Papieski show

Informacja, że Franciszek będzie gościem popularnego włoskiego talk-show „Che tempo che fa” zabrzmiała sensacyjnie, nawet jeśli do telewizyjnych wywiadów papieży zdążyliśmy się już przyzwyczaić.

08.02.2022

Czyta się kilka minut

Papież Franciszek w talk show „Che tempo che fa”, 6 lutego 2022r. / FOT. CTCF / TWITTER /
Papież Franciszek w talk show „Che tempo che fa”, 6 lutego 2022r. / FOT. CTCF / TWITTER /

To nie powinno być zaskoczeniem. Historia papieskich wywiadów telewizyjnych ma już trzydzieści lat. Przynajmniej oficjalnie, bo za pierwszą rozmowę przed kamerami uznaje się spotkanie Jana Pawła II z Vittorio Messorim w 1993 r. Nieoficjalnie – nieco więcej: sześć lat wcześniej ten sam papież odpowiedział na kilka pytań, jakie zadał mu Franco Buccarelli, dziennikarz z Canale 5 (prywatnej telewizji należącej do medialnego koncernu Silvia Berlusconiego), podczas papieskiej wizyty w jednej z rzymskich parafii. Pamiętajmy też o wywiadzie, jaki w 1991 r. przeprowadziły z papieżem dzieci z audycji Ziarno, nie mówiąc już o samolotowych konferencjach prasowych, które zaczęły się wraz z pierwszą zagraniczną podróżą papieża w styczniu 1979 r.

Jan Paweł II był też pierwszym papieżem, który zadzwonił „na żywo” do programu „Porta a porta” – również typu talk-show – by podziękować prowadzącemu, Brunowi Vespie, za poświęcenie mu audycji w 20. rocznicę wyboru na Stolicę Piotrową. Były więc precedensy. Telewizyjnych kamer nie unikał również Benedykt XVI ani, oczywiście, Franciszek – ale, jak dotąd, były to okazje zarezerwowane dla najważniejszych programów religijnych lub informacyjnych (choć w czasie pandemii, gdy rozmowy wideo stały się powszechnym sposobem komunikacji, pojawiło się w internecie wiele rozmaitych „wywiadów” z Franciszkiem, które są rejestracją jego rozmów z różnymi, czasem zupełnie nieznanymi osobami). 

Jednak zgoda Watykanu na udział papieża w przedsięwzięciu typowo rozrywkowym, jakim jest program „Che tempo che fa” wywołała skrajne emocje.

Ojciec święty – superstar

Rzecz nie w tym, że w audycji, opartej na amerykańskim formacie „last night show”, dominują tematy lekkie a rozmowy skrzą się żartami. Oczywiście, największą popularność przyniosły programowi – jak dotąd - rozmowy z gwiazdami muzyki, filmu czy sportu. Przez blisko 20 lat uzbierało się tych postaci całkiem sporo, wymieńmy tylko kilka: Madonna, Lady Gaga, U2, Robert Plant, Woody Allen, Robert de Niro, Sharon Stone, Pele czy Maradona. Ale byli też poważni politycy (m.in. Barack Obama, Condoleezza Rice, Emmanuel Macron) czy osoby, które trudno zaliczyć do popkultury, a z którymi rozmowy miały zupełnie inny ciężar (np. Zygmunt Baumann czy – całkiem niedawno – Lidia Maksymowicz, ocalona z Auschwitz). Zdarzali się również duchowni (kard. Matteo Zuppi z Bolonii czy abp Enrico Delpini z Mediolanu).

Nie chodzi też o to, że gospodarz programu, Fabio Fazio – prezenter, aktor, parodysta – nie słynie z zadawania trudnych pytań, dbając o lekki i miły charakter spotkania, ani o to, że pozwalał nieraz – sobie i współprowadzącym – na złośliwe żarty z Kościoła czy religii. Owszem, niektórym osobom trudno się było z tym pogodzić, padały też przepełnione tęsknotą za minionymi czasami wyrzuty, że „dawniej królowie przychodzili do papieża, a dziś papież idzie do błazna”.

Natomiast obawy o zbanalizowanie papieskiego przekazu i sprowadzenie go do kilku słusznych i dobrze znanych postulatów społecznych, charytatywnych i ekologicznych wydawały się już całkiem uprawnione.

