Chwiejny eksperyment

Już nie wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Dokąd zawiedzie Kościół niemiecka Droga Synodalna?

21.03.2022

Czyta się kilka minut

Papież Franciszek przemawia do biskupów w dniu otwarcia synodu. Watykan, 9 października 2021 r. / VATICAN MEDIA / AFP / EAST NEWS
Papież Franciszek przemawia do biskupów w dniu otwarcia synodu. Watykan, 9 października 2021 r. / VATICAN MEDIA / AFP / EAST NEWS

Jesteśmy w połowie podróży synodalnej, w którą zabiera nas papież Franciszek. Przynajmniej chronologicznie, bo zaplanowano ją na lata 2021-23. To od ponad pół wieku najśmielsza próba wskrzeszenia wiernej intuicjom soboru kultury zarządzania i etyki przynależności do Kościoła.

Nie chodzi tylko o reformę. Wszak ­Ecclesia semper reformanda. Chodzi również o danie Kościołowi szansy na przetrwanie „wieku gniewu”, by posłużyć się terminem indyjskiego intelektualisty Pankaja Mishry („The Age of Anger”, 2017), który co prawda odnosił się do historii zglobalizowanego świata, ale z powodzeniem można go zastosować do szczególnego momentu, w jakim znalazła się wspólnota katolicka. Synodalność jest przedstawiana jako rozwinięcie planów Soboru Watykańskiego II w kwestii eklezjologii (lud Boży, kolegialność, powszechne powołanie do świętości, misja Kościoła), ale musi się zrealizować w całkiem innych warunkach historycznych. Kto tego nie widzi, żyje w ułudzie.

Teologowie i historycy zaczęli dyskutować o synodalności już w latach 90. XX wieku. Franciszek odkrył ją na nowo w latach 2014-15, zwracając ku niej uwagę Kościoła. Realizację tematu przyspieszył w drugiej fazie swego pontyfikatu: proces synodalny zaczął się w Rzymie w październiku 2021 r. i w tym mieście powinien się zakończyć, w październiku 2023 r.

Kościoły i synod

Rok 2022 jest więc centralnym momentem celebrowania procesu synodalnego w Kościołach lokalnych, których głosy zebrane zostaną na poziomie krajowym i przekazane do sekretariatu w Watykanie – tam zostaną opracowane i przygotowane do dyskusji plenarnej na uroczystym zgromadzeniu Synodu Biskupów.

Nie jest jeszcze jasne, czy i w jakim stopniu forma obrad „synodu o synodalności” i skład posiedzenia plenarnego będzie różnić się od poprzednich synodów, gdzie prawo do głosowania mieli jedynie biskupi i niektórzy księża, przy symbolicznym udziale świeckich, zwłaszcza kobiet. Podsekretarzem synodu została s. Nathalie Becquart, francuska teolożka, a na ekspertów powołano wielu szanowanych i kompetentnych teologów, także spoza rzymskiego świata. To zachęcające, ale poczekajmy na wyniki.

Proces się zaczął, w Kościołach różnych krajów na wszystkich kontynentach trwa, choć jest na różnych etapach. Kościół w USA – tak biskupi, jak świeccy – jest zaskoczony, a nawet zdezorientowany podjęciem tematu synodalności: to jedna z konsekwencji poważnej przerwy w recepcji Soboru Watykańskiego II w tym kraju w ostatnich dwudziestu lub trzydziestu latach, która sytuuje go w kulturze typowo przedsoborowej.

W Australii obraduje Rada Plenarna (Plenary Council), która powstała, zanim jeszcze Franciszek zaczął globalny proces synodalny – jest jedną z twórczych reakcji Kościoła na skandal wykorzystywania seksualnego nieletnich, badany przez komisję rządu federalnego w latach 2013-17.

Ameryka Łacińska celebrowała zgromadzenie przedstawicieli wszystkich Kościołów już w listopadzie 2021 r. w Meksyku. Na tym kontynencie kultura synodalna cieszy się większą spójnością biskupów, teologów i świeckich niż w Ameryce Północnej, czerpie też obficie z dziedzictwa Soboru Watykańskiego II, którego odbiór był mniej problematyczny niż w USA.

