Picie to życie

Jak piją młodzi Polacy i czy warto podnieść barierę sprzedaży alkoholu do 21 roku życia? Według badań CBOS taki pomysł poparłoby 65 proc. naszych rodaków.

18.08.2009

Czyta się kilka minut

Rok temu spróbowałem piwa - opowiada 15-letni Kuba. - Raz poszedłem po bandzie, jak było coś mocniejszego, kiedy oglądałem mecz u kuzyna.

Kuba rzadko pije z kolegami. - Ci, którzy chcą spróbować, umawiają się z ludźmi z klasy albo ze starszymi kolegami, którzy pili już wcześniej.

16-letnia Kasia, która właśnie skończyła gimnazjum, wie o kilku osobach z jej klasy, które się upijają. - Ostrzejsze picie zaczyna się w liceum - mówi. W jej wieku jeszcze nie wpuszczają do klubów. Pije się głównie na domówkach, kiedy nie ma rodziców.

Paweł, 19-latek, właśnie zdał maturę. - Pije się najtańsze wina i najtańsze wódki - opowiada. - Większość nie będzie mieć problemu z alkoholem. Ale są i tacy, dla których na każdym wyjeździe musiał być alkohol.

Kuba: - Chodzi o szpan; kto więcej wypił i jakie miał przygody.

Paweł: - Rodzicom zawsze mówiłem, że wypiłem dwa piwa. Po osiemnastce przestałem się spowiadać.

Kasia: - Zdarza się, że nauczyciele obiecują, iż nie będą pytać, bo wczoraj ktoś z nas miał urodziny.

Smak alkoholu zna 90,2 proc. polskich gimnazjalistów z trzecich klas oraz 94,8 proc. uczniów drugich klas ponadgimnazjalnych - wynika z badań European School Survey on Alcohol and Drugs (ESPAD 2007), które przytacza Krzysztof Brzóska, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

- W ciągu roku poprzedzającego te badania alkohol piło 79 proc. uczniów młodszych i 92 proc. starszych - mówi. - Dla porównania wśród dorosłych było to 81,6 proc. Gdy porównać te wyniki z 2003 r., widać pozytywne zmiany - dodaje. - Wskaźniki spadły w grupie gimnazjalistów i ustabilizowały się w grupie ponadgimnazjalnej. Nie ma jednak pewności, czy te zmiany będą trwałe.

Bo sama młodzież ocenia, że bez trudu może mieć dostęp do alkoholu.

Ustawa z 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi stwierdza w art. 14 m.in., że alkoholu nie wolno podawać osobom poniżej 18 roku życia.

- Praktyka pokazuje - stwierdza asp. Małgorzata Gołaszewska z Wydziału Prasowego Komendy Głównej Policji - że zakaz ten nie jest przestrzegany: w zeszłym roku na 2,1 tys. przestępstw z tej ustawy stwierdzono ponad tysiąc dotyczących właśnie sprzedaży i podawania alkoholu nieletnim.

W 2008 r. policja spisała za "picie" 24 tys. nieletnich, 2,4 tys. z nich trafiło do izby wytrzeźwień, a 800 trzeźwiało na posterunkach. Kolejne 3,3 tys. zdążyło narozrabiać. Wśród nieletnich sprawców przestępstw, których trzeźwość policja badała, pijani popełnili 42 proc. zabójstw, 25 proc. gwałtów i 17 proc. rozbojów.

Jak mówi asp. Gołaszewska, policja zawsze bada, skąd nieletni mieli alkohol. Tego lata, wraz z Browarami Polskimi, prowadzi kampanię pod hasłem: "Pozory mylą, dowód nie".

Młodzież rzadko upija się w lokalu - zauważa Łukasz Maraszek, menedżer popularnego krakowskiego klubu i organizator koncertów - bo przychodzi już zaprawiona. Młodzi kupują bilety, ale alkoholu nie. Wcześniej, w sklepie obok, kupują wódkę albo tanie wino.

- Z ESPAD wynika, że najpopularniejszym alkoholem, po który sięga młodzież, było i jest piwo - mówi Brzóska. - Odsetek pijących je uczniów wzrastał w latach 1995-2003, zaś 2007 r. przyniósł spadek tego odsetka w młodszej grupie.

Drugie miejsce zajmuje wódka. Pił ją niemal co trzeci badany gimnazjalista i co drugi uczeń szkoły ponadgimnazjalnej. Wino jest najmniej popularne.

