Państwo ze skrawków

Palestyna uzyskała status państwa-obserwatora ONZ – ponad 60 lat od faktycznego podzielenia tego kawałka ziemi między Żydów i Arabów oraz od powstania państwa Izrael. Tylko czy coś to zmieni?

03.12.2012

Czyta się kilka minut

Za przyznaniem Palestynie statusu państwa-obserwatora – bo jeszcze nie państwa członkowskiego – zagłosowała w minionym tygodniu przeważająca większość Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Głosowanie – transmitowane na żywo przez liczne stacje telewizyjne – poprzedziły dwa wystąpienia: przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, a potem izraelskiego ambasadora przy ONZ Rona Prosora.

Oba znamienne dla sytuacji: Abbas, wyraźnie zmęczony swoją rolą, przypominał – po raz kolejny w swej długiej karierze – o należnym jego narodowi prawie do samostanowienia i sprawiedliwości. Prosor przypominał natomiast, na poły kpiąco, że Izrael nie będzie się liczyć z ONZ-owskimi rezolucjami, „które kompletnie ignorują witalne bezpieczeństwo i narodowe interesy Izraela”. I dodał, że kraje popierające przyznanie Palestynie statusu „nieczłonkowskiego państwa obserwatora” działają na szkodę pokoju.

ZWYCIĘSTWO? PUSTY GEST?

Mimo to spośród 193 krajów członkowskich Zgromadzenia Ogólnego aż 138 zagłosowało za przyznaniem Palestynie takiego „podwyższonego” statusu (dotąd miała status „stałego obserwatora”). Przeciw było 9 państw, w tym Izrael, USA, Kanada i Czechy, zaś 41 (w tym Polska) wstrzymało się od głosu.

Palestyńczycy świętowali to dyplomatyczne zwycięstwo na ulicach Ramallah na (ciągle okupowanym) Zachodnim Brzegu, w Gazie, która nie opłakała jeszcze zabitych w niedawnych izraelskich nalotach, a także w będących siedliskiem nędzy palestyńskich obozach w Libanie. Ci ostatni mówili dziennikarzom, że mają nadzieję, iż decyzja ONZ przybliży należne im prawo do powrotu.

„Ta rezolucja nic nie zmieni” – zapewnił jednak izraelski premier Benjamin Netanjahu. Wtórowała mu Susan Rice, amerykańska ambasador przy ONZ. Z tą dwójką zgadza się część palestyńskich komentatorów. Ali Abunimah, redaktor naczelny radykalnego portalu Electronic Intifada, uznał głosowanie za „pusty gest” władz Autonomii, które jego zdaniem utwierdzają się tylko w iluzji. Z kolei prof. Joseph Massad, politolog i specjalista od krajów arabskich na Uniwersytecie Columbia, ocenił, że głosowanie – przypadające akurat w tym samym dniu, w którym w 1947 r. dokonał się podział Palestyny – to kontynuacja ówczesnej „hańby”.

WOJNA 65-LETNIA

65 lat temu, 29 listopada 1947 r., wobec rosnących napięć między rdzenną ludnością palestyńską a żydowskimi osadnikami z Europy, Zgromadzenie Ogólne ONZ przegłosowało plan podziału Palestyny, znajdującej się pod mandatem Wielkiej Brytanii. Plan kontrowersyjny, bo przyznający aż 56 proc. jej terytorium pod państwo żydowskie (choć żydowscy mieszkańcy stanowili jedną trzecią jej ówczesnej populacji), a 42 proc. stanowiącym dwie trzecie populacji Palestyńczykom. Pozostałe 2 proc. terytorium (obejmujące Jerozolimę i Betlejem) uznano za strefę międzynarodową ze względu na tamtejsze miejsca kultu różnych wyznań. Za przyjęciem tego planu były 33 kraje (m.in. USA i ZSRR), 13 przeciw, a 10 wstrzymało się od głosu.

Następnego dnia w Palestynie wybuchła wojna domowa. Po kilku miesiącach, wobec narastającej przemocy i chaosu, Brytyjczycy wycofali się, rezygnując z mandatu. Przywództwo ruchu syjonistycznego ogłosiło powstanie państwa Izrael, a dzień później wybuchła wojna izraelsko-arabska. W jej efekcie zwycięskie państwo żydowskie zajęło 78 proc. terenu Palestyny. Pozostałe Palestyńczykom tereny – nazywane później Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem Jordanu – znalazły się pod okupacją odpowiednio Egiptu i Jordanii (ta ostatnia, choć oficjalnie walczyła przeciw Izraelowi, była z nim wcześniej umówiona co do podziału ziem Palestyny).