Wpływ na przebieg procesu synodalnego mają też warunki zewnętrzne, choćby sytuacje kryzysowe, które dotykają katolików – różne w różnych krajach. Kościoły w Afryce i Azji są pod tym względem mocno zróżnicowane – tak między sobą, jak i wewnątrz. To samo zresztą można powiedzieć o Kościołach w Europie, gdzie w jednych krajach procesy synodalne są w toku, w innych dopiero w początkowej fazie, trudnej i niepewnej, jak we Włoszech (mimo nieustannych zachęt papieża kierowanych do włoskich biskupów).

Wezwanie do zmian

Bardzo szczególnym przypadkiem w Europie jest Kościół niemiecki. „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”, mówi przysłowie, jednak w drugim tysiącleciu, nawet jeszcze przed reformacją protestancką, napięcie między Rzymem a Niemcami zmieniło ten kierunek. Rzadko się zdarza, by wydarzenia w Niemczech nie wpływały na inne Kościoły. Teraz też jesteśmy w takim kluczowym momencie.

Trzecie posiedzenie Drogi Synodalnej, rozpoczętej w 2019 r. przez Konferencję Episkopatu Niemiec i Centralny Komitet Niemieckich Katolików (ZdK), odbyło się we Frankfurcie w pierwszym tygodniu lutego. Pierwsze odbyło się online ponad rok temu (4-5 lutego 2021 r.), drugie od 30 września do 2 października 2021 r. Z pięciu zaplanowanych zgromadzeń kolejne, czwarte, odbędzie się we Frankfurcie we wrześniu tego roku.

Niedawne posiedzenie plenarne Drogi Synodalnej było momentem przełomowym w historii całego procesu synodalnego papieża Franciszka, a być może także w historii współczesnego Kościoła. Blisko 230 delegatów – świeckich i duchownych – dyskutowało i głosowało nad tekstami wypracowanymi przez cztery fora robocze (poświęcone władzy w Kościele, współczesnemu modelowi kapłaństwa, kobietom i ich posłudze, moralności seksualnej w nauczaniu Kościoła). W sumie powstało czternaście tekstów, część z nich (w tym dokumenty o fundamentalnym znaczeniu) przeszła przez „drugie czytanie” i została przyjęta w głosowaniu. Uzyskały aprobatę ponad dwóch trzecich wszystkich delegatów (od 74 do 92 proc.), w tym dwóch trzecich biskupów, choć wśród biskupów ta większość nie była aż tak znacząca. Biskupi nie tylko głosowali na „tak” – niektórzy z nich mieli też odważne wystąpienia na rzecz zmian, także w sferze doktrynalnej. Gdyby w podobny sposób mówili, gdy byli księżmi, nie zostaliby nigdy biskupami.

Dokumenty zatwierdzone w drugim czytaniu wzywają do większej przejrzystości w sprawowaniu władzy w Kościele, a także do stworzenia świeckiego organu decyzyjnego, który przedstawiałby Watykanowi listę kandydatów na biskupów. Robiłby to wspólnie z diecezjalną kapitułą katedralną, która miała takie prawo w niemieckiej tradycji, poważnie ograniczone przez Watykan w ostatnich dziesięcioleciach. Natomiast teksty zatwierdzone w pierwszym czytaniu dotyczą m.in. doktrynalnego przemyślenia ­kwestii homoseksualizmu, wzywają do błogosławienia w kościołach wszystkich par (w tym osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach, a także par tej samej płci). Opowiadają się za zmianami w Katechizmie Kościoła Katolickiego – rozwinięciem idei „miłości małżeńskiej” i rewizją nauczania o antykoncepcji. ­Apelują o dopuszczenie – przez papieża lub przyszły sobór – żonatych księży do posługi w Kościele rzymskokatolickim i o refleksję na temat dostępu wszystkich (mężczyzn i kobiet) do posługi święceń (kapłaństwa i diakonatu). Są też prośby do papieża o zgodę na zawieranie małżeństw dla ­pełniących posługę księży katolickich (ten tekst został zatwierdzony przez 86 proc. delegatów).

