amerykańskim satelitą radzieckie kundelki zaczęły nagle ujadać, a centrum kontroli lotów doszło do wniosku, że pewnie chcą imperialistów zwyczajnie obsikać).

Po co o tym wszystkim piszę w dniach, w których Polska rozdzierana jest po raz trzy tysiące osiemsetny w swej historii chorymi ambicjami swoich synów? Kiedy załamuje się nasza polityka, gospodarka już nie świeci na zielono, a świat generalnie pogrąża się w kryzysie? Nie, nie chcę karmić Państwa pogłębionymi refleksjami na temat odpowiedzialności człowieka za przyrodę, kosztów, jakie pociąga za sobą pęd do postępu i wiedzy, albo po raz kolejny opisywać jeden z moich ulubionych monumentów – ten z londyńskiego Hyde Parku, poświęcony milionom zwierzaków, które oddały życie w durnych ludzkich wojnach.

Nie. Chciałem napisać o Damce, Modnicy, Odważnej, Śnieżynce, byście choć przez chwilę mogli wykąpać oczy i mózgi w świecie stworzeń, dla których wierność to wszystko, przyjaźń to życie, zaufanie to tlen, a sprawienie radości – sens istnienia. Gdy ludzie do szczętu już powariowali, publicystyka nie ma wyjścia: musi zejść na psy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2016