Z kolei zwolennicy „Kościoła wychodzącego” potraktowali papieską obecność w całkowicie laickim programie telewizyjnym jako okazję do przekroczenia kolejnych granic i pozyskania nowego audytorium – bywało, że wieczorny, niedzielny talk-show oglądało nawet 5 mln widzów. Przypominali też ewangeliczną wizytę u Zacheusza i „mowę misyjną” Jezusa, zachęcającego uczniów, by Dobrą Nowinę „rozgłaszali na dachach”.

Kultura obojętności

Rozmowa z Franciszkiem – który ze studiem telewizyjnym w Mediolanie, gdzie realizowany jest program, połączył się zdalnie – trwała 45 minut. Było do przewidzenia, że pojawią się tematy znane, można rzec – obowiązkowe, co oczywiście nie znaczy, że niewarte refleksji. Wiele z nich, dotyczących najpoważniejszych problemów współczesnego świata, można zamknąć jednym słowem, kilkakrotnie użytym przez papieża: obojętność.

„Są problemy pierwszoplanowe – mówił Franciszek – i są te na drugim miejscu. Przykro mi to powiedzieć, ale na pierwszym miejscu są w tej chwili wojny”. Zbrojne konflikty to nie tylko największe zagrożenie dla współczesnego świata, ale też owoc perwersyjnej skłonności do destrukcji, którą każdy człowiek ma w sobie i powinien się przed nią bronić: „Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, dał im cały świat, kazał pracować i rodzić dzieci. I co się stało chwilę potem? Wojna. Pośród braci”. Gdyby tylko przez rok – mówił papież – państwa nie wydawały pieniędzy na zbrojenie, można by zapewnić darmowe wyżywienie i edukację wszystkim potrzebującym na całym świecie. Tymczasem przyzwyczailiśmy się, że wojna, zniszczenie, wyścig zbrojeń są stałym i nieodzownym elementem współczesnego świata.

Zobojętnieliśmy też na skutki wojen. Jednym z nich, dotykającym nas wszystkich, są uchodźcy i imigranci. Umierający z zimna na granicy, tonący w Morzu Śródziemnym, torturowani w obozach. „To, co z nimi robimy, jest zbrodnią” – mówił Franciszek. Zobojętnieliśmy, odwracamy wzrok, a nawet jeśli widzimy, to los tych ludzi już nas nie porusza. „Każdy imigrant powinien być przyjęty i mieć możliwość integracji”. Papież przyznaje, że możliwości przyjęcia uchodźców zależą od możliwości poszczególnych państw, które samodzielnie prowadzą swoja politykę wewnętrzną, niemniej jednak każde z nich powinno określić jasno, jaką liczbę przybyszów jest w stanie przyjąć. Jednym z zadań Unii Europejskiej – czyli wszystkich krajów ją tworzących – powinno być osiągnięcie porozumienia w tej sprawie.

Dotknąć problemu

Zobaczyć cierpienie drugiego człowieka, nie odwracać od niego wzroku, to krok pierwszy. Ale – jak w biblijnej przypowieści o miłosiernym Samarytaninie – wiele osób widzi go a i tak przechodzi obojętnie. Żeby pomóc  – mówi papież - trzeba dotknąć problemu, w przenośni, jak i realnie: „Gdy dajesz jałmużnę, dotknij ręki żebrzącego, spójrz mu w oczy”. Nie da się rozwiązywać problemów – ludzi, świata, w tym i zagrożeń ekologicznych - jeśli nie poczujemy, że bezpośrednio nas dotyczą.

Drugim ewangelicznym przykładem, do którego odwołał się Franciszek, była opowieść o synu marnotrawnym, który zawsze może liczyć na przebaczenie ze strony ojca. To nie tylko historia o Bożym miłosierdziu, ale także wzór postępowania dla każdego z nas: „Uzyskanie przebaczenia za winy, których się żałuje, należy traktować jak prawo człowieka” – stwierdził. A pełne bliskości, zrozumienia i przebaczenia relacje rodzinne powinny być dla nas punktem odniesienia w każdej sytuacji. Ich destrukcja, której doświadcza współczesny człowiek, zagoniony i zagubiony, jest źródłem niemal wszystkich problemów społecznych.