Jeśli te dokumenty zostaną zatwierdzone pod koniec synodu narodowego, z pewnością wpłyną na globalny „proces synodalny” zainicjowany przez Franciszka, który zakończy się posiedzeniem plenarnym w Rzymie, w październiku 2023 r. Nie znaczy to jeszcze, że zostaną automatycznie przyjęte przez Kościół w Niemczech, ale trudno wyobrazić sobie przyszłość katolicyzmu w tym kraju bez przynajmniej częściowej reformy w zgodzie z postulatami Synodaler Weg.

Osobna niemiecka droga

Struktura niemieckiej Drogi Synodalnej mówi wiele nie tylko o wyjątkowości katolicyzmu w tym kraju, ale także o tym, jak bardzo on się zmienił i jak jeszcze może się zmienić. Przewodniczącą Drogi Synodalnej (a jednocześnie przewodniczącą Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich) jest kobieta, dr Irme Stetter-Karp, socjolog z dużym doświadczeniem w kierowaniu katolickimi organizacjami charytatywnymi. Wiceprzewodniczącymi są biskup Franz-Josef Bode z Osnabrück i teolog akademicki Thomas Söding, badacz Nowego Testamentu.

Dr Stetter-Karp powiedziała: „Oczekuję, że biskupi zrealizują to, co papież Franciszek rozpoczął u początku swojego pontyfikatu: znajdą rozwiązania zdecentralizowane, a tym samym utorują drogę dla potężnej przyszłości Kościoła w Niemczech”. Dodała też: „Jako komitet katolików niemieckich jesteśmy zdania, że Kościół powszechny nie powinien rozwiązywać problemów, o które dbać należy na poziomie lokalnym. Musimy działać tutaj. Nikt nie może nam tego zadania odebrać. Nawet papież”.

Droga Synodalna jest wyjątkowa, ponieważ należy ją także traktować jako reakcję na bardzo szczególną sytuację w Niemczech w okresie posoborowym. Chodzi, po pierwsze, o rozbieżne trajektorie pomiędzy postępowym lokalnym Kościołem (niemieccy biskupi, teologowie i katolicy świeccy) a Watykanem, zwłaszcza za Jana Pawła II. Po drugie – o afery seksualne, o których zaczęto mówić głośno po 2010 r. za pontyfikatu Benedykta XVI. Po trzecie – o niedawny list niemieckiego papieża z przeprosinami, w odpowiedzi na publikację wyników pracy komisji, badającej nadużycia w diecezji monachijskiej (gdzie Ratzinger był arcybiskupem w latach 1977-1982), który zirytował znaczną część katolików niemieckich lub co najmniej ich nie zadowolił. Po czwarte – o publiczne demonstracje katolików, szczególnie w ostatnich dwóch latach, na rzecz zmiany nauczania Kościoła w kwestiach homoseksualizmu (z akcją błogosławienia par jednopłciowych w maju 2021 r. i ­coming outem 120 księży i pracowników kościelnych w styczniu 2022 r.).

Wielu postępowych katolików w Niemczech jest coraz bardziej krytycznych wobec pontyfikatu Franciszka, choćby ze względu na jego politykę personalną (pozostawił na urzędzie biskupów Kolonii, Hamburga czy Monachium, którzy popełnili poważne błędy w prowadzeniu spraw o nadużycia seksualne księży – w innych krajach był w takich przypadkach surowszy). Niemiecki katolicyzm miał w nieodległej przeszłości przywódców, którzy potrafili utrzymać większą jedność z Rzymem – jak choćby kard. Karl Lehmann (1936-2018). Dziś trudno znaleźć biskupów z taką charyzmą, w dodatku sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana.

