Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Część centrum miasta-enklawy, należącej do Chin, jest nadal blokowana przez młodych ludzi i ich „miasteczko namiotowe” (na zdjęciu), ale maleje poparcie mieszkańców dla „parasolkowej rewolucji” (jak nazwano protesty, gdyż młodzi ludzie zasłaniali się parasolami przed gazem łzawiącym). Pekin i rząd lokalny grają na czas: widać, że rozmowy były metodą na przeczekanie. Po stronie protestujących zauważalne jest zmęczenie – także brakiem pomysłów, co dalej, skoro zawiodły i nacisk ulicy, i próby rozmów. W minionym tygodniu władze nie zezwoliły trzem przywódcom protestów na wyjazd do Pekinu: chcieli oni polecieć do stolicy, by podjąć próbę spotkania z kimś z rządu Chin; na lotnisku oświadczono im, że mają nieważne dokumenty. Ale władze są za słabe, by siłą zlikwidować „miasteczko”: jak dotąd za każdym razem studenci, wsparci przez ludność, bronili skutecznie przed policją swych barykad. Pat trwa.