30-letni Maraszek wspomina, że w jego licealnych czasach widok kompletnie pijanej dziewczyny był rzadkością. Dziś zataczająca się od ściany do ściany nastolatka to klubowa codzienność.

- W całej Europie widać, że w piciu nie ma już podziału na płeć - komentuje dr hab. Waldemar Kuligowski, antropolog kultury z UAM. - Pamiętam brytyjską kampanię, która pokazywała, że coraz więcej dziewcząt upija się w klubach do nieprzytomności. Nie, że im się to zdarza. Ale że po to idą do klubu.

W każdej kulturze się odurzano - mówi Kuligowski. - Kiedy Inuici, Indianie z północnej Kanady, nie mieli z czego przygotować alkoholu, a robi się go nawet ze sproszkowanych rogów reniferów, wystawiali mięso na działanie słońca. Jednak w tradycyjnych kulturach odurzenie wiązano z wejściem w inny stan świadomości, który możliwy był tylko podczas zsakralizowanych obrzędów. Dopiero Europejczycy, produkując alkohol na masową skalę, doprowadzili do jego desakralizacji.

Alkohol z perspektywy antropologa kultury to substancja, która przypieczętowuje sukces, towarzyszy niecodziennym sytuacjom i tzw. obrzędom przejścia. - Czyli ceremoniom przechodzenia z jednego stanu w drugi - wyjaśnia Kuligowski. - A więc 18 urodzinom, zdobyciu kolejnego szczebla w edukacji, awansowi w pracy.

Jak tłumaczy, obrzędy przejścia składają się z trzech faz, z których środkowa nazywana jest liminalną.

- To zawieszenie między jednym a drugim stanem. Jeszcze nie dorośli, a już nie dzieci - mówi. - Takim momentem stało się gimnazjum, które sprzyja inicjacji alkoholowej. Zresztą odbywa się wtedy często kilka inicjacji naraz. Gimnazjaliści jadą na wycieczkę, kupują piwo, wypalają papierosy, zdarza się też inicjacja seksualna, dla dokonania której wiek się wciąż obniża.

Dr Małgorzata Bogunia-Borowska, socjolog z UJ, również podkreśla rolę alkoholu w obrzędach przejścia. - Piło się na "osiemnastkach", żeby symbolicznie wejść w dorosłość. Dziś ta cezura dorosłości zanika - zauważa - bo przecież pije się także wcześniej.

- W kulturach Europy północno-wschodniej alkohol istnieje samodzielnie: sięgamy po alkohol dlatego, że to alkohol - mówi Michał Bardel, redaktor naczelny miesięcznika "Znak", a od niedawna również właściciel winiarni. - Prawie w ogóle nie traktujemy wina, ale też piwa, jako dodatku do posiłku, co jest naturalne dla południowych kultur europejskich.

- Co więcej - dodaje Bardel - Polak wypija do końca. A np. na greckim stole zostaje czasem pół butelki. Nie ma przekonania, że gdy alkohol już jest, to trzeba go wypić. Klienci z Francji często zostawiają wino w kieliszku: posmakowali i to im wystarcza. Nam trudno znaleźć umiar.

Szwecja słynie z jednego z bardziej restrykcyjnych systemów dystrybucji alkoholu w Europie. W 1917 r. w obliczu alkoholizmu wprowadzono reglamentację mocnych alkoholi.

W książeczce zwanej motbok sprzedawcy wbijali pieczątki odmierzające miesięczny przydział. Tak było do 1955 r., ale państwowy monopol działa do dziś w postaci sklepów Systembolaget, gdzie sprzedaje się od 20 roku życia, w lokalach od 18. Państwo nałożyło też drakońskie podatki na alkohol, więc Szwedzi robią zaopatrzenie przed przyjęciem w tańszej Estonii czy Danii.

- W weekendy pijemy na umór - opowiada Jonas, 35-letni mieszkaniec Göteborga. - Naukowcy przestrzegają - dodaje - przed przejmowaniem śródziemnomorskiego sposobu picia, bo przez to w tygodniu popijamy wino, a w weekendy i tak się upijamy.

Wspomina liceum: - Alkohol był symbolem dorosłości, ale nie umieliśmy go pić, bo i skąd, więc się urzynaliśmy. Urwany film był oznaką udanej imprezy.