Na sytuację Kościoła katolickiego w Niemczech ma również wpływ polityka. Poprzednia kanclerz Angela Merkel przywiązywała dużą wagę do publicznej roli Kościoła, czego nie można powiedzieć o jej następcach. Dwanaście lat temu interwencja Merkel zapobiegła zresztą eskalacji napięć po ujawnieniu nadużyć seksualnych. Obecny rząd, kierowany przez socjaldemokratę Olafa Scholza (który przed laty opuścił Kościół luterański) w koalicji z liberałami (FDP) i Zielonymi, traktuje Kościół katolicki w Niemczech jak sierotę po chadecji CDU/CSU. Kryzys nadużyć seksualnych służy postulatom rozdziału niemieckiego Kościoła od państwa, co z finansowego punktu widzenia miałoby katastrofalne skutki dla kierowanej przez biskupów instytucji.

Jest w języku niemieckim słowo ­Sonderweg (osobna droga), które odnosi się do historycznego poglądu, że ​​Niemcy podążają odrębnym kursem, innym niż pozostałe kraje europejskie. Sonderweg i trwająca w Kościele Synodaler Weg (Droga Synodalna) mają ze sobą więcej wspólnego niż tylko jedno słowo. Ktoś powie, że katolicyzm amerykański też jest na swój sposób szczególny i odmienny, choćby od włoskiego, ale w USA nie znajdziemy inicjatywy tak zjednoczonej i obdarzonej instytucjonalną legitymizacją, jak w Niemczech.

Synod niemiecki jest szczególny dlatego, że wytycza specjalną ścieżkę dla omawiania i zatwierdzania propozycji, które same w sobie nawet nie muszą być szczególne, jako że weszły już do powszechnej świadomości wielu współczesnych katolików (widać to choćby w raportach krajowych komisji śledczych w sprawach nadużyć, opublikowanych w ostatnich latach w Australii, Niemczech czy Francji). Niemiecki synod jedynie wyraża to, co wielu katolików (w tym niektórzy biskupi i kardynałowie, tacy jak kard. Jean-Claude Hollerich, jezuita, przewodniczący Komisji Konferencji Episkopatów Unii Europejskiej, mianowany przez Franciszka na kluczowe stanowisko „sprawozdawcy generalnego” synodu w 2023 r.) od dawna myślało, a teraz zaczęło mówić publicznie. I robi to z większą legitymizacją społeczną i jasnością teologiczną.

Reakcja Rzymu

Dystans pomiędzy Rzymem a Niemcami jest wyraźny, jeśli spojrzy się na to, co w kwestiach poruszanych na Synodaler Weg mówił i robił Watykan – nie tylko za Jana Pawła II i Benedykta XVI, ale także za Franciszka. Papież Bergoglio mógłby z niemieckimi propozycjami zrobić to samo, co z ustaleniami Synodu Amazońskiego z 2019 r. (dużo bardziej ostrożnymi w porównaniu do niemieckich). Niespełna rok po jego zakończeniu opublikował adhortację „Querida Amazonia”, nie odnosząc się w ogóle do ­reform proponowanych przez synod. Odrzucił ustalenia biskupów, twierdząc, że były owocem „dyskusji uzasadnionej, ale przeprowadzonej bez rozeznania”, przez synod, który stał się „cennym, wydajnym, a nawet koniecznym parlamentem, ale niczym więcej”. (Niewiele głosów krytyki podniosło się w Ameryce Łacińskiej po takim osądzie).

Watykan może jeszcze zainterweniować wobec Niemiec, nawet podczas obrad plenarnych synodu w październiku 2023 r., które zakończą globalny „proces synodalny”. Może to zrobić nawet nie angażując w interwencję bezpośrednio papieża. Bo niemiecka i rzymska droga będą musiały się skrzyżować.

