Patriarcha na nowe czasy

Nowy zwierzchnik serbskiej Cerkwi prawosławnej Ireneusz ma ekumeniczne poglądy i popiera wejście Serbii do Unii Europejskiej. Ale czy starczy mu sił, aby odnowić Cerkiew, która nie tak dawno błogosławiła zbrodniarzy wojennych?

09.03.2010

Czyta się kilka minut

Choć w tym roku skończy 80 lat, jego wybór pozytywnie zaskoczył tych, którzy obserwują życie kościelne na Bałkanach i tutejszą politykę - jedno z drugim jest ściśle związane. Ireneusz (imię świeckie Miroslav Gavrilović) do niedawna był wprawdzie mało znany. Ale, co istotne, nie ciążą na nim żadne skandale z czasów wojen, które przetaczały się przez kraje byłej Jugosławii od roku 1991 do 1999. Od 35 lat biskup Niszu - ubogiego miasta na południu kraju, przepełnionego serbskimi uchodźcami z Kosowa - jest uważany za zwolennika umiarkowanych reform w serbskiej Cerkwi.

Zaproszenie dla Watykanu

Ireneusz jest zwolennikiem unowocześnienia liturgii, opowiada się za wprowadzeniem kalendarza gregoriańskiego i słynie z ekumenicznych poglądów. Na konferencji prasowej zaraz po swym wyborze (było to pierwsze takie wystąpienie zwierzchnika serbskiej Cerkwi od 1946 r.) zapowiedział zorganizowanie spotkania ekumenicznego prawosławnych i katolików, na które chce zaprosić Benedykta XVI. Miałoby to się stać podczas obchodów 1700. rocznicy edyktu mediolańskiego, które odbędą się w Niszu - rodzinnym mieście cesarza Konstantyna (ogłoszony w 313 r. edykt ustanawiał wolność wyznania w Cesarstwie Rzymskim). Ireneusz ma nadzieję, że obchody będą okazją do odnowienia relacji między wyznaniami. Wcześniej Watykan otrzymał już od rządu w Belgradzie zaproszenie do Serbii, ale dotąd Cerkiew - wzorując się na Cerkwi rosyjskiej - blokowała papieską wizytę.

Serbska Cerkiew skupia ok. 11 mln wiernych - w samej Serbii i w krajach byłej Jugosławii (a także na Zachodzie). Ireneusz będzie się musiał zmierzyć z wieloma problemami - nie tylko z korupcją w Cerkwi czy z oskarżeniami o molestowanie przez duchownych. Zaogniony jest konflikt z Cerkwią macedońską i Cerkwią czarnogórską, których odrębności Cerkiew serbska nadal nie uznaje.

Ireneusz popiera starania rządu Serbii o wejście do Unii Europejskiej. W sytuacji, gdy Cerkiew zawsze opierała się na narodowych przywódcach - kiedyś królach, potem prezydentach - nowoczesny i otwarty patriarcha może poprawić w świecie wizerunek kraju, na którym cieniem kładzie się pamięć o niedawnych wojnach i zbrodniach.

Ireneusz wyłoniony został drogą tzw. apostolskiego wyboru: między kartami Ewangelii umieszczono koperty z nazwiskami tych trzech kandydatów, którzy zdobyli najwięcej głosów Synodu, a następnie wylosowano jedną z nich. Co ciekawe, przed wyborami biskup Niszu nie był wymieniany nawet jako potencjalny kandydat: walka o "serbski tron" miała rozegrać się między biskupem diecezji Tuzla-Zvornik Vasilijem a metropolitą czarnogórskim Amfilohijem.

Biskup-diabeł i pop-okupant

Rzeczywiście, Duch Święty musiał kierować ręką tego, kto losował: bo gdyby któryś z tej dwójki został wybrany, bez wątpienia wybuchłby międzynarodowy skandal - obaj mają niechlubne karty z czasów wojny.