Jonas nie ma jednoznacznego zdania wobec restrykcji, choć go denerwują. - Ten system nigdy tak naprawdę nie utrudniał nadużywania alkoholu, za to zrobił z niego w oczach młodzieży obiekt jeszcze większego pożądania.

Alkohol jest częścią naszej kultury - mówi Bardel. - Choć wiemy, jak jest niebezpieczny, nikt poważny nie sądzi, że uda się go całkowicie wyrugować. Nie tędy droga. Rzecz w tym, by go opanować i by stał się częścią naszego świata, nie szkodząc nam. Musimy uczyć się umiaru.

Dlatego Bardel uważa, że lepiej, by młody człowiek wypił pierwszy alkohol, np. w postaci lampki wina, przy rodzinnym stole. - Trzeba wychowywać nastolatka w przekonaniu, że wino stanowi całość z posiłkiem, a nie jest czymś, co pije się tylko dlatego, że jest alkoholem i jako taki ma działać - tłumaczy.

Dyrektor PARPA się nie zgadza. - Tu panuje zasada: "przez abstynencję w wieku młodzieńczym, do rozsądnego picia w wieku dorosłym" - mówi. - Stwierdzono silny związek pomiędzy wczesną inicjacją alkoholową połączoną z systematycznym spożywaniem alkoholu a późniejszą tendencją do jego nadużywania.

Powszechnie wina kosztują w domu młodzi Francuzi. Lampka do obiadu jest stałym obyczajem nad Sekwaną.

W marcu Zgromadzenie Narodowe zaakceptowało projekt przewidujący zakaz sprzedaży alkoholi lekkich i ciężkich poniżej 18 roku życia - do tej pory lekkie dostępne były od 16 roku - oraz zakaz "open barów", gdzie opłata pobierana z góry pozwalała na picie do woli - a jednocześnie zalegalizowano reklamę alkoholu w internecie.

Ministerstwo prowadzi kampanię, do której dołączyły m.in. Auchan, Carrefour, Casino, Cora, Monoprix. Bo od pięciu lat większość regularnie upijających się młodych Francuzów ma zaledwie 16 lat. Jeden na pięciu chłopców i co dziesiąta dziewczyna regularnie pije.

A jak pokazują sondaże, młodzi Francuzi nie postrzegają alkoholu jako towarzysza posiłku, jak by to wynikało z wielkiej kulinarnej kultury tego kraju. Przeciwnie: traktują go jak środek psychoaktywny. Twierdzi tak 88 proc. młodych poniżej 16. roku życia.

Obyczaje picia wśród młodzieży zmieniają się dynamicznie, zwłaszcza w dużych miastach. Nieoczywisty już jest podział na pas wódczany (Europa Wschodnia i Skandynawia), piwny (Europa Środkowa, Niemcy) i winny (Europa Południowa). - Młodzi nie piją już tak często piwa czy wina, lecz drinki sprzedawane w małych butelkach - mówi Kuligowski. - Wystarczy przejść się rano po bulwarze w Rzymie czy Barcelonie. Zobaczy się przede wszystkim te butelki. To może wynikać z młodzieńczego buntu: odcinamy się od tego, co pili rodzice...

Co więcej, w niektórych kręgach, np. studentów, alkohol coraz częściej postrzega się jako passé. - Jest kojarzony z czerwonym nosem, alkoholizmem, kacem następnego dnia - mówi antropolog kultury. - Zamiast niego sięga się np. po skręta, którego nie trzeba ze sobą dźwigać, wypala się go w towarzystwie, i działa szybciej. To ważny kontekst, gdy mówi się o postrzeganiu alkoholu przez młodzież.

Bardel: - Do winiarni przychodzą studenci, którzy w sześć osób składają się, żeby skosztować dobrego syrah za 30 zł. Za te pieniądze mogliby kupić wódkę i się nią upić, ale nie o to im chodzi. Interesuje ich smakowanie, wąchanie, rozmawianie o winie, a nie chlanie.

Dziś sprzedawcy częściej sprawdzają młodym ludziom dowód osobisty (robi tak 33 proc.) i odmawiają sprzedaży osobom wyglądającym na niepełnoletnie (26 proc.). Wg badań z ub.r. 93 proc. Polaków akceptuje kontrolę młodo wyglądających klientów, 90 proc. - karanie dorosłych kupujących alkohol nieletnim, 87 proc. - karanie sprzedawców (CBOS dla PARPA).