W efekcie kolejnej wojny arabsko-izraelskiej z 1967 r. Izrael kontrolował już 100 proc. mandatowej Palestyny. Dopiero w porozumieniu z Oslo, podpisanym z Organizacją Wyzwolenia Palestyny (OWP) w 1993 r., Izraelczycy zobowiązali się do rezygnacji z kontroli nad niewielką częścią okupowanych terytoriów. „Oslo” szatkowało Zachodni Brzeg na ziemie pod całkowitą kontrolą Izraela (tzw. strefa C), wspólną kontrolą Izraela i Palestyńczyków (strefa B) i całkowitą kontrolą Palestyńczyków (strefa A). Proporcje między tymi obszarami są wymowne: strefa C to ponad 60 proc. Zachodniego Brzegu, a strefa A – mniej niż 20 proc. „Oslo” ustanawiało też Autonomię Palestyńską i jej władze, spychając na boczny tor OWP.

PAŃSTWO ZE SKRAWKÓW

Wcześniej, w 1974 r., to właśnie OWP została uznana przez ONZ za jedynego reprezentanta wszystkich Palestyńczyków, obejmując tym samym mieszkańców terytoriów okupowanych (w tym Jerozolimy Wschodniej), palestyńskich obywateli Izraela, miliony uchodźców w krajach ościennych, jak i palestyńską diasporę w Europie i USA – w sumie ponad 11 mln ludzi. Tymczasem zrodzone w wyniku porozumienia z Oslo władze Autonomii Palestyńskiej (potocznie nazywane sulta – po arabsku „władza”) miały reprezentować tylko mieszkańców Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy (bez Jerozolimy Wschodniej).

Od 2007 r., gdy dominujące w „sulcie” ugrupowanie Fatah nie uznało wygranej Hamasu w wyborach parlamentarnych, ustanowiła się dwuwładza: w Gazie rządzi Hamas, a na fragmentach Zachodniego Brzegu – Fatah. Fragmentach, bo po odjęciu zarządzanych przez Izrael terytoriów – strefy C, izraelskich checkpointów, blokad i muru – z Autonomii zostają niewielkie skrawki, pooddzielane od siebie wysepki.

Dlatego też część palestyńskich komentatorów podaje w wątpliwość sens tego zwycięstwa, jakie na forum ONZ odniósł Mahmud Abbas z Fatahu, rządzący jedynie na owych skrawkach na Zachodnim Brzegu. Uzyskane przez niego duże poparcie (tych 138 głosów) to może być „efekt solidarności” z Palestyńczykami – po niedawnej ofensywie lotniczej Izraela na Gazę. Po ośmiu dniach bombardowań Izrael nie przeszedł do zapowiadanej inwazji lądowej, lecz przystał na rozejm z Hamasem. Pozycja Hamasu – uważanego przez Europę i USA za ugrupowanie terrorystyczne – jedynie się więc wzmocniła, a namaszczeni przez Zachód Abbas i jego Fatah znaleźli się w cieniu.

Teraz światło reflektorów padło na nich ponownie – dzięki głosowaniu w ONZ i dzięki ekshumacji zwłok Jasera Arafata, ojca-założyciela Fatahu (ma ona wyjaśnić, czy wieloletni lider OWP nie został otruty). Niemniej Hamas ostatecznie poparł ONZ-owską inicjatywę Abbasa.

STRACH PRZED TRYBUNAŁEM

Izrael – a także państwa, które podobnie jak on głosowały na „nie”, oraz część państw wstrzymujących się od głosu – nie chce zwłaszcza jednego: aby Palestyna przystąpiła do Międzynarodowego Trybunału Karnego. Taki krok pozwoliłby bowiem wnieść przed ten Trybunał oskarżenie wobec izraelskich polityków o zbrodnie wojenne podczas obu ofensyw na Strefę Gazy (tej ostatniej, gdy zginęło 160 Palestyńczyków, i tej z przełomu 2008/2009 r., gdy było 1300 palestyńskich ofiar, w większości cywilnych), a także o kolonizację – wbrew prawu międzynarodowemu – Zachodniego Brzegu. Przystąpienie do Trybunału nie jest ani automatyczne, ani zagwarantowane z racji uzyskania nowego statusu. Jest jednak możliwe.

Na co władze Autonomii przekują swoje dyplomatyczne zwycięstwo, jest kwestią ich woli politycznej – i wywieranych na nie nacisków. Część państw, np. Wielka Brytania, chciało udzielić im warunkowego poparcia: głos na tak w zamian za obietnicę, że będą trzymać się z daleka od Międzynarodowego Trybunału Karnego. „Sulta” na razie na to nie poszła.

Nie zmienia to faktu, że naciski na Abbasa będą zapewne trwać. Obecny stan rzeczy jest bowiem niezwykle wygodny: Palestyńczycy dostali swoje symboliczne samostanowienie, które w efekcie nic nie zmieni. Chyba że wbrew rozsądkowi postanowią pójść dalej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2012