Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niemcy mają już jeden Kościół ewangelicki, wielki i wspaniały. Nie potrzeba im drugiego, który i tak mu nie dorówna. Chcę, żeby Kościół katolicki pozostał katolickim” – powiedział Franciszek podczas konferencji prasowej w samolocie, w drodze powrotnej z Bahrajnu.
Nie po raz pierwszy w ostatnim czasie papież dystansuje się od niemieckiej Drogi Synodalnej, bo oczywiście tego procesu jego słowa dotyczyły, stawiając go w coraz trudniejszej sytuacji. Próba demokratyzacji Kościoła, podjęta przez katolików niemieckich w 2019 r., od początku budziła sprzeciw konserwatywnych środowisk, które uznały ją za „protestantyzację Kościoła”. Po trzech latach krytyków przybywa, także po stronie zwolenników reform, do których z pewnością można zaliczyć i Franciszka.
Po niemiecku, czyli gruntownie
Bezpośrednim powodem rozpoczęcia Synodaler Weg były skandale rujnujące Kościół katolicki – po opublikowaniu w 2018 r. raportu na temat wykorzystywania seksualnego nieletnich, przygotowanego na zlecenie episkopatu przez niezależną komisję złożoną z ekspertów z trzech ośrodków akademickich (MHG-Studie), biskupi zwrócili się do swoich wiernych (organizacji i stowarzyszeń katolików świeckich) z pytaniem, jak zaradzić kryzysowi. Ale rozpoczęte rok później obrady nie ograniczyły się tylko do jednego tematu – uczestnicy spojrzeli na upadek Kościoła w dużo szerszej perspektywie, widząc jego przyczyny w błędnym pojmowaniu władzy, kapłaństwa, roli kobiet i etyki seksualnej. W ten sposób dyskusja i podejmowane decyzje przestały dotyczyć jedynie kwestii obyczajowych i dyscyplinarnych, a wkroczyły na płaszczyznę doktrynalną. Tematami kolejnych obrad i przygotowywanych dokumentów było np. sprawowanie sakramentów przez kobiety czy zmiana nauczania Kościoła na temat homoseksualizmu (w tym kwestia powołań kapłańskich osób homoseksualnych). A to nie mogło się spodobać.
CZYTAJ TAKŻE
FRANCISZEK W BAHRAJNIE: MIĘDZY POLITYKĄ A BRZEGIEM DUCHA. Czy podejmowania działań takich jak Forum Dialogu w Bahrajnie i papieska na nim obecność mają sens? Kontrowersyjną i rodzącą pytania wizytę komentuje Piotr Sikora >>>
W styczniu 2022 r. 6 tys. katolików niemieckich przekazało papieżowi alternatywny plan ratowania Kościoła, w opozycji do Drogi Synodalnej. W lutym „list braterskiej troski” do episkopatu Niemiec wysłali biskupi polscy, miesiąc później – skandynawscy, a w kwietniu – 74 hierarchów z różnych krajów. W lipcu Watykan opublikował dokument przestrzegający, że decyzje podejmowane przez Synodaler Weg nie mają mocy obowiązującej. Kontrofensywa przyniosła skutek – podczas wrześniowej, czwartej sesji drogi, w głosowaniu przepadł dokument o konieczności zmian w etyce seksualnej.
Synodalność niejedno ma imię
Niemieccy biskupi, zaangażowani w drogę, zapewniają, że Kościołowi w ich kraju nie grozi schizma i przyznają, że podejmowane podczas obrad decyzje nie mają mocy doktrynalnej, wskazują natomiast najważniejsze problemy, jakimi powinien zająć się Kościół powszechny, jeśli nie chce utracić kontaktu ze współczesnym człowiekiem i zmieniającą się rzeczywistością. I przecierają szlak dla procesu synodalnego, który papież Franciszek rozpoczął w 2021 r.
I właśnie tego boi się coraz więcej osób w Kościele, dla których „synodalność po niemiecku” nie jest bynajmniej wzorem, lecz zagrożeniem. U podstaw lęku stoi oczywiście niechęć do szybkich i radykalnych zmian, ale też i do samych Niemców, od zawsze podejrzliwie traktowanych w Watykanie, co ma źródła tak w historii, jak i teraźniejszości – w mało którym kraju Kościół oparty jest na tak mocnym i dobrze zorganizowanym laikacie oraz dysponuje tak szerokim zapleczem teologicznym (również w dużej mierze tworzonym przez osoby świeckie).
Tyle że dysputy teologiczne nie są dla Franciszka najważniejsze i nie w nich widzi nadzieję dla Kościoła. Wielokrotnie o tym mówił, dwukrotnie zasugerował to w trakcie konferencji prasowej w samolocie: najpierw odnosząc się do dialogu międzyreligijnego i międzywyznaniowego, który powinien znajdować praktyczne formy, niezależnie od doktrynalnych problemów, rozstrzyganych przez teologów, a później – przestrzegając Kościół niemiecki, by nie tracił z oczu „zmysłu wiary Ludu Bożego”, który jest prawdziwym „rdzeniem teologii”, w przeciwieństwie do „koniunkturalnych debat specjalistów od moralności”.
Wśród wielu możliwych dróg, jakimi może pójść Kościół, dwie rysują się bardzo jasno: niemiecka i Franciszkowa. Czy jedna jest mniej katolicka od drugiej? I czy wzajemnie się wykluczają? W końcu to sam Franciszek wielokrotnie nas przekonywał, że synodalność to droga oparta na uważnym słuchaniu się i szukaniu jedności w rozmaitości. Do której zaprasza wszystkich bez wyjątku.