Władyka Vasilije Kačavenda z Bośni i Hercegowiny ma w Cerkwi mocną pozycję: popierała go ponad połowa Synodu (tzw. lobby bośniackie). Nieoficjalnie wiadomo, że sam wycofał się z walki - i poparł Ireneusza. Złośliwi powiadają, że uczynił tak, bo ciężko byłoby mu rozstać się ze swym "serbskim Wersalem": wspaniałym dworem, który zbudował dla siebie w Bijelinie. Do tego miasta - pod opiekuńcze skrzydła Radovana Karadžicia, lidera bośniackich Serbów - władyka uciekł w 1992 r. z frontowej Tuzli, zabierając kosztowności i dzieła sztuki, a zostawiając swych wiernych.

Podczas wojny Vasilije był świadkiem mordowania i wyrzucania Bośniaków z Bijeliny, a swe kościelne obiekty zbudował na miejscu zburzonych domów muzułmańskich - za co już po wojnie gmina musiała zapłacić milionowe odszkodowania. Zwany władyką-diabłem, przyjaciel zbrodniarzy wojennych (Karadžicia i Ratka Mladicia, dowódcy armii bośniackich Serbów, do dziś ukrywającego się przed ekstradycją do Hagi), błogosławił serbskich żołnierzy i świętował z nimi - np. po zdobyciu Srebrenicy. Jest oskarżony o gwałt, szerzenie nienawiści, defraudacje środków z pomocy humanitarnej. A także o sprzedawanie fałszywych świadectw chrztu: kupowali je muzułmanie, którzy chcieli tak ochronić się przed serbskim wojskiem (dokument kosztował 500 marek). W książce Bože Vukušicia "Strażnicy Jugosławii" został też wymieniony jako konfident służby bezpieczeństwa z czasów komunistycznych.

Z kolei czarnogórski władyka Amfilohije Radović najdelikatniej charakteryzowany jest jako "kontrowersyjny". Orędownik wojny, dodawał odwagi czarnogórskim rezerwistom wyruszającym do Dubrownika, wspierał Karadžicia i bośniackich Serbów, gościł zbrodniarza wojennego Arkana. Miłośnik Slobodana Miloševicia i przeciwnik Trybunału Haskiego, zasłynął stwierdzeniem, że lepiej byłoby honorowo rozstrzelać Miloševicia w centrum Belgradu, niż wydać go haskim "Piłatom". Prowadząc pogrzeb matki Miloševicia, w płomiennej mowie dziękował jej za urodzenie "największego syna narodu serbskiego". W Czarnogórze ma przydomek "popa-okupanta" - jako przedstawiciel serbskiej Cerkwi zwalcza Cerkiew czarnogórską, przyrównując ją do "chorobliwej narośli, która zbiera śmieci Kościoła".

***

Obserwatorzy podkreślają, że Ireneuszowi będzie trudno wydobyć się spod wpływu Synodu, a tym bardziej Kačavendy i Radovicia. Jego poprzednik patriarcha Paweł - charyzmatyczny, ascetyczny, uwielbiany przez Serbów - dawał się nieść społecznym nastrojom. Nie tylko święcił nową cerkiew na gruzach spalonej i zakrwawionej Foczy, ale udzielał bezwarunkowego poparcia Miloševiciowi.

Nowy patriarcha zaczął nie najlepiej. W przemówieniu podczas intronizacji w Belgradzie mówił wyłącznie o obronie "serbskiej Jerozolimy - świętego Kosowa". Wkrótce po wyborze naraził się muzułmanom stwierdzeniem, że "można z nimi współpracować i koegzystować, gdy są w mniejszości, ale gdy stanowią większość, zbytnio naciskają". Po protestach gminy muzułmańskiej w Serbii przeprosił muzułmanów i wyraził żal za niefortunne sformułowanie. Zirytował także Czarnogórców, gdy - być może pod wpływem Amfilohija - stwierdził, że wszyscy Czarnogórcy są przecież Serbami i powinni wrócić do swojej macierzy.

Choć więc Ireneuszowi uda się, być może, poprawić wizerunek Serbii za granicą, zasadne wydaje się pytanie, czy starczy mu sił, aby odnowić samą Cerkiew.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2010