Pytania bez odpowiedzi

W rozmowie pojawiły się też bardzo nieoczywiste pytania, których trudno było się spodziewać w tym programie. „Jak się modlić?” – zapytał w pewnej chwili Fabio Fazio. Franciszek, po chwili milczenia, udzielił nie mniej oczywistej odpowiedzi: „Gdy nazywasz Boga swoim tatą, jak nas uczył św. Paweł, modlitwa jest po prostu spotkaniem z nim. Gdy nazywasz Boga swoim tatą, jesteś na dobrej drodze. A jeśli myślisz o Bogu jako o kimś, kto ci grozi piekłem i nie interesuje go twoje życie, twoja religia jest zabobonem. Dzieci często zadają mnóstwo pytań: dlaczego, dlaczego, dlaczego? I wcale nie oczekują na nie odpowiedzi. Wystarczy im, że tato na nie patrzy, to daje im poczucie bezpieczeństwa. Modlitwa jest zobaczeniem swoich ograniczeń, potrzeb, grzechów i pokazaniem ich Bogu. Tato, popatrz!”.

Surowość jest wynaturzeniem – mówi papież – tak w rodzinie, jak w społeczeństwie czy w Kościele. W tym ostatnim jej przejawem jest klerykalizm. Duchowość bez Boga, bez Jezusa – „duchowość światowa” – to największe zagrożenie dla Kościoła.

Przyznał też, że jednej rzeczy wciąż nie może zrozumieć i na jedno pytanie wciąż nie znajduje odpowiedzi: dlaczego cierpią dzieci? „To tajemnica, której nie rozumiemy. Ale w relacji Boga Ojca do Syna, który cierpi na krzyżu, widać, co jest w jego sercu, gdy dzieją się takie rzeczy. Kiedy więc mam pokusę zrozumieć, dlaczego cierpią dzieci, widzę tylko jedną drogę: cierpieć razem z nimi. Moim nauczycielem jest tu Dostojewski”.

Dobre myśli

Były też pytania osobiste, pokazujące mniej znaną twarz Jorgego Bergoglia. O dziecięce marzenia i plany („Chciałem być rzeźnikiem. Gdy chodziłem z mamą lub babcią do sklepu, rzeźnik miał u pasa torbę, do której wkładał pieniądze. Myślałem, że być rzeźnikiem, to znaczy mieć dużo pieniędzy”; „Potem pasjonowała mnie chemia, chciałem iść na medycynę, ale przyszło powołanie”), o najbliższych przyjaciół („Nie jest ich wielu, ale są za to prawdziwi”; „Dlatego zamieszkałem w tym hotelu – Domu św. Marty – a nie w pałacu apostolskim. Poprzedni papieże byli święci, ja nie jestem, potrzebuję relacji z ludźmi. Inaczej nie umiałbym żyć, nie miałbym sił. Potrzebuję przyjaciół, oni dają mi siłę”), o poczucie humoru („Jest lekarstwem, daje nam dystans, pozwala obiektywnie spojrzeć na rzeczywistość, relatywizować ją”) i o ulubioną muzykę (przede wszystkim klasyczna, ale też tango: „Porteño, który nie tańczy tanga, nie jest żadnym Porteño” – odparł Franciszek, używając słowa, którym określa się mieszkańców Buenos Aires).

Niedzielny wywiad z Franciszkiem zgromadził przed odbiornikami 6 731 000 widzów (średni udział: 25,4 proc. widowni), co stawia go w czołówce programów telewizyjnych. Papież pobił na głowę Madonnę i Lady Gagę, choć przecież nie to było najważniejsze. Dzięki nietypowej wizycie niemal siedem milionów Włochów, wśród których – jak wynika ze statystyk – wiele jest osób religijnie obojętnych lub zrażonych do Kościoła, zobaczyło obraz chrześcijaństwa opartego nie na instytucji, ale Ewangelii, zadającego wiele pytań, choć nie zawsze znajdującego na wszystko odpowiedzi, stawiającego nie na przepisy, ale osobistą, intymną relację z Bogiem. Do nich zwrócił się na koniec, prosząc wierzących o modlitwę, a niewierzących o „dobre myśli” – wyraz bliskości, której tak bardzo mu potrzeba.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2022