Równocześnie 6 proc. Polaków przyznaje się do częstowania nieletnich alkoholem.

W USA obowiązuje bariera wieku 21 lat. I traktowana jest bardzo poważnie. Bez dowodu człowiek po prostu nie jest wpuszczany do lokalu, w którym sprzedaje się alkohol.

W kilku stanach debatuje się nad obniżeniem tej bariery do lat 18. W stanie Vermont powstała np. organizacja Choose Responsibility (Wybierz Odpowiedzialność), która jednocześnie proponuje specjalne programy edukacji alkoholowej. W 2007 r. sondaż Gallupa pokazał, że aż 77 proc. Amerykanów sprzeciwia się obniżeniu wieku.

Brzóska: - W USA wprowadzono granicę 21 lat ze względu na wyniki badań stwierdzających bardzo niekorzystne działanie alkoholu na niedojrzały jeszcze w pełni układ nerwowy. Nie bez znaczenia były statystyki policyjne, wskazujące, że alkohol był główną przyczyną śmierci młodych ludzi do 26 roku życia, którzy ginęli, prowadząc samochód pod wpływem alkoholu lub jadąc z nietrzeźwym kierowcą.

Sceptycy w USA zauważają jednak, że 18-latkowie wysyłani są na wojnę do Iraku jako wystarczająco dojrzali, by zabijać, ale nie dość, by pić alkohol.

Czy w Polsce warto podnieść barierę sprzedaży alkoholu do 21 roku życia? Według badań CBOS z 2008 r. taki pomysł poparłoby 65 proc. Polaków.

Tabliczka z napisem: "Wstęp od 21 lat" to pokusa dla każdego menedżera lokalu. - Z ekonomicznego punktu widzenia młodzież to najmniej atrakcyjny klient - uśmiecha się Maraszek. - Nie kupują wiele, a po drugim piwie robią się hałaśliwi.

Ale nie poparłby podniesienia granicy wieku. - Nie wierzę w regulacje nakładane w kraju, który nie radzi sobie z ich przestrzeganiem. Chodziłoby raczej o wytworzenie powszechnego przekonania, że picia alkoholu przez młodych nie można akceptować. Zwłaszcza wśród ich rówieśników.

Kuligowski: - Kulturowo to wiek zawieszony w próżni. Sztuczna demarkacja nie załatwi problemu, w którym chodzi o zmianę naszych obyczajów. Jeśli mężczyzna ma powód, by wziąć ślub przed 21 rokiem życia, pozwolenie dostanie bez problemu. A potem miałby się starać o pozwolenie na picie alkoholu na własnym weselu?

Bardel w szkole katolickiej, do której uczęszczał, obserwował kolegów restrykcyjnie przestrzegających zakazu picia. - Po ukończeniu 18 lat mieli niesłychaną skłonność do zrekompensowania sobie lat abstynencji - opowiada. - Wpędzali się w ogromne kłopoty, niektórzy z tego nie wyszli.

Jednak dyrektor PARPA mówi, że z doświadczeń innych krajów wynika, iż najskuteczniej i najkorzystniej ekonomicznie wpływa się na rozmiary problemów alkoholowych przez ograniczenie dostępności alkoholu - tak fizycznie, jak i cenowo. - A z roku na rok w Polsce jest coraz więcej punktów sprzedaży alkoholu - mówi.

Co więcej, również kwestia cen stoi u nas na głowie. - W 2007 r. ceny wzrosły o 0,6 proc. - dodaje Brzóska. - Ale od 2000 r. widoczny jest spadek cen mocnych alkoholi przy jednoczesnym wzroście cen alkoholi słabszych, czyli wina i piwa.

Należałoby raczej prowadzić tzw. działania demarketingowe - mówi Bogunia-Borowska. - Zniechęcić do picia alkoholu, ale przez promowanie atrakcyjnego stylu życia bez niego.

Socjolożka analizowała reklamy społeczne związane np. z prowadzeniem aut po alkoholu. - Wielu z nich nawet nie zauważamy - stwierdza. - Jedyna świetna kampania tego rodzaju mówiła językiem młodzieży. Na billboardach pokazywano np. kroplówkę z hasłem "Moje nowe drinki"; wózek inwalidzki - "Moja nowa bryka"; kula do podpierania się - "Moja nowa laska".

Współpraca: Joanna Brożek, Magdalena Rittenhouse (nowy jork), Jerzy Rutkowski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2009