Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rzeczywistość dzieje się codziennie, a nie tylko od święta. Jednak wizja trudnej i niejednokrotnie mozolnej pracy nad sobą, która nie gwarantuje natychmiastowej satysfakcji, nie jest zbyt porywająca. Źle się jednak stanie, jeśli postać Karola Wojtyły - Polaka-Europejczyka, więcej: Polaka-Obywatela Świata - stanie się narodowym idolem, który oprócz dość płytkiego samozadowolenia, będzie mógł w nas wzbudzać tylko poczucie gorzkiej niemocy dosięgnięcia wzoru, jakim z pewnością jest dla większości z nas Jan Paweł II. Od stosunku do świadectwa pozostawionego przez Papieża będzie zależało, czy polski kompleks zostanie pokonany, czy też pogrążymy się weń jeszcze głębiej. Druga z tych możliwości jest niestety realna. Problem w tym, że rzadko rozpoznawana i głośno artykułowana, jako że polska świadomość narodowo-religijna jest świadomością silnie zmistyfikowaną. Brodząc w rzekomo sielskiej swojskości nie dostrzegamy, że - na podobieństwo Beckettowskiej Winnie ze “Szczęśliwych dni" - coraz głębiej zapadamy się w prowincjonalnym grzęzawisku. Śmierć Papieża jako wezwanie do odpowiedzialnego kształtowania polskiego losu mogłaby się okazać Jego pośmiertnym triumfem. Może nie jest to tylko postulat ze sfery pobożnych życzeń? Może do przełomu mogłoby dojść nie tylko w umysłach kibiców nienawidzących się klubów, ale i w tych spośród miłujących Papieża rodaków, którzy stanowią przykry dowód społecznej schizofrenii, jako że z kultem jego osoby nic nie przeszkadza im łączyć np. antysemityzmu czy wynikającego z zalęknienia nacjonalizmu?
Określenia: Jan Paweł Wielki czy Jan Paweł Święty świadczą o dojmującej potrzebie odnalezienia w teraźniejszości świętości i autorytetu. Jednak postać Papieża unieśmiertelnionego, ale i unieruchomionego przez umieszczenie go na piedestale; Papieża, którego nauka zostanie bezrefleksyjnie zdogmatyzowana i potraktowana jako zestaw nienaruszalnych prawd wiary - to perspektywa, która niepokoi. Samej wierze, jak recepcji nauczania Kościoła, musi towarzyszyć zarówno troska o niezaprzepaszczenie tego, co najistotniejsze, jak swobodna refleksja. Prawdziwie międzyludzkie jakości rodzą się w dialogu. Jeśli monopol na prawdę posiada tylko jeden rozmówca, nawet przy założeniu jego nieomylności, jego partner staje się biernym odbiorcą jednostronnej wypowiedzi. Nauczanie papieskie nie powinno stać się częścią nietykalnych prawd wiary. Lepiej jeśli wytworzy ono przestrzeń pozytywnie rozumianego sporu. Wtedy bowiem będzie ono żywe - wzbudzające emocje, a nawet kontrowersje, ale przecież istotnie dotykające ludzkich niepokojów. Bezrefleksyjna wiara i “miękkie" przyjmowanie nauczania kościelnego wiedzie do erozji sfery wyzwania, w której dopiero może się narodzić prawdziwa odpowiedź, będąca przyjęciem odpowiedzialności. Inaczej nauczanie papieskie stanie się jedynie czczonym cielcem wywołującym albo fanatyczną zaciekłość, albo - co bardziej prawdopodobne - znużenie, usprawiedliwiające ignorancję.
MACIEJ CHOJNOWSKI (Warszawa)