Od 2019 r. Watykan wysyłał do Niemiec niejasne, ale pełne zaniepokojenia sygnały: ostatnio (17-19 lutego) przy okazji sympozjum na temat kapłaństwa, zorganizowanego przez kard. Marca Ouelleta i jego Kongregację ds. Biskupów, a opartego na zasadniczo przedsoborowej teologii tego sakramentu i posługi. Swoją drogą przypomina to sytuację z 1998 r., gdy na postulat szerszego dialogu międzyreligijnego, postawiony przez synod nadzwyczajny w sprawie Azji, Kongregacja Nauki Wiary odpowiedziała deklaracją „Dominus Iesus” (w 2000 r.). To, co wydarzyło się ponad dwadzieścia lat temu, może powtórzyć się i teraz w kwestii kapłańskiej posługi w Kościele.

Do tej pory Franciszek zachowywał się ambiwalentnie wobec kwestii synodalnych, tak co do metod przeprowadzenia procesu, jak i omawianych tematów, pozostawiając zaangażowanym siłom i podmiotom pełną swobodę działań. Ale synod niemiecki jest bezpośrednim wyzwaniem dla emocji, z jakimi papież podchodzi do „procesu synodalnego”. Po pierwsze, przyjmuje odmienną metodę – według Franciszka powinna ona opierać się na rozeznaniu, czyli wyraźnie odróżniać się od parlamentarnych mechanizmów głosowania, typowych dla niemieckich zgromadzeń (jak również wszystkich synodów i soborów w dotychczasowej historii Kościoła). Po drugie, zajmuje go inna treść: synod niemiecki w zupełnie odmienny sposób podchodzi do reformy Kościoła. Franciszek podkreśla duchowy aspekt momentu synodalnego, czyli duszpasterską troskę o lud Boży, bez zmiany prawa i doktryny, zwłaszcza w kwestii kobiet i posługi sakramentalnej.

Natomiast synod niemiecki jest wyrazem kultury opartej na teologii akademickiej i instytucjonalnych systemach reprezentacji świeckich. Reprezentuje ją szczerze i bez zbędnej klerykalnej dyplomacji. Ma korzenie w Vaticanum II, ale nie wyraża obaw o kompatybilność wiary z nowoczesnością. Reprezentuje postępową teologię, która w Niemczech, w przeciwieństwie do liberalnego nurtu w katolicyzmie amerykańskim, nie potrzebuje oparcia w „lewicowym” podejściu do spraw społecznych i ekonomicznych, jakie cechuje Franciszka. Jest to kultura teologiczna, z którą Jorge Mario Bergoglio zetknął się krótko w 1986 r., właśnie w Niemczech.

Być może ten wyczuwalny dystans pomiędzy Franciszkiem a niemieckim synodem sprawił, że wewnętrzny front tradycjonalistyczny (kardynałowie Müller, Burke, Sarah) zaczął się ostatnio wyciszać, jakby ufając, że sam papież położy w końcu kres pytaniom, które docierają do Rzymu z drugiej strony Alp. Nie należy zapominać, że po rozpoczęciu procesu synodalnego, w październiku 2021 r., Franciszek niewiele się nim zajmował – nawet gdy miał po temu okazję (choćby mówiąc do biskupów i księży o ich odpowiedzialności).

Franciszek z 2022 r. niewiele przypomina papieża z lat 2014-2015 – jest na przykład ostrożniejszy w kwestii kościelnej reformy. Pierwsze lata pontyfikatu, aż po rok 2019, to szybka i odważna faza dekonstrukcji – symbolicznej – katolicyzmu neokonserwatywnego i neotradycjonalistycznego. Ale po niej nie przyszła faza rekonstrukcji – teologicznej i instytucjonalnej. Być może Franciszek nie widzi w tej chwili takiej możliwości. Ale w końcu to pontyfikat niespodzianek. Może więc będziemy świadkami jeszcze jednej, największej, która doprowadzi łódź synodalnego procesu do zamierzonego portu. ©

©(P) Przełożył EDWARD AUGUSTYN

Autor (ur. 1970) jest profesorem ­Uniwersytetu Villanova (Filadelfia, USA), wykładowcą historii Kościoła i teologii historycznej, publicystą, autorem artykułów i książek nt. Soboru Watykańskiego II.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2022